WRZEŚNIOWY MATRIX 1939
Warszawa, Aleje Jerozolimskie, 6 września 1939 roku, godzina 7:00 ..
Nakład „Expressu Porannego” rozszedł się błyskawicznie. Kioskarz bezradnie rozłożył ręce, kiedy kolejny klient prosił go o gazetę. Zawiedziony czytelnik podszedł do grupy mężczyzn, którzy kilka metrów od kiosku żywo o czymś dyskutowali. Wymięty egzemplarz gazety wędrował z rąk do rąk. Mężczyźni śmiali się i poklepywali po plecach, jakby ich ulubiona drużyna zdobyła puchar. Do okienka kiosku podszedł mężczyzna w mundurze z dystynkcjami porucznika.
- Paczkę egipskich poproszę – powiedział do kioskarza i rzucił na tackę kilka monet. Przez chwilę przyglądał się grupie rozentuzjazmowanych mężczyzn. Jeden z nich zauważył jego wzrok.
- Co pan taki smutny? Przecież wygrywamy! - powiedział pokazując pierwszą stronę gazety. „Linia Zygfryda przerwana!”, „Francuzi wkroczyli do Nadrenii”, „Nalot polskich bombowców na Berlin” krzyczały nagłówki. Porucznik nic nie odpowiedział. Wziął paczkę papierosów i odszedł.
Lektura polskich gazet z września 1939 roku to podróż po alternatywnej wersji historii. Kiedy niemieckie zagony pancerne wdzierały się głęboko w terytorium Polski, a Luftwaffe panowała w powietrzu, gazety informowały o kolejnych sukcesach Wojska Polskiego. Według nich Polacy zwyciężali na wszystkich frontach, nasze samoloty codziennie bombardowały niemieckie miasta i strącały wrogie maszyny, które ważyły się wlecieć w przestrzeń powietrzną Polski, a na Zatoce Gdańskiej ORP „Wicher” (zatopiony trzeciego dnia wojny) posyłał na dno niemieckie okręty jeden za drugim. Nagle zniknęły różnice światopoglądowe dzielące dziennikarzy. Zarówno prasa rządowa jak i opozycyjna publikowały ilości bzdur, które nie miały precedensu w historii dziennikarstwa. W dniu wybuchu wojny gazety zamieściły teksty opisujące znakomite przygotowanie społeczeństwa do walki z odwiecznym wrogiem.
„Gotowość bojowa armii”,
„Zdecydowane stanowisko Polski”,
„Stolica gotuje się do wojny” - pisali dziennikarze ABC – Nowin Codziennych.
„Obrona przeciwlotnicza w pogotowiu”,
„Męskie oblicze Warszawy” - wtórował Kurier Poranny.
„Jak wygrać wojnę nerwów?” - radził Ilustrowany Kurier Codzienny.
„Harcerze czekają tylko na rozkaz” - donosił Czas.
Proporcjonalnie do rozwoju niekorzystnej dla Polski sytuacji na froncie rósł optymizm i wyobraźnia dziennikarzy, którzy każdego dnia publikowali coraz większe bzdury.
„Impet ofensywy niemieckiej w Polsce zahamowany” – informował Czas,
„Oddziały polskie rozgromiły przeważające liczebnie wojska niemieckie” - to Express Poranny,
„Marsz Niemców zatrzymany! Nienaruszona armia polska gotuje się do decydującej rozprawy” - donosił Goniec Wieczorny.
„Załamanie frontu niemieckiego w Polsce jest bliższe niż mogłoby się wydawać”,
„Niemcy muszą przegrać wojnę” - wieszczyły Kurier Codzienny i Express Poranny. Nie sposób było znaleźć informacji o stratach wśród polskich żołnierzy.
„Armia polska nietknięta” - donosił Kurier Codzienny z 9 września. Mało tego – Polacy nie ograniczali się do działań obronnych, lecz robili także rajdy na teren przeciwnika.
„Wojsko polskie w rejonie Rawicza wkroczyło na terytorium Niemiec” - pisała 4 września Gazeta Polska,
„Kawaleria polska wkroczyła do Prus Wschodnich” - informował dzień później Express Poranny. Siła polskiej armii wywoływała wśród Niemców szok i niedowierzanie.
„Okłamali nas – woła żołnierz niemiecki” w reportażu zamieszczonym w Expressie Porannym z 17 września. Podczas zaciętych walk o Warszawę Niemcy często sami oddawali broń -
„Żołnierze niemieccy zgłaszają się do przednich straży i składają broń” - Kurier Czerwony z 13 września. Wiele miejsca poświęcono dzielnym polskim lotnikom. Według dziennikarzy niemieckie miasta były codziennie równane z ziemią przez polskie bombowce.
„Nalot 30 polskich bombowców na Berlin” donosiła Chwila z 6 września.
„Stolica Rzeszy zbombardowana” wtórował jej Czas z 7 września.
„Hitler pod obstrzałem polskich samolotów” informował Dobry Wieczór z 13 września.
Express Poranny z dnia 6 września 1939 roku
Charakterystyczną rzeczą był całkowity brak strat wśród polskich załóg - niemiecka artyleria przeciwlotnicza była bowiem zupełnie nieskuteczna. Czasem pojawiała się informacja, że jakiś polski pilot został lekko ranny, np. dostał zabłąkanym pociskiem w nogę. Luftwaffe według polskich dziennikarzy traciła nad Polską kilkadziesiąt maszyn każdego dnia. Nie próżnowali polscy marynarze.
„Kontrtorpedowiec Wicher zatopił niemiecką łódź podwodną U 37” informował 17 września Kurier Czerwony. Wyczyn to zaiste niezwykły, ponieważ ORP „Wicher” już od dwóch tygodni spoczywał na dnie helskiego portu... Olbrzymim optymizmem napawała sytuacja w Europie Zachodniej. Nasi wierni sojusznicy – Anglia i Francja natychmiast wypełnili swoje zobowiązania i wypowiedzieli Niemcom wojnę.
„Losy wojny przesądzone ostatecznie po wystąpieniu Anglii i Francji” - pisał Kurier Czerwony 4 września. Na taką wiadomość Polacy zareagowali spontanicznymi manifestacjami pod ambasadami Francji i Wielkiej Brytanii.
„Niech żyje Anglia i Francja! Żywiołowe manifestacje w stolicy” - opisywał Express Poranny. Ta informacja to wyjątek w zalewie kłamstw. Takie manifestacje naprawdę miały miejsce.
Kurier Czerwony z 4 września 1939 roku
Na zadeklarowaniu wojny oczywiście się nie skończyło. Anglicy i Francuzi natychmiast ruszyli do ataku.
„Porty niemieckie zbombardowane przez lotników angielskich” - informowała gazeta Dzień Dobry z 5 września.
„Flota angielska rozpoczęła blokadę Niemiec” - to Kurier Czerwony z tego samego dnia.
„Gdy podnoszą się potężne młoty francusko-angielskie wówczas ani jeden żołnierz niemiecki nie będzie mógł pozostać na ziemiach polskich” – patetycznie informowała Chwila z 8 września. Na efekty zachodniej ofensywy nie trzeba było długo czekać.
„Linia Zygfryda przerwana” - informował Dzień Dobry.
„Linia Zygfryda przełamana w 7 punktach” - precyzowała Chwila i dodawała
„Wojska niemieckie uciekają w popłochu”.
„Generalny atak armii francuskiej zacznie się dziś lub jutro” - przewidywał Express Poranny z 8 września. Atak aliantów na zachodzie znacząco odciążył polską armię, która natychmiast przeszła do kontrofensywy.
„Niemcy wycofali sześć dywizji z frontu polskiego, by przerzucić je na Linię Zygfryda” - Express Poranny z 9 września.
Niewiele im to pomogło, bowiem
„Masy czołgów automatycznych rzuciła Francja na front niemiecki”, jak informował Kurier Czerwony z 10 września. Niestety, dziennikarz nie wyjaśnił, czym były te „czołgi automatyczne” - widać wyobraźnia mu nie dopisała. Ta sama gazeta prorokowała, że
„Za 4 dni padnie Linia Zygfryda, a wtedy błyskawiczna ofensywa zmiecie Niemców”. Na Zachodzie sytuacja wyglądała więc wspaniale -
„Francuzi prą naprzód” (Czas z 11 września),
„Ofensywa francusko-angielska postępuje” (Kurier Czerwony z 12 września), a
„Niemcy cofają się przed generalnym atakiem na Zachodzie” (Kurier Czerwony z 13 września).
Czas z 13 września 1939 roku
Dziennikarze opisywali również tragiczną sytuację wewnętrzną w Niemczech.
„Nerwy Hitlera szaleją” - tak opisywał samopoczucie fuhrera Goniec Warszawski z 4 września.
„W Hitlerii nic nie można kupić. Głód i nędza zagląda Niemcom w oczy” - kpił mściwie Kurier Czerwony z 5 września.
„Tłumy kobiet w Berlinie przed pustymi sklepami” opisywał tego samego dnia Express Poranny. Francusko-angielskie naloty wywoływały panikę. Przemysłowe dzielnice niemieckich miast leżały w gruzach. Nic dziwnego, że Niemcy zaczęli otwarcie demonstrować przeciwko Hitlerowi.
„Niemcy buntują się” - to Czas z 7 września.
„W stolicy Rzeszy wybuchły rozruchy” donosi następnego dnia Chwila.
„Atak tłumu na pałac Hitlera” - Kurier Codzienny z 8 września. Klęski na obu frontach wywoływały
„Masowe dezercje z armii niemieckiej”, o których pisał Kurier Czerwony z 12 września. Do stolicy Niemiec przyjeżdżały bezustannie
„Ogromne transporty rannych”, jak donosiła ta sama gazeta trzy dni później. Hitlerowi spędzały sen z oczu także
„Akty sabotażu w Berlinie”, o których informował Czas z 18 września.
Skąd wzięła się taka ilość bzdur? Czy dziennikarze pisali je z premedytacją, by utrzymać naród na duchu? Niekoniecznie. Myślę, że większość z nich szczerze wierzyła w to, co pisała. 5 września 1939 roku powstało Ministerstwo Informacji i Propagandy, a dwie największe agencje informacyjne – Polska Agencja Telegraficzna oraz agencja Iskra zostały połączone w jedną. Następnego dnia ich dziennikarze zostali wywiezieni z Warszawy. Przez następne dni pracowali w ewakuacyjnym chaosie, chwytając informacje z najprzeróżniejszych źródeł, w większości całkowicie niewiarygodnych i wysłuchując tysięcy plotek wziętych z kosmosu. Na ich bazie pisali pokrzepiające artykuły. Źródłem nieprawdziwych informacji byli często wysocy rangą dowódcy, którzy z premedytacją nie informowali dziennikarzy o stratach, za to uwypuklali najdrobniejsze sukcesy, które potem na łamach gazet zamieniały się w zwycięskie kampanie. Urokowi tych fantazji ulegali nie tylko zwykli obywatele, ale nawet członkowie rządu. Wiceminister spraw zagranicznych Jan Szembek wspominał o swojej wizycie w domu ministra Józefa Becka, z którym żywo dyskutował na temat najnowszych doniesień o rajdach polskich bombowców na Berlin. Brak było informacji o wkroczeniu Sowietów 17 września. Zaledwie kilka gazet poinformowało kilka dni później o zajęciu przez Armię Czerwoną części polskiego terytorium w pasie przygranicznym. Gazety nie drukowały także nekrologów. Gdyby zdecydowały się je zamieszczać musiałyby powiększyć swoją objętość kilkudziesięciokrotnie... Przez cały wrzesień 1939 roku ludność Polski była utrzymywana w fałszywym przekonaniu, że zwycięstwo jest tuż-tuż. Alianci nas nie zawiedli, dzielna polska armia zwycięża na wszystkich frontach, a Hitler słono zapłaci za swoją agresję.
Matrix skończył się w ostatnich dniach września.