studentka_TWP
Nowicjusz
Słuchajcie nie mam już siły. Podpowiedzcie mi co mam robić.
Jestem ze swoim facetem już 2 lata (dokładnie 2 będzie w styczniu).
Dzieli nas 30km. Niby nie dużo. Ale niestety nasze „widzenia” są w weekendy i w środy (o ile ja jadę w weekend do szkoły) Oczywiście nie są to sztywne zasady ale mniej więcej to tak wygląda.
Związek na pozór idealny: bez kłótni. I było by wszystko dobrze gdyby … gdyby nie ten pozór. Ostatnio czuję się związkiem zmęczona. Brakuje mi jakiegoś takiego szaleństwa, jakieś energii, życia. Chłopak z którym jestem nie chodzi na dyskoteki, słucha zupełnie innej muzyki jak ja. Zawsze się nabijaliśmy ze połączyła nas muzyka i zainteresowania. Uważaliśmy się za przykład związku w którym „tkwią” (o ile można by to tak nazwać) dwie różne osoby ale są ze sobą razem..
Czasami siadam i się zastanawiam ja to było przez cały czas trwania naszego związku.
Poznaliśmy się przez przypadek – na 18-stce naszej koleżanki. Jak on sam potwierdza próbował mnie poderwać, ale ja również zawiesiłam na nim oko Ale jest (i był na tyle nieśmiały ze nawet nie sprawił sobie mojego nr tel.). Minął rok czasu: bez słowa, bez widzenia. Nie miałam partnera na studniówkę.
Ta sama koleżanka stwierdziła ze mi załatwi kogoś na imprezę. Trochę się obawiałam obcej osoby więc delikatnie zasugerowałam jej swojego obecnego chłopaka. Oczywiście spełniła moją prośbę nawet co więcej próbowała nas swatać (o czym ja się dowiedziałam po roku w związku). Koleżanka nie wiedziała tylko o tym ze przed studniówką nawiązaliśmy bardzo dobry kontakt. Na studniówkę dostałam 101 róż (pochwalę się)I tak to się jakoś potoczyło. Pierwsze walentynki…. (miałam wielki problem co mu kupić). Później moje urodziny. Pierwsze wspólne wakacje. On pracował więc wakacje zleciały mimochodem bez większych atrakcji.(Kilka ognisk z jego rodzinką i poznałam jego lepszych kolegów) Następnie dostałam się na studia. Pamiętam jak razem ze mną przeżywał pierwszy dzień na uczelni .Święta Bożego Narodzenia… Sylwester – spędziliśmy u niego w domu z rodzinką, a po 12 poszliśmy do jego kolegi. Potem następne walentynki, moje urodziny i wakacje. W tym roku to nawet wyjechaliśmy na weekend we dwoje. Gdzie ja musiałam prawie wszystko zaplanować.
Niedawno miał urodziny. I znowu jesteśmy przy Świętach Bożego Narodzenia. Już kupiłam mu prezent. Słuchajcie problem jest w tym, że nie wiem czy chcę dalej to wszystko ciągnąć.
Nie powiem chłopak wiele w życiu przeszedł i może częściowo rozumiem jego inwidualność. Jednak związek ten zaczyna mnie przytłaczać.
Na dodatek jeszcze tego wszystkiego na horyzoncie pokazał się ktoś kto mi bardzo imponuje.
Nie wiem czy to jest coś wielkiego, ale … czuję że podświadomie zaczynam zdradzać.
Na każdych forach gdzie tylko się nie czyta wszyscy krzyczą „porozmawiaj z nim”. Jest to mądre podejście. Jednak zastanawiam się co miałabym mu powiedzieć: „Ej sory znudziłeś mi się, już cie nie kocham”, czy „sory, poznałam kogoś ciekawego, już mi nie jesteś potrzebny”
Nie potrafię sobie wyobrazić co miałbym powiedzieć, jak spojrzeć w oczy jego rodzinie kiedy przypadkowo spotkam ? Bo chyba najgorszy problem tkwi w tym ze on mnie kocha …
A ja nie wiem, nie potrafię tego określić. Jest mi bardzo bliski, wiele mnie nauczył, wiele mu zawdzięczam
Nie wiem czy powinnam w ogóle to zakończyć, czy po prostu poczekać, nie działać pod wpływem emocji … Z tym ze ileż można czekać … (to już trwa jakiś czas – takie uczucie)
Można by wiele mówić na ten temat…
Jestem ze swoim facetem już 2 lata (dokładnie 2 będzie w styczniu).
Dzieli nas 30km. Niby nie dużo. Ale niestety nasze „widzenia” są w weekendy i w środy (o ile ja jadę w weekend do szkoły) Oczywiście nie są to sztywne zasady ale mniej więcej to tak wygląda.
Związek na pozór idealny: bez kłótni. I było by wszystko dobrze gdyby … gdyby nie ten pozór. Ostatnio czuję się związkiem zmęczona. Brakuje mi jakiegoś takiego szaleństwa, jakieś energii, życia. Chłopak z którym jestem nie chodzi na dyskoteki, słucha zupełnie innej muzyki jak ja. Zawsze się nabijaliśmy ze połączyła nas muzyka i zainteresowania. Uważaliśmy się za przykład związku w którym „tkwią” (o ile można by to tak nazwać) dwie różne osoby ale są ze sobą razem..
Czasami siadam i się zastanawiam ja to było przez cały czas trwania naszego związku.
Poznaliśmy się przez przypadek – na 18-stce naszej koleżanki. Jak on sam potwierdza próbował mnie poderwać, ale ja również zawiesiłam na nim oko Ale jest (i był na tyle nieśmiały ze nawet nie sprawił sobie mojego nr tel.). Minął rok czasu: bez słowa, bez widzenia. Nie miałam partnera na studniówkę.
Ta sama koleżanka stwierdziła ze mi załatwi kogoś na imprezę. Trochę się obawiałam obcej osoby więc delikatnie zasugerowałam jej swojego obecnego chłopaka. Oczywiście spełniła moją prośbę nawet co więcej próbowała nas swatać (o czym ja się dowiedziałam po roku w związku). Koleżanka nie wiedziała tylko o tym ze przed studniówką nawiązaliśmy bardzo dobry kontakt. Na studniówkę dostałam 101 róż (pochwalę się)I tak to się jakoś potoczyło. Pierwsze walentynki…. (miałam wielki problem co mu kupić). Później moje urodziny. Pierwsze wspólne wakacje. On pracował więc wakacje zleciały mimochodem bez większych atrakcji.(Kilka ognisk z jego rodzinką i poznałam jego lepszych kolegów) Następnie dostałam się na studia. Pamiętam jak razem ze mną przeżywał pierwszy dzień na uczelni .Święta Bożego Narodzenia… Sylwester – spędziliśmy u niego w domu z rodzinką, a po 12 poszliśmy do jego kolegi. Potem następne walentynki, moje urodziny i wakacje. W tym roku to nawet wyjechaliśmy na weekend we dwoje. Gdzie ja musiałam prawie wszystko zaplanować.
Niedawno miał urodziny. I znowu jesteśmy przy Świętach Bożego Narodzenia. Już kupiłam mu prezent. Słuchajcie problem jest w tym, że nie wiem czy chcę dalej to wszystko ciągnąć.
Nie powiem chłopak wiele w życiu przeszedł i może częściowo rozumiem jego inwidualność. Jednak związek ten zaczyna mnie przytłaczać.
Na dodatek jeszcze tego wszystkiego na horyzoncie pokazał się ktoś kto mi bardzo imponuje.
Nie wiem czy to jest coś wielkiego, ale … czuję że podświadomie zaczynam zdradzać.
Na każdych forach gdzie tylko się nie czyta wszyscy krzyczą „porozmawiaj z nim”. Jest to mądre podejście. Jednak zastanawiam się co miałabym mu powiedzieć: „Ej sory znudziłeś mi się, już cie nie kocham”, czy „sory, poznałam kogoś ciekawego, już mi nie jesteś potrzebny”
Nie potrafię sobie wyobrazić co miałbym powiedzieć, jak spojrzeć w oczy jego rodzinie kiedy przypadkowo spotkam ? Bo chyba najgorszy problem tkwi w tym ze on mnie kocha …
A ja nie wiem, nie potrafię tego określić. Jest mi bardzo bliski, wiele mnie nauczył, wiele mu zawdzięczam
Nie wiem czy powinnam w ogóle to zakończyć, czy po prostu poczekać, nie działać pod wpływem emocji … Z tym ze ileż można czekać … (to już trwa jakiś czas – takie uczucie)
Można by wiele mówić na ten temat…