Wczoraj mnie kochał, dziś nic nie czuje

badyl

Nowicjusz
Dołączył
15 Maj 2006
Posty
619
Punkty reakcji
0
Wiek
37
Miasto
Kresy wschodnie
Dawno tu nie pisałem, ale mam kłopot. Jestem, dwa lata po ślubie z kobietą, znamy się łącznie już od 6 lat. A ona mi przedwczoraj powiedziała, że chce wziąć rozwód, że już nie czuje magnetyzmu do mnie tylko opiekuńczą miłość, że już jej nie pociągam. Jednocześnie (jako, że jesteśmy na studiach) z miesiąc temu poznała doktora po 30-tce ze swojej uczelni i twierdzi, że do niego czuje coś więcej czego do mnie nie czuje. Ponoć już się nawet spotkali i mu wyjawiła co czuje, to jej odpowiedział, że najpierw ze mną muszą być sprawy poukładane. Dodam jeszcze, że do tej pory nie było między nami żadnych różnic, każdy zazdrościł nam naszego związku, byliśmy parą idealną, nie kłóciliśmy się, byliśmy zgodni, rozumiemy się bez słów. Ja ją nadal kocham i nie chcę żeby odeszła. Pomóżcie co mam zrobić? Jak na nowo ją do siebie przekonać. Z drugiej strony czy iść i pogadać z tym facetem, czy to raczej pogorszy sytuację? Już sam nie wiem co robić, czuję jakby niebo zwaliło mi się na głowę. Z najszczęśliwszej osoby na świecie stałem się najsmutniejszą.
 
D

Drad

Guest
No to jest normalne. Instynkt pod tytułem "miłość" kończy się prędzej czy później - Twoim problemem jest to, że jej przeszło prędzej niż Tobie. Nic nie możesz zrobić, rozwiedź się jak najszybciej, zapomnij, znajdź sobie inną. Poza tym to chyba średnia frajda żyć z kurvą, która będąc z Tobą w związku ugania się za innymi i im wyznaje "uczucie".

PS. Poza tym takie są skutki, gdy bierze się ślub w młodym wieku, idąc za głosem "Wielkiego Uczucia" :) 99% gówniarzerii w wieku ok. 20 lat sama nie wie czego chce i wierzy w jakieś iluzje, z których jedną jest "miłość".
 
Dołączył
13 Luty 2010
Posty
627
Punkty reakcji
38
Wiek
31
Miasto
There's a hole in the world like a great black pit
@Drad - żeby nie było, raz do końca chcę coś wyjaśnić - zgadzam się z tobą w bardzo dużym stopniu: również uważam, że to co czuje większość par w dzisiejszych czasach to nie miłość, lecz jej zwyczajne urojenie wykreowane na stereotypach. Dzisiejsze społeczeństwo zniszczyło ideę miłości i dosłownie ją skomercjalizowało. Nie zmienia to jednak faktu, że uważam miłość za coś realnego i możliwego (choć coraz rzadziej spotykanego).

@Badyl - Mówisz, że studiujecie dopiero? Czyli raczej młodzi jesteście... No to w ogóle źle zrobiliście, że się ożeniliście, bo byliście za młodzi. Ludzie w tym wieku tak naprawdę jeszcze nie są dość dojrzali i doświadczeni przez życie, żeby być gotowym w 100% na coś tak ważnego. Laska jest tego przykładem i zwyczajnie pomyliła miłość z zauroczeniem - według meni nie mogło jej być nigdy, skoro nic już do ciebie nie czuje, pomimo tego, że tak dobrze się wam układało.
No a tak poza tym - ta twoja "żona" chyba nie jest zbyt wartościowa, skoro tak łatwo z ciebie zrezygnowała i zaczęła zarywać do innego gościa.

Aha no i zgadzam się z Dradem, że "miłość z czasem wygasa", jednak tutaj dodam, że "ta niepielęgnowana" - jeżeli poświęca się jej odpowiednią ilość uwagi i o nią dba to raczej nie wygaśnie.
 

badyl

Nowicjusz
Dołączył
15 Maj 2006
Posty
619
Punkty reakcji
0
Wiek
37
Miasto
Kresy wschodnie
Właściwie nie prosiłem abyście oceniali, czy moje małżeństwo było wzięte z miłości czy nie i czy w ogóle być powinno zawarte. Bo nie ma określonego wieku, kiedy brać ślub. Chodziło mi o to, żebyście napisali co zrobić aby ją jeszcze przekonać do siebie na nowo. Jak ją nakłonić do dania jeszcze jednej szansy.
 

justaaxd

Nowicjusz
Dołączył
29 Kwiecień 2010
Posty
4
Punkty reakcji
0
przykro mi ,ale tak już jest na świecie.
miłość przychodzi i odchodzi.
 

tomek205

Nowicjusz
Dołączył
19 Październik 2009
Posty
50
Punkty reakcji
0
Wiek
33
Miasto
Tam gdzie mnie nogi poniosą ;-)
Właściwie nie prosiłem abyście oceniali, czy moje małżeństwo było wzięte z miłości czy nie i czy w ogóle być powinno zawarte. Bo nie ma określonego wieku, kiedy brać ślub. Chodziło mi o to, żebyście napisali co zrobić aby ją jeszcze przekonać do siebie na nowo. Jak ją nakłonić do dania jeszcze jednej szansy.

Co możesz zrobić? To trudne pytanie. Powiem Ci czego napewno NIE MOŻESZ robić- prosić ją cały czas żeby Cie nie zostawiała. Rozumiem że ją kochasz itp ale jeśli ona otwarcie Ci mówi ze poznała jakiegoś tam profesorka- jaki jest sens dalej w tym tkwić? Każde małżeństwo przechodzi po jakimś czasie kryzys, gdy mija to ,,zauroczenie" Ale u was sytuacja jest podwójnie skomplikowana- raz że jesteście bardzo młodzi a dwa że ona już się ugania za kimś innym. A masz pewność że ona np Cie z tym profesorkiem nie zdradzała? Co powiedzieli co do siebie czują bez łóżka, pocałunków itp? Ona nie jest Ciebie warta kolego. I jeszcze jedno, mam nadzieje że nie uznasz tego za wtykanie nosa w nie swoje sprawy- macie dzieci?
 

badyl

Nowicjusz
Dołączył
15 Maj 2006
Posty
619
Punkty reakcji
0
Wiek
37
Miasto
Kresy wschodnie
Nie dzieci nie mamy:) nie uważam tego za wtrącanie się do mojego życia. W końcu po to tu napisałem, żeby ktoś mi doradził.
 

tomek205

Nowicjusz
Dołączył
19 Październik 2009
Posty
50
Punkty reakcji
0
Wiek
33
Miasto
Tam gdzie mnie nogi poniosą ;-)
No to moim zdaniem nie ma co rozpaczać, prosić o to żeby została tylko postawić sprawe po męsku- jak chce to niech będzie rozwód. I jak Cie kazdy zapyta pozniej z czyjej inicjatywy- mozesz otwarcie mówic ze z jej, ze Cie zdradzała. Zobaczysz jak Ci to samoocene podwyższy. A że jesteś młody po studiach- jeszcze nie jedna panne bedziesz goscil w łóżku :)
 

nfk

Nowicjusz
Dołączył
6 Marzec 2007
Posty
38
Punkty reakcji
0
Wiek
35
Ból przemija duma zostaje- zostaw ją i znajdź sobie inną takiego czegoś się już nie da naprawić
 

Julka89

Bywalec
Dołączył
14 Luty 2010
Posty
2 342
Punkty reakcji
79
Miasto
mój kawałek podłogi
hm.... Co to ma znaczyć opiekuńcza miłość?

Na mój gust w waszym związku wkradła się rutyna.... Jeśli Cię jeszcze fizycznie nie zdradziła i chcesz ją odzyskać, odzyskać jej pociąg fizyczny musisz zadziałać jakoś pozytywnie na nią... spróbować ją na nowo w sobie rozkochać! innej rady nie ma!
A jeśli chodzi o tego doktorka to ja bym sobie z nim porozmawiała, w końcu czyja to żona? Twoja czy jego? No właśnie!

Chcesz przepuścić swoje szczęście między palcami, po to by zachować dumę? Sory, ale w takim razie Ty też nie wiesz co to jest miłość i rzeczywiście byliście za młodzi....

A co do ulotności miłości to jeśli miłość się ulatnia tak z dnia na dzień to co to za miłość? Żadna!!! Fizyczny pociąg, buzujące hormony....

Ta dziewczyna pewnie dała się uwieść jakiemuś tam staremu podrywaczowi, który czuje tylko pociąg.... bo jeśli się kocha to chce się 'dawać', lecz jeśli pożąda chce się tylko 'brać'....
 
D

Drad

Guest
Właściwie nie prosiłem abyście oceniali, czy moje małżeństwo było wzięte z miłości czy nie i czy w ogóle być powinno zawarte. Bo nie ma określonego wieku, kiedy brać ślub. Chodziło mi o to, żebyście napisali co zrobić aby ją jeszcze przekonać do siebie na nowo. Jak ją nakłonić do dania jeszcze jednej szansy.
Zabawny jesteś - najpierw pytasz o radę, a jak posty Ci nie pasują, to zarzucasz rozmówcom nieuprawnione dokonywanie ocen. Pokazuje to dosyć dobitnie, jak bardzo jesteś dojrzały.
A co do Twojego pytania - niczego nie możesz zrobić, a mój wywód miał właśnie na celu uzmysłowienie Ci tego. Nikogo nie da się przekonać logicznie, żeby był "zakochany", a skoro Twoja przestała Cię "kochać", to nic nie da się zrobić.
 

miska19

Wyjadacz
Dołączył
26 Grudzień 2009
Posty
6 439
Punkty reakcji
484
Wiek
32
No coz, widocznie laczylo Was bardziej zauroczenie niz milosc. Ja uwazam, ze sa ludzie, ktorzy sa na tyle gotowi i dojrzali, zeby wziac juz slub nawet w wieku ok 20 lat, ale sa tez tacy, dla ktorych to za wczesnie. Dlatego nie mowie, ze wszystkie sluby zawarte w mlodym wieku sa zle, wiem, ze tak nie jest, moi rodzice pobrali sie jak mieli 21 lat i do tej pory sa szczesliwi, ale widocznie u Was albo to bylo za wczesnie albo ona tak naprawde Cie nigdy nie kochala. No coz , na sile jej nie zatrzymasz...
 

claire1983

Nowicjusz
Dołączył
26 Lipiec 2009
Posty
94
Punkty reakcji
0
Wiek
41
Miasto
Poznań
Ja mialam taką sytuację tylko, że od drugiej strony. To ja porzuciłam narzeczonego po kilku latach związku. Na pozór idealnego związku. Również nam wszyzscy zazdrościli. Mieszkaliśmy razem dwa lata. Koleżanki mówiły że mój facet taki miły, opiekuńczy, atrakcyjny i dobrze usytuowany. Kupował mi kwiaty, biżuterię, słuchał mnie, rozmawialiśmy czasami do rana na wszystkie tematy i sex też rewelacja, a jednak praktycznie z dnia na dzien kazałam mu wynosić się ze swojego życia. Zaczęlo się to tak naprawdę wewnątrz mnie w mojej psychice już wiele miesięcy wcześniej. Zaczął mi straszine dzialać na nerwy, na początku nawet nie kojażyłam tego z jego osobą ale z czasem rozpoznałam, że to przy nim czuję się źle. Był dla mnie po prostu za dobry, nie miał tak zwanych jaj. Robiliśmy zawsze to co ja chciałam, jak miałam zły humor i chciałam sobie pomilczeć to on wtedy stawał się taki wkurzający, pytał non stop o co mi chodzi, kiedy się na niego wydarłam to robił taką smutną minę jak sierotka z domu dziecka, patrzył się na mnie tymi oczami w ktorych pojawiały się łzy bólu. Budziło to we mnie straszną agresję, więc wychodziłam do drugiego pokoju i przeglądałam strony w necie to on nei mógł wytrzymać i przyłaził za mną i znowu tysiące pytań zadawał, co mi jest, czy on zrobił coś źle, itp. w końcu nie wytrzymałam i go po prostu wyrzuciłam, bez przeproszenia, bez tłumaczenia. Do tego stopnia skumulowało się we mnie to wszystko. Teraz mam faceta z którym od samego początku się sprzeczamy, który mnie tak nie rozpieszcza, który nigdy nie robi SMUTNYCH oczu i planujemy ślub za miesiąc. Kocham go jak wariatka i jestem pewna że zawsze tak będzie, po prostu wiem to i już. Chcę Tobie tylko wytłumaczyć żebyś nigdy w życiu nie łaził za kobietą, nie prosił, nie robił min, tylko wziąl się za siebie, zapisał na siłownię, poszedł na piwo z chłopakami, odnowił kontakt z kumpelą itd. To działa sto razy lepiej niż bukiet róż i błaganie. Kobiety tego nienawidzą, nie szanują i nigdy się to nie zmieni!!!!! OGarnij się, żona doprawiła Ci rogi a ty zastanawiasz się jak o nią walczyć? To chyba ona powinna walczyć? Najwidocziej też ją coś straszine w tobie wkurzalo.
 

miska19

Wyjadacz
Dołączył
26 Grudzień 2009
Posty
6 439
Punkty reakcji
484
Wiek
32
Ja mialam taką sytuację tylko, że od drugiej strony. To ja porzuciłam narzeczonego po kilku latach związku. Na pozór idealnego związku. Również nam wszyzscy zazdrościli. Mieszkaliśmy razem dwa lata. Koleżanki mówiły że mój facet taki miły, opiekuńczy, atrakcyjny i dobrze usytuowany. Kupował mi kwiaty, biżuterię, słuchał mnie, rozmawialiśmy czasami do rana na wszystkie tematy i sex też rewelacja, a jednak praktycznie z dnia na dzien kazałam mu wynosić się ze swojego życia. Zaczęlo się to tak naprawdę wewnątrz mnie w mojej psychice już wiele miesięcy wcześniej. Zaczął mi straszine dzialać na nerwy, na początku nawet nie kojażyłam tego z jego osobą ale z czasem rozpoznałam, że to przy nim czuję się źle. Był dla mnie po prostu za dobry, nie miał tak zwanych jaj. Robiliśmy zawsze to co ja chciałam, jak miałam zły humor i chciałam sobie pomilczeć to on wtedy stawał się taki wkurzający, pytał non stop o co mi chodzi, kiedy się na niego wydarłam to robił taką smutną minę jak sierotka z domu dziecka, patrzył się na mnie tymi oczami w ktorych pojawiały się łzy bólu. Budziło to we mnie straszną agresję, więc wychodziłam do drugiego pokoju i przeglądałam strony w necie to on nei mógł wytrzymać i przyłaził za mną i znowu tysiące pytań zadawał, co mi jest, czy on zrobił coś źle, itp. w końcu nie wytrzymałam i go po prostu wyrzuciłam, bez przeproszenia, bez tłumaczenia. Do tego stopnia skumulowało się we mnie to wszystko. Teraz mam faceta z którym od samego początku się sprzeczamy, który mnie tak nie rozpieszcza, który nigdy nie robi SMUTNYCH oczu i planujemy ślub za miesiąc. Kocham go jak wariatka i jestem pewna że zawsze tak będzie, po prostu wiem to i już. Chcę Tobie tylko wytłumaczyć żebyś nigdy w życiu nie łaził za kobietą, nie prosił, nie robił min, tylko wziąl się za siebie, zapisał na siłownię, poszedł na piwo z chłopakami, odnowił kontakt z kumpelą itd. To działa sto razy lepiej niż bukiet róż i błaganie. Kobiety tego nienawidzą, nie szanują i nigdy się to nie zmieni!!!!! OGarnij się, żona doprawiła Ci rogi a ty zastanawiasz się jak o nią walczyć? To chyba ona powinna walczyć? Najwidocziej też ją coś straszine w tobie wkurzalo.



niby tak jest jak mowisz, ale ja nie narzekalabym. Czasami brakuje mi troski ze strony faceta, ze musze mu cos mowic, zeby sie domyslil i jak jestem smutna czasami brakuje mi takiego zapytania sie co jest czy takiego rozpieszczania. No ale widocznie kazda kobnieta lubi co innego.
 

Julka89

Bywalec
Dołączył
14 Luty 2010
Posty
2 342
Punkty reakcji
79
Miasto
mój kawałek podłogi
a chyba nie wytrzymałabym z facetem z którym non stop kłóciłabym się. Mam słabe emocje, nerwowa i porywcza... jak się wkurzam to nie myślę działam pod wpływem impulsu... a do tego jestem wbrew pozorom bardzo wrażliwa.....

Zgadzam się z Wami, że facet nie powinien zostać taką 'przydupajką' kobity, ale posiadanie własnego zdania, tolerancyjność innego i sztuka kompromisu powinno być! i takie kłócenie się non stop na dłuższą metę nie wiem czy jest dobre.... o ile nie poodmrażamy się, nie zranimy tak mocno, że nie będziemy chcieli nawet na tą osobę spojrzeć nie jest dobre, tak sano nie jest dobre brak jakichkolwiek sprzeczek....

a jeszcze do tego jak za każdym razem będzie dbał Tylko o siebie, szukał pocieszenia u koleżanek to tym bardziej upewniałoby mnie w przekonaniu, że nie jest wart zachodu... cały czas bym powątpiewała w te uczucie i tym bardziej zostawiłabym 'waszmoście pana', bo dwoje ludzi są ze sobą bo tego CHCĄ, a nie dlatego, że coś tam.... oboje w równym stopniu powinni być zaangażowani i chcieć porozumieć się!
 

badyl

Nowicjusz
Dołączył
15 Maj 2006
Posty
619
Punkty reakcji
0
Wiek
37
Miasto
Kresy wschodnie
Dziękuję wszystkim za dobre słowa. I te, które każą walczyć i te, które każą nie walczyć. Moją sytuacje oddaje chyba najbardziej wpis claire1983. Byłem za dobry, za bardzo ufałem i za dużo pozwalałem. Myślałem, że partnerstwo opiera się na zaufaniu, jak widać się przeliczyłem. Nie bardzo nawet wiem jak o nią walczyć i czy jest sens. W każdym razie, do rozwodu tak szybko nie dojdzie, bo polskie sądy działają powoli, a ja w tym czasie zajmę się sobą. Może jak zobaczy, że coś się zmieniło o 180 stopni to otrzeźwieje a jak nie, to niech idzie do tego 36-cio latka. Jeżeli macie jeszcze jakieś porady z chęcią je przeczytam.

Jeszcze mam pytanie do claire1983 - co musiałoby nastąpić (w tamtym czasie, dla Ciebie) aby ten "za dobry" chłopak, czy inaczej mówiąc pantoflarz mógł wrócić do Ciebie. Tzn. co by sprowokował Cię abyś znów się nim zainteresowała? Jakie zmiany?
 

claire1983

Nowicjusz
Dołączył
26 Lipiec 2009
Posty
94
Punkty reakcji
0
Wiek
41
Miasto
Poznań
Dziękuję wszystkim za dobre słowa. I te, które każą walczyć i te, które każą nie walczyć. Moją sytuacje oddaje chyba najbardziej wpis claire1983. Byłem za dobry, za bardzo ufałem i za dużo pozwalałem. Myślałem, że partnerstwo opiera się na zaufaniu, jak widać się przeliczyłem. Nie bardzo nawet wiem jak o nią walczyć i czy jest sens. W każdym razie, do rozwodu tak szybko nie dojdzie, bo polskie sądy działają powoli, a ja w tym czasie zajmę się sobą. Może jak zobaczy, że coś się zmieniło o 180 stopni to otrzeźwieje a jak nie, to niech idzie do tego 36-cio latka. Jeżeli macie jeszcze jakieś porady z chęcią je przeczytam.

Jeszcze mam pytanie do claire1983 - co musiałoby nastąpić (w tamtym czasie, dla Ciebie) aby ten "za dobry" chłopak, czy inaczej mówiąc pantoflarz mógł wrócić do Ciebie. Tzn. co by sprowokował Cię abyś znów się nim zainteresowała? Jakie zmiany?

Drogi Badylu :) Jeśli chodzi o moj związek z tym panem to chyba było już za późno i raczej nie mógł nic zrobić aby mnie zatrzymać ale my nie mieliśmy ślubu więc napewno łatwiej mi było nam to zakończyć.

Każda kobieta jest jednak inna i skoro byliście małżeństwem i znacie się tak długo to myślę, że ona Cię kocha a przynajmniej napewno kochała dlatego może jest szansa rozpalić w niej uczucie na nowo. Ale, żeby to zrobić to powinieneś zupełnie zmienić podejście i nie tylko powierzchownie ale i zmienić ogólnie swoje nastawienie psychiczne bo kobiety są bystre i ona szybko się domyśli że np.tylko udajesz twardego. Ty musisz być twardy, znać poczucie swojej wartości i przestać traktować ten związek jako najważniejszą rzecz w swoim życiu. Musisz sobie uświadomić, że mimo bólu i cierpienia jesteś facetem, masz swoje potrzeby, zainteresowania, jesteś młody, piękna pogoda na zewnątrz. Może warto się wybrać z kumplami na parę dni np. w góry albo nad morze? Napić się, zabawić? Komórkę zostawiać w hotelu żeby nie korciło? Uwierz mi, że na kobiety dzialają takie rzeczy, zacznie się zastanawiać co robiłeś, myśleć o tobie itd. Nie musisz jej niczego mówić, tłumaczyć się bo to ona doprawia ci rogi, upokarza. Nie zatrzymasz jej żadną prośbą i błaganiem, zapomnij o tym. Ona napewno wie że ją kochasz aż za dobrze i to był do tej pory Twój błąd. Facet po prostu musi mieć jaja!!!! Gdyby wtedy mój facet odpuścił mi, zajął się sobą, przestał prosić, tłumaczyć to pewnie dalabym nam szansę, a raczej sama zaczęłabym o niego zabiegać, ale gdybym się dowiedziala, że tylko ściemnia i w wolnych chwilach siedzi na forumowisku i szuka sposobu na odzyzkanie mnie to zupełnie straciłabym do niego szacunek. Także, głowa do góry, wyłącz kompa i idź się zabaw :) Stań przed lustrem i zobacz jaki fajny facet z ciebie. Nikt nie ma prawa robić z ciebie rogacza ani debila :) Odrazu humor Ci się poprawi. Pozdro
 

Cajun

Stały bywalec
Dołączył
5 Marzec 2010
Posty
453
Punkty reakcji
167
Teoretycznie jest już pozamiatane. Będzie rozwodzik :) Mam nadzieję, że intercyza była spisana?

J.B
 

badyl

Nowicjusz
Dołączył
15 Maj 2006
Posty
619
Punkty reakcji
0
Wiek
37
Miasto
Kresy wschodnie
claire1983 - dziękuję za radę. Już sam zaczynałem myśleć w ten sposób, a Twój post mnie w tym utwierdził. Zacznę się zmieniać i to już nawet nie dla (jeszcze) żony, ale dla samego siebie. A ona niech sobie robi co tam chce.

Cajun - nie było intercyzy, nie wiele mieliśmy przed ślubem, teraz trochę tego się zebrało, większość jest moje i o to będę walczyć. Na pewno będę walczyć o rozwód z jej winy, w końcu to ona lata za jakimś. Mamy mieszkanie, ale na szczęście dostałem je w spadku po zmarłej babci jeszcze przed małżeństwem, także przy rozwodzie i tak zostanie jako moje, przynajmniej gdzieś tak w necie wyczytałem. A już z innej beczki, orientuje się ktoś ile się czeka na sprawę rozwodową od momentu złożenia pozwu?

Jeszcze raz dzięki za rady i nie obrażę się za kolejne;)
 
Do góry