Przeszukałam wszedzie i nie znalazłam nic podobnego wiec zalozylam nowy.Jesli nie ten dział prosze o przeniesienie
Z X poznaliśmy sie w polowie wakacji.Poczatki byly jak ze snu-spacery wśród blasku gwiazd, czułe szepty i pocałunki o zachodzie słońca.Po 2 tyg. powiedział juz, ze mnie kocha.Za kazdym kolejnym razem wyczekiwal w napieciu az odpowiem mu to samo.A ja?Bylo mi z nim dobrze,miło,sympatycznie. Z racji ze nigdy wczesniej nikogo nie kochalam,nie wiedzialam co znaczy to uczucie. Po 5 miesiacach(miesiac przed zerwaniem)powiedzial mi ze nie moze juz dluzej czekac na to moje wyznanie,ze serce mu krwawi z niepewnosci.Chce wiedziec czy czuje do niego to samo.I co mądra Ilonka zrobila? ;/ Powiedziala ze kocha, choc wogóle nie byla tego pewna (z racji ze nie byla pewna,racjonalne ze nie kochala).Z perspektywy czasu doszlam do wniosku, ze bylo to zwykle szczeniackie zauroczenie, fascynacja przystojnym facetem ktory (o dziwo!) zwrocil na mnie uwage,chec bycia z kims,zerwanie z samotnoscia.No ale powiedzialam ze kocham,czasu nie da sie cofnac.Po miesiacu, kiedy to On byl w 7 niebie,ja uświadomilam sobie,ze owe zauroczenie prysło jak bańka mydlana. Czułam do niego to samo,co do mojego przyjaciela. Pocalunki z nim zaczely byc dla mnie udreka...Nie chcialam go dluzej oszukiwac,wyjasnilam ze nie kocham i chyba nigdy nie kochalam.A On miał łzy w oczach...Od tamtego czasu minal miesiac.Codziennie dostaje dziesiatki smsow, w ktorych wrecz błaga mnie abym wrocila,aby bylo jak kiedys.Pisze jak bardzo pragnie sie do mnie przytulic,pocalowac,ze nie moze tak dluzej zyc beze mnie. Szczerze powiedziawszy <mozecie sobie pomyslec ze jestem podla i bezlitosna> ale te jego płaczki i roztkliwiania zaczynaja mnie porzadnie wkurzac.Zachowuje sie jak baba a nie facet.Mam tego dosc.Chce sobie ulozyc normalnie zycie ale jak,skoro X ciagle przypomina mi o swojej obecnosci,płaszczy sie,błaga o powrot.Ciagle pyta co robie,czy juz kogos sobie znalazlam. Zmienilabym nr tel,ale X jest kuzynem mojej najblizszej przyjaciolki wiec tak czy tak po jakims czasie wydostalby moj nowy nr. Prosze tylko nie linczujcie mnie i nie piszcie,ze jestem wydrą bez cienia ludzkich uczuc. Jak mam mu definitywnie dac do zrozumienia ze to koniec,zeby dal mi spokoj?jednoczesnie nie sprawiajac mu jeszcze wiekszej przykrosc?Dodam ze rozmowa nie da zadnego rezultatu,juz chyba z 10 razy mu wszystko tlumaczylam a ten swoje... Pomozcie
Z X poznaliśmy sie w polowie wakacji.Poczatki byly jak ze snu-spacery wśród blasku gwiazd, czułe szepty i pocałunki o zachodzie słońca.Po 2 tyg. powiedział juz, ze mnie kocha.Za kazdym kolejnym razem wyczekiwal w napieciu az odpowiem mu to samo.A ja?Bylo mi z nim dobrze,miło,sympatycznie. Z racji ze nigdy wczesniej nikogo nie kochalam,nie wiedzialam co znaczy to uczucie. Po 5 miesiacach(miesiac przed zerwaniem)powiedzial mi ze nie moze juz dluzej czekac na to moje wyznanie,ze serce mu krwawi z niepewnosci.Chce wiedziec czy czuje do niego to samo.I co mądra Ilonka zrobila? ;/ Powiedziala ze kocha, choc wogóle nie byla tego pewna (z racji ze nie byla pewna,racjonalne ze nie kochala).Z perspektywy czasu doszlam do wniosku, ze bylo to zwykle szczeniackie zauroczenie, fascynacja przystojnym facetem ktory (o dziwo!) zwrocil na mnie uwage,chec bycia z kims,zerwanie z samotnoscia.No ale powiedzialam ze kocham,czasu nie da sie cofnac.Po miesiacu, kiedy to On byl w 7 niebie,ja uświadomilam sobie,ze owe zauroczenie prysło jak bańka mydlana. Czułam do niego to samo,co do mojego przyjaciela. Pocalunki z nim zaczely byc dla mnie udreka...Nie chcialam go dluzej oszukiwac,wyjasnilam ze nie kocham i chyba nigdy nie kochalam.A On miał łzy w oczach...Od tamtego czasu minal miesiac.Codziennie dostaje dziesiatki smsow, w ktorych wrecz błaga mnie abym wrocila,aby bylo jak kiedys.Pisze jak bardzo pragnie sie do mnie przytulic,pocalowac,ze nie moze tak dluzej zyc beze mnie. Szczerze powiedziawszy <mozecie sobie pomyslec ze jestem podla i bezlitosna> ale te jego płaczki i roztkliwiania zaczynaja mnie porzadnie wkurzac.Zachowuje sie jak baba a nie facet.Mam tego dosc.Chce sobie ulozyc normalnie zycie ale jak,skoro X ciagle przypomina mi o swojej obecnosci,płaszczy sie,błaga o powrot.Ciagle pyta co robie,czy juz kogos sobie znalazlam. Zmienilabym nr tel,ale X jest kuzynem mojej najblizszej przyjaciolki wiec tak czy tak po jakims czasie wydostalby moj nowy nr. Prosze tylko nie linczujcie mnie i nie piszcie,ze jestem wydrą bez cienia ludzkich uczuc. Jak mam mu definitywnie dac do zrozumienia ze to koniec,zeby dal mi spokoj?jednoczesnie nie sprawiajac mu jeszcze wiekszej przykrosc?Dodam ze rozmowa nie da zadnego rezultatu,juz chyba z 10 razy mu wszystko tlumaczylam a ten swoje... Pomozcie