naiwny20
Nowicjusz
- Dołączył
- 4 Listopad 2006
- Posty
- 360
- Punkty reakcji
- 1
Wyglada to mniej wiecej tak jak diagnoza choroby psychicznej im osoba bardziej sie stara przekonac ze nic jej nie jest to psychiatra uwaza to za reakcjie obronna "choroby"Człowieku...<_< Zarzucasz mi braki, a swoich nie widzisz... Skoro dla Ciebie taka miłość jest normalna, to weź się zastanów co Ty w ogóle masz zamiar osiągnąć. Bo z takim podejściem skończysz z kobietą, która przyprawia Ci rogi na każdym kroku, a Ty uważasz to za normalne. Co za podejście.
Powiem jak ułomnemu. Kiedy się kogoś kocha szczerze, to nie ma problemów takich jak opisany. Bo ukochana nie wzdycha do innego. Nie ma zatem miłości i nigdy nie było. Wniosek - skończyć cały ten cyrk. Mam nadzieję, że wreszcie rozumiesz, bo mam dość tłumaczenia banalnych rzeczy osobie po studiach, której tok myślenia bardziej pasuje mi do trzynastolatka. Wstydziłbyś się po prostu.
PS: Orzeł nie zajmuje się chwytaniem zwykłych much
na samym poczatku tego postu napisalem " tak jak juz wczesniej wspomnialem godny podziwu jest ten kto mimo wielu pokus potrafi zachowywac sie tak aby nie mial nic SOBIE do zarzucenia" i zataczamy bledne kolo bo mamy podobne rozumowanie, ale nie takie same i w tym tkwi caly szkopul... i uwierz mi na slowo ze Ty mnie nie chcesz zrozumiec tak jak i ja Ciebie, tutaj nie ma mowy o czytaniu ze zrozumieniem tekstu. Powiedz mi ze jesli kiedykolwiek byles w zwiazku nie zwrociles nigdy uwagi na inna kobiete... (dla mnie jest to normalne, a cale to zakochanie/zauroczenie ze strony autorki na poczatku zlekcewazylem/(zniwelowalem w swoich przemysleniach) bo wydaje mi sie ze czlowiek na swiezo zawsze wszystko przejaskrawia... normalna rzecz znalezc bratnia dusze... znam tez osoby plci przeciwnej z ktorymi naprawde dobrze mi sie rozmawia i chyba chodz niepamietam tez mialem takie zawachania u mnie moze to nie trwalo tydzien i w tym moim zdaniem jest to cale przejaskrawienie... bo i owszem prawdopodobnie zdarzylo mi sie zastanawiac jakby to bylo inaczej, ale trwalo to zawsze jakis czas okreslony w ramach minut czy kilkunastminut, dlatego rozumiem autorke w jakis tam sposob, i moim zdaniem nie chodzi o rezygnacje z kogos czy z czegos tylko o "poznanie samego siebie"
Kwestia ulomnosci mojej czy Twojej podsumuje nastepujaco dla mnie brzmisz jak totalny teoretyk tak jakbys kazda sytuacje obrazowal sobie w glowie nie mogac tego doswiadczyc...
A odnosnie tej milosci i nieistnienia to polecam znajdz tlumaczenie tego "nil homini certum est" aczkolwiek moglem gdzies zle koncowke odmienic
a co do orla to mialem nadzieje ze nie ma tlumaczenia w "gogelach" ale niestety to co jest potrzebne to nie ma a zbednych informacji setki...