Uczucia ateisty.

h4x0r

Nowicjusz
Dołączył
16 Marzec 2007
Posty
367
Punkty reakcji
0
Miasto
Ze wszond
Kiedy rozmawiam z teistą to prawie zawsze kończy sie zdaniem "obrażasz moje uczucia religijne". A czy nikt nie zastanawiał się na moimi uczuciami? Że wszędzie wciskają te krzyże, Boga, obrazki z Maryją itp. to może to mi nie odpowiada?
 

wiadoma

ciotka dobra rada
Dołączył
17 Lipiec 2007
Posty
662
Punkty reakcji
0
Wiek
38
Miasto
WROCŁAW
Kiedy rozmawiam z teistą to prawie zawsze kończy sie zdaniem "obrażasz moje uczucia religijne".
Zaraz, zaraz... To kto jest w końcu ateistą: Ty, czy kto? Z powyższego zdania wynika absurdalny wniosek, że Ty będąc ateistą spotykasz się z obrazą swoich(?) uczuć religijnych.

Bardzo przepraszam, ekhm..jakich?

Napisz to jakoś bardziej logicznie, to może pogadamy
 

deora

Nikt
Dołączył
5 Marzec 2007
Posty
1 071
Punkty reakcji
14
h4x0r nie popełnił błędu, on zacytował teistę.
Myślę, że problem jest szeroki i dotyczy tolerancji w ogóle.
Ja staram się zastanawiać nad uczuciami drugiej osoby.
Ale raczej nie postulowałabym rozbiórki wież kościelnych i demontażu przydrożnych krzyży i kaplic.
Wychodzimy na ulice przy okazji Bożego Ciała, ale jeśli cię to rani - siedź w domu.
Nie wszyscy muszą brać udział w paradach takiej czy innej opcji.
 

Anthrax

Nowicjusz
Dołączył
9 Lipiec 2006
Posty
416
Punkty reakcji
0
Wiek
45
słuszna uwaga. wierzący domagają się policyjnej ochrony dla swoich religijnych uczuć, co jest niezłym wynaturzeniem. oczywiście cudze uczucia zasługują na szacunek, tylko dlaczego wierzący nie potrafią uszanować uczuć innych, poza swoimi własnymi?
 

GlowRideR

Nowicjusz
Dołączył
20 Czerwiec 2007
Posty
8
Punkty reakcji
0
Wiek
33
Miasto
z nikąd...
Zgadzam się Anthrax. Najgorszy w tym wszystkim jest brak tolerancji do innych uczuć religijnych. Tyle sie dzisiaj mówi o tolerancji i szacunku a tak naprawde to tylko pozory... Kiedy chodziłem do gimnazjum nie wyobrażałem sobie sytuacji w której przyznaje sie przed większym gronem do tego, że nie wierze w boga itd... A jeśli chodzi o KK to nie wierze, że tak bardzo zależy im na tym żeby wszyscy sie szanowali. W końcu ogromne wpływy KK w Polsce związane są z tym, że w kraju tolerancji BRAKUJE!
 

Maver

Głęboko wierzący ateista
Dołączył
24 Listopad 2006
Posty
1 579
Punkty reakcji
3
Wiek
39
Miasto
Szczecin
Kiedy rozmawiam z teistą to prawie zawsze kończy sie zdaniem "obrażasz moje uczucia religijne".

wiadoma, przeczytaj jeszcze raz, bardzo, bardzo uważnie pierwszy post. h4x0r napisał "TEISTĄ".

I ja to niejednokrotnie usłyszałem. W ogóle jedyne uczucia jakie można obrazić to uczucia religijne. Z uczuciami religijnymi trzeba jak z jajkiem. Każdy ma prawo mówić co chce, niby mamy wolność słowa ale o religii trzeba ciiiiichooo. Mi to podchodzi pod zbiorową paranoję, a raczej zbiorowe przewrażliwienie wynikające ze zbytniego utożsamiania się z obiektem wiary.

Większość wierzących czuje się w obowiązku bronić swojego boga. A ja się pytam: kto tu kogo powinien bronić? Jeśli koncepcja Boga jest trafna i prawdziwa to sama się obroni, nikt nie musi stawać w jej obronie. Poza tym to czy waleczność gorliwych wyznawców nie świadczy trochę o ich niepewności wobec wszechmocy Boga? Kto staje w obronie mistrza karate? Mistrz jesli jest prawdziwym mistrzem, to nie dość że sobie poradzi to jeszcze ciebie obroni.

Człowiek jest od Boga o wiele słabszy, i jeśli już ktoś miałby bronić kogoś to na pewno nie człowiek Boga, lecz Bóg człowieka. To nie człowiek powinien zabiegać o względy Boga, bo Bóg zawsze sobie radę da, i z tego względu to Bóg powinien zabiegać o łaskę człowieka któremu - rzekomo - dał wolną wolę, on powinien starać się udowadniać ludzim że istnieje, stwarzać jak najwięcej dowodów swojego istnienia w taki sposób aby nie pozostawić ludziom żadnych wątpliwości na temat natury swojego istnienia, aby dzięki temu zjednoczyć wszystkich ludzi pod sztandarem jednej wiary, bo chyba zależy mu żeby wszyscy byli szczęśliwi i nie kłócili się już o to czy Bóg jest ubrany w to czy w tamto, a nie podyktować raz kiedyś jakąś książkę i usiąść na laurach. Bóg powinien osobiście udowadniać swoje istnienie ciągle na nowo każdemu z osobna. Wtedy wiara miałaby sens.

Stawanie w obronie jakiegokolwiek wszechmocnego Boga jest absurdem.
 

deora

Nikt
Dołączył
5 Marzec 2007
Posty
1 071
Punkty reakcji
14
To mógłby być głos w dyskusji:
ateista.blog.pl napisał:
Uczucia religijne, przyznając sobie wyjątkowe prawa, stają się zatem czynnikiem antagonizującym różne grupy pluralistycznego społeczeństwa, czego wymowną ilustrację stanowi międzynarodowy spór wokół karykatur islamskiego proroka. Nie inaczej jest w katolickiej Polsce, gdzie prasa regularnie donosi o kolejnych przypadkach obrazy uczuć religijnych (najnowsza sprawa) i na nic się zdają zapewnienia oskarżonych osób, że nikogo nie zamierzały obrazić.

Nie słychać natomiast, aby ateiści żądali bezwzględnego szacunku dla uczuć ateistycznych – nie dlatego, aby nie żywili żadnych uczuć związanych ze swymi przekonaniami, ale dlatego, że nie uważają, by nad ich uczuciami należało otworzyć specjalny parasol ochronny. Nie mają swego sacrum, które należałoby chronić przed intruzami, nie są przywiązani do symboli, które dla osób religijnych często bywają ważniejsze niż żywi ludzie. Brak wiary religijnej jest również brakiem specyficznej religijnej drażliwości, tej czułej sfery, którą niczym wielką otwartą ranę należy ostrożnie omijać, pilnie bacząc, by niczym jej nie urazić.
wyróżnienie moje
 

Kajan90

Żuaw Prawdy
Dołączył
25 Maj 2007
Posty
1 138
Punkty reakcji
5
Wiek
34
I ja to niejednokrotnie usłyszałem. W ogóle jedyne uczucia jakie można obrazić to uczucia religijne. Z uczuciami religijnymi trzeba jak z jajkiem. Każdy ma prawo mówić co chce, niby mamy wolność słowa ale o religii trzeba ciiiiichooo. Mi to podchodzi pod zbiorową paranoję, a raczej zbiorowe przewrażliwienie wynikające ze zbytniego utożsamiania się z obiektem wiary.
Ja się nie obrażam jak ktoś jest ateistą i rozmawia ze mną na temat mojej religii co innego kiedy ją obraża bo tym samym obraża i mnie.
Większość wierzących czuje się w obowiązku bronić swojego boga. A ja się pytam: kto tu kogo powinien bronić? Jeśli koncepcja Boga jest trafna i prawdziwa to sama się obroni, nikt nie musi stawać w jej obronie. Poza tym to czy waleczność gorliwych wyznawców nie świadczy trochę o ich niepewności wobec wszechmocy Boga? Kto staje w obronie mistrza karate? Mistrz jesli jest prawdziwym mistrzem, to nie dość że sobie poradzi to jeszcze ciebie obroni.
Obrażając Boga obrażasz wiernych więc ja staje w swojej obronie. A w to że Bóg sobie poradzi z ludźmi nie wątpię.
Człowiek jest od Boga o wiele słabszy, i jeśli już ktoś miałby bronić kogoś to na pewno nie człowiek Boga, lecz Bóg człowieka. To nie człowiek powinien zabiegać o względy Boga, bo Bóg zawsze sobie radę da, i z tego względu to Bóg powinien zabiegać o łaskę człowieka któremu - rzekomo - dał wolną wolę, on powinien starać się udowadniać ludzim że istnieje, stwarzać jak najwięcej dowodów swojego istnienia w taki sposób aby nie pozostawić ludziom żadnych wątpliwości na temat natury swojego istnienia, aby dzięki temu zjednoczyć wszystkich ludzi pod sztandarem jednej wiary, bo chyba zależy mu żeby wszyscy byli szczęśliwi i nie kłócili się już o to czy Bóg jest ubrany w to czy w tamto, a nie podyktować raz kiedyś jakąś książkę i usiąść na laurach. Bóg powinien osobiście udowadniać swoje istnienie ciągle na nowo każdemu z osobna. Wtedy wiara miałaby sens.
Dowody istnienia Boga masz na co dzień choćby taki że żyjesz. Trzeba tylko umieć je zobaczyć.
 

Izanami-sama

Nowicjusz
Dołączył
16 Kwiecień 2007
Posty
361
Punkty reakcji
2
Wiek
38
Miasto
warszawa
to chyba nie temat o dowodach na istnienie Boga

a co sie tyczy ateistów, to faktycznie wydaje sie im być wszystko jedno czy nad wejsciem wisi Jezus czy szmaciana lalka, ale ze nie zyjemy w państwie wyznaniowym (chyba) symbole religijne moglby poznikac z urzędów
 

ponury_murzyn

Przyjaźnie nastawiony do świata 22-latek ;)
Dołączył
10 Lipiec 2005
Posty
4 235
Punkty reakcji
53
Wiek
34
Miasto
Wrocław
własnie. nie wyjezdzajmy z kolejnym tematem - czy bóg jest czy go nie ma! podoba mi się ten temat. jako ateista w mojej rodzinie oprócz rodziców nikt nie wie ze nie wierzy... ale żałuje ze powiedziałem o tym rodzicom. nie umieją tego ani zrozumieć ani zaakceptować... ani tolerować ... w ogóle najchetniej to by dziecko zmienili z tego powodu.
 

Kajan90

Żuaw Prawdy
Dołączył
25 Maj 2007
Posty
1 138
Punkty reakcji
5
Wiek
34
a co sie tyczy ateistów, to faktycznie wydaje sie im być wszystko jedno czy nad wejsciem wisi Jezus czy szmaciana lalka, ale ze nie zyjemy w państwie wyznaniowym (chyba) symbole religijne moglby poznikac z urzędów

Skoro wy nie wierzycie w Boga to co wam przeszkadza krzyż na ścianie czy obraz o tematyce religijnej? Potraktujcie to jako zwykły zabieg upiększający taki jak pejzaż czy portret. Nie widzę żadnego problemu w tym że na ścianie znajduje się symbol religijny.
 

Maver

Głęboko wierzący ateista
Dołączył
24 Listopad 2006
Posty
1 579
Punkty reakcji
3
Wiek
39
Miasto
Szczecin
Jak dla mnie wizerunek człowieka żywcem przybitego gwoździami do krzyża wydaje się trochę nie na miejscu. Noszenie takiego symbolu cierpienia na szyi tym bardziej. Symbol ludzkości - człowiek przybity do krzyża. Dość ciekawe. Gdybym był jakimś indianinem i zobaczyłbym po raz pierwszy białego człowieka z krucyfiksem w ręku to pomyślałbym, że jest jakiś... dziwny (conajmniej). :)
 

FlowerPower

Nowicjusz
Dołączył
27 Lipiec 2007
Posty
121
Punkty reakcji
0
Miasto
Śląsk
Jesli chodzi o symbole religijne to uwazam, ze powinny wisieć w miejscach gdzie przewazaja osoby danego wyznania...np. jesli w szkole wiekszosc dzieci chodzi na religie to symbole religijne na scianach raczej nie powinny nikomu przeszkadzać...w końcu wiekszośc to wiekszośc...
I dlatego nie rozumiem czasem takich idiotycznych reakcji niektórych osób, które chodza na religie i mają pretensje, ze krzyz wisi na scianie...
Z reszta dla mnie ateista to jest osoba, która kompletnie nie wierzy w boga i nie uznaje katolickich świąt wszelkiego rodzaju i takich ludzi szanuje.
Ale szlag mnie trafia jak widze tych "ateistów" którzy ida do bierzmowania, pózniej oczywiscie maja slub koscielny...(o chrzcie nie mówie bo wiadomo, ze jestesmy zbyt mali aby o tym decydować) swoje dzieci oczywiscie równiez chrzcza, posyłaja do komunii itp. Oczywiscie juz nie mówie o sytuacjach stresowych w których od razu doznaja nawrócenia i modla sie do boga o pomoc oczywiscie...To jest dla mnie żałosne...
 

Caleb

VIP
VIP
Dołączył
3 Maj 2007
Posty
8 989
Punkty reakcji
206
Mi tam manifestacja symboli religijnych nie przeszkadza, póki nie popada się w skrajności. Mieszkamy w jak najbardziej katolickim kraju, więc czemu miałoby się tak nie dziać-to naturalna kolej rzeczy. Co do uczuć to osoba nieakceptująca mnie w jakiś sposób za brak wiary sama sobie urąga własną głupotą.
 

deora

Nikt
Dołączył
5 Marzec 2007
Posty
1 071
Punkty reakcji
14
Także wierzącego symbol religijny (w naszym przypadku krzyż) może razić. On w jakiś sposób powinien uświęcać miejsce, w którym wisi.
Sejm, szkoła...
Chyba wolałabym, żeby go tam nie było... :(
 
D

DEHNEO

Guest
Oczywiscie juz nie mówie o sytuacjach stresowych w których od razu doznaja nawrócenia i modla sie do boga o pomoc oczywiscie...To jest dla mnie żałosne...

Owszem żałosne, ale gdy ich racjonalne podejście zawodzi na całej linii to co szkodzi spróbować? :D (nie mówie o sobie)


Bardziej niż krucyfiks na ścianie denerwuje mnie zwracanie się do osób ,,uduchowionych". Po prostu jak powiem w szkole ,,Dzień dobry" zamiast ,,niech będzie pochwalony" to każdy w zasięgu słuchu zje mnie wzrokiem.
 

Radykalny

Nowicjusz
Dołączył
27 Wrzesień 2006
Posty
537
Punkty reakcji
0
Moja teoria na temat tego tematu jet taka że ateiści podświadomie "boją się" że jednak Bóg istnieje i wszystkie symbole religijne wywołują u nich pewien rodzaj niepewności/gniewu/czy innego uczucia. Oczywiście nie musi to być ogólna prawda ale bardzo możliwe że w wielu przypadkach tak jest. Zresztą cała kwestia z tym że gdzieś znajdują się przedmioty takiego czy innego kultu jest dość dziwna. Skoro są i ludzie je czczą to niech tam będą ja mam swoje inni mają swoje, jeszcze inni nie mają żadnych - ale to ich wybór więc o co chodzi?
 

Caleb

VIP
VIP
Dołączył
3 Maj 2007
Posty
8 989
Punkty reakcji
206
Radykalny-na pewno znajdą się i takie przypadki. U kogoś kto podświadomie nie jest pewny swoich racji może budzić irytację, że wszyscy wokół myślą inaczej. W ten sposób prowadzi jakąś wewnętrzną walkę. Aby uspokoić sumienie zasłania się teorią, iż takie gloryfikowanie swojej religii jest niepotrzebne.
 

Maver

Głęboko wierzący ateista
Dołączył
24 Listopad 2006
Posty
1 579
Punkty reakcji
3
Wiek
39
Miasto
Szczecin
Ale szlag mnie trafia jak widze tych "ateistów" którzy ida do bierzmowania, pózniej oczywiscie maja slub koscielny...(o chrzcie nie mówie bo wiadomo, ze jestesmy zbyt mali aby o tym decydować) swoje dzieci oczywiscie równiez chrzcza, posyłaja do komunii itp. Oczywiscie juz nie mówie o sytuacjach stresowych w których od razu doznaja nawrócenia i modla sie do boga o pomoc oczywiscie...To jest dla mnie żałosne...

Chrzest nie jest od nas zależny tak jak komunia i bierzmowanie. Do 18 roku życia zostajemy pod władzą rodziców. Należy o tym pamiętać.

Co do dalszej części - ja pozostawiam sobie opcję, że może jednak kiedyś ślub kościelny wezmę, bo nie wiem z jaką kandydatką na żonę będę miał doczynienia, a nie ma co rujnować sobie życia w związku z powodu niechęci do powtórzenia kilku słów dyktowanych przez księdza (którego to, swoją drogą, i tak nikt nie potrzebuje do złożenia przysięgi) i paru innych pustych rytuałów. Przecież nie stanę w ogniu po zmówieniu zdrowaśki i przeżegnaniu się parę razy, a zaoszczędzi to wiele nerwów i problemów osobie która będzie szła w uparte, że "tylko przed Bogiem i basta". Tym bardziej jeśli ktoś zdaje sobie sprawę, że te rytuały są puste i nikomu krzywdy nie robią jeśli się w nie nie wierzy. Ale nie zamierzam przykładać ręki do wychowywania dzieci w jakiejkolwiek wierze religijnej.

A o sytuacjach stresowych w których ateiści doznają nawrócenia i zaczynają się modlić do Boga sam mogę parę słów powiedzieć, bo byłem wychowany w rodzinie katolickiej, co tydzień chodziłem do kościoła, byłem na prawdę bardzo bogobojny i gdy ateizm zaczął we mnie dojrzewać, zanim całkowicie nie upewniłem się, że napchano mi bzdur do głowy, miałem odruch zwracania się do Boga. Jednak to tylko nawyk jak każdy inny. Z czasem Bóg samoistnie odszedł w głąb mojej świadomości, choć przyznam, że do dziś mam pewną niezależną ode mnie obawę która siedzi mi w głowie bo wydaje się intuicyjnie prawdopodobna, lecz niestety (lub na szczęście) tylko w kontekście wiary do której się odnosi.
 

e-skryba

Nowicjusz
Dołączył
2 Maj 2007
Posty
108
Punkty reakcji
0
Wiek
54
Dla mnie taki symbol religijny w miejscu publicznym, jest dla mnie bez znaczenia. Ale skoro znalazł sie on w miejscu publicznym, to mam prawo stanąć pod nim i np. sie wypierdzieć. W sumie to nie wiem jakie to ma znaczenie że w sejmie wisi krzyż. Ale zastanawiam się czy katolicy nie widza jak posłowie obrazają ich symbol? No chyba że to normalne że pod patronem krzyża i matki boskiej jakiejs tam, kradnie się oszukuje i mataczy hehe.

Ale szlag mnie trafia jak widze tych "ateistów" którzy ida do bierzmowania, pózniej oczywiscie maja slub koscielny...(o chrzcie nie mówie bo wiadomo, ze jestesmy zbyt mali aby o tym decydować) swoje dzieci oczywiscie równiez chrzcza, posyłaja do komunii itp. Oczywiscie juz nie mówie o sytuacjach stresowych w których od razu doznaja nawrócenia i modla sie do boga o pomoc oczywiscie...To jest dla mnie żałosne...

Bo to są zwykłe tradycyjne rytuały, które nie mają zadnego znaczenia. Komunię moge dziennie źreć kilami, i mi to nie szkodzi.
 
Do góry