Znajomi na studiach traktują mnie jak powietrze.

Ironka

Nowicjusz
Dołączył
23 Luty 2009
Posty
11
Punkty reakcji
0
Witam. Mam nastepujący problem, z którym ciężko mi sobie poradzić. Nie wiem co jest ze mną nie tak, ale nie bardzo potrafię się zintegrować z osobami na studiach. Przez pewien czas próbowałam z nimi częściej przebywać, ale to nie poskutkowało, bo oni jakoś nie bardzo do mnie lgną. Jestem osobą dość spokojną i starając się z nimi zintegrować, musiałam udawać kogoś kim nie jestem. Czyli śmiać się z żartów, które mnie nie śmieszą, mówić jakieś głupie rzeczy, tak jak wszyscy, przekrzykiwać się ze wszystkimi, bo oni dosłownie krzyczą rozmawiając. Dodam, że te „rozmowy” nie mają praktycznie żadnego tematu. To taki zlepek różnych żartów, śmiechów itd. W końcu mnie to zmęczyło i odpuściłam. Nikt jakoś nie zauważył tego, że już się nie udzielam, tylko siedzę w kącie i czytam książki na przerwach. Czasami porozmawiam z jedną, czy dwiema osobami, ale to raczej takie tematy uczelniane. Nigdy nie miałam szczególnych problemów z nawiązywaniem znajomości. Z liceum mam bardzo pozytywne wspomnienia. Nie byłam nigdy duszą towarzystwa, jestem raczej nieśmiała, ale równocześnie starałam się być miła i pomocna i nie rozumiem co we mnie takiego odpychającego? Mam chłopaka, z którym jestem już wiele lat, kilkoro znajomych i zawsze w ich towarzystwie się ożywiam, lubią mnie i uważają za osobę ciekawą, normalnie z nimi rozmawiam i mam wiele wspólnych tematów, lubię z nimi przebywać, ale na uczelni tak jakby mnie nikt nie zauważa. Jak sama nie podejdę i nie zagadam, to nikt tego nie zrobi. I odechciało mi się już, wolę usiąść sobie z boku, zwłaszcza, że nie interesuje mnie to o czym mówią. Starałam się oczywiście jakoś zmienić swój stosunek do tych rozmów, ale nie wyszło. Studiuję na 4 roku, do końca zostało mi jakieś 1,5. Nie mam ochoty chodzić na zajęcia. Jestem po nich przybita, w domu muszę dojść do siebie po tych zajęciach, a na zajęciach chodzę taka zamyślna i zamulona. Odżywam dopiero jak spotkam się z chłopakiem lub naszymi znajomymi (spotkania są niestety ostatnio bardzo rzadko, bo każdy ma swoje sprawy, a z chłopakiem w normie). Ale nie liczy się ilość, a jakość. Nikt z nich mi nie wierzy, kiedy mówię, jaką sytuację mam na studiach, bo uważają mnie za osobę sympatyczną. A jednak...czy ktoś mógłby mi jakoś pomóc? Poradzić cokolwiek?
 

kleopatra36

Nowicjusz
Dołączył
10 Luty 2009
Posty
123
Punkty reakcji
0
Widzisz z tego co napisałaś to powodem tego, że nie potrafisz się z nimi zintegrować jest to że różnisz się od nich. Jesteś na wyższym poziomie intelektualnym. Po prostu bądź sobą :) Jeśli masz przyjaciół i fajnego chłopaka to skup swoje życie towarzyskie na nich :) Twoja studencka grupa czuje przed Tobą respekt i niestety nic na to nie poradzisz :)
 

mała*czarna

Nowicjusz
Dołączył
28 Luty 2006
Posty
5 681
Punkty reakcji
6
To nie jest Twoja wina,że akurat na taką grupę trafiłaś.
Serio, ja uważam siebie za osobe w miare wyluzowaną,troche nie normalną ale raczej towarzyską.
I wcale nie mam negatywnego nastawienia do ludzi czy coś w tym rodzaju ale mimo tego nie potrafie czasem nawiązać kontaktu z koleżankami w kółko rozmawiającymi o tipsach :/ albo coś...
Więc sądze,jak przedmówczyni - nie martw sie i bądź sobą. Zawsze możesz spróbować zagadywać do ludzi z poza grupy przecież ;)
Nie martw sie.
 

Ironka

Nowicjusz
Dołączył
23 Luty 2009
Posty
11
Punkty reakcji
0
Cóż, to nie są też jakieś skończone głąby. W końcu studiują i to nie byle jaki kierunek. Ale to o niczym nie świadczy. Mozna być zdolnym i płytkim emocjonalnie. Oni własnie tacy dla mnie są. Do tego dochodzi muzyka. Słucham metalu, rocka, oni lżejszych rzeczy i to nas również dzieli, ponieważ źle bym się czuła na imprezie disco (mój chłopak też), a oni nawet by ze mną na "moją" imprezę nie poszli, bo przecież mnie mają w powazaniu. Nie obchodzi ich to czym się zajmuję, czym się interesują i co mam do powiedzenia. Już sam fakt, że jestem spokojną obserwatorką przekreśla mnie jako ciekawą w ich oczach osobę, bo nie robię i nie chcę robić wokół siebie szumu. To, że taka jestem w ich oczach wygląda na nudziarstwo i stratę czasu na bliższe poznanie mnie. Więc z tym respektem to nie wiem czy tak jest do końca. Oni mnie po prostu nie znają i nie wiedzą za wiele o mnie i moim życiu prywatnym.
 

chaos_n

Deep in the darkest jungle of the Amazon
Dołączył
2 Listopad 2008
Posty
1 599
Punkty reakcji
44
Wiek
37
Po co na siłę chcesz mieć znajomych? Przeciez musiałabyś przed nimi na okrągło udawać, a to męczy.
 

Ironka

Nowicjusz
Dołączył
23 Luty 2009
Posty
11
Punkty reakcji
0
Po co na siłę chcesz mieć znajomych? Przeciez musiałabyś przed nimi na okrągło udawać, a to męczy.
Tak, racja. Tylko to strasznie przykre uczucie nie mieć żadnego punktu zaczepienia na studiach. Po zajęciach przychodze do domu zmordowana i musze dojść do siebie. A gdybym miała chociaż jedną koleżankę, to przynajmniej miałabym się do kogo odezwać jakoś normalnie, a nie grzecznościowo, żeby chodziaż sprawić pozór, ze niby biorę udział w rozmowach lub na tematy uczelniane tylko.

Tzn. miałam przez 3 lata jedną kolezankę. Myślałam, że to bardzo dobre koleżeństwo, pomagałam jej w cięzkich chwilach w życiu osobistym, ale kiedy wydobrzała zaczeła się zachowywać nielojalnie wobec mnie i w końcu się poklóciłyśmy na dobre, ponieważ miałam dość wykorzystywania. Teraz skumplowała się z tamtymi, a ja zostałam całkiem sama. Nie chcę też przebywać z resztą ze względu na nią, ale przede wszystkim z powodów opisywanych powyżej.
 

aaaaa2

Nowicjusz
Dołączył
6 Grudzień 2008
Posty
132
Punkty reakcji
1
Widzisz z tego co napisałaś to powodem tego, że nie potrafisz się z nimi zintegrować jest to że różnisz się od nich. Jesteś na wyższym poziomie intelektualnym. Po prostu bądź sobą :) Jeśli masz przyjaciół i fajnego chłopaka to skup swoje życie towarzyskie na nich :) Twoja studencka grupa czuje przed Tobą respekt i niestety nic na to nie poradzisz :)


dokładnie nawet ja mam podobnie, także cichy jestem, spokojny, nie przekrzykuję się itd. i co z tego wynika ? nie zauważany czasami ignorowany przez innych, ale ja i tak nie będę się zmieniał by zyskać jakiejś grupy przychylność...
 

wasap80

Nowicjusz
Dołączył
6 Grudzień 2006
Posty
278
Punkty reakcji
1
Wiek
34
Miasto
Lublin
...ale ja i tak nie będę się zmieniał by zyskać jakiejś grupy przychylność...
zgadzam się z Tobą, trzeba być zawsze sobą, a nie udawać kogoś kim się nie jest, tylko po to aby się z kimś "zaprzyjaźnić"
 

Ironka

Nowicjusz
Dołączył
23 Luty 2009
Posty
11
Punkty reakcji
0
dokładnie nawet ja mam podobnie, także cichy jestem, spokojny, nie przekrzykuję się itd. i co z tego wynika ? nie zauważany czasami ignorowany przez innych, ale ja i tak nie będę się zmieniał by zyskać jakiejś grupy przychylność...
A jak sobie radzisz będąc sam na przerwach? Co wtedy robisz? Ja czasami czytam, czasami jem śniadanie, czasami słucham muzyki na odtwarzaczu. Ale cokolwiek bym nie robiła, czuję sie jakby wszyscy ze mnie drwili z tego powodu, chociaż pewnie nie jest aż tak źle. Chociaż słyszałam na swoj temat opinie, że jestem małomówna. nawet raz przez przypadek usłyszałam niemiłe określenie "warzywo". Więc domyślam sie, ze za plecami pewnie mnie obgadują, że jestem jakąś ciamajdą. Chociaż mnie tak naprawde nie znają i wcale tak nie jest. Problem w tym, że nie potrafię olać takich opinii.
 

wasap80

Nowicjusz
Dołączył
6 Grudzień 2006
Posty
278
Punkty reakcji
1
Wiek
34
Miasto
Lublin
ja też na studiach nie mam za wielu znajomych z którymi gadam, bo większość jak szła na studia to się znała... a na przerwach fakt faktem nudno czasami, ale można nadrobić to muzyką ;)
 

Ironka

Nowicjusz
Dołączył
23 Luty 2009
Posty
11
Punkty reakcji
0
ja też na studiach nie mam za wielu znajomych z którymi gadam, bo większość jak szła na studia to się znała... a na przerwach fakt faktem nudno czasami, ale można nadrobić to muzyką ;)

U mnie to wygląda tak, że większość się poznała na studiach, ale znaczna część mieszka w akademiku. Ja w domu, zresztą planuję w przyszłym roku zamieszkać z chłopakiem. Może wtedy będzie lepiej z moją psychiką, bo będe po zajęciach wracać do niego, a nie do pustego pokoju i rodziców za ścianą.
 

dom88

Nowicjusz
Dołączył
15 Luty 2007
Posty
220
Punkty reakcji
0
Miasto
Polska!
nie spotkalem sie jeszcze z grupa w ktorej byli by sami "luzacy", zazwyczaj w grupie ludzi klasa czy grupa na studiach sa podgrupki i Ci "fajni" 3maja sie razem no i Ci bardziej spokojni tez razem. Moze masz w grupie jednak podobne do siebie osoby. Ja jestem osoba niesmiala ale jednak zawsze znajduje sie w centrum zainteresowania, nie wiem jak to sie dzieje poprostu tak jest. zdaza sie ze zartuje na glupie tematy ( bardzo czesto ) ale staram sie rowniez rozmawiac z innymi osobami tylko nie ze wszystkimi mam o czym :/ bo np ja jestem dosc aktywny i kozystam z kazdej chwili mojego zycia no i np nie mam ochoty ciagle rozmawiac o uczelni czy np o przepisach kulinarnych :/ Moja rada dla Ciebie to sprobuj znalesc jakas bratnia dusze w grupie nic na sile ale we dwoje zawsze lepiej ;)
 

coffeeman

Nowicjusz
Dołączył
18 Luty 2009
Posty
50
Punkty reakcji
0
Jeżeli w swojej grupie naprawde nie ma osob z ktorymi mozesz pogadac itd, poszukaj ich w innych grupach np podczas wspolnnych wykladow. Sam jestes dosyć nieśmiały ale czasami trzeba zacisnąć zęby i działać, tak samo się przystosować. Jak masz jedyną opcje ze przebywasz z baranami, to postaraj się poudawać barana kiedy z nimi jestes, moze akurat sie trafi cos co ci sie spodoba , natomiast po zajeciach wracam do peirwotnego stanu rzeczy ;]
 

uzzo

Małpiszon mądrości
Dołączył
24 Luty 2007
Posty
2 984
Punkty reakcji
26
Miasto
z piekła rodem
problem jest prosty

piszesz co dzieli cie od innych grupy a jednak brakuje ci ich uwagi i gadki z nimi

dziwne naprawde

po
1-skoro 4 lata to sie ciagnie to troche czasu jest niestety troche za pozno chcesz sie integrowac w grupie to sie robi na 1 roku potem kazdy kreci sie w swoim kregu
2- masz chlopaka znajomych itp a nich rozwin swe zycie towarzystkie
3- tez jestem na studiach i tez sa takie osoby co z nikim nie gadaja, siedza w katach z sluchawkami i tyle
4- po co oni maja znac szczegoly twego zycia prywatnego? ja wrecz przeciwnie zamykam takie tematy i ochraniam swoja prywatnosc
5- skoro sie czujesz taka wyzsza to sakd u ciebie takie blache zmartwienia?
6- to nie wina grupy tylko twoja wina, bo piszesz ze nie chcesz udawac ale do grupy nie pasujesz tak to odczuwasz to albo zmienisz nastawienie do nich albo przetrwasz te 1,5 roku
7- osoby mieszkajace na stancji lub w akademikach lepiej sie integruja niz dojedzajacy maja wiecej mozliwosci zagadania z ludzmi ze studiow wiem bo sam jestem dojedzajacy i wiem jak to jest robia impreze roku a ja nie mam jak dojechac i lipa
8- piszesz ze nie masz o czym z nimi gadac a z toba jest o czym ciekawego pogadac? wierz mi ze u mnie na roku jest 150 osob i jak czasem sam mam dobre tematy to z prawie kazdym sie pogada a jak kazdy jest zamulany to taki efekt

tyle od mnie

PS mnie tez sie ciezko rozmiawia z metalowcami ale jakos daje rady
 

Ironka

Nowicjusz
Dołączył
23 Luty 2009
Posty
11
Punkty reakcji
0
1-skoro 4 lata to sie ciagnie to troche czasu jest niestety troche za pozno chcesz sie integrowac w grupie to sie robi na 1 roku potem kazdy kreci sie w swoim kregu
Z tą poprawką, że ta grupa powstała w tym roku według kolejności zapisow na rok. Cóż, ja też nie jestem kujonem i zapisałam sie późno, co nie znaczy, ze kazdy nie-kujon musi być od razu przebojowcem ;)

A przezywam to tak dlatego, że wczesniej miałam oparcie w koleżance, która teraz mnie olała i zakumplowała się z nimi, bo ona do nich pasuje. Te same zainteresowania, ta sama muzyka co oni, ten sam charakter (czyli robienie wokól siebie dużo szumu). Wydawało mi się, ze znajdowałysmy wspólny język, ale prawdę powiedziawszy to naszymi tematami rozmów były problemy w jej związku i czasami w moim. W poprzedniej grupie zakumplowała się ze mną, ponieważ narobiła sobie kwasów z innymi i była zdana na mnie, bo wszyscy pozostali jej nie lubili za bardzo. Ostatnio jednak zachowywała się bardzo nie fair, przymykałam na to oko, ale w pewnym momencie za dużo tego się nazbierało.
 

ep00

Nowicjusz
Dołączył
16 Luty 2009
Posty
187
Punkty reakcji
0
Wiek
36
Myślałem, że takie rzeczy to w gimnazjum, a tu się okazuje, że nawet dorośli ludzie potrafią zachowywać się jak dzieci. Z tym się bawię z innym nie, bo jest inny, itp. :) Na jakim jesteś kierunku, że ludzie się tak szufladkują? Wątpię, żeby na całym roku nie było ani jedej osoby, z którą mogłabyś się dogadać... To też trochę Twoja wina, bo pewnie jak miałaś jedną koleżankę to na resztę zlewałaś, w sensie "mam z kim pogadać, jest ok i nie muszą szukać nowych znajomych, jedna mi wystarczy". Widzisz, ta koleżanka Cię wykorzystała i ty dalej się izolujesz, bo wcześniej nie starałaś się z nikim zapoznać. Z drugiej strony miałaś cholernego pecha, że z nikim się nie skumałaś :) i to na studiach, gdzie każdy wie po co przyszedł, nie pomagacie sobie wzajemnie?! Ja u siebie bym po 1 semestrze poleciał gdyby nie pomoc innych :] i to w sumie też się przekłada na późniejsze bardzo dobre znajomości. Strasznie do dupy macie, że wszystkie zajęcia są w jednej grupie osób. Tak w ogóle to współczuję, bo nawet ja pomimo swojej natury samotnika lubię czasami pójść na zajęcia tylko po to, żeby spotkać tych ludzi... Odmul się na przerwie od czasu do czasu i się rozglądnij po sali :]
 

xscarlettx

gingercore
Dołączył
30 Styczeń 2009
Posty
794
Punkty reakcji
1
Wiek
36
To ile ty masz osób na roku? ja mam 250 i naprawdę w takiej zgrai ciężko, żeby wszyscy się lubili i ze sobą rozmawiali. Na pewno masz na roku kogoś, kto jest do Ciebie podobny, chyba, że rok liczy 50 osób...A skoro masz innych znajomych, to po co Ci ludzie ze studiów? Tylko po to, żeby nie czuć się nieswojo na zajęciach?
 

Lestat

Nowicjusz
Dołączył
11 Czerwiec 2007
Posty
2 195
Punkty reakcji
22
Miasto
Szeol
Obiektywnie mowiac, to nikt Ci nie pomorze, sama musisz sobie pomoc. Sa dwa ogniwa kazdego problemu, pierwszy, ktory znam z zycia, bo sam przez to przechodzilem, i nie tylko ja, to ludzie na studiach. Ja ogolnie jestem z wioski, steretypowo zacofany jestem i jak na wiesniaka przystalo nic o zyciu w wielkim miescie nie wiem. Smieszne, ale tak bylem spostrzegany. Poza tym jestem metalowcem, nosze sie na czarno i na dzien dobry spotkalem sie z brakiem tolerancji wobec satanistow, bo za takiego bylem uznany. Jaki wizerunek sie kreuje? Ze to niby ludzi sa do kitu a ja jestem ok. I tak posrednio jest, poniewaz nie udaje kogos kim nie jestem, a rozmowy na temat dyskotek i zaliczonych lasek, albo na temat jakich to prochow nie bralem sa dla mnie triwialne i jedynie swiadcza o tym, z jakimi kretynami mi przyszlo sie uczyc. ALE! To nie dolowalo mnie, poniewaz jak w kazdej szkole sa ludzie i taborety, na 100% w Twojej gr. sa ciekawe osoby, z ktormi mozna pogadac. Poza tym nie udawaj kogos, kim nie jestes. Wszystko zalezy od ciebie, ja zawsze bylem soba, aktywny na zajeciach i pozniej wyszlo, ze jakies osoby przychodzily do mnie, bo np. swietnie rozumialem jakas partne materialu a ktos mniej. I tak jakos leca lata, z tymi ktorych nie lubie nie trzymam sie, a z tymi co mi pasuje prowadze normalne relacje.

Jest drugi aspekt, latwo sie zyje z lubym z z gr. dobrych znajomych. Ale to jednoczesnie tworzy zamknieta grupe osob, ktora znasz i do ktorej nie dpouszczasz nikogo nwego. brakuje Ci obycia wsrod ludzi, ktorych nie znasz.
 

RWTF

30 kg nadcipia
Dołączył
2 Kwiecień 2007
Posty
973
Punkty reakcji
1
Wiek
30
Miasto
Malbork '75
styknęłaś się może z filmem pt. ''How High'' ?
tam jest świetnie pokazane co robi taka osoba jak Ty żeby się wkręcic w towarzystwo w akademiku :D

może po prostu porozmawiaj z nimi jakoś :D i trochę wyluzuj nie spinaj pośladów ;D a jak nie poskutkuje to pocałuj ich w dupę i przeżyj jakoś te 1,5 roku :D
studia są od tego żeby się uczyc a nie dlatego żeby się z ludźmi integrowac :p chociaż rozumiem ,ze jest Ci cięzko...
 

Ironka

Nowicjusz
Dołączył
23 Luty 2009
Posty
11
Punkty reakcji
0
Na moim roku jest jakieś 150 ludzi. Ale z zagadywaniem do innych jest trochę gorzej, bo studiuję taki kierunek, że zajęcia mam z moją grupą i jesteśmy odizolowani od innych, bo każda grupa ma w innym miejscu. Grupy są małe i mają tak do 20 osób w porywach. Zazwyczaj kilkanaście. Oczywiście, że znam większość osób z mojego roku, ale wiadomo jakie to są znajomości jak się rzadko widuje. A druga sprawa: ja własnie przez cały zeszły semestr starałam się jakoś dać im szansę i z nimi rozmawiać, żartować, wybadać czym sie interesują, ale mimo to sytuacja przedstawia się własnie tak. Poza tym między tymi ludźmi są jakieś chore układy. Bo jak jeszcze byłam z taką grupą dziewczyn, to obgadywały inne osoby z grupy, a potem na zajęciach się zachowywały wobec tych osób jak gdyby nigdy nic. Więc dziewczyny są dla mnie raczej spalone. Nie widzę możliwości zakolegowania się z nimi. Z kolegami sprawa ma się tak, ze z pojedynczymi da się porozmawiać, ale raczej tak na tematy uczelniane (a ja nie chcę rozmawiać tylko nauce), a druga część to tacy typowi "popisywacze.
 
Do góry