cr3ator
Wielebna Świnia
- Dołączył
- 9 Listopad 2006
- Posty
- 1 586
- Punkty reakcji
- 5
Witam,
Jak sobie radzić za złem, które mamy w sobie?
Jest we mnie zło bardzo subtelne, tak subtelne, że nie mogę go uchwycić, ani w żaden sposób określić. Kiedy staram się je umiejscowić czy spersonalizować zawsze wychodzi Ja. Że to zło to Ja, ukrywa się za mną, za moją osobą i wszystko podpina podemnie, że to ciągle ten sam Ja.
Jest wielkie, jest potężne, jest silne, tak silne, że nie zawsze da się z nim wygrać.
Gdy oczyszczam swoją duszę jest dobrze przez 3 dni, trzeciego lub czwartego dni przychodzi, ulegam zazwyczaj 3-7 dni po przyjściu. Jak ulegam to upadam na samo dno i tarzam się w bagnach czeluści piekielnych przez 3-... tydzień? dwa? miesiąc? może to trwać bardzo długo, tak długo aż pojawia się wewnątrz mnie inna siła, która mówi "Stop", "ogarnij się". Może to zło tak się kumuluje, że aż się "przejada". Pojawia się psychiczny odruch wymiotny od tego wszystkiego zła, zaczyna mnie odrzucać. Niekiedy wtedy czuję ulgę, niekiedy coś odgranicza mnie od wszystkiego i czuję się całkowicie odizolowany od wszelkiego wpływu zewnętrznego, myśli ustają i zostaję sam ze sobą. Mówię Nie, zaczyna być lepiej, lecz z czasem wraca subtelniejsze zło i mówi, "zanim się oczyścisz musisz wszystko przemyśleć, lepiej się poprawić aby oczyszczenie było słuszne" lecz to tylko oddala mnie od oczyszczenia.
Niekiedy czyję wielkie zło, odrzucenie, nienawiść, alecz mimo to zapieram się siebie i idę się oczyścić i to uzdrawia. Lecz tylko na trzy dni. Często gdy chcę coś zmienić ogarnia mnie tak niesamowite lenistwo, że ja już wiem w swoim wnętrzu, że nic nie zmienię. Tracę punkt podparcie, moje myśli stają się takie oddalone, przez co moja wola słabnie, nie dostrzegam jej.
Tak tylko piszę Takie sobie przemyślenia.
Jak sobie radzić za złem, które mamy w sobie?
Jest we mnie zło bardzo subtelne, tak subtelne, że nie mogę go uchwycić, ani w żaden sposób określić. Kiedy staram się je umiejscowić czy spersonalizować zawsze wychodzi Ja. Że to zło to Ja, ukrywa się za mną, za moją osobą i wszystko podpina podemnie, że to ciągle ten sam Ja.
Jest wielkie, jest potężne, jest silne, tak silne, że nie zawsze da się z nim wygrać.
Gdy oczyszczam swoją duszę jest dobrze przez 3 dni, trzeciego lub czwartego dni przychodzi, ulegam zazwyczaj 3-7 dni po przyjściu. Jak ulegam to upadam na samo dno i tarzam się w bagnach czeluści piekielnych przez 3-... tydzień? dwa? miesiąc? może to trwać bardzo długo, tak długo aż pojawia się wewnątrz mnie inna siła, która mówi "Stop", "ogarnij się". Może to zło tak się kumuluje, że aż się "przejada". Pojawia się psychiczny odruch wymiotny od tego wszystkiego zła, zaczyna mnie odrzucać. Niekiedy wtedy czuję ulgę, niekiedy coś odgranicza mnie od wszystkiego i czuję się całkowicie odizolowany od wszelkiego wpływu zewnętrznego, myśli ustają i zostaję sam ze sobą. Mówię Nie, zaczyna być lepiej, lecz z czasem wraca subtelniejsze zło i mówi, "zanim się oczyścisz musisz wszystko przemyśleć, lepiej się poprawić aby oczyszczenie było słuszne" lecz to tylko oddala mnie od oczyszczenia.
Niekiedy czyję wielkie zło, odrzucenie, nienawiść, alecz mimo to zapieram się siebie i idę się oczyścić i to uzdrawia. Lecz tylko na trzy dni. Często gdy chcę coś zmienić ogarnia mnie tak niesamowite lenistwo, że ja już wiem w swoim wnętrzu, że nic nie zmienię. Tracę punkt podparcie, moje myśli stają się takie oddalone, przez co moja wola słabnie, nie dostrzegam jej.
Tak tylko piszę Takie sobie przemyślenia.