Kiedy rozmawiam z teistą to prawie zawsze kończy sie zdaniem "obrażasz moje uczucia religijne". A czy nikt nie zastanawiał się na moimi uczuciami? Że wszędzie wciskają te krzyże, Boga, obrazki z Maryją itp. to może to mi nie odpowiada?
Zaraz, zaraz... To kto jest w końcu ateistą: Ty, czy kto? Z powyższego zdania wynika absurdalny wniosek, że Ty będąc ateistą spotykasz się z obrazą swoich(?) uczuć religijnych.Kiedy rozmawiam z teistą to prawie zawsze kończy sie zdaniem "obrażasz moje uczucia religijne".
Kiedy rozmawiam z teistą to prawie zawsze kończy sie zdaniem "obrażasz moje uczucia religijne".
wyróżnienie mojeateista.blog.pl napisał:Uczucia religijne, przyznając sobie wyjątkowe prawa, stają się zatem czynnikiem antagonizującym różne grupy pluralistycznego społeczeństwa, czego wymowną ilustrację stanowi międzynarodowy spór wokół karykatur islamskiego proroka. Nie inaczej jest w katolickiej Polsce, gdzie prasa regularnie donosi o kolejnych przypadkach obrazy uczuć religijnych (najnowsza sprawa) i na nic się zdają zapewnienia oskarżonych osób, że nikogo nie zamierzały obrazić.
Nie słychać natomiast, aby ateiści żądali bezwzględnego szacunku dla uczuć ateistycznych – nie dlatego, aby nie żywili żadnych uczuć związanych ze swymi przekonaniami, ale dlatego, że nie uważają, by nad ich uczuciami należało otworzyć specjalny parasol ochronny. Nie mają swego sacrum, które należałoby chronić przed intruzami, nie są przywiązani do symboli, które dla osób religijnych często bywają ważniejsze niż żywi ludzie. Brak wiary religijnej jest również brakiem specyficznej religijnej drażliwości, tej czułej sfery, którą niczym wielką otwartą ranę należy ostrożnie omijać, pilnie bacząc, by niczym jej nie urazić.
Ja się nie obrażam jak ktoś jest ateistą i rozmawia ze mną na temat mojej religii co innego kiedy ją obraża bo tym samym obraża i mnie.I ja to niejednokrotnie usłyszałem. W ogóle jedyne uczucia jakie można obrazić to uczucia religijne. Z uczuciami religijnymi trzeba jak z jajkiem. Każdy ma prawo mówić co chce, niby mamy wolność słowa ale o religii trzeba ciiiiichooo. Mi to podchodzi pod zbiorową paranoję, a raczej zbiorowe przewrażliwienie wynikające ze zbytniego utożsamiania się z obiektem wiary.
Obrażając Boga obrażasz wiernych więc ja staje w swojej obronie. A w to że Bóg sobie poradzi z ludźmi nie wątpię.Większość wierzących czuje się w obowiązku bronić swojego boga. A ja się pytam: kto tu kogo powinien bronić? Jeśli koncepcja Boga jest trafna i prawdziwa to sama się obroni, nikt nie musi stawać w jej obronie. Poza tym to czy waleczność gorliwych wyznawców nie świadczy trochę o ich niepewności wobec wszechmocy Boga? Kto staje w obronie mistrza karate? Mistrz jesli jest prawdziwym mistrzem, to nie dość że sobie poradzi to jeszcze ciebie obroni.
Dowody istnienia Boga masz na co dzień choćby taki że żyjesz. Trzeba tylko umieć je zobaczyć.Człowiek jest od Boga o wiele słabszy, i jeśli już ktoś miałby bronić kogoś to na pewno nie człowiek Boga, lecz Bóg człowieka. To nie człowiek powinien zabiegać o względy Boga, bo Bóg zawsze sobie radę da, i z tego względu to Bóg powinien zabiegać o łaskę człowieka któremu - rzekomo - dał wolną wolę, on powinien starać się udowadniać ludzim że istnieje, stwarzać jak najwięcej dowodów swojego istnienia w taki sposób aby nie pozostawić ludziom żadnych wątpliwości na temat natury swojego istnienia, aby dzięki temu zjednoczyć wszystkich ludzi pod sztandarem jednej wiary, bo chyba zależy mu żeby wszyscy byli szczęśliwi i nie kłócili się już o to czy Bóg jest ubrany w to czy w tamto, a nie podyktować raz kiedyś jakąś książkę i usiąść na laurach. Bóg powinien osobiście udowadniać swoje istnienie ciągle na nowo każdemu z osobna. Wtedy wiara miałaby sens.
a co sie tyczy ateistów, to faktycznie wydaje sie im być wszystko jedno czy nad wejsciem wisi Jezus czy szmaciana lalka, ale ze nie zyjemy w państwie wyznaniowym (chyba) symbole religijne moglby poznikac z urzędów
Oczywiscie juz nie mówie o sytuacjach stresowych w których od razu doznaja nawrócenia i modla sie do boga o pomoc oczywiscie...To jest dla mnie żałosne...
Ale szlag mnie trafia jak widze tych "ateistów" którzy ida do bierzmowania, pózniej oczywiscie maja slub koscielny...(o chrzcie nie mówie bo wiadomo, ze jestesmy zbyt mali aby o tym decydować) swoje dzieci oczywiscie równiez chrzcza, posyłaja do komunii itp. Oczywiscie juz nie mówie o sytuacjach stresowych w których od razu doznaja nawrócenia i modla sie do boga o pomoc oczywiscie...To jest dla mnie żałosne...
Ale szlag mnie trafia jak widze tych "ateistów" którzy ida do bierzmowania, pózniej oczywiscie maja slub koscielny...(o chrzcie nie mówie bo wiadomo, ze jestesmy zbyt mali aby o tym decydować) swoje dzieci oczywiscie równiez chrzcza, posyłaja do komunii itp. Oczywiscie juz nie mówie o sytuacjach stresowych w których od razu doznaja nawrócenia i modla sie do boga o pomoc oczywiscie...To jest dla mnie żałosne...