Drugi kierunek odpłatnie ?

Balbinka_89

Nowicjusz
Dołączył
27 Czerwiec 2009
Posty
62
Punkty reakcji
0
W sieci można przeczytać pełny, 60-stronicowy tekst w którym Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego, przedstawia swoje propozycje reform.
Wśród nich w ostatnim czasie największe zainteresowanie budzi następująca:

"Każdy student będzie realizował program swoich studiów wg przyznanego limitu punktów ECTS. Wg planowanych zmian wprowadzony zostałby limit studiowania tylko jednego kierunku w trybie bezpłatnym. Pojawiłaby się jednak możliwości przyznania najlepszym studentom danego kierunku, wyłanianym na podstawie list rankingowych, dodatkowej puli punktów odpowiedniej dla drugiego kierunku studiów, zgodnie ze wskazanym wyżej systemem. Jednak nie mogłoby być ich więcej niż 10% studentów danego kierunku." - źródło: www.perspektywy.pl


Chciałabym poznać Wasze opinie na temat tego pomysłu.
 
W

Wzorowy forumowicz.

Guest
Wszystko byłoby ok, gdyby nie to, że ukończenie jednego kierunku studiów, zwłaszcza humanistycznych, nie zapewnia dobrze płatnej pracy, a przeważnie jest to nic innego jak staż i często na dodatek w pracy niezwiązanej z wykształceniem. Studiowanie dwóch kierunków nie jest cwaniactwem, jak to stara się minister przedstawić, to jest po prostu reakcja na nasz rynek pracy, gdzie najlepiej mieć dwa fakultety i znajomość na poziomie C1 co najmniej dwóch języków obcych + jakieś podyplomówki, bo nie każdy ma "plecy". Ponadto minister była rektorem prywatnej uczelni i coś mi się wydaje, że po "karierze" będzie chciała wrócić do zawodu, a teraz, po zniesieniu obowiązkowej służby wojskowej uczelnie prywatne nie będą miały łatwego życia, więc działa coś w tym kierunku...

Pomysł chory, jak cały system szkolnictwa, tzn. szkodnictwa wyższego w Polsce.
 

rybka-plum

Nowicjusz
Dołączył
21 Czerwiec 2009
Posty
204
Punkty reakcji
1
pomysł niby zły i głupi...
ale powiem Wam, wiele osób trzęsie się przy rekrutacji, żeby się dostać, a potem okazuje się, ze miejsca dla pierwszaków zajmowały właśnie osoby, które "ciągną" już drugi albo trzeci kierunek.
ktoś powie - zdolni, niech się uczą na kilku, teraz tak trzeba, bla bla bla... w praktyce wygląda to tak, że najwięksi kombinatorzy studiują kilka kierunków (mówię oczywiście o studiach humanistycznych) - tam zwolnienie, tutaj zaliczanie poza zajęciami, tam coś tam... to jest jedna wielka kombinacja, a wykładowcy traktują ich "luźniej", bo biedni zabiegani na dwóch czy trzech kierunkach.
nie wiem jak jest na kierunkach ścisłych, ale tak jak mówię, studia humanistyczne to jest jedna wielka komedia.
 
W

Wzorowy forumowicz.

Guest
Zależy, jeżeli ktoś studiuje załóżmy filozofię i administrację, to można mieć wątpliwości, czy taka osoba rzeczywiście jest tak uzdolniona, że wybiera tak rozbieżne kierunki. Ale jeżeli ktoś studiuje powiedzmy stosunki międzynarodowe i filologię np. hiszpanistką, to widać, że ma jakiś pomysł na swoją przyszłość, więc nie do końca zgodzę się z tym kombinatorstwem. Są kombinatorzy, ale co im to da? Dwa fakultety i nic więcej, a ponieważ studiują na dwóch kierunkach, to i wyniki nie będą oszałamiające, bo ktoś, kto skoncentruje się na jednym kierunku teoretycznie będzie miał lepsze wyniki z podobnym nakładem czasu itd.
 

Balbinka_89

Nowicjusz
Dołączył
27 Czerwiec 2009
Posty
62
Punkty reakcji
0
Ja w jakiś sposób zgadzam się z rybką/
Niestety już od pewnego czasu, studenci, którym teoretycznie z górki do dyplomu, zajmują miejsca ludziom z wykształceniem średnim, którzy pragną się dokształcić.
W samym pomyśle studiowania dwóch kierunków nie jest nic złego i naprawdę dobrze świadczy o studencie [o ile coś faktycznie za tym nie stoi...], ale wg mnie rozsądniej jest studiować drugi kierunek zaocznie lub jeden po drugim. Przy czym w drugim przypadku, również mam na myśli system zaoczny. Przecież trzeba kiedyś zacząć pracować, zdobywać doświadczenie zawodowe itd. Nie można być wiecznym studentem i utrzymankiem rodziców do trzydziestki. W końcu trzeba wyjść na świat.

Nie wiem czy faktycznie do zdobycia dobrej pracy potrzeba kilku fakultetów. Wtedy też nie zawsze jest łatwo - niektórzy nie chcą przyjmować ludzi zbyt wykształconych... Poza tym są jeszcze studia podyplomowe, gdzie czasem już w rok, można się niemal całkowicie przekwalifikować...

Wg mnie pomysł p. Kudryckiej jest całkiem niezły, choć zdaje się, że został w nim pominięty jeden ważny aspekt - co ze studentami, którzy nagle na pierwszym roku stwierdzą, że to jednak nie ten kierunek, zrezygnują i zaczną w kolejnym roku nowe studia? Będą musieli zapłacić za 5. rok? Na to wychodzi... A przecież pomylić może się każdy, zwłaszcza przy tak mizernej edukacji dotyczącej studiów w szkołach średnich [niestety szkoły nie zawsze pomagają uczniom w podjęciu wyboru] oraz przy wątpliwej dojrzałości maturzystów, wśród których mnóstwo jest takich, którzy nie mają totalnie żadnego pomysłu na życie...
 

kifer4

Nowicjusz
Dołączył
9 Luty 2008
Posty
798
Punkty reakcji
1
Miasto
sie znamy?
Nie wiem czy faktycznie do zdobycia dobrej pracy potrzeba kilku fakultetów. Wtedy też nie zawsze jest łatwo - niektórzy nie chcą przyjmować ludzi zbyt wykształconych...


buahahah no genialne :) lepiej miec szkole srednia skonczona niz np mechanike i elektryke, a najlepiej tylko podstawowke
 

Balbinka_89

Nowicjusz
Dołączył
27 Czerwiec 2009
Posty
62
Punkty reakcji
0
Nie wiem co Cię tak bawi...
Jeśli nie słyszałeś o takowych przypadkach, to obawiam się, że jesteś chyba za mało obyty w polskiej rzeczywistości...

Nie chodzi przecież o to, aby poprzestać na szkole średniej. Są po po prostu osoby, które muszą ukrywać niektóre fakty przed pracodawcą, np. tytuł doktora.
W Polsce wciąż istnieje mnóstwo przedsiębiorstw, które zatrudniają na wysokich stanowiskach ludzi jedynie po licencjacie lub jakichś szkołach policealnych. Osoba po kilku fakultetach może w takiej firmie okazać się zbyt dużym konkurentem...
 
W

Wzorowy forumowicz.

Guest
"Ja w jakiś sposób zgadzam się z rybką/
Niestety już od pewnego czasu, studenci, którym teoretycznie z górki do dyplomu, zajmują miejsca ludziom z wykształceniem średnim, którzy pragną się dokształcić."


Jeżeli osoba z wykształceniem średnim ma b. dobre wyniki z matury, to oczywiste jest to, że zostanie przyjęta na studia. A na dodatek uważam, że nie każdy musi mieć wyższe wykształcenie.

"W samym pomyśle studiowania dwóch kierunków nie jest nic złego i naprawdę dobrze świadczy o studencie [o ile coś faktycznie za tym nie stoi...], ale wg mnie rozsądniej jest studiować drugi kierunek zaocznie lub jeden po drugim. Przy czym w drugim przypadku, również mam na myśli system zaoczny. Przecież trzeba kiedyś zacząć pracować, zdobywać doświadczenie zawodowe itd. Nie można być wiecznym studentem i utrzymankiem rodziców do trzydziestki. W końcu trzeba wyjść na świat."

Studia po studiach odpadają, ponieważ do 26 roku życia przysługuje stypendium, akademik itd. Ponadto nie każdy jest na tyle bogaty, że stać go na studia zaoczne i dzienne, a ponadto nie ma się wtedy wolnych weekendów. Bardzo ciężko jest pogodzić studia dzienne z zaocznymi.

"Nie wiem czy faktycznie do zdobycia dobrej pracy potrzeba kilku fakultetów. Wtedy też nie zawsze jest łatwo - niektórzy nie chcą przyjmować ludzi zbyt wykształconych... Poza tym są jeszcze studia podyplomowe, gdzie czasem już w rok, można się niemal całkowicie przekwalifikować..."

Wystarczy przejrzeć oferty pracy. Jeżeli chcesz mieć godziwe zarobki, które pozwolą ci wyżyć w większym mieście w Polsce, to wymagania są ogromne. Jeżeli natomiast chcesz pracować za pensję zbliżoną do minimalnej i mieszkać z rodzicami lub w jakiejś ruderze, to faktycznie trzeba ukrywać swoje osiągnięcia. Studia podyplomowe są płatna, a ponadto nie po to ktoś studiował, aby nadal studiować ;)

"Wg mnie pomysł p. Kudryckiej jest całkiem niezły, choć zdaje się, że został w nim pominięty jeden ważny aspekt - co ze studentami, którzy nagle na pierwszym roku stwierdzą, że to jednak nie ten kierunek, zrezygnują i zaczną w kolejnym roku nowe studia? Będą musieli zapłacić za 5. rok? Na to wychodzi... A przecież pomylić może się każdy, zwłaszcza przy tak mizernej edukacji dotyczącej studiów w szkołach średnich [niestety szkoły nie zawsze pomagają uczniom w podjęciu wyboru] oraz przy wątpliwej dojrzałości maturzystów, wśród których mnóstwo jest takich, którzy nie mają totalnie żadnego pomysłu na życie..."

I o to chodzi, że wtedy student będzie wolał iść do prywatnej uczelni, jeżeli opłata będzie mniejsza od tej niż na uczelni państwowej ;) no i będzie "łatwiej". Zwiększy się różnica pomiędzy "studentami" a "studentami". Jedni będą się męczyć na dziennych a drudzy płacić, efekt z zasady będzie ten sam - dyplom.


Nie chodzi przecież o to, aby poprzestać na szkole średniej. Są po po prostu osoby, które muszą ukrywać niektóre fakty przed pracodawcą, np. tytuł doktora.
W Polsce wciąż istnieje mnóstwo przedsiębiorstw, które zatrudniają na wysokich stanowiskach ludzi jedynie po licencjacie lub jakichś szkołach policealnych. Osoba po kilku fakultetach może w takiej firmie okazać się zbyt dużym konkurentem...


Nic nie musisz ukrywać przed pracodawcą, po prostu pracodawca woli przyjąć doktora na stanowisko, które mógłby obsadzić magistrem, a więc i wypłata jest taka, jaką dostałby magister.
 

xscarlettx

gingercore
Dołączył
30 Styczeń 2009
Posty
794
Punkty reakcji
1
Wiek
36
tam zwolnienie, tutaj zaliczanie poza zajęciami, tam coś tam... to jest jedna wielka kombinacja, a wykładowcy traktują ich "luźniej", bo biedni zabiegani na dwóch czy trzech kierunkach.
Nie wiesz o czym mówisz. Wykładowcy przeważnie mają gdzieś to, że ktoś studiuje dwa kierunki, a wręcz traktują takie osoby z podejrzliwością i lekceważeniem. Oczywiście, nie zawsze. Ponadto, kombinatorstwo jest niemożliwe, na wszystko trzeba mieć papier i składać milion podań, na jednym z dwóch moich kierunków nie dostałam nawet iosa.
Niw mów więc o czymś, o czym nie masz pojęcia.
 

Balbinka_89

Nowicjusz
Dołączył
27 Czerwiec 2009
Posty
62
Punkty reakcji
0
"Ja w jakiś sposób zgadzam się z rybką/
Niestety już od pewnego czasu, studenci, którym teoretycznie z górki do dyplomu, zajmują miejsca ludziom z wykształceniem średnim, którzy pragną się dokształcić."


Jeżeli osoba z wykształceniem średnim ma b. dobre wyniki z matury, to oczywiste jest to, że zostanie przyjęta na studia. A na dodatek uważam, że nie każdy musi mieć wyższe wykształcenie.

Zgodziłabym się, gdybym mogła bez wątpliwości przyznać, że wynik matury jest miernikiem inteligencji i wiedzy... O predyspozycjach do wykonywania zawodów związanych z wybranym kierunkiem nie wspomnę... Sam egzamin z polskiego całkowicie niczego nie sprawdza, no może poza umiejętnością jasnowidzenia... Co za tym idzie, osoby z maturą zdaną średnio czy nawet nisko, niekoniecznie są mało zdolne. A już na pewno nie oznacza to, iż tacy ludzie nie nadają się do studiowania...



"W samym pomyśle studiowania dwóch kierunków nie jest nic złego i naprawdę dobrze świadczy o studencie [o ile coś faktycznie za tym nie stoi...], ale wg mnie rozsądniej jest studiować drugi kierunek zaocznie lub jeden po drugim. Przy czym w drugim przypadku, również mam na myśli system zaoczny. Przecież trzeba kiedyś zacząć pracować, zdobywać doświadczenie zawodowe itd. Nie można być wiecznym studentem i utrzymankiem rodziców do trzydziestki. W końcu trzeba wyjść na świat."

Studia po studiach odpadają, ponieważ do 26 roku życia przysługuje stypendium, akademik itd. Ponadto nie każdy jest na tyle bogaty, że stać go na studia zaoczne i dzienne, a ponadto nie ma się wtedy wolnych weekendów. Bardzo ciężko jest pogodzić studia dzienne z zaocznymi.

Przede wszystkim studiuje się dla wiedzy, a nie po to, aby grzać tyłek w akademiku lub brać od uczelni pieniądze. Po ukończeniu jednego kierunku, można podjąć pracę i tym samym uczyć się zaocznie. Myślę, że dla chcącego nic trudnego.



"Nie wiem czy faktycznie do zdobycia dobrej pracy potrzeba kilku fakultetów. Wtedy też nie zawsze jest łatwo - niektórzy nie chcą przyjmować ludzi zbyt wykształconych... Poza tym są jeszcze studia podyplomowe, gdzie czasem już w rok, można się niemal całkowicie przekwalifikować..."

Wystarczy przejrzeć oferty pracy. Jeżeli chcesz mieć godziwe zarobki, które pozwolą ci wyżyć w większym mieście w Polsce, to wymagania są ogromne. Jeżeli natomiast chcesz pracować za pensję zbliżoną do minimalnej i mieszkać z rodzicami lub w jakiejś ruderze, to faktycznie trzeba ukrywać swoje osiągnięcia. Studia podyplomowe są płatna, a ponadto nie po to ktoś studiował, aby nadal studiować ;)

"Nie chodzi przecież o to, aby poprzestać na szkole średniej. Są po po prostu osoby, które muszą ukrywać niektóre fakty przed pracodawcą, np. tytuł doktora.
W Polsce wciąż istnieje mnóstwo przedsiębiorstw, które zatrudniają na wysokich stanowiskach ludzi jedynie po licencjacie lub jakichś szkołach policealnych. Osoba po kilku fakultetach może w takiej firmie okazać się zbyt dużym konkurentem..."


Nic nie musisz ukrywać przed pracodawcą, po prostu pracodawca woli przyjąć doktora na stanowisko, które mógłby obsadzić magistrem, a więc i wypłata jest taka, jaką dostałby magister.

Chyba nikogo z wyższym wykształceniem nie zadowala minimalna pensja. Jeśli ktoś trafia do takiej pracy po studiach, to albo niczego lepszego nie znalazł, albo nie chciało mu się szukać. Znam przypadek pewnego młodego mężczyzny z tytułem magisterskim, który chciał ubiegać się o pracę w dużej, prywatnej firmie. Interesowała go biurowa praca [nie miał jednak jakichś szczególnie wysokich ambicji]. Zaproponowano mu... przewracanie worków za 1500zł. Fizyczna praca na najniższym szczeblu. Dlaczego? Kierownik jest jedynie po szkole średniej, na dodatek ukończonej eksternistycznie i się go po prostu bał!
Co do studiów podyplomowych - czasem w edukację trzeba trochę zainwestować. Nie można tylko cały czas brać ;) Jeśli ktoś nie ma jednak możliwości podjąć takich studiów, to cóż - tak jak nie każdy musi mieć wyższe wykształcenie, tak też nie każdego stać na studia.
Ci biedniejsi i/lub mający problemy z trafieniem w klucz maturalny, zawsze będą do tyłu.
 
W

Wzorowy forumowicz.

Guest
Ostatnimi czasy coraz częściej pojawia się dyskusja o przywróceniu egzaminów wstępnych na uczelniach, a więc może to będzie dla ciebie lepszy miernik. Moim zdaniem matura nie jest idealnym miernikiem inteligencji, ale już wiedzy raczej zdecydowanie tak. Jeżeli ktoś, kto jest wg ciebie "inteligentny" i zdał tylko średnio maturę z j. polskiego, to dlaczego się nie przyłożył i nie zdał jej b. dobrze?

Kończąc studia otrzymujesz wykształcenie wyższe, a więc... tytuł zawodowy. Dlaczego więc nie "przygotować" się do podjęcia pracy, tylko iść do pierwszej lepszej, czyli przeważnie na staż?

Oj, a stażyści po studiach, których jest masa? Pracują za mniej niż wynosi minimalna pensja w Polsce. Z szukaniem pracy, bez obrazy, ale czy z choinki się urwałaś? Żyjemy w Polsce... Ech, za granicą nie ma problemu, ale u nas mgr filozofii, historii czy jakiegoś egzotycznego kierunku typu arabistka nie ma co liczyć na pacę w zawodzie, dlatego nawet staż w jakimś zapchlonym biurze jest dla takich osób szansą, wielką szansą.

Jeżeli chodzi o studia podyplomowe, to np. w Niemczech pracodawcy pokrywają koszty takich studiów, bo lepiej mieć pracownika, który pracuje w strukturach firmy i ciągle poszerza swoje umiejętności niż przyjmować nową osobę, która nie jest "wtajemniczona". W Polsce jest odwrotnie, pracodawca chce mieć, za przeproszeniem, debili, którzy będą robić wszystko, co każe im szef, a więc jeżeli szef każe się przekwalifikować, to pracownik to robi i pokrywa z własnej kieszeni. Absurd, ale to nasza rzeczywistość. Przykładów takiego zachowania jest mnóstwo - zakup przez pracowników towarów danej firmy, bo jak pracownicy nie kupią, to firma upadnie i będą zwolnienia itd.
 

kifer4

Nowicjusz
Dołączył
9 Luty 2008
Posty
798
Punkty reakcji
1
Miasto
sie znamy?
Sam egzamin z polskiego całkowicie niczego nie sprawdza, no może poza umiejętnością jasnowidzenia...


caly czas to mowisz, jaka matura jest nieobiektywna i krzywdzacac, jakis kompleks ? pochwal sie swoimi wynikami.
ba, z polskiego na maturach mozesz opierac sie wylacznie na tekstach ( oczywiscie swoja wiedze miec trzeba, rozroznienie epoki, umiejscowienie fragmentyu, to czytanie ze zrozumieniem i wyciaganie wnioskow jest wg Ciebie jasnowidzeniem? czy moze jasnowidzeniem nazywasz wykorzystanie swojej wiedzy dotyczacej literatury w wypracowaniu?



jak ktos jest zdolny, to niech studiuje dwa kierunki, nawet trzy. Byleby tylko zostal potem w kraju, bo w takich ludzi warto inwestowac, a nie marnowac pieniadze na tych co swoje marzenia chca spelniac -_-.
 

Balbinka_89

Nowicjusz
Dołączył
27 Czerwiec 2009
Posty
62
Punkty reakcji
0
Przygotowując się do matury, najważniejsze jest nie to, aby wszystko umieć i rozumieć, ale przede wszystkim to, aby dobrze znać schemat. Maturzyści zamiast uczyć się teorii, muszą rozkminiać o co chodzi w kluczu, co jest wg mnie chore i absurdalne. Jak można potem wyłącznie na podstawie wyników maturalnych przyjmować ludzi na studia? Wspomniałeś, że matura to dobry miernik wiedzy - nawet jeśli na jej podstawie możemy wywnioskować jak dużo maturzysta potrafi, to nasuwa mi się pytanie - czy ta wiedza, aby na pewno mu się przyda? Uczelnie proponują zestaw przedmiotów jakie można zdawać ubiegając się o przyjęcie na dany kierunek, przy czym nie zawsze mają one zbyt wiele wspólnego z tym kierunkiem i oferowanymi specjalnościami. Za przykład mogę podać geografię na psychologię czy matmę na dziennikarstwo.
Jestem absolutnie za egzaminami wstępnymi na studia i niekoniecznie chodzi mi o sprawdzenie pewnej wiedzy, ale o ocenę predyspozycji, rzeczywistego wyobrażenia kandydata o dziedzinie, którą zamierza studiować. Nie każdy maturzysta bowiem wie czym w rzeczywistości jest np. ta socjologia, na którą się dostał. A potem wielce dziwi się na zajęciach, że wykładają ekonomię i każą mu liczyć. Tacy ludzie wg mnie zajmują tylko miejsca tym bardziej obytym, którzy wiedzą czego chcą i co planują w życiu robić. Ale to już raczej wątek na osobny temat :p

Co do studiów podyplomowych i inwestowaniu w pracownika - wiadomo - pod tym względem daleko nam jeszcze do krajów zachodnich. Pamiętajmy, że Polak myśli przede wszystkim o tym, aby utrzymać stołek, co nierzadko przyczynia się do mobbingu i lekceważenia pracowników niższego szczebla. W tym zakresie jest bardzo wiele do zrobienia, lecz politycy, którzy siedzą na tych stołkach, niekoniecznie mają ochotę coś z tą sprawą zrobić. Zamiast zająć się tym, desperacko nawołują maturzystów do studiowania kierunków zamawianych, oferując horrendalne stypendia, będące wg mnie czymś w rodzaju przekupstwa, które przyciągają wielu napalonych niemal wyłącznie na kasę... I jak w tym kraju ma być dobrze? :D
 

Balbinka_89

Nowicjusz
Dołączył
27 Czerwiec 2009
Posty
62
Punkty reakcji
0
kifer, może mam kompleks, a może to również opinia pewnych autorytetów, na których się opieram? Nauczycieli [również egzaminatorów], wykładowców, ludzi wykształconych? Nie pomyślałeś o tym?
Rozumiem, że Tobie matura poszła wybitnie i dostałbyś się na każde studia - właśnie tacy najczęściej klucz wręcz zachwalają. Tylko jakby dać im czystą kartkę i kazać napisać coś od siebie, to nie każdy potrafiliby cokolwiek składnego i wyczerpującego stworzyć. A to daje do myślenia...
 
W

Wzorowy forumowicz.

Guest
Pisałem nową maturę i nie miałem jakichś wielkich żalów do klucza. Jeżeli nie ma się wiedzy, to ciężko coś wymyślić i najlepiej zwalić winę na klucz ;) Zresztą pisząc maturę, czułem się jakby uważano mnie za imbecyla, ale jakoś to przełknąłem i starałem się po prostu wbić w klucz, a nie np. pisać felieton. Oczywiście mam kilka zastrzeżeń do nowej matury, ale sama idea, aby egzamin miał postać pewnego schematu po prostu podoba mi się. Dla mnie to o wiele lepszy rodzaj egzaminu, niż ten, który był wcześniej, bo nie oszukujmy się, ale stara matura była czymś śmiesznym, a ponadto nauczyciel mógł "upierniczyć" ucznia, którego nie lubił, a "prymusom" lub uczniom z "dobrych domów" zawyżono oceny, a w nowej maturze nie ma zmiłuj i stąd tyle odwołań, zresztą bezskutecznych dzieci prawników, lekarzy itd. ;) do CKE.
Jeżeli chodzi o egzaminy wstępne, to problemem jest to, że dawniej idąc na prawo pisało się egzamin wstępny z historii i chyba wosu, więc na jedno wychodzi, co pisać maturę z tych przedmiotów. Ponadto nie wymagajmy o licealisty szczegółowej wiedzy na temat socjologii, ale będzie on posiadał wiedzę o socjologii z wosu, więc ciężko tu mówić o egzaminie na poziomie akademickim.
Ja jestem za egzaminami wstępnymi na poziomie akademickim, ponieważ to znacząco zwiększyłoby poziom studiów i co za tym idzie po prostu studia stałyby się elitarne, a nie takie, że każdy dzisiaj może mieć mgr, przez co praktycznie wykształcenie praktycznie nie pozwala zarabiać więcej itd.

Sam zadaję sobie to pytanie. Ta polska mentalność, szczególnie jak sąsiad chce założyć firmę, to cała wioska jest przeciwna, bo jak "Kowalki może mieć firmę i zbijać kokosy, nie damy mu!". A ludzie nie wiedzą, że ta firma to miejsca pracy itd. Polska to taki "dziki zachód", a raczej "wschód" Europy ;)
 

Balbinka_89

Nowicjusz
Dołączył
27 Czerwiec 2009
Posty
62
Punkty reakcji
0
Pisałem nową maturę i nie miałem jakichś wielkich żalów do klucza. Zresztą pisząc maturę, czułem się jakby uważano mnie za imbecyla, ale jakoś to przełknąłem i starałem się po prostu wbić w klucz, a nie np. pisać felieton.

I to jest właśnie to, co budzi najwięcej moich zastrzeżeń - maturzysta musi kombinować jak trafić w klucz. Zwłaszcza na egzaminie z polskiego, gdzie sam sposób napisania pracy jest znacznie mniej ważny...
Nie wiem z czego zdawałeś maturę, ale musisz brać pod uwagę również to, że egzamin egzaminowi nierówny. Klucze z poszczególnych przedmiotów wyglądają różnie. Dla przykładu łatwiej jest trafić w klucz na WOSie, niż np. na biologii. Na szczęście ktoś mądry o tym pomyślał i planują ujednolicić wyniki z poszczególnych egzaminów...



Jeżeli nie ma się wiedzy, to ciężko coś wymyślić i najlepiej zwalić winę na klucz ;)

Jakaś sugestia? Żebyście się odczepili napiszę, że dostałam się na dziennikarstwo, więc z moją maturą nie było chyba tak źle.
Wiem, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, lecz mnie, osobę kreatywną, która lubi tworzyć własne przemyślenia i refleksje, maturalny klucz chociażby z polskiego bardzo ogranicza.
Z dwojga złego [stara i nowa matura] i tak wybrałabym tę drugą ze względu na znacznie wyższy obiektywizm przy ocenie pracy, jednakże mimo wszystko posiada ona wciąż szereg mankamentów, którymi chyba nikt specjalnie nie ma ochoty się zająć. Ministerstwo zamiast tego zajmuje się dokładaniem obowiązkowych przedmiotów i ciągłym modyfikowaniem systemu tj. ile przedmiotów można zdawać na określonych poziomach itp.
 
W

Wzorowy forumowicz.

Guest
Ale co jest w złego w takim kombinowaniu? Trochę trzeba pomyśleć, czasami nie pisać patetycznie, a "zniżyć" swój poziom na rzecz tego egzaminu. Tu nie ma oszustwa, jak to miało miejsce na starej maturze, że po prostu ściągała się na całego. Moim zdaniem gorzej (dla ogółu) byłoby, gdyby klucz był układany tak, aby był mniej intuicyjny, a co za tym idzie po prostu trudniejszy, bo pozwolenie na "wolną amerykankę", a więc możliwość pełnego zaprezentowania swoich umiejętności odpada. Ponadto każde wypracowanie budzi z zasady kontrowersje i nie wiem, jaki jest twój plan na "uzdrowienie" matury, ale moim zdaniem kierunek rozwoju matury jest dobry, należy jedynie skoncentrować się na tym, aby pytania były bardziej klarowne, bo czasami są po prostu niedopracowane. Również klucz do wypracowania w niektórych punktach może budzić zastrzeżenia, ale i tak j. polski jest rzadko wymagany na studiach, a jak ktoś wiąże przyszłość z j. polskim, to zdaje na poziomie rozsz.
Nie lubię się chwalić, ale zdałem polski na poziomie rozrz. z tego względu, że mógłby mi być potrzebny do rekrutacji na UW, ponadto zdałem anglik, histę na poziomie rozsz. i wos jako przedmiot dodatkowy, więc oprócz polskiego miałem 3 wypracowania i 3 klucze do pokonania.

Ja się nie doczepiam, przedstawiłem jedynie stanowisko, że nawet nie pisząc wypracowania np. z histy można zdać maturę na poziomie rozsz., więc jedynie brak wiedzy może być przyczyną słabego wyniku lub nie zdania egzaminu, a co za tym idzie najlepiej szukać winnych, aby czasami nie obwinić samego siebie.
A ja jak już wspomniałem, w ogóle wywaliłbym maturę i dał wolną rękę uczelniom, które ograniczyłbym w kwestii komercji, a więc ilość studentów nie równa się ilość pieniążków i byłoby git i malina :D
 

kifer4

Nowicjusz
Dołączył
9 Luty 2008
Posty
798
Punkty reakcji
1
Miasto
sie znamy?
Rozumiem, że Tobie matura poszła wybitnie i dostałbyś się na każde studia - właśnie tacy najczęściej klucz wręcz zachwalają. Tylko jakby dać im czystą kartkę i kazać napisać coś od siebie, to nie każdy potrafiliby cokolwiek składnego i wyczerpującego stworzyć. A to daje do myślenia...


ta, najlepiej to zeby za wpisanie byle czego, juz pkt byly ^_^. Poprawke w sierpniu masz? Kto napisze lepiej mature- mysli schematami, zamiast przelewac wiedze skupia sie na tym zeby trafic w klucz. No po prostu zenujace. Cos skladnego i wyczerpujacego stworzyc, czyli lanie wody, nie opartej na wiedzy?


Klucze sie z d^^y nie biora, sa oparte albo na tym co mozna z tekstu wyczytac, albo na wiedzy i koniec.

Zwłaszcza na egzaminie z polskiego, gdzie sam sposób napisania pracy jest znacznie mniej ważny...


-najwiecej punktow ma rozwiniecie tematu, w ktorym konkrety musza byc zawarte, a nie jakies bajki
-kompozycja i styl rowniez sa punktowane


Chcialabys pewnie zeby matura wygladala tak jak Ameryka? Wszyscy zadowoleni, pisza glupoty nie na temat a i tak super wyniki.
 

Balbinka_89

Nowicjusz
Dołączył
27 Czerwiec 2009
Posty
62
Punkty reakcji
0
Zdając maturę z historii i WOSu, gdzie faktycznie pretensji do klucza mieć nie można, śmiało mogę stwierdzić, że Ciebie ten problem dotyczył tylko częściowo. Jak już wspominałam egzamin egzaminowi nierówny. Widać to zwłaszcza zapoznając się ze zdawalnością poszczególnych przedmiotów i średnią wyników. Mogę to opisać np. na podstawie egzaminu z biologii, który sama zdawałam. Moja nauczycielka sama przyznała, że czasem, nawet jeśli uczeń zna odpowiedź, lecz nie zawrze w niej "słowa klucza", traci punkty. Przy czym "słowa klucze" nie zawsze są tak oczywiste jak mogłoby się wydawać. Na poziomie rozszerzonym zdarzają się zadania, w których maturzysta musi coś opisać w kilku wyszczególnionych punktach i jeśli to co wg klucza powinno być w punkcie 1., zawsze np. w 2., traci punkty, nawet jeśli pomijając cyferki proces jest dobrze opisany. Czy w każdym przypadku możemy tu więc mówić o braku wiedzy ze strony zdającego? Powiedziałabym raczej, że o braku wiedzy o kluczu, który nie zawsze jest tak przewidywalny. Uczeń szkoły średniej powinien nabywać wiedzę o przedmiotach, których się uczy, a nie rozgryzać schemat, wg których tworzone są klucze. To po prostu mija się z celem.

Chyba na tym zakończę moje refleksje dotyczące matury, bo jeszcze kolejna osoba zacznie mi sugerować, że na pewno źle mi poszło i teraz wylewam swoje żale. Myślcie co chcecie, ale takie zdanie miałam jeszcze zanim podeszłam do jakiegokolwiek egzaminu. Cieszę się jedynie, że mam to już za sobą i nie muszę więcej przesiadywać nad kluczami i zastanawiać się, dlaczego ktoś w "model odpowiedzi" wpisał to, a nie to...
 

kifer4

Nowicjusz
Dołączył
9 Luty 2008
Posty
798
Punkty reakcji
1
Miasto
sie znamy?
Na poziomie rozszerzonym zdarzają się zadania, w których maturzysta musi coś opisać w kilku wyszczególnionych punktach i jeśli to co wg klucza powinno być w punkcie 1., zawsze np. w 2., traci punkty, nawet jeśli pomijając cyferki proces jest dobrze opisany

jesli chodzi o chronoligie, lub lanuch przyczynowo-skutkowy to za co klucz obwiniac? Skad ten przyklad wzielas? Jakie zadanie mozesz napisac? Ladna bajeczka :]
 
Do góry