melodio nie zrozumiałaś mnie, nigdzie nie pisałam o zupełnym odizolowaniu się od matki, o konieczności dokonywania wyboru "albo żona albo matka", choć na pewnej płaszczyźnie na pewno musi się on dokonać ale nie w takim sensie kategorycznie czarno-białym "żona jest wszystkim a matka już niczym".
Ogólnie są różne typy kobiet i niektóre niestety z zasady nie zaakceptują wybranki syna ponieważ żadna nigdy nie będzie dość dobra. Jeżeli do tego jest wścibska i wtrąca się między młodych, zawsze ma na poczekaniu jakieś "dobre" słowo dla synowej, to już musi być w ogóle koszmar. I prawdopodobnie Sybilla z taką właśnie osobą żyje pod jednym dachem. Być może coś tam kiedyś przeskrobała narażając się teściowej ale - wątpię.
Dziewczyna przecież szuka tutaj pomocy chcąc się dowiedzieć jak może się z teściową dogadać, żeby było lepiej.
Poza tym jestem zdania, że do wspólnego życia powinni dokładać się wszyscy, nie tylko wybrani. Zazwyczaj również jest tak, że na starcie to rodzice pomagają dzieciom, życzą im jak najlepiej a nie wszystko utrudniają, nie zastanowiło Cię to Melodio?
Chociaż trzeba się starać, to jednak podwójnie trudno jest znaleźć do tego motywację w momencie, kiedy druga strona jest całkowicie na "nie".
Jeżeli masz normalną teściową (tak jak moja np), która owszem gdzieś tam się ciągle martwi o tego swojego jedynaka (taka już jest), może z początku też nie czuła się dobrze "tracąc" syna ale nigdy nie dała mi do zrozumienia, że coś się dzieje z mojej winy, nie wtrącała się, można było z nią normalnie pogadać, tak więc swoją postawą umożliwiła mi gładkie i bezkonfliktowe wejście w rodzinę. Dla osoby, która jest z zewnątrz, która jest obca dla teściów tak naprawdę, która musi im coś udowodnić to też nie jest takie hop-siup. Dlatego zrozumienie musi być obustronne - ja próbowałam zrozumieć jak się czuje moja teściowa i ona również wiedziała przez co przechodzę, nawet kiedyś o tym rozmawiałyśmy.
Ogólnie są różne typy kobiet i niektóre niestety z zasady nie zaakceptują wybranki syna ponieważ żadna nigdy nie będzie dość dobra. Jeżeli do tego jest wścibska i wtrąca się między młodych, zawsze ma na poczekaniu jakieś "dobre" słowo dla synowej, to już musi być w ogóle koszmar. I prawdopodobnie Sybilla z taką właśnie osobą żyje pod jednym dachem. Być może coś tam kiedyś przeskrobała narażając się teściowej ale - wątpię.
Dziewczyna przecież szuka tutaj pomocy chcąc się dowiedzieć jak może się z teściową dogadać, żeby było lepiej.
Poza tym jestem zdania, że do wspólnego życia powinni dokładać się wszyscy, nie tylko wybrani. Zazwyczaj również jest tak, że na starcie to rodzice pomagają dzieciom, życzą im jak najlepiej a nie wszystko utrudniają, nie zastanowiło Cię to Melodio?
Chociaż trzeba się starać, to jednak podwójnie trudno jest znaleźć do tego motywację w momencie, kiedy druga strona jest całkowicie na "nie".
Jeżeli masz normalną teściową (tak jak moja np), która owszem gdzieś tam się ciągle martwi o tego swojego jedynaka (taka już jest), może z początku też nie czuła się dobrze "tracąc" syna ale nigdy nie dała mi do zrozumienia, że coś się dzieje z mojej winy, nie wtrącała się, można było z nią normalnie pogadać, tak więc swoją postawą umożliwiła mi gładkie i bezkonfliktowe wejście w rodzinę. Dla osoby, która jest z zewnątrz, która jest obca dla teściów tak naprawdę, która musi im coś udowodnić to też nie jest takie hop-siup. Dlatego zrozumienie musi być obustronne - ja próbowałam zrozumieć jak się czuje moja teściowa i ona również wiedziała przez co przechodzę, nawet kiedyś o tym rozmawiałyśmy.