Wredna i wścipska teściowa

basik1

Nowicjusz
Dołączył
10 Marzec 2011
Posty
542
Punkty reakcji
26
melodio nie zrozumiałaś mnie, nigdzie nie pisałam o zupełnym odizolowaniu się od matki, o konieczności dokonywania wyboru "albo żona albo matka", choć na pewnej płaszczyźnie na pewno musi się on dokonać ale nie w takim sensie kategorycznie czarno-białym "żona jest wszystkim a matka już niczym".
Ogólnie są różne typy kobiet i niektóre niestety z zasady nie zaakceptują wybranki syna ponieważ żadna nigdy nie będzie dość dobra. Jeżeli do tego jest wścibska i wtrąca się między młodych, zawsze ma na poczekaniu jakieś "dobre" słowo dla synowej, to już musi być w ogóle koszmar. I prawdopodobnie Sybilla z taką właśnie osobą żyje pod jednym dachem. Być może coś tam kiedyś przeskrobała narażając się teściowej ale - wątpię.
Dziewczyna przecież szuka tutaj pomocy chcąc się dowiedzieć jak może się z teściową dogadać, żeby było lepiej.
Poza tym jestem zdania, że do wspólnego życia powinni dokładać się wszyscy, nie tylko wybrani. Zazwyczaj również jest tak, że na starcie to rodzice pomagają dzieciom, życzą im jak najlepiej a nie wszystko utrudniają, nie zastanowiło Cię to Melodio?
Chociaż trzeba się starać, to jednak podwójnie trudno jest znaleźć do tego motywację w momencie, kiedy druga strona jest całkowicie na "nie".
Jeżeli masz normalną teściową (tak jak moja np), która owszem gdzieś tam się ciągle martwi o tego swojego jedynaka (taka już jest), może z początku też nie czuła się dobrze "tracąc" syna ale nigdy nie dała mi do zrozumienia, że coś się dzieje z mojej winy, nie wtrącała się, można było z nią normalnie pogadać, tak więc swoją postawą umożliwiła mi gładkie i bezkonfliktowe wejście w rodzinę. Dla osoby, która jest z zewnątrz, która jest obca dla teściów tak naprawdę, która musi im coś udowodnić to też nie jest takie hop-siup. Dlatego zrozumienie musi być obustronne - ja próbowałam zrozumieć jak się czuje moja teściowa i ona również wiedziała przez co przechodzę, nawet kiedyś o tym rozmawiałyśmy.
 

sybilla92

Nowicjusz
Dołączył
6 Grudzień 2010
Posty
39
Punkty reakcji
0
To jest kwestia czysto religijna. Ja jestem katolikiem, chodzę do kościoła i dzieci chcę wychować w religii katolickiej. Nie chcialam tego poruszać, ale może dużo to wyjaśni.
Jego rodzina to świadkowie jehowy. On sam gdy mnie poznał przestal chodzić na zebrania bo mu żyć nie dawali.
Ja jestem zła bo chodzę do kościoła. A ona planuje, że jak będą dzieci to będą na zebrania chodziły. Po moim trupie !!!
 

basik1

Nowicjusz
Dołączył
10 Marzec 2011
Posty
542
Punkty reakcji
26
Czyli można powiedzieć, że konflikt i brak akceptacji Ciebie przez teściową (i może w drugą stronę też) są spowodowane odmiennym wyznaniem?
 

Greeg

Wredny ch* ;)
Dołączył
9 Lipiec 2008
Posty
3 521
Punkty reakcji
313
Miasto
Kobieta :)
A tak w ogóle to Greeg mam wrażenie, że Ty swojej pępowiny jeszcze się nie pozbyłeś:D
Trafiłas "trochę" kulą w płot :) mam własne mieszkanie, zarabiam sam na siebie, jem to co upoluję ... w sklepie ;) nie musze nikomu meldowac, ze nie bedzie mnie w nocy, jak mam ochote to laże nago po mieszkaniu bo np. nie chce mi się ubrać, robię to co mi się podoba i raczej ciężko byłoby mi wrócić do czasów np. licealnych.
pępowina ogranicza się do obejrzenia ważniejszego meczu z ojcem - wtedy płynie w niej złociste piwo.
czasem w jakis weekend jade na obiad rodzinny bo to czesto jedyna okazja, aby sie spotkac wszyscy (mam rodzenstwo).

Jesli to dla kogos jest pępowina to ok, tylko tak zauwazyłem, że najczęsciej te panie co tak z wyrzutem piszą, że ich facet nie odciął pępowiny "bo costam", same najchętniej tą pępowiną by się do niego przyspawały i mu matkowały kupując skarpetki, majteczki, piorąc i gotując dla swojego misia :)

Wiesz, to wszystko zalezy jakich sie mialo rodzicow. Jak ktos musial przed nimi spie.przac na drugi koniec miasta, czy w ogole wyjezdzac to współczuję, ja nie musiałem. Mieszkam na tyle blisko, że w razie potrzeby jak już będe miał swoje małe klony ;) to je zapakuję do auta i po 10 minutach będą pod opieką "dziadków" hehehe...

Wiem, że to co napisałem jest niepoprawne politycznie bo każda kobieta lubi słyszeć, praktycznie na każdy etapie związku, że jest najważniejsza, ale tak naprawdę to często nieprawda. Dla mnie to jest trochę taki bełkot i egoizm, aby oczekiwać od kogos, że zawsze będzie kochał Ciebie najmocniej. JA nie lubie, nie umiem ukladać ludzi, których kocham według "ważnosci" więc same sformułowania typu: "wybieraj: albo ona albo ja" powodowałyby bunt :) Ehh, kobiety lubią iluzje :)

A fakty są takie, że jestesmy na 3 miejscu na swiecie pod wzgledem ilosci rozwodów w stosunku do zawieranych malzenstw (troche szokujaca wartosc !), to jasno pokazuje, ze w dzisiejszym swiecie żona jest najwazniejszą osobą w życiu faceta, ale tylko jesli na to zasłuży (i vice versa). Czyli do pewnego momentu dosć szybko te pary, zapewniające siebie o milosci, o tym , że jedno dla drugiego jest najważniejsze w życiu są w stanie się "odkochać". No a ze ja nie lubię rzucać słów na wiatr więc deklaracje w stylu: jestes dla mnei najważniejsza na swiecie niesamowicie ciężko ode mnie wyciągnąć :D Jesli będę tak czul to wybranka (albo ofiara ;) ) moze byc pewna, ze predzej czy pozniej zaoferuje jej GPS'a, a konta w banku podzielimy na: konto wspólne, konto żony :D :D :D (ciekawe w ilu małżeństwach tak jest :D )
 

sybilla92

Nowicjusz
Dołączył
6 Grudzień 2010
Posty
39
Punkty reakcji
0
to może mi poradzicie co w kwestii religijnej mam zrobic? religi w życiu nie zmienie, bo nie na tym rzecz polega.
 

melodia

Stały bywalec
Dołączył
27 Wrzesień 2008
Posty
2 064
Punkty reakcji
172
melodio nie zrozumiałaś mnie, nigdzie nie pisałam o zupełnym odizolowaniu się od matki, o konieczności dokonywania wyboru "albo żona albo matka", choć na pewnej płaszczyźnie na pewno musi się on dokonać ale nie w takim sensie kategorycznie czarno-białym "żona jest wszystkim a matka już niczym".
Basik nawiązałam do problemu wyboru pomiedzy matka a żoną, bo przez moment nasza dyskusja zmierzała własnie w tym kierunku. Nasza Sybilla napisała ze ma wątpliwości kto jest dla jej partnera najwazniejszy, dlatego proponowałam zawieszenie rywalizacji o chłopaka bo moze się okazać, że obie go kochaja i obie go niszczą. Warto o tym porozmawiać, bo jest to dosyć często wystepujący problem w młodych małżenstwach.

Dziewczyna przecież szuka tutaj pomocy chcąc się dowiedzieć jak może się z teściową dogadać, żeby było lepiej.
Tak szuka pomocy i wszyscy staramy sie jej doradzić,ale przyznaj że pierwsze jej posty były przepełnione żalem za wydawanymi pieniedzmi na matke chlopaka i to mi sie nie podobało, bo stawia autorkę w niekorzystnym swietle.
Całą sytuację zdecydowanie zmienia ostatnie wyznanie dziewczyny...i od tego powinna zaczać!
To jest kwestia czysto religijna. Ja jestem katolikiem, chodzę do kościoła i dzieci chcę wychować w religii katolickiej. Nie chcialam tego poruszać, ale może dużo to wyjaśni.
Jego rodzina to świadkowie jehowy. On sam gdy mnie poznał przestal chodzić na zebrania bo mu żyć nie dawali.
Ja jestem zła bo chodzę do kościoła. A ona planuje, że jak będą dzieci to będą na zebrania chodziły. Po moim trupie !!!

Sybillo, uważam, ze problem jest duzo powazniejszy niż sadzisz, brak akceptacji wynika z roznic wyznaniowych i radze Ci dobrze poznac zwyczaje tych ludzi bo w pewnych sytuacjach potrafia być bezwzględni. Jestes tam traktowana jako pomiot szatana ktory zwiodł jej ukochanego syna na zła drogę. Dobrze przedyskutuj kwestie wychowania Waszych dzieci, bo to co teraz wydaje Ci sie drobna potyczką moze w przyszłosci zawazyc na waszym zwiazku. W cieżkiej sytuacji bedzie Twoj chłopak jako odszczepieniec, a w niektorzy moga odizolować sie od całej jego rodziny. Nie wiem jakdługo w ich wierze był wychowywany Twoj partner, czy przyjał chrzest? ich wiara zabrania im organizowania swiat, urodzin,Nie moga brac udziału w tego typu uroczystosciach, dzieci nie moga brac udziału w imprezach szkolnych, nie moga dostawać prezentow na Boze narodzenie, SJ nie moga brac udziału w pogrzebach katolickich, a co najbardziej bulwersuje, nie moga byc poddani transfuzji krwi. Zapytaj jak Twoj przyszly maż widzi te problemy, czy w razie wypadku mozesz wyrazic zgode na podanie mu krwi. Czy on wyrazi zgode na podanie krwi rowniez Twoim dzieciom??? To ze nie chodzi na zebrania, nie oznacza że zmieniła sie jego mentalnosc.
 

sybilla92

Nowicjusz
Dołączył
6 Grudzień 2010
Posty
39
Punkty reakcji
0
On obchodzi ze mną święta. Kilka razy był ze mną na pogrzebie. Kiedyś mi powiedział, że dzieci będą wychowane w takiej religi jakiej ja bede chciała. Boję się , że ona zacznie się wtrącac. Co do krwii to mój chłopak uważa , że jak jest potrzebna to trzeba przyjąc. Na szczęscie on nie jest ochrzczony w religii ŚJ.
 

basik1

Nowicjusz
Dołączył
10 Marzec 2011
Posty
542
Punkty reakcji
26
Sybillo, w kwestii religii zrób jak radzi Ci Melodia - nie orientuję się dokładnie jakie są główne założenia tej religii, obiło mi się tylko gdzieś tam o uszy że jest to sekta.
W sumie najważniejsze jakie zdanie ma na ten temat Twój narzeczony bo to, że dziadkowie nie wybierają religii dla swoich wnuków raczej nie podlega dyskusji.

Ogólnie mam wrażenie, że sytuacja u Ciebie zaogniła się do tego stopnia, że w stosunku do teściowej żywisz tylko żal i rozgoryczenie i nawet ciężko by Ci było teraz spojrzeć na nią z dystansem. Może małe choćby 2-tygodniowe wakacje w domu rodzinnym sprawiłyby, że trochę odpoczęłabyś od wszystkich problemów i potrafiłabyś spojrzeć na nie świeższym okiem? A może byłaby możliwość żeby to narzeczony pomieszkał trochę u Ciebie w domu? Jak zapatrują się Twoi rodzice na sytuację czy nie próbowali z teściową podjąć dialogu w Twojej sprawie?

Greeg mówiąc o pępowinie absolutnie nie wyobrażałam sobie Ciebie siedzącego na kolanach mamusi zajętej wycieraniem Ci noska ;)
Ani też (wciąż) będącego na utrzymaniu rodziców.
Chodziło mi raczej o pewną mentalność, choć nie sądzę żebyś właśnie Ty ją reprezentował, na maminsynka mi nie wyglądasz. To jak pojmujesz relacje z rodzicami jest całkowicie normalne, natomiast to że nie poznałeś jeszcze swojej wybranki wyjaśnia całą resztę:D

Wydaje mi się, że jeśli mężczyzna mający zdrowe relacje z własną matką poznaje równie normalną kobietę po prostu nie musi stawać przed wyborem "ona albo ja" ponieważ zwyczajnie nie ma takiej potrzeby, żadna z kobiet nie będzie tego wymagać. W momencie kiedy mężczyzna jest w jakiś toksyczny sposób uzależniony od swojej matki albo ona od niego, to niestety wybór taki będzie musiał zostać dokonany, choć będzie on polegał właściwie tylko na powrocie do zdrowych relacji.
Natomiast co do wartościowania osób w życiu... Z jednej strony są różne rodzaje miłości -np do syna, córki, żony- i w tym wypadku nie można od osoby wymagać, żeby wskazała tę jedną, najukochańszą, te relacje są po prostu niewymierne, nieporównywalne ze sobą.
Natomiast wartościowanie jako takie jest nieodzowne do prawidłowego funkcjonowania i na każdym etapie życia w centrum naszej uwagi znajdują się takie a nie inne, wybrane osoby; w momencie kiedy zakłada się własną rodzinę - czyli jest mąż/żona, pojawia się dziecko, to właśnie oni w tym centrum się znajdują, rodzice zaś i rodzeństwo choć wciąż ważni w naturalny sposób stają się tłem dla tego centrum. Sami się przekonacie ;)
 

Greeg

Wredny ch* ;)
Dołączył
9 Lipiec 2008
Posty
3 521
Punkty reakcji
313
Miasto
Kobieta :)
Chodziło mi raczej o pewną mentalność, choć nie sądzę żebyś właśnie Ty ją reprezentował, na maminsynka mi nie wyglądasz.
Tego nie wiesz na 100 %. To tylko forum - mogę tak naprawdę mieszkać z mamusią, mieć wyprane skarpetki i jeść dobre obiadki ;) i w ogóle mieć 13 lat i pryszcze :D

To jak pojmujesz relacje z rodzicami jest całkowicie normalne, natomiast to że nie poznałeś jeszcze swojej wybranki wyjaśnia całą resztę:D
No wiadomo, nie znam tego drugiego etapu i w jakiś tam sposób mogę sobie pozwolić na teoretyzowanie :)

Ale wg mnie sporo też zależy od tego jak po prostu postrzegamy rzeczywistości. Moja rzeczywistość jest taka, że ślub w momencie gdy np. sami o siebie nie umiemy zadbać (mówię to ze swojej perspektywy, faceta. być może studiujące dziewczyny, mieszkające u faceta widzą to inaczej, nie widza w tym problemu, że tak naprawdę nie utrzymują siebie) jest porażką do potęgi n-tej. Zresztą, nie wiem czy nawet byłbym w stanie na coś takiego się zdobyć dajmy na to w wieku 18-20 lat bo już od "samego początku" miałem schemat, że najpierw musi się u mnie zgadzać kasa + moja psychika bo nie chce siebie, ani ewentualnego dzieciaka skazywać na wegetacje i żywot "od pierwszego do pierwszego". Natomiast od jakiegoś czasu "kasa się zgadza" więc kto wie ;) Tak więc to nie jest tak, że nie poznałem - być może poznałem tylko sam o tym nie wiedziałem, albo nie byłem gotowy, aby się w taki układ w młodym wieku ładować bo na pewno możliwości jakieś tam były :)

Na pewno masz rację, że ślub, a przede wszystkim dziecko to wskoczenie na zupełnie inny poziom. akurat ostatnio widziałem u znajomych ten "młyn" - mnie się ten młyn podoba, natomiast wiem, że odwiedzały ich też 'kochające' się pary, które po kilkunastu minutach robiły się tam dziwnie blade i potem już w ogóle się nie odzywały do nich ;) :D

Jasne, że ta rodzina staje się wtedy "moją" rodziną, a rodzice stają się rodziną "w dalszym kręgu", dlatego m.in. pisałem (a może i nie), że co innego jest ledwo kandydatka na żonę, a co innego żona. Dla mnie to kolosalna różnica. kandydatkę na żonę wciąż można zmienić, gdy się okaże że jednak jest z innej bajki, natomiast nad zmianą żony ;) należaloby się zastanowić 100x mocniej. No chyba, że nie widzimy problemu w rozwodach - ja widzę, bo rozwód postrzegałbym raczej jako porażkę ze swojej strony (w stylu: "jak ja ją mogłem wybrać i tak się pomylić? " :D ), a jakby w grę jeszcze wchodziło dziecko to już w ogóle masakrycznie ciężkie decyzje.

Wydaje mi się, że jeśli mężczyzna mający zdrowe relacje z własną matką poznaje równie normalną kobietę po prostu nie musi stawać przed wyborem "ona albo ja"
100 % racji, dlatego wg mnie prawie zawsze w takiej sytuacji, jeśli facet tą swoją "pierwszą" rodzinę miał kochającą to zaświeci mu się potężna lampa ostrzegawcza i prawie zawsze dziewczyna, kandydatka na żonę będzie w takiej sytuacji tą przegraną i tu nie chodzi o to czy ktoś jest maminsynkiem czy nie. Raczej o przeświadczenie, że takie pytanie / żądanie właśnie kurcze nie jest normalne, a dopóki się ta "kandydatka" nie pojawiła to wszystko było normalnie. Więc co robimy ? Wymieniamy wadliwe ogniwo ;) Przecież nie wyrzucę całej reszty bo może się jeszcze przydać ;)

Do bólu schematycznie, projektowo ? Cóż, po części pewnie spaczenie zawodowe hehe, ale wg mnie to po prostu różnica między facetami, a kobietami - mniejsza lub większa.

w momencie kiedy zakłada się własną rodzinę - czyli jest mąż/żona, pojawia się dziecko, to właśnie oni w tym centrum się znajdują, rodzice zaś i rodzeństwo choć wciąż ważni w naturalny sposób stają się tłem dla tego centrum. Sami się przekonacie ;)
No wiadomo, że jesteśmy wtedy w samym środku "walki" ;)

Zresztą, ciężko mi się wbić w rolę rodzinki, w której mamusia i tatuś dbają o wszystko także wtedy gdy córcia ma 25-30 lat czy synuś bo po prostu takich osób nie znam w swoim otoczeniu. Ja bym wręcz powiedział, że rodzice także wtedy odnotowują "nowe rozdanie" i mają świadomość pomyślnego zakończenia pewnej misji (wyprodukowania samodzielnej jednostki ;) ). Jak tworzyli szczęśliwą rodzinę to może im trochę tego szkoda, ale mimo wszystko są szczęśliwi i nie ingerują w życie dzieci bo wiedzą, że dołożyli wszelkich starań, aby ich dobrze wychować..
Natomiast gdy wychowanie kulało, dziecko nie daje rady, nie jest w stanie siebie utrzymać to właśnie wtedy, bardzo często rodzice się wcinają bo widzą, że np. kandydat na męża ich córki, czy kandydatka na żonę ich syna to leser mający dwie lewe ręce do wszystkiego. No a że ich potomek też nie był rozgarnięty no to boją się bo wiedzą, że nie ogarnia. I się zaczyna sterowanie z tylnego siedziska :D Zresztą to się tak łatwo mówi - zobaczymy jak sami będziemy reagować gdy zobaczymy córkę z jakimś frędzlem, który ma dwie lewe ręce do wszystkiego. Albo syna z jakąś niunią, która podobnie - nic nie umie.

No ale chyba trochę odszedłem od tematu hehe...

ps. no i przydałoby sie w końcu poprawić tytuł: wścibska, a nie tak ... wulgarnie :D :p
 

Rosalie

stara wiedźma
Dołączył
23 Luty 2009
Posty
6 045
Punkty reakcji
425
Miasto
.
Sybilla^^, świadkowie Jehowy to trudni ludzie. Jak by nie patrzeć - w oczach teściowej stałaś się powodem odstępstwa jej syna od tej destrukcyjnej sekty. Oni tego bardzo nie lubią. Katolik to dla ŚJ wróg numer jeden, więc nie dziw się zachowaniu teściowej.

1) Twój facet jest dorosły, nie przyjął ich chrztu, wybrał Ciebie - ok. Nic jej do tego.

2) Ślub jest kolejnym powodem do trwogi, bo "jak to? Ślub? Matka-świadek ma ożenić synusia z katoliczką?! Skandal i hańba!"

3) Dzieci, jeśli będziecie je mieć, będą Waszymi dziećmi, a nie dziećmi teściowej, więc ostatecznie decyzje podejmujecie Wy, a nie ona. Nie stwarzaj więc problemu tam, gdzie go nie ma, bo w kwestii chodzenia wnuków na zebrania jehowców babcia ma najmniej do powiedzenia.

Moje zdanie jest takie: weźcie slub, jesli taka jest wasza decyzja,wyprowadźcie się od tej kobiety, miejcie gromadkę zdrowych dzieci i niech Wam się wiedzie jak najlepiej. Ale nie dajcie sobie wejść na głowę, bo całe życie będziecie żyli pod batutą tej pseudodyrygentki. Dużo zależy od Twojego faceta - bo to JEGO matka. I to ON powinien postawić jej sprawę jasno. Raz, a na tyle wyraźnie, zeby wzięła sobie to do głowy...
 

sybilla92

Nowicjusz
Dołączył
6 Grudzień 2010
Posty
39
Punkty reakcji
0
Basik1 : Do rodziców na urlop nie wyjadę bo mieszkamy w jednej miejscowości i to blisko siebie. Mój narzeczony nie poszedł by tam mieszkac, bo w sumie po pracy i tak tam siedzi. On z moimi rodzicami ma super kontakt. Jak mało kto.

Co do jego matki to ona uważa, że łamie wszelkie zasady. Zrobiłam tatuaż, jestem honorowym dawcą krwii, udzielam się charytatywnie. U niej nie ma nic za darmo. Mój chłopak to rozumie i nie robi mi z tego powodu awantur czy coś, bo uważa , że wszystko jest dla ludzi a wie , że np krwii brakuje. Niektórzy jej naprawdę potrzebują.

Ja naprawde nie jestem jakąs wredną francą. Poprostu lubie pomagac innym oczywiście w granicach rozsądku.

A to , że mam tatuaż bo jest nasza wspólna decyzja bo chciałam uwiecznic na ciele jak bardzo go kocham. Miło go zaskoczyłam. A jej nic do tego !
 

basik1

Nowicjusz
Dołączył
10 Marzec 2011
Posty
542
Punkty reakcji
26
Sybillo szczerze mówiąc gdybym ja była na Twoim miejscu i nie mogłabym znaleźć żadnego sposobu na straszną rodzicielkę ukochanego to bym się po prostu wyprowadziła z powrotem do swojego domu. Po co się umartwiać na siłę i znosić złośliwe docinki zgorzkniałej kobiety mentalnie tkwiącej w mackach swojej sekty?
Jeżeli:
a) nie umiesz się zdystansować i nie brać do siebie jej słów i ambitnych planów wobec waszych przyszłych dzieci a może i was samych
b) próbowałaś WSZYSTKIEGO a i tak nie potrafisz się z nią porozumieć
c) wszystko w tej kobiecie Cię wkurza (a wszystko na to wskazuje)
to się wyprowadź po prostu.Chyba, że pranie skarpetek, sprzątanie mieszkania narzeczonemu, gotowanie mu, czyli te wszystkie rzeczy, które mógłby robić on sam, są dla Ciebie rekompensatą miłych chwil w osobliwym towarzystwie teściowej...
na dodatek widać, że narzeczony nie potrafi stanowczo opowiedzieć się po którejś ze stron i przeciąć sporu, jest mu wygodnie, że ma Ciebie jako pomoc domową a jednocześnie wie, że nie ma tu mowy o wykorzystywaniu ponieważ ze swojej strony zapewnia Ci utrzymanie. Dla mnie taki układ, w dodatku z uprzykrzającą się nawiedzoną teściową w tle byłby nie do przyjęcia. Obecnie więc jesteś w domu, w którym z jednej strony świadczysz usługi sprzątające a z drugiej czujesz się poniżana i szykanowana. Dlaczego zadowalasz się czymś takim?
 

sybilla92

Nowicjusz
Dołączył
6 Grudzień 2010
Posty
39
Punkty reakcji
0
Nie zadowala mnie to ;( poprostu go kocham i chcę dla niego jak najlepiej. Jest nam razem dobrze, ale ona to psuje..
 

zielona-1983

Nowicjusz
Dołączył
31 Maj 2011
Posty
64
Punkty reakcji
0
witam, przyłączę się na chwilę do dyskusji i poprę przedmówców. Najlepsza recepta na zbudowanie udanego związku - jak najdalej od teściów i rodziców!!! Spotykać się na obiadkach i nie wynosić złych emocji z domu, bo oni zawsze będą oceniać. Twoi rodzice będą trzymać twoją stronę, teściowa strone męża. Naturalne zachowania. Macie jeszcze chwilę do ślubu, więc usiądźcie we dwoje i omówcie poważne kwestie - wychowania dzieci, wyznania i utrzymywania domu. Ślub tego nie rozwiąże. Twój mąż jest niezależny i dorosły i od momentu wejścia w poważny związek powinien podejmować decyzje z tobą a nie z matką. I tu nie ma nic do rzeczy wasza rywalizacja. Matka może doradzić, ale nie wpływać na decyzję, bo to wasze życie. Najbardziej uzdrowi sytuację oddzielne mieszkanie.
 
Do góry