Witam, jestem nowy na forum. Chciałbym zasięgnąć porady nt. moich planów. Proszę was o doradzenie mi.
Mam 20 lat i mieszkam w niedużej wsi na południowym Mazowszu. W zeszłym roku ukończyłem liceum ogólnokształcące, zdałem dość dobrze maturę. Niestety z powodu sytuacji finansowej nie udało mi się podjąć studiów dziennych, ponieważ nie było mnie stać. Podjąłem studia zaoczne na kierunku administracja,obecnie jestem na II semestrze. Udało mi sie na 1szy rok uzyskac styp. socjalne takze szkoła mnie nie kosztowała nic. Zaraz po maturze, gdy uświadomiłem sobie, że studia dzienne są nie na moją kieszeń postanowiłem poszukać pracy. W pierwszych krokach skierowałem się do PUP, ten wysłał mnie na 3 miesięczny staż dla bezrobotnych do biura zajmującego się org. wspieraniem org. pozarządowych i środkami unijnymi. Staż odbyłem niczego szczególnego się nie nauczyłem ( troche prostej roboty na kompie, ew. jeżdżenie w jakiś sprawach po mieście, na pocztę). Staż się skończył, zatrudniono mnie na JEDEN MIESIĄC i o dalszej pracy tam nie było nawet mowy ( w kolejce byli następni bezrobotni stażyści. Kolejnych godnych uwagi propozycji PUP dla mnie nie miał, więc zostałem wyrejestrowany.
Od tamtej pory nie ma możliwości znalezienia stałej roboty. Jedynie udaje mi się czasem zarobić coś dorywczo Zresztą taki region. Pracy brakuje, urzędy i instytucje państwowe mimo że nieliczne to obstawione rodzinkami. Rolnictwo też nie jest obecnie zbyt powszechne. Duża część mieszkańców to osoby na emeryturach/ rentach i drobne pijaczki oraz urzędnicy z gminy i nauczyciele. Trochę osób zmuszana jest do dojazdu do pracy do Warszawy ( trzeba dojechać samochodem/ rowerem do stacji PKP oddalonej ok. 10 km.), mimo że, do przejechania pociągiem jest ok. 70 km to jedzie się około 2,5 h. To jest 5 h w obie strony przy codziennej pracy. Ludzie ci, zmuszeni są więc do podejmowania pracy na zmiany 12/24 h ew. 24/48h, ponieważ codzienny dojazd to absurd, wobec czego zazwyczaj pracują oni w ochronie lub sprzątają za nędzne pieniądze na śmieciówkach. Trzeba jeszcze dodać, że bilet do w-wy miesięczny kosztuje 300 zl i doliczyć niekiedy trzeba 100 za WKM. Tak własnie pracuje moja mama.Jestem obecnie na ich utrzymaniu, pomagam dowożąc samochodem do stacji PKP ( nie ma prawa jazdy). Ojciec nie mieszka z nami, dwa lata temu był rozwód podczas którego sąd dał alimenty tylko mojej siostrze, ponieważ ja byłem pełnoletni i musiałbym zakładać osobną sprawę. Nie było mnie na to stać poza tym zajmowałem się nauką do matury i prawem jazdy. W tej chwili nie jest mi znany mi adres ojca, alimenty siostra dostaje z FA, poza tym nie chce mieć już z ojcem do czynienia i w ogóle nie wiem czy te alimenty by mi się należały. Siostra ma 18 lat i po ukończeniu lo idzie do wawy z koleżanką na dzienne do wawy( maja razem wynajmować). Mieszkamy również z babcią, która jest na skromnej emeryturze ( 800 zł).
Do czego zmierzam. Ostatnio powiedziałem sobie dość tego, muszę coś ze sobą zrobić. Intensywnie myślę o wyjeżdzie do Warszawy. Chciałbym wynająć sobie pokój i znależć robotę pozwalającą na przeżycie i ukończenie tych zaocznych studiów.
Uważacie że jako student bez doświadczenia jestem w stanie w Warszawie zarobić te 1600-1800 zl? Tyle wg mnie wystarczyloby mi na wynajecie lokum, opłacenie studiów i poczynienie choćby drobnych oszczędności a przede wszystkim stanięcie WRESZCIE na nogi. No bo czy wg Was jest dla mnie jakis sens siedzenia na wsi???
Mam 20 lat i mieszkam w niedużej wsi na południowym Mazowszu. W zeszłym roku ukończyłem liceum ogólnokształcące, zdałem dość dobrze maturę. Niestety z powodu sytuacji finansowej nie udało mi się podjąć studiów dziennych, ponieważ nie było mnie stać. Podjąłem studia zaoczne na kierunku administracja,obecnie jestem na II semestrze. Udało mi sie na 1szy rok uzyskac styp. socjalne takze szkoła mnie nie kosztowała nic. Zaraz po maturze, gdy uświadomiłem sobie, że studia dzienne są nie na moją kieszeń postanowiłem poszukać pracy. W pierwszych krokach skierowałem się do PUP, ten wysłał mnie na 3 miesięczny staż dla bezrobotnych do biura zajmującego się org. wspieraniem org. pozarządowych i środkami unijnymi. Staż odbyłem niczego szczególnego się nie nauczyłem ( troche prostej roboty na kompie, ew. jeżdżenie w jakiś sprawach po mieście, na pocztę). Staż się skończył, zatrudniono mnie na JEDEN MIESIĄC i o dalszej pracy tam nie było nawet mowy ( w kolejce byli następni bezrobotni stażyści. Kolejnych godnych uwagi propozycji PUP dla mnie nie miał, więc zostałem wyrejestrowany.
Od tamtej pory nie ma możliwości znalezienia stałej roboty. Jedynie udaje mi się czasem zarobić coś dorywczo Zresztą taki region. Pracy brakuje, urzędy i instytucje państwowe mimo że nieliczne to obstawione rodzinkami. Rolnictwo też nie jest obecnie zbyt powszechne. Duża część mieszkańców to osoby na emeryturach/ rentach i drobne pijaczki oraz urzędnicy z gminy i nauczyciele. Trochę osób zmuszana jest do dojazdu do pracy do Warszawy ( trzeba dojechać samochodem/ rowerem do stacji PKP oddalonej ok. 10 km.), mimo że, do przejechania pociągiem jest ok. 70 km to jedzie się około 2,5 h. To jest 5 h w obie strony przy codziennej pracy. Ludzie ci, zmuszeni są więc do podejmowania pracy na zmiany 12/24 h ew. 24/48h, ponieważ codzienny dojazd to absurd, wobec czego zazwyczaj pracują oni w ochronie lub sprzątają za nędzne pieniądze na śmieciówkach. Trzeba jeszcze dodać, że bilet do w-wy miesięczny kosztuje 300 zl i doliczyć niekiedy trzeba 100 za WKM. Tak własnie pracuje moja mama.Jestem obecnie na ich utrzymaniu, pomagam dowożąc samochodem do stacji PKP ( nie ma prawa jazdy). Ojciec nie mieszka z nami, dwa lata temu był rozwód podczas którego sąd dał alimenty tylko mojej siostrze, ponieważ ja byłem pełnoletni i musiałbym zakładać osobną sprawę. Nie było mnie na to stać poza tym zajmowałem się nauką do matury i prawem jazdy. W tej chwili nie jest mi znany mi adres ojca, alimenty siostra dostaje z FA, poza tym nie chce mieć już z ojcem do czynienia i w ogóle nie wiem czy te alimenty by mi się należały. Siostra ma 18 lat i po ukończeniu lo idzie do wawy z koleżanką na dzienne do wawy( maja razem wynajmować). Mieszkamy również z babcią, która jest na skromnej emeryturze ( 800 zł).
Do czego zmierzam. Ostatnio powiedziałem sobie dość tego, muszę coś ze sobą zrobić. Intensywnie myślę o wyjeżdzie do Warszawy. Chciałbym wynająć sobie pokój i znależć robotę pozwalającą na przeżycie i ukończenie tych zaocznych studiów.
Uważacie że jako student bez doświadczenia jestem w stanie w Warszawie zarobić te 1600-1800 zl? Tyle wg mnie wystarczyloby mi na wynajecie lokum, opłacenie studiów i poczynienie choćby drobnych oszczędności a przede wszystkim stanięcie WRESZCIE na nogi. No bo czy wg Was jest dla mnie jakis sens siedzenia na wsi???