ZagubionyWsobie
Nowicjusz
- Dołączył
- 24 Kwiecień 2014
- Posty
- 4
- Punkty reakcji
- 0
Witam
Piszę tu pierwszy raz, gdzieś się zagubiłem po drodze w moim życiu.
Mam 24 lata, ktoś powie "jak dobrze pójdzie to jeszcze 2-3 razy tyle przed Tobą".
Tak, wiem to, dlatego powstał ten temat.
Czytałem sporo tutaj na forum, przyznam że jest sporo osób które pomagają, może i ja się załapię
Jak już wspomniałem mam 24 lata, od dziecka myślałem że jak wybije mi 18-stka to stanę się dorosłym mężczyzną. Trochę mi to niewyszło, chyba jednak nie jest tak że to jakaś magiczna bariera. Powiem tak, przerosła mnie rzeczywistość prawdziwa, nad tą którą sobie sam wymyśliłem.
Praktycznie całą młodość odkąd pamiętam byłęm w miarę wyręczany przez rodzinę w wielu sprawach. Mama która nas praktycznie sama wychowała (tata pracował) starała się jak mogła, ale sama miała problemy natury psychologicznej, lekka nerwica, wymyślała sobie problemy, przykładowo miała jechać do ciotki oddalonej 15 km to jeszcze przed wyjazdem myślała gdzie stanąć autem, bo pewnie nieznajdzie miejsca, a jak nieznajdzie to będzie musiała szukać, moze wjechać w nie tą ulicę co trzeba i dostanie mandat czy ktoś jej zarysuje auto. Chyba rozumiecie o co chodzi. Ale radziła sobie.
Ja to raczej zawsze pod skrzydła mamy się pchałem. Teraz to skutkuje, bo mam podobne myśli jak ona poprostu tak to przyswoiłem ze uważam to za normalność i sam tak robię, może nie z autem ale w innych aspektach życia. Mam brata starszego parę lat, on raczej zawsze był "wpychany" na głęboką wodę, musiał sam załatwiać wszystkie sprawy. Stał się twardszy niż ja, nie wymyśla tak jak ja czy mama. Przyznam ze zdominował mnie bo nie raz mnie wykorzystywał, tzn moją słabość że się daję i nie raz odwalałem za niego brudną robotę, prace w domu, mycie auta itp.
Zawsze to ja myślałem ze jestem twardszy ale jednak tak niejest.
Takie wychowanie odcisnęło na mnie piętno. Czuję psychicznie jakbym miał z 14-15 lat. Niepotrafię sobie radzić z różnymi sprawami. Nadal brat robi co chce ze mną a ja? ja niepotrafię się przeciwstawić bo czuję strach przed nim, tzn może nie strach ale uczucie że niemogę się przeciwstawić bo ON MA RACJĘ. Tak, dobrze myślicie, tak mi zawsze było mówione żebym słuchał brata bo jest starszy.
Powiem wam ze mam kolegów którzy byli wychowywani inaczej niż ja, bardziej swobodnie, sami szli zapisać się do klubu piłki nożnej, do szkoły itp... za mnie zawsze brat albo mama, jak byłem młodszy to mi to pasowało wiadomo. Teraz koledzy prowadzą własne firmy, radzą sobie. Niektórzy wyjechali za granicę i żyją jak to 24 latkowie powinni.
Czy im zazdroszczę? hmm kasy, aut itp nie, raczej tego że dają sobie radę.
Ja wiem że każdy ma problemy, ale mnie nawet najmniejsze przerażają. Tzn może nie wszystkie bo nieraz sobie radzę bez problemu. Ponoć jestem odwarzny jak chcę i bystry. To fakt, maturę zdałem bez problemu mimo ze nigdy się nie przykładałem do nauki, ale jak już miałem np złe oceny to potrafiłem się nauczyć w godzine całego materiału.
Tak, za młodu mi się udawało wiele spraw załatwić, w szkole itp. Te które sam uznałem że trzeba. Bo resztę robił brat albo mama bo jak to mówili "ja to szybciej zrobię a niema czasu na zabawę z tym"
Dawniej pamiętam jakoś tak miałem więcej wiary w siebie, Boga itp. Gdzieś to się podziało, uciekło. Pamiętam jak dziś i niezapomnę tego... podczas szkoły i zaraz po miałem sporo energii, miałem cele, jakoś je tam powoli realizowałem, po szkole, skończyła się nauka, cele... i jakoś tak jakby mi się mózg wyłączył, powoli stopniowo... zanikła energia, bytre/ostre myślenie itp. Więcej chodzę rozkojarzony, nie wiem ale wydaje mi się że przedtem była jednak ta nauka, cele (przejść klasę) i wtedy musiałem non stop myśleć.
Podobno mam szczęście w życiu, pracę znajdywałem bez większych problemów gdy się za to zabrałem. Nie raz siedziałem przed tv i mama jak pytała czy szukam pracy to ja ze niema nic, a prawda taka że raz zaglądnąłem w gazetę i tyle. Ale jak się wziąłem i naprawdę poszukałem to znalazłem, tzn sama mnie znalazła. Bo moja dziewczyna znalazła ogłoszenie na słupie jak szła z szkoły. Zadzwoniłem i mnie przyjęli, byłem jednym z najlepszych pracowników. Druga praca? odwiedziłem 4 firmy i przyjęli mnie. Trzecia praca? aktualna, "biły" się o mnie dwie firmy mimo że szkołę skończyłem na liceum i nie jest to praca fizyczna bo przy pc siedzę i zarabiam dobrze.
Mówiłem mamie o moich myslach, ze sam wymyślam problemy, powiedziała że miała tak samo i ma nadal.. dodała że to tylko wymysły ale żebym coś z tym zrobił póki jestem młody i będzie ok.
Najlepsze jest to że jak byłem młody to nie wymyślałem tak, byłem bardziej skupiony. Tzn jak każdy miałem stresy i leki, ale nie tak ze wymyślałem negatywne scenariusze na 10 stron
Wierzę ze można to pokonać, bo skoro tego niebyło a teraz jest to można to odwrócić.
Mieszkam teraz sam, utrzymuję się sam.. problem w tym ze każde nawet małe problemy urastają do rangi przeszkody nie do pokonania... ale ponoć tylko w umyśle.
Czego ja potrzebuję? chyba więcej odwagi, pewności siebie.. skupienia.. wiecie, no niewiem.
Przerosła mnie dorosłość, poważnie. Czuję się wewnątrz jak przestraszony kurczak, malutki taki.. i najgorsze ze wolał bym wrócić się do przeszłości pod skrzydła mamy i się schować.. taa facet 24 lata prawie 2 metry wzrostu ;/
Piszę tu pierwszy raz, gdzieś się zagubiłem po drodze w moim życiu.
Mam 24 lata, ktoś powie "jak dobrze pójdzie to jeszcze 2-3 razy tyle przed Tobą".
Tak, wiem to, dlatego powstał ten temat.
Czytałem sporo tutaj na forum, przyznam że jest sporo osób które pomagają, może i ja się załapię
Jak już wspomniałem mam 24 lata, od dziecka myślałem że jak wybije mi 18-stka to stanę się dorosłym mężczyzną. Trochę mi to niewyszło, chyba jednak nie jest tak że to jakaś magiczna bariera. Powiem tak, przerosła mnie rzeczywistość prawdziwa, nad tą którą sobie sam wymyśliłem.
Praktycznie całą młodość odkąd pamiętam byłęm w miarę wyręczany przez rodzinę w wielu sprawach. Mama która nas praktycznie sama wychowała (tata pracował) starała się jak mogła, ale sama miała problemy natury psychologicznej, lekka nerwica, wymyślała sobie problemy, przykładowo miała jechać do ciotki oddalonej 15 km to jeszcze przed wyjazdem myślała gdzie stanąć autem, bo pewnie nieznajdzie miejsca, a jak nieznajdzie to będzie musiała szukać, moze wjechać w nie tą ulicę co trzeba i dostanie mandat czy ktoś jej zarysuje auto. Chyba rozumiecie o co chodzi. Ale radziła sobie.
Ja to raczej zawsze pod skrzydła mamy się pchałem. Teraz to skutkuje, bo mam podobne myśli jak ona poprostu tak to przyswoiłem ze uważam to za normalność i sam tak robię, może nie z autem ale w innych aspektach życia. Mam brata starszego parę lat, on raczej zawsze był "wpychany" na głęboką wodę, musiał sam załatwiać wszystkie sprawy. Stał się twardszy niż ja, nie wymyśla tak jak ja czy mama. Przyznam ze zdominował mnie bo nie raz mnie wykorzystywał, tzn moją słabość że się daję i nie raz odwalałem za niego brudną robotę, prace w domu, mycie auta itp.
Zawsze to ja myślałem ze jestem twardszy ale jednak tak niejest.
Takie wychowanie odcisnęło na mnie piętno. Czuję psychicznie jakbym miał z 14-15 lat. Niepotrafię sobie radzić z różnymi sprawami. Nadal brat robi co chce ze mną a ja? ja niepotrafię się przeciwstawić bo czuję strach przed nim, tzn może nie strach ale uczucie że niemogę się przeciwstawić bo ON MA RACJĘ. Tak, dobrze myślicie, tak mi zawsze było mówione żebym słuchał brata bo jest starszy.
Powiem wam ze mam kolegów którzy byli wychowywani inaczej niż ja, bardziej swobodnie, sami szli zapisać się do klubu piłki nożnej, do szkoły itp... za mnie zawsze brat albo mama, jak byłem młodszy to mi to pasowało wiadomo. Teraz koledzy prowadzą własne firmy, radzą sobie. Niektórzy wyjechali za granicę i żyją jak to 24 latkowie powinni.
Czy im zazdroszczę? hmm kasy, aut itp nie, raczej tego że dają sobie radę.
Ja wiem że każdy ma problemy, ale mnie nawet najmniejsze przerażają. Tzn może nie wszystkie bo nieraz sobie radzę bez problemu. Ponoć jestem odwarzny jak chcę i bystry. To fakt, maturę zdałem bez problemu mimo ze nigdy się nie przykładałem do nauki, ale jak już miałem np złe oceny to potrafiłem się nauczyć w godzine całego materiału.
Tak, za młodu mi się udawało wiele spraw załatwić, w szkole itp. Te które sam uznałem że trzeba. Bo resztę robił brat albo mama bo jak to mówili "ja to szybciej zrobię a niema czasu na zabawę z tym"
Dawniej pamiętam jakoś tak miałem więcej wiary w siebie, Boga itp. Gdzieś to się podziało, uciekło. Pamiętam jak dziś i niezapomnę tego... podczas szkoły i zaraz po miałem sporo energii, miałem cele, jakoś je tam powoli realizowałem, po szkole, skończyła się nauka, cele... i jakoś tak jakby mi się mózg wyłączył, powoli stopniowo... zanikła energia, bytre/ostre myślenie itp. Więcej chodzę rozkojarzony, nie wiem ale wydaje mi się że przedtem była jednak ta nauka, cele (przejść klasę) i wtedy musiałem non stop myśleć.
Podobno mam szczęście w życiu, pracę znajdywałem bez większych problemów gdy się za to zabrałem. Nie raz siedziałem przed tv i mama jak pytała czy szukam pracy to ja ze niema nic, a prawda taka że raz zaglądnąłem w gazetę i tyle. Ale jak się wziąłem i naprawdę poszukałem to znalazłem, tzn sama mnie znalazła. Bo moja dziewczyna znalazła ogłoszenie na słupie jak szła z szkoły. Zadzwoniłem i mnie przyjęli, byłem jednym z najlepszych pracowników. Druga praca? odwiedziłem 4 firmy i przyjęli mnie. Trzecia praca? aktualna, "biły" się o mnie dwie firmy mimo że szkołę skończyłem na liceum i nie jest to praca fizyczna bo przy pc siedzę i zarabiam dobrze.
Mówiłem mamie o moich myslach, ze sam wymyślam problemy, powiedziała że miała tak samo i ma nadal.. dodała że to tylko wymysły ale żebym coś z tym zrobił póki jestem młody i będzie ok.
Najlepsze jest to że jak byłem młody to nie wymyślałem tak, byłem bardziej skupiony. Tzn jak każdy miałem stresy i leki, ale nie tak ze wymyślałem negatywne scenariusze na 10 stron
Wierzę ze można to pokonać, bo skoro tego niebyło a teraz jest to można to odwrócić.
Mieszkam teraz sam, utrzymuję się sam.. problem w tym ze każde nawet małe problemy urastają do rangi przeszkody nie do pokonania... ale ponoć tylko w umyśle.
Czego ja potrzebuję? chyba więcej odwagi, pewności siebie.. skupienia.. wiecie, no niewiem.
Przerosła mnie dorosłość, poważnie. Czuję się wewnątrz jak przestraszony kurczak, malutki taki.. i najgorsze ze wolał bym wrócić się do przeszłości pod skrzydła mamy i się schować.. taa facet 24 lata prawie 2 metry wzrostu ;/