zdrada mojej kochanej Żony

K

krzysztofandraszak

Guest
Jest już taki gatunek kobiet (facetów też), które szukają czegoś więcej, czegoś ponad normalność, codzienność, rodzinne ciepełko. Nie potrafią docenić tego, co mają, a zachwycają się niedostępnymi, zapatrzonymi w siebie "książętami", teoretycznie pociągającymi, bo z pasjonującym życiem, z mnóstwem zainteresowań, z nonszalancką prezencją. Tylko nie zauważają, że te marzenia to mrzonki, bo w życiu kogoś takiego nie ma już miejsca na inną osobę...
Niby racja, ale przynajmniej ja miałem na myśli... Przesłodzenie. Są tacy ludzie, którzy tak podporządkowują się i dbają o partnera/partnerkę, że w końcu zaczyna być to mdłe...
 

imawoman

Bywalec
Dołączył
3 Wrzesień 2008
Posty
1 757
Punkty reakcji
139
Poparta doświadczeniem. I własnym, i mnóstwa znajomych par.

ja miałem na myśli... Przesłodzenie. Są tacy ludzie, którzy tak podporządkowują się i dbają o partnera/partnerkę, że w końcu zaczyna być to mdłe...
W małżeństwie zazwyczaj na takie przesładzanie nie ma czasu i sposobności. Bywa jedynie okazjonalne. Schemat jest mniej więcej podobny, bo niby przed ślubem, w takim czystym teoretyzowaniu, kobieta bardzo chce, aby facet się nią zaopiekował i aby "nosił ją na rękach". Później okazuje się, że do związku wkrada się nuda, także z winy kobiety. I taka kobieta zaczyna rozglądać się dookoła. A jeśli już dojdzie do zdrady, to jaki tu wymyśleć naprędce argument, skoro to ona zbastowała, a facet cały czas się starał... A no tak - przecież on był za dobry! :]

Krzysiu, nieco teoretyzujesz :]
 

Kenobi

Jedi Master
Dołączył
1 Październik 2010
Posty
3 040
Punkty reakcji
169
Wiek
40
Miasto
zmienna
Jest już taki gatunek kobiet (facetów też), które szukają czegoś więcej, czegoś ponad normalność, codzienność, rodzinne ciepełko. Nie potrafią docenić tego, co mają, a zachwycają się niedostępnymi, zapatrzonymi w siebie "książętami", teoretycznie pociągającymi, bo z pasjonującym życiem, z mnóstwem zainteresowań, z nonszalancką prezencją. Tylko nie zauważają, że te marzenia to mrzonki, bo w życiu kogoś takiego nie ma już miejsca na inną osobę...

To raczej mezczyzn ciagnie do przygod, jak kobieta zdradza to chyba glownie wtedy jak jej czegos brakuje.

W małżeństwie zazwyczaj na takie przesładzanie nie ma czasu i sposobności. Bywa jedynie okazjonalne. Schemat jest mniej więcej podobny, bo niby przed ślubem, w takim czystym teoretyzowaniu, kobieta bardzo chce, aby facet się nią zaopiekował i aby "nosił ją na rękach". Później okazuje się, że do związku wkrada się nuda, także z winy kobiety. I taka kobieta zaczyna rozglądać się dookoła. A jeśli już dojdzie do zdrady, to jaki tu wymyśleć naprędce argument, skoro to ona zbastowała, a facet cały czas się starał... A no tak - przecież on był za dobry!

Ktos kiedys powiedzial ze malzenstwo zabije kazda milosc hehe.

A jeszcze ktos ze zwiazek udany to trwa gora 3 lata :)
 
K

krzysztofandraszak

Guest
Poparta doświadczeniem. I własnym, i mnóstwa znajomych par.
Stwierdziłem, że niby, gdyż uważam, że jest to miecz raczej obusieczny jeżeli chodzi o uderzane przez niego płci:)

W małżeństwie zazwyczaj na takie przesładzanie nie ma czasu i sposobności.
Doprawdy? Przesładzać można wiele rzeczy:) Weźmy np. takie obowiązki domowe - przesładzający facet lub kobieta będzie brać wszystko na siebie, byle tylko jej/jego książę/księżniczka czasem nie musiał nic robić. W wyniku takich działań zanika partnerstwo relacji i bum... jedna ze stron staje się poniekąd niewolnikiem drugiej. Zmienia to zupełnie rodzaj relacji i prowadzi do jej rozkładu, co skutkuje np. zdradą - ot, kobieta może chcieć tego, czego jej mąż-niewolnik jej nie daje:)

kobieta bardzo chce, aby facet się nią zaopiekował i aby "nosił ją na rękach".
W pewnym sensie tak, w pewnym sensie nie, choć tu akurat dodam, że są takie, które chcą czegoś dokładnie odwrotnego:)

Później okazuje się, że do związku wkrada się nuda, także z winy kobiety. I taka kobieta zaczyna rozglądać się dookoła. A jeśli już dojdzie do zdrady,
Bardzo sie cieszę, że zauważasz, iż wina w związku jest wynikiem działań obu stron, a nie jednostronną winą czy to faceta czy to kobiety.

to jaki tu wymyśleć naprędce argument, skoro to ona zbastowała, a facet cały czas się starał... A no tak - przecież on był za dobry! :]
Taki argument, jeżeli faktycznie kobiety go wymyślają, to chyba do zbyt bystrych nie należą.
Ja to widzę tak, że ten argument jest autentyczny. Bycie z kimś, kto jest takim rozmemłanym, pozbawionym osobowości indywiduum, ustawionym jedynie na realizację Twoich potrzeb, jakkolwiek przyjemnie, w końcu zazwyczaj staje się nudne i jeżeli ma się inne opcje, to przez taką postawę stają się one bardziej atrakcyjne.
 

imawoman

Bywalec
Dołączył
3 Wrzesień 2008
Posty
1 757
Punkty reakcji
139
Bycie z kimś, kto jest takim rozmemłanym, pozbawionym osobowości indywiduum, ustawionym jedynie na realizację Twoich potrzeb, jakkolwiek przyjemnie, w końcu zazwyczaj staje się nudne i jeżeli ma się inne opcje, to przez taką postawę stają się one bardziej atrakcyjne.
A to już jest kwestia obserwacji przed ślubem. Tyle, że ludzie - pobierając się - zapominają się często dobrać.

Tymczasem ja chciałam w poprzednim już poście zwrócić uwagę na to, że ludzie wchodząc w związek małżeński tak naprawdę do końca nie wiedzą, czego od takiego związku i od wieloletniego bycia razem oczekują. Działają na zasadzie, że skoro wiele par dokoła myśli o zaręczynach, ślubie, więc i my pomyślimy. A po upływie kilku lat okazuje się, że to, co było postrzegane jako zalety partnera, obraca się w jego wady.

I jeszcze tak przy okazji tej osobowości. (Na marginesie dodam, że każdy ma jakąś osobowość.) Wyobraźmy sobie dwie takie wybitne osobowości w związku. Dwoje ludzi skupionych na sobie, forsujących z siłą walca drogowego swoje racje, przy okazji z manią wyższości i mnóstwem zainteresowań, wpatrzonych daleko w... czubek swego nosa. Jak dla mnie - dalsza część historii takiego związku obejmowałaby co najmniej latające talerze lub inne sprzęty domowe...
Z tego, co obserwuję, w każdym (podkreślam - każdym) związku jest ta osoba, która daje więcej, i ta, która daje mniej. Ta, która jest bardziej nastawiona na samorealizację i ta, która nastawia się na rodzinę. Moim subiektywnym zdaniem, związek dwojga ludzi nastawionych na samorealizację, rozwój osobowości i spełnianie swoich ambicji to droga pod górkę. Czasami więc warto docenić kogoś, kto dmucha w domowe ognisko, żeby ciepełko nie wyparowało. Stałość uczuć i niezawodność kogoś, kto jest blisko - choć może wpatrzony zbyt maślanym wzrokiem - jest jednak zaletą. Zwłaszcza w dzisiejszych porąbanych czasach wiecznej nieufności i rywalizacji...
 
K

krzysztofandraszak

Guest
Imawoman - zgadzam się. Owszem, w każdym związku, ba, w każdej relacji, jest ktoś, komu bardziej zależy/bardziej się angażuje/bardziej się stara.

Ja zwracałem tylko uwagę nie na to, że ktoś coś dla kogoś robi, ale na to, że robi tylko dla kogoś:) Chodziło mi o ekstremum.
 

arek9580a

Nowicjusz
Dołączył
19 Grudzień 2010
Posty
5
Punkty reakcji
1
dziękuje - dużo rzeczy przemyślałem -inaczej już patrze na świat -nie obwiniam się już - o byłej już coraz mniej myślę - zajmuje się pracą --idę do przodu -nie oglądając się w przeszłość :)
 

imawoman

Bywalec
Dołączył
3 Wrzesień 2008
Posty
1 757
Punkty reakcji
139
idę do przodu -nie oglądając się w przeszłość :)
Czasami się obejrzyj - warto, aby wyciągać wnioski. Może nie jeszcze teraz, kiedy sprawa jest świeża, a Twoje myśli nieco chaotyczne. Ale później takie spojrzenia wstecz będą ważnym odnośnikiem do tego, co się będzie w Twoim życiu działo. Jesteś silniejszy o wszystko, przez co przeszedłeś.
 

kemotek

Nowicjusz
Dołączył
8 Październik 2006
Posty
587
Punkty reakcji
1
Drogi Autorze,

Możesz wylewać nadal łzy na forum, możesz szlochać jak ciapuś ale zapamiętaj jedno.

"Kto pozwala się traktować jak pies, będzie nim do końca życia"
 
Do góry