Zacznę od postaci legendy, która ma rondo w Warszawie. Pierwszy prezydent, niezłomny obrońca niepodległości Czeczenii, świetlana postać.
Dżochar Musajewicz Dudajew w latach 1987-1990 dowodził stacjonującym w Estonii dywizjonem bombowców Tu-22, zdolnych do przenoszenia pocisków nuklearnych. Jego zadaniem w razie ewentualnej konfrontacji z Zachodem miało być zrzucenie bomb nuklearnych na europejskie stolice. Przeprowadzał stamtąd również naloty dywanowe na cele w Afganistanie. Takie stanowiska mógł otrzymać tylko zaufany komunistyczny aparatczyk. Idźmy dalej.
6 września 1991, korzystając z zamieszania wywołanego upadkiem puczu Janajewa w Moskwie, obalił promoskiewskie władze Czeczenii i przejął władzę w republice. 27 października 1991 został wybrany na prezydenta w wyborach ocenianych przez obserwatorów jako "niecałkiem wolne" - głosił, iż uczyni Czeczenię "drugim Kuwejtem".
Rządził twardą ręką, walcząc z opozycją parlamentarną (17 kwietnia 1993 rozwiązał parlament) i nie podporządkowującymi się mu lokalnymi przywódcami.
W artykule "Czeczenia - wojna bardzo biednych ludzi" w Gazecie Wyborczej rosyjscy dziennikarze omawiają przyczyny wybuchu konfliktu czeczeńsko-rosyjskiego.
Lojalnie jednak przyznaję, że strona rosyjska parła do tej wojny mając też inne przyczyny.
Dżochar Musajewicz Dudajew w latach 1987-1990 dowodził stacjonującym w Estonii dywizjonem bombowców Tu-22, zdolnych do przenoszenia pocisków nuklearnych. Jego zadaniem w razie ewentualnej konfrontacji z Zachodem miało być zrzucenie bomb nuklearnych na europejskie stolice. Przeprowadzał stamtąd również naloty dywanowe na cele w Afganistanie. Takie stanowiska mógł otrzymać tylko zaufany komunistyczny aparatczyk. Idźmy dalej.
6 września 1991, korzystając z zamieszania wywołanego upadkiem puczu Janajewa w Moskwie, obalił promoskiewskie władze Czeczenii i przejął władzę w republice. 27 października 1991 został wybrany na prezydenta w wyborach ocenianych przez obserwatorów jako "niecałkiem wolne" - głosił, iż uczyni Czeczenię "drugim Kuwejtem".
Rządził twardą ręką, walcząc z opozycją parlamentarną (17 kwietnia 1993 rozwiązał parlament) i nie podporządkowującymi się mu lokalnymi przywódcami.
W artykule "Czeczenia - wojna bardzo biednych ludzi" w Gazecie Wyborczej rosyjscy dziennikarze omawiają przyczyny wybuchu konfliktu czeczeńsko-rosyjskiego.
Ciekawa jest odpowiedź na to skąd się wziął Dudajew?Ale główną przyczyną były raczej interesy na Północnym Kaukazie. Według jednych lider niepodległej Czeczenii Dżochar Dudajew prowadził rozległe interesy z rosyjską generalicją. Chodziło o przemyt broni do Iraku, na Bałkany, do Afryki. Na początku lat 90. Czeczenia była czarną dziurą, przez którą można było przewieźć wszystko. Miała lotnisko, samoloty. Dudajew był zaś emerytowanym generałem lotnictwa z dobrymi kontaktami w Moskwie. Prawdopodobnie poszło o podział zysków ze sprzedaży broni, ktoś się zdenerwował i Dudajew przestał być potrzebny Moskwie.
Dodając do tego aferę z wykupem rubli w dawnych republikach sowieckich i rzucenie ich na rynek rosyjski, co spowodowało lokalne problemy gospodarcze pierwszy prezydent Czeczenii blednie. To nie bohater to typowy aparatczyk, który wykorzystał sprzyjający moment. Niestety zgrzeszył brakiem instynktu samozachowawczego.Szermatowa: Wymyślili go ludzie Jelcyna w czasie antydemokratycznego puczu w sierpniu 1991 r. Komunistyczne władze Czeczenii poparły wówczas puczystów. Dudajew, który właśnie zakończył karierę wojskową, miał w życiorysie ładną kartę, bo odmówił użycia wojska przeciw ruchowi niepodległościowemu w krajach bałtyckich. W ten sposób uznano go za człowieka Jelcyna. I tak Dudajew został prezydentem Czeczenii. A potem wydarzenia potoczyły się spontanicznie - Dudajew ogłosił niepodległość i przez kilka lat Czeczenii nie kontrolował nikt.
Lojalnie jednak przyznaję, że strona rosyjska parła do tej wojny mając też inne przyczyny.
I wreszcie sprawa sprzętu wojskowego wywiezionego przez Armię Radziecką z Niemiec. Nie uwierzycie, ale według oficjalnych raportów naszego MON-u podczas pierwszej wojny czeczeńskiej nasze wojsko straciło 1,5 tys. samolotów i helikopterów! To absurd, Czeczeni nie mieli wtedy rakiet ziemia - powietrze ani nawet porządnych działek przeciwlotniczych. Wypadki zestrzelenia maszyn można było wówczas policzyć na palcach dwóch rąk.
Tak samo było z czołgami. Według jednego z raportów MON-u kolumna naszych czołgów utonęła w rzece Argun. A każdy, kto tę rzekę widział, wie, że to niemożliwe. Komuś w Moskwie musiało bardzo zależeć na przedstawieniu tak zawyżonych strat, żeby ukryć przekręty z handlem bronią. Przypomnę, że ówczesny szef MON-u Paweł Graczow był ostatnim dowódcą rosyjskiego kontyngentu w Niemczech i był często oskarżany o nielegalną sprzedaż broni z tamtejszych magazynów. Czeczenia pozwoliła to zatuszować.