Ano miałem ale nie mogę jej znaleźć, przez to zamieszanie musiała mi gdzieś wylecieć - Rozglądam się w około - Może pomożesz mi jej szukać? - Mówię do oponenta mając nadzieje na odwrócenie jego uwagi od rzeczywistego położenia sakiewki.
Przemykam się ukradkiem obok niego i wchodzę do karczmy, gdzie odrazu wtapiam się w cień i rozglądam się za stolikiem przy którym siedziałem w poszukiwaniu upuszczonego sztyletu.
Sztylet leży pod stołem. Żeby się do niego dostać musiałbyś niestety przejść środkiem karczmy. Pewnie większość klientów nie zwróciłaby uwagi na Twój nagły powrót ale karczmarz i jeden z jego inteligentnych synów stoją na środku karczmy rozmawiają…
Niestety żadnych znajomych twarzy…
Poza tym o jakich starych kompanach możesz mówić… w swojej sytuacji…
Za to po twojej lewej stronie siedzi na tyle zapijaczony mężczyzna, że zapewne za kilka groszy zrobiłby to o co go poprosisz…
Kobita na mnie czeka? A taaa to ja idę…- wybełkotał po czym wstał i chwiejnym krokiem ruszył na środek sali… ‘odbijając’ się kilka razy od podłogi czy też innych klientów karczmy. Jego krzesło pozostało wolne, 2 pijak który siedział z nim chyba nawet nie zauważył zniknięcia towarzysza prowadzi właśnie bardzo złożoną dyskusję z kuflem na temat jego pustości.
Stoję pomiędzy stolikami, próbujac nie rzucać się w oczy barmanowi i spokojnie czekam aż pijak zajmię ich uwagę, by móc dostać się do stolika przy którym uprzednio siedziałem.
Pijak przeszedł między stolikami i wyszedł na górę. . Nikt nie zwrócił na niego większej uwagi- takie widoki są tutaj dość częste. Dla karczmarza to kolejny klient, który poszedł spać i z które będzie mieć zarobek, dla innych bywalców karczmy jeden wielu obywateli tego miasta.
Podłoga karczmy stanęła w płomieniach. Przerażony karczmarz zaczął krzyczeć coś bełkotliwie i wzywać swoich bogów. Po czym zniknął za drzwiami swoich prywatnych pomieszczeń w poszukiwaniu prawdopodobnie wody. Klienci karczmy którzy byli się w wstanie jeszcze poruszyć gwałtownie runęli ku drzwiom. Ogień rozprzestrzeniał się szybko… Któryś z uciekających klientów chwycił cię za przegub krzycząc: Panie uciekaj tu pożar! Życie trza ratować!
Odepchnąłem trzymającą mnie ręke, po czym szybko podbiegłem do mojego uprzedniego stolika, chwyciłem sztylet w dłoń, schowałem za pas i pobiegłem w stronę wyjścia.
Udało Ci się.
Wybiegłeś przed karczmę ze sztyletem za pasem. Grupa ludzi zebrała się przed nią patrząc jak płonie cały majątek karczmarza i jego rodziny. Prawdopodobnie czeka go teraz żebractwo.
Sam sztylet jest odrobinę uszkodzony- odpadł fragment zdobienia. Wygląda na to że dałoby się oderwać je wszystkie.
Spokojnym i miarowym krokiem odchodzę od karczmy, następnie wyciągam sztylet i oglądam go dokładnie, po czym idę w poszukiwaniu jakiegoś kowala, który mógłby go zideintyfikować, a przy okazji sprzedać mi nowy, bowiem stary straciłem..
Na rogu dwóch ulic był zakład kowalski. Niewielki acz dobrze wyposażony i schludny. Obsługiwał w nim grubawy kowal i jego uczeń. Kowal był typowy stereotypowy czyli gruby i cały spocony, jego uczeń nie był wiele lepszy. No może trochę chudszy niż jego mistrz.
Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.