W świetle prawa: w tej sytuacji dziecko nic nie musi. Jest już niezależne, a sprawa tyczy się tylko rodziców, gdzie obowiązek opieki wiąże się bezpośrednio z tym, że decydując się na dziecko, muszą mieć świadomość zapewnienia godziwego startu, jak długo się da. Te sytuacje są dość elastyczne, gdyż o ostatecznym werdykcie decyduje sąd - podejrzewam, że gdyby rodzice dowiedli, iż nie mają odpowiednich zarobków, odstąpionoby od roszczeń alimentacyjnych. Cała sprawa tyczy się dzieci robiących postępy w nauce, czyli nie bumelantów, także z założenia dysproporcje mają wyrównywać stypendia za dobre wyniki, choć tu już zależy od wielkości dofinansowywania tychże (są uczelnie, gdzie wystarcza pieniędzy, gdzie indziej - wiadomo, jest niełatwo).