no sumienie mnie dręczy że to grzech, tylko mnie zastanawia kto to wymyślił, czy to w Bibli napisane jest czy kościół teraźniejszy to wymyślił.
A najdziwniejsze że jak samoistnie człowiek dojdzie podczas snu to nie jest grzech a jak sam to tak.
Powiem tak, jestem wierzący, nie wstydzę się tego i szanuje odmienne poglady innych, to jest akurat indywidualna sprawa każdego z nas, ale boję się że chyba trochę się zagalopowałem i za bardzo wziąłem do siebie wszystko.
Ja rozumiem że dzień w dzień masturbacja jest zła, ale raz na kilka dni?
Cóż, skoro jesteś wierzący, nie powinno Ci robić różnicy, czy jest to napisane w Biblii, czy wymyślił to "kościół teraźniejszy", wszak to on jest wyrocznią i bez niego ludzie zamasturbowaliby się na pewno na śmierć.
Wybacz mi mój ironiczny ton, ale czy uważasz, że jeśli się masturbujesz, gdzieś w Niebie Bóg karze za to niewinne aniołki, wymierzając im siarczyste klapsy? I czemu niby masturbacja dzień w dzień miałaby być zła? Cóż, musisz się zdecydować: albo jest zła, albo nie jest. To tak jak nie można być trochę w ciąży.
Drogi Portosie, kościół piętnuje każdy przejaw seksualności, aby podciąć ludziom skrzydła. Seksualność jest naturalną częścią człowieka i walczenie z nim to jak walka z wiatrakami. Polecam ten tekst, z lenistwa nie chce mi się go streszczać
http://zenforest.wordpress.com/2008/08/17/seks-niszczy-czy-wyzwala/
Od wieków kościół zawzięcie walczył z seksem, bo to najlepsza forma zniewolenia. Porównaj sobie choćby byka i muła: muł jest zniewolony, jakakolwiek energia seksualna została w nim zabita. Byk zaś, pełen energii seksualnej, jest dumny i silny. Nie lęka się niczego. Jak myślisz, do czego chciał nas upodobnić kościół?
Nad mułem łatwo panować, muł zrobi wszystko, co rozkaże mu jego pan. I tym właśnie o to sposobem kościół wyhodował sobie potulne stadko mułów.
Kolejna rzecz warta zaznaczenia: kościół uparcie głosi "miłość". Nakazuje ludziom kochać się, ale... Z drugiem strony mówi, że seks jest zły. Jak zatem ludzie mają kochać? Widział ktoś kiedyś ducha bez ciała? Miłość ma dwa aspekty: zarówno fizyczny jak i duchowy. A zabijanie "aspektu fizycznego" czyli seksu (trochę uogólniam, bo seks nigdy nie jest tylko cielesny, zawsze jest w nim jakiś procent duchowości, choćby jeden) jest równoznaczne z zabijaniem miłości. To tak jakby kościół mówił drzewu "rośnij" a jednocześnie podcinał mu korzenie. Kościół dobrze o tym wie i dlatego właśnie pilnuje, aby ludzie (broń Boże!) nie zaznali szczęścia, jakie daje seks. Bo człowiekiem szczęśliwym nie można sterować. Widzisz tu obłudę?
Ach, i jeszcze jedno: wyobraź sobie Boga, gdzieś poza Wszechświatem, który patrzy na całe Stworzenie z góry. Widzi miliardy galaktyk, miliardy gwiazd, miliardy planet i... Twoje genitalia. Tak, jestem absolutnie pewna, że Bóg skupia się właśnie na nich i na tym, co z nimi robisz. Jest to wręcz jego priorytet.
Np myślę że jak się masturbuję to po tym musi mnie czekać kara, możecie się śmiać ale, no tak myślę. Proszę podejdźcie do tego nie wyśmiewając a patrząc na kogoś z problemem. =
Portosie, myśląc tak, sam zsyłasz na siebie karę. Myśl kształtuje rzeczywistość, a Twój lęk przed karą może na Ciebie karę zesłać. Jest to mechanizm podobny do tego, który wszyscy znamy ze szkoły: boimi się, że na sprawdzianie będzie temat X, którego akurat nie umiemy i co? Pojawia się on na sprawdzianie. Siła przyciągania działa. W ten sposób cokolwiek by się nie stało, czy stłucze Ci się kubek, czy nabijesz sobie siniaka, czy zgubisz 50 złotych, będziesz to poczytywał jako karę boską. I nie, mój drogi, zapewniam Cię, że to kara boska nie będzie, lecz zdarzenia, które sam na siebie ześlesz swoim lękiem.
A teraz w kwestii samej masturbacji:
Znów zbyt czesta masturbacja mi osobiście "wyciąga siły" i popęd. Dlatego staram się to normować i znaleźć złoty środek. Mniej więcej co parę dni, tak minimalnie.
A wiesz, dlaczego wyciąga Ci siły i popęd? Bo tracisz MASĘ energii. Z każdym wytryskiem uciekają z Twoich jąder miliony plemników, a męski organizm został tak sprytnie zaprogramowany, że bardzo szybko ubytek spermy zastępuje nowymi, zwinnymi i gotowymi do zapładniania plemnikami. Proces ten jest niewzykle męczący dla organizmu, w komórkach zachodzą liczne podziały, a że trzeba wyprodukować miliony zupełnie odmiennych od siebie genetycznie "zapładniaczy", możesz sobie wyobrazić, jak skomplikowana jest każda taka operacja. A jeśli masturbujesz się codziennie i codziennie tracisz spermę? Katastrofa, nieprawdaż?
Nasuwa się rozwiązanie: ograniczyć masturbację. Osobiście wydaje mi się to dobre dla masochistów, więc mam coś lepszego. Otóż
mężczyzna nie musi mieć wytrysku, aby zaznać orgazmu. A wręcz wytrysku mieć nie powinien. Tak, wiem, brzmi kosmicznie. Niestety, nasza "polska kultura seksualna" praktycznie nie istnieje i dlatego takie koncepcje wydają się nam nierealne. Na szczęście możemy posiłkować się kulturami Wschodu o tysiącletnim doświadczeniu, taoistycznymi i tantrycznymi, aby osiągnąć pełną satysfakcję z naszego życia seksualnego.
Na początek polecę Ci przeczytać dwa artykuły (cóż, mężczyzną nie jestem, więc lepiej zdać się na fachowca):
http://www.oswieconykochanek.pl/blog/tantra/czy-mezczyzna-potrzebuje-wytrysku-aby-miec-orgazm/
http://www.oswieconykochanek.pl/blog/orgazm/orgazm-bez-wytrysku-tantra/
Kolejna sprawa, ćwiczenia Kegla, niezbędne w tych praktykach (ach, i komunikat dla pań, które to czytają: my również nie możemy zapominać o ćwiczeniach Kegla!):
http://www.tipy.pl/artykul_1007,cwiczenia-kegla-dla-mezczyzn.html
Dzięki tym praktykom będziesz mógł masturbować się nawet codziennie i będziesz pełen energii i sił. Poza tym będziesz się w stanie kochać z kobietą tak długo, jak tylko tego zechcesz. Trochę więcej praktyki i nawet będziesz mógł doznawać orgazmów wielokrotnych (których panowie tak kobietom zazdroszczą). Ach, ważne jest też to, że bez wytrysku ryzyko ciąży spada niemal do zera.
Polecam Ci również tę książkę: http://www.dobreksiazki.pl/b7148-sekrety-wielokrotnych-orgazmow.htm
A zatem, Portosie, życzę powodzenia. Ciesz się swoją seksualnością, bądź z niej dumny, skieruj ją na odpowiednie tory, a zaznasz zupełnie nowej odmiany szczęścia