Wypalenie w związku

studentka_TWP

Nowicjusz
Dołączył
20 Październik 2008
Posty
89
Punkty reakcji
1
Wiek
37
Miasto
z łona matki
Słuchajcie nie mam już siły. Podpowiedzcie mi co mam robić.
Jestem ze swoim facetem już 2 lata (dokładnie 2 będzie w styczniu).
Dzieli nas 30km. Niby nie dużo. Ale niestety nasze „widzenia” są w weekendy i w środy (o ile ja jadę w weekend do szkoły) Oczywiście nie są to sztywne zasady ale mniej więcej to tak wygląda.
Związek na pozór idealny: bez kłótni. I było by wszystko dobrze gdyby … gdyby nie ten pozór. Ostatnio czuję się związkiem zmęczona. Brakuje mi jakiegoś takiego szaleństwa, jakieś energii, życia. Chłopak z którym jestem nie chodzi na dyskoteki, słucha zupełnie innej muzyki jak ja. Zawsze się nabijaliśmy ze połączyła nas muzyka i zainteresowania. Uważaliśmy się za przykład związku w którym „tkwią” (o ile można by to tak nazwać) dwie różne osoby ale są ze sobą razem..
Czasami siadam i się zastanawiam ja to było przez cały czas trwania naszego związku.
Poznaliśmy się przez przypadek – na 18-stce naszej koleżanki. Jak on sam potwierdza próbował mnie poderwać, ale ja również zawiesiłam na nim oko ;) Ale jest (i był na tyle nieśmiały ze nawet nie sprawił sobie mojego nr tel.). Minął rok czasu: bez słowa, bez widzenia. Nie miałam partnera na studniówkę.
Ta sama koleżanka stwierdziła ze mi załatwi kogoś na imprezę. Trochę się obawiałam obcej osoby więc delikatnie zasugerowałam jej swojego obecnego chłopaka. Oczywiście spełniła moją prośbę nawet co więcej próbowała nas swatać :p (o czym ja się dowiedziałam po roku w związku). Koleżanka nie wiedziała tylko o tym ze przed studniówką nawiązaliśmy bardzo dobry kontakt. Na studniówkę dostałam 101 róż :D (pochwalę się)I tak to się jakoś potoczyło. Pierwsze walentynki…. (miałam wielki problem co mu kupić). Później moje urodziny. Pierwsze wspólne wakacje. On pracował więc wakacje zleciały mimochodem bez większych atrakcji.(Kilka ognisk z jego rodzinką i poznałam jego lepszych kolegów) Następnie dostałam się na studia. Pamiętam jak razem ze mną przeżywał pierwszy dzień na uczelni :p .Święta Bożego Narodzenia… Sylwester – spędziliśmy u niego w domu z rodzinką, a po 12 poszliśmy do jego kolegi. Potem następne walentynki, moje urodziny i wakacje. W tym roku to nawet wyjechaliśmy na weekend we dwoje. Gdzie ja musiałam prawie wszystko zaplanować.
Niedawno miał urodziny. I znowu jesteśmy przy Świętach Bożego Narodzenia. Już kupiłam mu prezent. Słuchajcie problem jest w tym, że nie wiem czy chcę dalej to wszystko ciągnąć.
Nie powiem chłopak wiele w życiu przeszedł i może częściowo rozumiem jego inwidualność. Jednak związek ten zaczyna mnie przytłaczać.
Na dodatek jeszcze tego wszystkiego na horyzoncie pokazał się ktoś kto mi bardzo imponuje.
Nie wiem czy to jest coś wielkiego, ale … czuję że podświadomie zaczynam zdradzać.

Na każdych forach gdzie tylko się nie czyta wszyscy krzyczą „porozmawiaj z nim”. Jest to mądre podejście. Jednak zastanawiam się co miałabym mu powiedzieć: „Ej sory znudziłeś mi się, już cie nie kocham”, czy „sory, poznałam kogoś ciekawego, już mi nie jesteś potrzebny”
Nie potrafię sobie wyobrazić co miałbym powiedzieć, jak spojrzeć w oczy jego rodzinie kiedy przypadkowo spotkam ? Bo chyba najgorszy problem tkwi w tym ze on mnie kocha …
A ja nie wiem, nie potrafię tego określić. Jest mi bardzo bliski, wiele mnie nauczył, wiele mu zawdzięczam

Nie wiem czy powinnam w ogóle to zakończyć, czy po prostu poczekać, nie działać pod wpływem emocji … Z tym ze ileż można czekać … (to już trwa jakiś czas – takie uczucie)
Można by wiele mówić na ten temat…
 

ponury_murzyn

Przyjaźnie nastawiony do świata 22-latek ;)
Dołączył
10 Lipiec 2005
Posty
4 235
Punkty reakcji
53
Wiek
34
Miasto
Wrocław
czas się rozstać - jeśli jesteście sobie pisani to wrócicie do siebie. a jak nie to po pewnym (dłuższym lub krótszym) czasie obydwoje do tego dojdziecie.
 

Ziombow

Nowicjusz
Dołączył
5 Grudzień 2008
Posty
256
Punkty reakcji
3
Wiek
33
Miasto
Poland
Jeżeli jesteś niepewna czegoś, niezdecydowana to na takich fundamentach się nie buduje związku, a czasem jeden związek można budować całe życie. Ale rozmowa by się przydała, może popytaj go co on sądzi o waszym związku, czy według niego wszystko jest oke, czy jednak też mu coś nie pasuje...
 

lupka

Nowicjusz
Dołączył
15 Lipiec 2006
Posty
40
Punkty reakcji
0
Wiek
35
Miasto
Basingstoke/Kalisz
Dokladnie wiem co masz na myśli. Ja jestem ze swoim chłopakiem 3 lata (6 grudna minął trzeci rok). Nasza historia jest naprawdę słodka, cała znajomość zanim zaczęliśmy być razem... i później... aaah... wszystkie wspomnienia, coś pięknego. Pierwszy rok był jak marzenie, wydawało nam się, że jesteśmy idealnym związkiem. Po roku zaczęły się już większe trudności... a takie poważne problemy zaczęły sie właśnie po dwóch latach. Zaczęli imponować mi inni chłopacy. Zaczęłam dostrzegać w swoim chłopaku wiele wad, których nie potrafię zaakceptować... i zawsze kiedy pomyślę o przyszłości, o wspólnym domu, rodzinie, nie potrafię sobie wyobrazić jak by to miało być... Mój chłopak jest ode mnie młodszy o rok. Jak na swój wiek jest naprawdę bardzo dojrzały psychicznie. Ale... z drugiej strony jest bardzo nieporadny życiowo, wszystkie sprawy zawsze były na mojej głowie i w końcu zaczęło mi to przeszkadzać. Wszystko zawsze organizowałam ja - wspólne wakacje, rezerwacje, dojazdy... a on zawsze twierdził, że "ja lepiej się w tym wszystkim orientuję". Ciekawa jestem co będzie, kiedy spotkają nas w przyszłości o wiele większe trudności... chyba nawet wiem jak to będzie - "ja się będę lepiej orioentowała". Ale już nawet nie chodzi o to, porafię sobie radzić w życiu, więc wydaje mi się, że bym to przetrzymała. Chciaż moim zdaniem w związku powinno być partnerstwo i obie strony powinny współpracować razem... No ale nie ważne. Zauważyłam w swoim postępowaniu coś niepokojącego - ponieważ jestem w Aglii, bez niego, zaczęłam się oddalać myślami. Nie powiem, że nie tęsknię, że nie pragnę go przytulić... ale mam tu dużo czasu na przemyslenia i zastanawiam się, czy to faktycznie jest osoba, z którą chcę spędzić resztę życia... Wiele rzeczy w nim jest dla mnie poprostu irytujące, nie do wytrzymania... męczy mnie to. Jesteśmy inni. To napewno. Ja jestem bardzo silną osobowością, która potrafi walczyć. A on... słabym, bezradnym chłopcem, którego trzeba prowadzić za rękę... Tak to mniej więcej wygląda w ogólnym porównaniu. Po czasie bardzo męczy, unieruchamia w wielu sprawach, sprawia, że wiele rzeczy nie mogę... blokuje. No i te kłótnie... jest ich coraz więcej. Coraz poważniejsze. Eeeh... ciężko to wszystko opisać. Nie wiem co powinnam zrobić. Nie umiem zerwać... chyba. Wiem jedno: on mnie kocha bardzo mocno... i obawiam się, że nikt inny nie potrafilby kochać mnie tak mocno jak on. Nawet ja nie potrafię tak kochać... Pokazywał mi to przez te 3 lata wiele razy, dlatego jestem pewna. Poza tym myślę, że stanie się z nim cos naprawdę złego, jeśli go zostawię... zmieni się na gorsze, nic nie osiągnie. Ja jestem dla niego kimś, kto przez cały czas mobilizuje, czasami nawet narzuca. Zanim się poznaliśmy wyrzucili go ze szkoły, miał problemy z narkotykami... - teraz tych problemów nie ma wogóle. Wyciągnęłam go z tego i zmobilizowałam do pracy nad sobą. Zmienił się, bardzo... Ale człowieka nie da sie zmienić do końca. Nie wiem czy już właśnie nie dotarłam do granicy. Tym badziej teraz, kiedy jestem w Anglii nie mam na nigo żadnego wpływu. Za tydzień jadę do Polski... na dwa tygodnie. Potem znowu tu wracam. Nie wiem jak to będzie. On ma do mnie przyjechać dopiero za półtora roku, więc mamy szmat czasu... może się zdażyć tysiące rzeczy i... mogę poznać wielu ludzi... boję się tego. Sama nie wiem co mam robić... Momentami wydaje mi się, że żyję wspomnieniami... eeeh... to wszystko jest pokręcone ;/
 

monia123000

Nowicjusz
Dołączył
4 Wrzesień 2008
Posty
132
Punkty reakcji
0
Wiek
40
Miasto
opolszczyzna
moze porostu zamiast sie zastanawiac co ja mam zrobic,to poprostu zacznij dzialac.Zrob cos,wymysl cos szalonego.Daj mu do zrozumienia ze Ty tez masz swoje marzenia i plany,ktore chcialabys spelnic i ze czasem masz ochote zeby on cos zaplamnowal.Zrobil Ci niespodzianke.Niestety facotom czasem trzeba jak dzieciom drukowanymi literami
 

m_b

Nowicjusz
Dołączył
14 Grudzień 2008
Posty
204
Punkty reakcji
0
Miasto
tajemnica
zgadzam się z powyższymi. Nie możesz ciągle rozmyślać, tylko weź sie do działania. Najlepiej z nim najpierw porozmawiaj , w końcu on też jest z tobą w związku, powinien wiedzieć o twoich rozterkach. Razem na pewno coś wymyślicie. I nie zamartwiaj się jak zacząć rozmowę bo to najczęściej samo przyjdzie. Jak się kochacie to związek na pewno przetrwa.
 

studentka_TWP

Nowicjusz
Dołączył
20 Październik 2008
Posty
89
Punkty reakcji
1
Wiek
37
Miasto
z łona matki
Niestety dopiero dziś mam możliwość po raz pierwszy przeczytać wasze odpowiedzi na ten temat.
Nawet nie wiecie jak bardzo czuję się szczęśliwa.

Tak jak wcześniej się umówiliśmy pojechałam na weekend do swojego Miśka :). To przyszło tak spontanicznie ... Oglądaliśmy jakiś program telewizyjny. W sumie jakoś tak wyszło ze w milczeniu :) Początkowo byłam bardzo zainteresowana programem pt. "Mamy mamy" :p, jednak kiedy zaczęli tak pięknie mówić o miłości o prawdziwym związku a przede wszystkim o zaufaniu porostu się rozkleiłam. Nie chciałam, nie planowałam no i nawet się nie przygotowałam do takiej sytuacji ;) Początkowo chciałam zatuszować wszystko ale Mój Misiek nie dał za wygraną. Kiedy już się wypłakałam (niestety taka jest prawda) Wyłożyłam mu całą kawę na ławę. Byłam tak szczera jak nigdy. Teraz bym na pewno zupełnie inaczej to zrobiła. Mój Misiek wysłuchał mnie od samego początku do końca. Przepraszał ze doprowadził do takiej sytuacji. Nie próbował się tłumaczyć. Stwierdził ze faktycznie ostatnio jest tak jak nie powinno. Obiecał mi poprawę. To była bardzo długa i bardzo ciężka rozmowa. Na sam koniec pytał jeszcze pytał czy aby na pewno to wszystko co mnie boli. Powiedział ze chce wiedzieć co myślę i żebym nigdy się przednim nie kryła z takimi rzeczami. Odczułam jak mi DOSŁOWNIE kamień z serca spadł. Na koniec bardzo mi dziękował za taką szczerość. Poprosiłam go o zrozumienie, o swojego rodzaju czas tylko i wyłącznie dla siebie – taką przerwę trwającą w związku. Uszanował to. Teraz oboje wiemy na czym stoimy. Zakładamy, że skoro mamy być razem to i tak będziemy. A jeśli jest inaczej … trudno nie każdy od razu wiąże się na całe życie. Amen :D
 

studentka_TWP

Nowicjusz
Dołączył
20 Październik 2008
Posty
89
Punkty reakcji
1
Wiek
37
Miasto
z łona matki
Zarwałam. pojechał jakieś 10 min temu czuję się beznadziejnie. Czuję jakbym go wykorzystała. Nawet nie doczekaliśmy do 28stycznia okrągłej rocznicy 2 lat. Narazie jeszcze nie dochodzi do mnie ta świadomość co tak naprawdę zrobiłam ale... czuję się beznadziejnie.
Powiedziałam ze go nie kocham. Ujmę to tak : zareagował na to jak by zrozumiał i się z tym pogodził. Nie wiedziałam nawet jak się w takiej zachować.
(Bez złośliwości) życzył mi powodzenia, żebym sobie kogoś znalazła.

:( :( :(
 

Predictable

Bywalec
Dołączył
7 Grudzień 2008
Posty
1 739
Punkty reakcji
60
Miasto
Wielkopolska
Zarwałam. pojechał jakieś 10 min temu czuję się beznadziejnie. Czuję jakbym go wykorzystała. Nawet nie doczekaliśmy do 28stycznia okrągłej rocznicy 2 lat. Narazie jeszcze nie dochodzi do mnie ta świadomość co tak naprawdę zrobiłam ale... czuję się beznadziejnie.
Powiedziałam ze go nie kocham. Ujmę to tak : zareagował na to jak by zrozumiał i się z tym pogodził. Nie wiedziałam nawet jak się w takiej zachować.
(Bez złośliwości) życzył mi powodzenia, żebym sobie kogoś znalazła.

:( :( :(


U mnie byla podobna sytuacja do Twojej , ale z tą różnicą że to on zerwał ze mną . Musialam się z tym pogodzić , nie chcialam byc niemila , wyjsc z twarza na koniec , wiec zyczylam mu powodzenia . A dwa tygodnie pozniej odezwal się do mnie ..

Ale nie wiem jak będzie u Ciebie .
 

Cyber_mike

Nowicjusz
Dołączył
3 Styczeń 2009
Posty
57
Punkty reakcji
0
Wiek
38
Miasto
Wrocław
Ja mogę tyko pogratulować odwagi i podjęcia w końcu decyzji , zrobiłaś najlepsze co mogłaś w tej sytuacji , a byłem w podobnej z tym że to moja dziewczyna chciała mnie zostawić jednak tchórz ją obleciał i nie mogła mi powiedzieć tego w twarz i po prostu zaczęła mnie zdradzać i oczywiście dowiedziałem się przypadkiem od osób trzecich , tak sobie myślę że jak by mi powiedziała to w odpowiednim momencie że mnie nie kocha i chce zakończyć ten związek to nie cierpiałbym aż tak bardzo , ale nawet w chwili gdy już wiedziała skłamała i powiedziała że chce być po prostu wolna i nie powiedziała mi w twarz że mnie nie kocha , tydzień później spotkałem ją z nowym chłopakiem . Tak więc wydaje mi się że dobrze zrobiłaś , przede wszystkim uczciwie , no i cóż , każdy ma prawo do szczęścia a kontynuowanie takiego związku by nic dobrego nie przyniosło . Dodam jeszcze że jestem teraz szczęśliwy z moją obecną dziewczyną , związek trwa ponad rok , ona studiuje i widujemy się przeważnie w weekendy no i wpada do mnie w środku tygodnia jak ma zajęcia , jak zacząłem czytać to co napisałaś to poczułem przez chwilę dziwny niepokój :) pozdrawiam i życzę szczęścia w przyszłości .
 

studentka_TWP

Nowicjusz
Dołączył
20 Październik 2008
Posty
89
Punkty reakcji
1
Wiek
37
Miasto
z łona matki
mam tylko dzikie wrażenie ze go wykorzystałam ;/ 28 stycznia były by okrągłe 2 lata a ja zastanawiam się po co był ten cały cyrk skoro ... w tej chwili jestem wściekła na samą siebie. ;/ Idę spać może jutro inaczej na to spojrzę, nie mam siły :/
:lagodny:
 

studentka_TWP

Nowicjusz
Dołączył
20 Październik 2008
Posty
89
Punkty reakcji
1
Wiek
37
Miasto
z łona matki
Przespałam się z tym wszystkim ...
jakoś tak dziwnie się czuję. Nie dochodzi do mnie co się stało. Jednak z samego rana troszku się pożaliłam w poduchę ;) i postanowiłam ze narazie nie będę o tym myśleć - porostu chciałam "odłożyć to na później". nie dało się. Kidy zajęłam się codziennymi obowiązkami i powiedzmy zajęłam myśli czymś innym zadzwonił do mnie ze chce odebrać jeszcze kilka rzeczy bo zostawił u mnie. Tak prawdę powiedziawszy miałam taką minę tak się czułam jak by mnie zaskoczył. (Co udowadnia, ze chyba jeszcze sobie nie uświadomiłam co zrobiłam) Umówiliśmy się za 3 godziny u mnie. Odłożyłam telefon i zaczęłam o tym myśleć. nie potrafiłam się powstrzymać. Wszędzie widziałam jego twarz, jego uśmiech,a z drugiej strony wczorajsze teksty: "na przyjaźni rodziny nie zbudujesz", "tak bywa" ... i tek żałosny krzyk w środku ... czułam w jego głosie porażający chłód który chyba z tego wszystkiego najbardziej mnie bolał. Napisałam mu czy nie moglibyśmy przełożyć tego na inny dzień - tylko tyle. Chyba po raz pierwszy w życiu zastosowałam gierkę wobec niego pod tytułem: "daj mi trochę czasu". Zgodził się. Nadal biję się z myślami. Jednak tak naprawdę cały czas wyobrażam sobie jak piszę do niego smsa i ponownie się schodzimy ... (bo w naszym przypadku przypadkowe spotkanie jest w sumie niemożliwe).
Staram się nie myśleć.
Jeszcze dziś usłyszałam piosenkę która kojarzy mi się właśnie z tą inną osobą...
zadałam sobie pytanie czy było warto/ czy warto ...
nie uzyskałam od sumienia odpowiedzi ...
...
 

busik

Nowicjusz
Dołączył
10 Luty 2007
Posty
482
Punkty reakcji
0
Daj sobie trochę czasu. Ochłoniesz, nie będziesz go widzieć przez jakiś czas i wtedy pomyślisz o tym, czy to była oby na pewno dobra decyzja. Mam nadzieję, że nie będziesz tego żałowała. :)
 

lupka

Nowicjusz
Dołączył
15 Lipiec 2006
Posty
40
Punkty reakcji
0
Wiek
35
Miasto
Basingstoke/Kalisz
Autorka tego tematu poprosiła mnie o wypowiedź, co stało się w moim związku, jak potoczyły się sprawy, więc odpowiadam z nadzieją, że może komuś to pomoże.

Akurat właśnie zerwałam... kilka dni temu... jest mi cholernie ciężko ale wiem, że to była słuszna decyzja. Ja nie umiałam dać mu szczęśnia, a on nie potrafił dać mi tyle ile wymagałam. Chciałam go na siłę zmieniać, w kogoś innego. To było chore... raniliśmy się nawzajem, mimo, że żadne z nas nie było niczemu winne. Może czasami warto iść za głosem rozsądku... chociaż serce mówi mi "kocham", rozsądek mówi mi "najwyższy czas to skończyć". Dalaczego? Bo któregoś dnia te wszytskie kłótnie wyszłyby nam bokiem, związek byłby czymś na siłę... Myślę, że jak się spotkaliśmy pierwszy raz i zakochaliśmy się w sobie, byliśmy zupełnie inni niż teraz. Byliśmy niedojrzali... Teraz, kiedy minęło parę lat, oboje się rozwinęliśmy... i mimo, że cały ten czas spędzaliśmy w sumie dzień w dzień razem, każde z nas rozwinęło się inaczej... staliśmy się różni od siebie. Powoli przestawaliśmy zgadzać się w czymkolwiek, co innego zaczęło nas bawić... to irytowało nas obojga. Do tego dochodziły jeszcze inne rzeczy, jak jego rodzina, która mnie nie tolerowała (ja ateistka, oni skrajnie wierzący...), różnice w wychowaniu... a jednak większość wynosi się z domu... miałam nadzieję, że uda mi się to pokonać, ale się nie da - teraz po latach sobie to uświadomiłam. I apeluję do wszytskich, którzy to czytają: nie łudźcie się, że Wasz chłopak czy dziewczyna będą w przyszłości inni niż ich rodziny... bo to po czasie wszytsko wychodzi... Jak to sie mówi "Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci..." - ja się łudziłam, że w tym wypadku zdaży się cud. Może dlatego, że ten związek był cudny... to uczucie... nigdy tego nie zapomnę... dlatego tak długo to ciągnęliśmy. Ale jednak okazuje się, samo uczucie nie wystarczy, bo kiedy dochodzi zupełny brak zrozumienia, zaczynasz zastanawiać się czy może byłbyś szczęśliwszy z kimś innym... a takich myśli w związku być nie powinno.

Mimo, że nie żałuję ani jednej chwili z nim i dużo czasu upłynie zanim się otrząsnę, wiem, że ten związek był zbyt tokstyczny. Oboje byliśmy już zmęczeni, a nadal to ciągnęliśmy... bo jak zakończyć coś, co trwało 3 lata? Jak skreślić wszytskie plany, jak zacząć żyć bez tego człiwieka, który przez 3 lata był najważniejszą osobą w Twoim życiu? Szczerze? Najchęniej zadzwoniłabym do niego i powiedziała, że go kocham... tak... tak właśnie czuję... że chciałabym go przytulić, powiedzieć, że wszystko będzie dobrze... Ale powstrzymam się. Wiem, że tak będzie lepiej dla nas obojga. To były najpiękniejsze 3 lata w moim życiu... nie mam piękniejszych wspomnień z żadnym innym człowiekiem. Na dzień dzisiejszy nie wyobrażam sobie zaczynać nowego związku... ale jak już się otrząsnę, co nie będzie łatwe i nie potrwa krótko, myślę, że kolejny związek będzie własnie tym dojrzałym związkiem. Trudno mi się to pisze ale wiem, że tak będzie. Związek, który nie zacznie się od klapek na oczach i totalnego, bezkrytycznego zakochania. Bo to nie jest dobre... wtedy nie dostrzega się niczego prócz zalet, jakby w amoku. A później wspomnienia nie każdą Ci skończyć tego, kiedy już jest źle... bo nadal człowiekowi wydaje się, że może da się to odbudować, że może jeszcze można zrobić coś, żeby było tak, jak na początku. Może w niektórych wypadkach to się udaje, zależy co jest powodem problemów. Ale trzeba sobie poprostu logicznie uświadomić jaki jest powód tego, że nie jesteśmy szczęśliwi... jeśli jest to powód, przez który da się przebrnąć - próbujmy. Jednak kiedy pewne sprawy są niemożliwe do naprawy, bo ludzie poprostu są od siebie różni... lepiej jest skończyć. Bo później po latach, mając już dzieci i niezbyt ciekawe relacje z mężem/żoną, uświadomisz sobie nagle, że ten człowiek zmarnował Ci życie... że nie tak sobie wyobażałeś rodzinę... że nie tak chciałeś wychowywać dzieci... że nie taka atmosfera miała panować w Waszym domu... i zaczną się wyrzuty do samego siebie; "a przecież mogłabym być teraz szczęśliwsza z człowiekiem, który mnie rozumie, który myśli jak ja... wystarczyło to skończyć, poszukać lepiej... dlaczego tego nie zrobiłam?" - to chyba jest najgorsza wizja jaką można sobe wyobrazić...

Czy się waham? Oczywiście, że tak... Zastanawiam się, czy może właśnie nie zostawiam kogoś, kto jako jedyny na ziemi potrafi kochać mnie tak mocno... bo kocha. Jedyny człowiek, którego znam na wylot. Jedyny, z którym spędziłam tyle złych i dobrych chwil... przez ponad 3 lata nazbierało się tego niesamowicie dużo... Zastanawiałam się, czy poprostu nie powiedzieć mu: "Poczekajmy". Ale póżniej pomyślałam: "Na co...?" - bo na co...? Na to, żeby po kolejnych trzech latach dojść do tego samego wniosku, że lepiej to skończyć? Szkoda tego czasu, szkoda bólu... Chyba lepiej rozstać się teraz, w zajemnym szacunku, z pięknymi wspomnieniami, niż... znienawidzić się nawzajem i czuć do siebie niechęć - tego bym nie chciała...

Czy go kocham...? Tak... kocham... i to jest w tym wszytskim najstraszniejsze.
 
Do góry