toksyczna relacja z matką - nerwica?

Pain

Bydlak bez serca
Dołączył
15 Luty 2009
Posty
1 348
Punkty reakcji
131
Witam! Jestem tu nowa, tak więc z góry przepraszam jak coś zrobię nie tak.

Pierwszym Twoim błędem jest nieśmiałość i zbyt duża grzeczność. Witam.

Zdecydowałam się napisać, ponieważ już sama nie wiem do kogo mogę się zgłosić ze swoim problemem. No więc zaczynając...
Moje relacje z mamą od zawsze nie były zadowalające, cały czas coś jej nie pasowało, coś robiłam nie po jej myśli, znajomi nie tacy, bo a to ze złej rodziny, a to jacyś za mili a to nie mili i nie kulturalni, chłopak nie taki jakiego ona sobie dla mnie wymarzyła bo albo za niski, albo za gruby, a to że bez samochodu, albo że bez szkoły, wszystko było na nie, widziała wady które tak naprawdę nie istniały, sama je sobie wymyślała na siłe, a sama najchętniej to zamknęła by mnie w złotej klatce i kazała tylko zbierać papierki dyplomu licencjata magistra itp itd i ona by wtedy chodziła szczęśliwa dumna i zadowolona, bo mogłaby się wszystkim chwalić jakiej to ona córeczki nie ma, a ja tak żyć nie potrafię!

Twoja szanowna rodzicielka rozumem nie grzesząc nieustannie postrzega Cię jako małe dzieciątko, które nosiła na rękach. Nie uświadomisz jej, że ten czas minął. Nikt tego nie zrobi. Jeśli ona sama nie zacznie myśleć, na nic wszelkie troski i próby. Wiedzy życiowej również nie ma pod dostatkiem, skoro taką wagę przykłada do owych papierków.

Moja matka stara się za wszelką cenę żebym ja osiągneła to co ona zawsze chciała osiągnąć a do czego nie potrafiła zmusić mojego starszego brata, który potrafił się jej zawsze postawić, a ja po prostu nie potrafię, mam za słaby charakter, za miękkie serce, odrazu się łamie, płacze, obwiniam siebie o wszystko, że może rzeczywiście coś robie nie tak? A w rzeczywistości jestem zwyczajną 22latką, nie sprawiającą wieeelkich problemów, ale matka i tak uważa że jestem ta najgorsza, nie widzi brata narkomana, który nie radzi sobie ze swoją rodziną, który żyje z miesiąca na miesiąc ciułając grosz do grosza, ale to dalej ja jestem tą złą.

Jesteś dorosła, nie musisz ani tam mieszkać, ani tego znosić. Nie daj nikomu kierować swoim życiem, mam nadzieję, że nie muszę wyjaśniać do czego to prowadzi? To nie wina charakteru czy miękkiego serca. To są bardzo rzadkie i piękne cechy, nie niszcz tego z powodu istoty, której megalomania i nadopiekuńczość odebrała zdrowy rozsądek. Jedyną wadą jest uległość. Możesz się postawić matce i jednocześnie się nie zmieniać się w kogoś kim nie jesteś, wcale tak naprawdę tego nie pragnąc.


Dlaczego?! :( ja już nie mam na to wszystko siły, może ktoś mi wytłumaczy rozumienie mojej mamy? Może poradzi co mam zrobić w takiej sytuacji?

To już zrobiłem wyżej. Co do porady, zalecam wyprowadzkę. Studiujesz, jesteś miła, na pewno znajdziesz współlokatorkę. To nie jest poważny problem, tylko uciążliwy i długotrwały. Kiedy odpoczniesz wszystko wróci do normy. Tylko nie podawaj matce adresu. Może nie spodoba Ci się to co powiem, ale w pewnym stopniu musisz się odciąć od rodziny. Matka, która wybiera Ci przyszłego partnera, brat narkoman, to nie jest habitat dla Ciebie. Nawet dobre serce musi znać granice, inaczej spłonie.

Dodam, że już nie raz próbowałam z nią o tym wszystkim rozmawiać, mówiłam że nie rozumiem jej postępowania, ale to nic nie daje tylko jeszcze bardziej napędza jej nerwy i zaognia sytuacje. Mama ma to do siebie że jest okropną pedantyczką, wszystko musi być wysprzątane i po jej myśli bo inaczej wpada w jakąś 'furię'.

Tylko utwierdzasz mnie w słuszności moich racji.

chciałabym się już wyprowadzić, nie męczyć się już z nią, ale to wszystko nie jest takie proste :(

Wszystko co napisałaś wcześniej można podpisać pod powyższe, zatem skupmy się na tym. A raczej opowiedz dlaczego to nie jest takie proste.

Pomóżcie! co byście zrobili w mojej sytuacji? może macie podobny problem??

Doprowadziłbym matkę do takiego stanu, w którym nie mogłaby już kierować moim życiem. Spalił bym ją razem z sercem, wykończył psychicznie, namieszał w głowie. Ale ja jestem nienormalny, więc nie sugeruj się tym. Wyprowadź się. Jeśli ten młodzieniec naprawdę Cię kocha, to nie jesteś zdana sama na siebie. Inną możliwość przedstawiłem wyżej - wynajem czegoś z kolegą/koleżanką ze studiów. Jakieś pytania Aniołku?
 

kayoyka

Nowicjusz
Dołączył
14 Maj 2012
Posty
16
Punkty reakcji
0
Hauser napisał:
Witam! Jestem tu nowa, tak więc z góry przepraszam jak coś zrobię nie tak.
Pierwszym Twoim błędem jest nieśmiałość i zbyt duża grzeczność. Witam.

kayoyka napisał:
>Zdecydowałam się napisać, ponieważ już sama nie wiem do kogo mogę się zgłosić ze swoim problemem. No więc zaczynając...
Moje relacje z mamą od zawsze nie były zadowalające, cały czas coś jej nie pasowało, coś robiłam nie po jej myśli, znajomi nie tacy, bo a to ze złej rodziny, a to jacyś za mili a to nie mili i nie kulturalni, chłopak nie taki jakiego ona sobie dla mnie wymarzyła bo albo za niski, albo za gruby, a to że bez samochodu, albo że bez szkoły, wszystko było na nie, widziała wady które tak naprawdę nie istniały, sama je sobie wymyślała na siłe, a sama najchętniej to zamknęła by mnie w złotej klatce i kazała tylko zbierać papierki dyplomu licencjata magistra itp itd i ona by wtedy chodziła szczęśliwa dumna i zadowolona, bo mogłaby się wszystkim chwalić jakiej to ona córeczki nie ma, a ja tak żyć nie potrafię!
Twoja szanowna rodzicielka rozumem nie grzesząc nieustannie postrzega Cię jako małe dzieciątko, które nosiła na rękach. Nie uświadomisz jej, że ten czas minął. Nikt tego nie zrobi. Jeśli ona sama nie zacznie myśleć, na nic wszelkie troski i próby. Wiedzy życiowej również nie ma pod dostatkiem, skoro taką wagę przykłada do owych papierków.

kayoyka napisał:
Moja matka stara się za wszelką cenę żebym ja osiągneła to co ona zawsze chciała osiągnąć a do czego nie potrafiła zmusić mojego starszego brata, który potrafił się jej zawsze postawić, a ja po prostu nie potrafię, mam za słaby charakter, za miękkie serce, odrazu się łamie, płacze, obwiniam siebie o wszystko, że może rzeczywiście coś robie nie tak? A w rzeczywistości jestem zwyczajną 22latką, nie sprawiającą wieeelkich problemów, ale matka i tak uważa że jestem ta najgorsza, nie widzi brata narkomana, który nie radzi sobie ze swoją rodziną, który żyje z miesiąca na miesiąc ciułając grosz do grosza, ale to dalej ja jestem tą złą.
Jesteś dorosła, nie musisz ani tam mieszkać, ani tego znosić. Nie daj nikomu kierować swoim życiem, mam nadzieję, że nie muszę wyjaśniać do czego to prowadzi? To nie wina charakteru czy miękkiego serca. To są bardzo rzadkie i piękne cechy, nie niszcz tego z powodu istoty, której megalomania i nadopiekuńczość odebrała zdrowy rozsądek. Jedyną wadą jest uległość. Możesz się postawić matce i jednocześnie się nie zmieniać się w kogoś kim nie jesteś, wcale tak naprawdę tego nie pragnąc.


kayoyka napisał:
Dlaczego?! :( ja już nie mam na to wszystko siły, może ktoś mi wytłumaczy rozumienie mojej mamy? Może poradzi co mam zrobić w takiej sytuacji?
To już zrobiłem wyżej. Co do porady, zalecam wyprowadzkę. Studiujesz, jesteś miła, na pewno znajdziesz współlokatorkę. To nie jest poważny problem, tylko uciążliwy i długotrwały. Kiedy odpoczniesz wszystko wróci do normy. Tylko nie podawaj matce adresu. Może nie spodoba Ci się to co powiem, ale w pewnym stopniu musisz się odciąć od rodziny. Matka, która wybiera Ci przyszłego partnera, brat narkoman, to nie jest habitat dla Ciebie. Nawet dobre serce musi znać granice, inaczej spłonie.

kayoyka napisał:
Dodam, że już nie raz próbowałam z nią o tym wszystkim rozmawiać, mówiłam że nie rozumiem jej postępowania, ale to nic nie daje tylko jeszcze bardziej napędza jej nerwy i zaognia sytuacje. Mama ma to do siebie że jest okropną pedantyczką, wszystko musi być wysprzątane i po jej myśli bo inaczej wpada w jakąś 'furię'.
Tylko utwierdzasz mnie w słuszności moich racji.

kayoyka napisał:
chciałabym się już wyprowadzić, nie męczyć się już z nią, ale to wszystko nie jest takie proste :(
Wszystko co napisałaś wcześniej można podpisać pod powyższe, zatem skupmy się na tym. A raczej opowiedz dlaczego to nie jest takie proste.

kayoyka napisał:
Pomóżcie! co byście zrobili w mojej sytuacji? może macie podobny problem??
Doprowadziłbym matkę do takiego stanu, w którym nie mogłaby już kierować moim życiem. Spalił bym ją razem z sercem, wykończył psychicznie, namieszał w głowie. Ale ja jestem nienormalny, więc nie sugeruj się tym. Wyprowadź się. Jeśli ten młodzieniec naprawdę Cię kocha, to nie jesteś zdana sama na siebie. Inną możliwość przedstawiłem wyżej - wynajem czegoś z kolegą/koleżanką ze studiów. Jakieś pytania Aniołku?

Odświeżam wątek.

Przez pewnien czas było lepiej, byłam u neurologa, który stwierdził podejrzenie nerwicy, jak matka się o tym dowiedziała, chyba trochę się przestraszyła bo na jakiś czas przestała się mnie wszystkiego czepiać i pozwoliła sama podejmować decyzje, chociaż strasznie się z tym gryzła.. to było widać.

Ale od pewnego jest znowu to samo a może i coraz gorzej? Ostatnio nawet przyznała, że nie miałaby nic przeciwko gdybym została starą panną, a może nawet według niej było by mi tak lepiej? Non stop czepialstwo o mojego narzeczonego, o jego rodzine, jego przekonania o to ile zarabia i co robimy z pieniędzmi, we wszystko się wtrąca! To nie ma końca.. Na wrzesień mój Luby planuje wyjazd do Anglii, ja mam do niego dolecieć po miesiącu, góra dwóch.. myślicie, że to odetnie pępowine? że to coś zmieni? A przedewszystkim jak przetrwać okres kiedy 'jego' nie będzie? Co robić i jak się zachowywać, żeby kompletnie przy niej i zupełnie jej podległemu ojcu nie zwariować? POMOCY !
 

ForeverYoung

Bywalec
Dołączył
4 Grudzień 2012
Posty
1 695
Punkty reakcji
139
Wiek
30
Mnie w tym domu już dawno by nie było.
Jeżeli pracujesz to się odetnij na ten czas , wynajmij mieszkanie.
Lub po prostu porozmawiaj ze swoją mamą.
Powiedz jej ,że jesteś już dorosła ,
że jej gadanie jest bez sensu ,
że za niedługo zaczynasz "nowe życie" i jeżeli chce w nim uczestniczyć ,to niech się opamięta ,bo jej gadanie sprawia Ci tylko przykrość.
 

kayoyka

Nowicjusz
Dołączył
14 Maj 2012
Posty
16
Punkty reakcji
0
Na tą chwilę nie ma mowy o wyprowadzce, bo musimy z narzeczonym zbierać pieniążki na wyjazd i każdy grosz jest oglądany 2 razy zanim się go wyda..

Rozmowa tu nic nie da, ona jest jaka jest i nic jej nie zmieni, dla niej najważniejsza jest jej pseudo wiara i nic poza tym. Próbowałam nawet zaproponować jej coś w stylu wizyty u psychoterapeuty czy psychologa to ona mi na to, że wychodzi z założenia, że kiedyś to ludziom nie potrzebny był psycholog i jakoś żyli, że ludzie powinni chodzić do kościoła a nie po psychologach. Tak więc jak widać rozmową nic niestety nie zdziałam.

Mówienie jej, że jestem już dorosła, jeszcze bardziej zaognia konflikt. Ona uważa, że jestem jej dzieckiem i dotąd kiedy żyje będzie mnie upominać i doradzać - tak nazywa pranie mózgu które mi serwuje kiedy tylko ma na to ochotę :)

A co do propozycji przedstawienia sprawy w sposób : 'zaczynam swoje własne, nowe życie i od Ciebie zależy czy chcesz w nim uczestniczyć w minimalnym stopniu czy też wcale' z pewnością zamierzam jej to "zaproponować" ale to zaraz przed wyjazdem do Anglii :)
 

ForeverYoung

Bywalec
Dołączył
4 Grudzień 2012
Posty
1 695
Punkty reakcji
139
Wiek
30
No to słuchawki na uszy i przytakuj :
"jesteś beznadziejna" - tak mamo, jak zawsze masz rację.
"nic nie umiesz zrobić" - tak mamo
"nie ułoży ci się z tym facetem" - tak mamo
"..." - itd.
, i tak ,aż do wyjazdu.
W końcu ,gdy już Ci uzmysłowi jaka jesteś "beznadziejna" i gdy "uświadomisz" sobie ,że tylko ona jest "idealna" oraz zaczniesz ją i jej rady "doceniać" powinna się uspokoić...
Odsiedź swoje i Bon voyage . :)
 

H.Joanna56:)

Nowicjusz
Dołączył
14 Kwiecień 2012
Posty
478
Punkty reakcji
19
Wybacz, że to powiem wprost - wygląda na to, że masz mentalność ofiary.
Dostałaś wiele rad i wszystkie odrzucasz twierdząc, że to niemożliwe, że to nic nie da.
Właściwie nie wykonujesz żadnych ruchów w kierunku wyrwania się spod wpływów matki, oddajesz jej pełną władzę nad sobą - umacniasz.
Dopóki pozwolisz sobą dyrygować, dopóty tak będzie. Nie osiągniesz niczego bez własnego wysiłku. Nie użalaj się nad sobą tylko "walcz".
Może Ci w tym pomóc specjalista, albo choćby chłopak. Oczywiście pod warunkiem, że naprawdę tego chcesz.
 

kwiateczek

Nowicjusz
Dołączył
14 Listopad 2012
Posty
42
Punkty reakcji
0
Ja innego rozwiązania nie widzę jak tylko wyprowadzka. Inaczej cały czas będzie kontrolować Twoję życie. A tak nie zawsze bedziesz musiała wiedzieć o wszystkim kiedy bedziesz mieszkać np. ze swoim narzeczonym. Musisz uwolnić się znam takie osoby jak twoja mama. Ona się nie zmieni. Musiała by iść na jakąś terapię i bardzo tego chcieć. Ona tak naprawdę żyję Twoim życie i radze uciekaj jak najszybciej do swojej prywatności nie żebys odizolowała sie od mamay ale ogranicz jej kierowanie Twoim życiem. Bądź silna bo inaczej nigdy się z tego nie wyrwiesz.
 
A

alfabeta11

Guest
Odpowiedź ForeverYoung jest w sumie całkiem dobrą radą na krótki okres czasu. I raczej nie jest to mentalność ofiary. Jest to swego rodzaju strategia obronna. Powinna pomóc do czasu wyjazdu.
Jeśli nie ignorowanie lub przytakiwanie to tylko wyprowadzka jak najszybsza. Bo to mama musi mieć chęć się zmienić.
Można powiedzieć, że znam taki przypadek z autopsji. Jedynym sposobem było wyprowadzenie się z domu.

Przykro mi powodu Twojej sytuacji.
 

kayoyka

Nowicjusz
Dołączył
14 Maj 2012
Posty
16
Punkty reakcji
0
H.Joanna56:) napisał:
Wybacz, że to powiem wprost - wygląda na to, że masz mentalność ofiary.
Dostałaś wiele rad i wszystkie odrzucasz twierdząc, że to niemożliwe, że to nic nie da.
Właściwie nie wykonujesz żadnych ruchów w kierunku wyrwania się spod wpływów matki, oddajesz jej pełną władzę nad sobą - umacniasz.
Dopóki pozwolisz sobą dyrygować, dopóty tak będzie. Nie osiągniesz niczego bez własnego wysiłku. Nie użalaj się nad sobą tylko "walcz".
Może Ci w tym pomóc specjalista, albo choćby chłopak. Oczywiście pod warunkiem, że naprawdę tego chcesz.

Mentalność ofiary? Możesz rozwinąć swoją myśl, bo nie bardzo rozumiem?

Zgadza się, dostałam wiele rad, ale co z tego, skoro nikt nie siedzi w mojej skórze i tak naprawde nie wie jaka jest moja mama i jak kończy się jakakolwiek chęć współpracy z nią czy wprowadzenie jakichkolwiek zmian.

Każdemu łatwo jest powiedzieć - wyprowadź się. Chyba każdy zna dzisiejsze realia i wie jaka jest sytuacja, że nic nie przychodzi tak łatwo, stąd pomysł Anglii, tylko na wszystko potrzeba czasu.

Jak wogóle możesz stwierdzić, że nie wkładam w to żadnego wysiłku? Byłam u 2 psychologów, psychoterapeuty i psychiatry, mi owszem dało to dużo ale nie mojej matce! Dlatego też, nie życzę sobie opinii typu: 'nie użalaj się nad sobą, tylko walcz' Mam zacząć bić głową w ściane żeby ktoś zauważył, że mam problem?? A to, że chce coś z tym zrobić chyba nie ulega wątpliwości, więc skąd to stwierdzenie?


ForeverYoung i kwiatuszek, dziękuję Wam serdecznie za wsparcie :) i tak na swój sposób jestem silna, skoro wytrzymałam już całe 23 lata :D trzymajcie kciuki, żeby było coraz lepiej i oby do listopada i frrruu Anglia wita :))

alfabeta11, wiesz myślę, że na krótki okres czasu dam radę przytakiwać i puszczać jej gadanie mimo uszu - dokładnie.
Na dłuższą mete nie potrafiłabym, non stop słuchać jej bezpodstawnych osądów i wiecznych pretensji o nic, bez w konsekwencji nagłego wybuchu złości
i agresji.

Znasz taki przypadek z autopsji? Możesz rozwinąć temat? :)
 
A

alfabeta11

Guest
Bry.
Oczywiście nie mówię, że to ma być jakieś długoterminowe. To ma działać tylko do czasu wyjazdu z domu.

To nie jest dokładnie taki przypadek jak ten Twój. Niechcący napisałem "taki" zamiast "podobny". Bynajmniej wydaje mi się podobny.

Otóż miałem coś takiego w rodzinie. Mój brat związał się z dziewczyną(teraz jego żona), której matka jest chyba dosyć podobna. Różnica jest taka, że ta wtrącała się w małżeństwo i wychowanie dziecka, a nie tylko w sprawy mojej bratowej. Bratowa miała niestety dosyć słabą psychikę i bardzo często ulegała. Przez to prawie rozpadła się rodzina. Przykra sprawa.
Na szczęście ze strony mojej rodziny było dosyć duże wsparcie. Na jakiś czas przeprowadzili się do nas. Potem powrót tam i znowu to samo. To mąż zły. To dziecko nie wychowane. To coś, coś, coś. Kolejna próba rozmów i tłumaczenia. Kolejna poprawa na krótki czas.
Skończyło się tym, że mimo powiedzmy średniej sytuacji finansowej(wiadomo jak to mają młode pary z dziećmi) wynajęli mieszkanie i wszystko przeszło. Oczywiście kontakt tam sobie dalej utrzymują i tak dalej, ale jest on ograniczony do samych odwiedzin.

Teraz jest bardzo dobrze. Nie mają z niczym problemów. Żyją na własny rachunek. Tylko wymogiem do tego było wyprowadzenie się.
 

kayoyka

Nowicjusz
Dołączył
14 Maj 2012
Posty
16
Punkty reakcji
0
alfabeta11 napisał:
Bry.
Oczywiście nie mówię, że to ma być jakieś długoterminowe. To ma działać tylko do czasu wyjazdu z domu.

To nie jest dokładnie taki przypadek jak ten Twój. Niechcący napisałem "taki" zamiast "podobny". Bynajmniej wydaje mi się podobny.

Otóż miałem coś takiego w rodzinie. Mój brat związał się z dziewczyną(teraz jego żona), której matka jest chyba dosyć podobna. Różnica jest taka, że ta wtrącała się w małżeństwo i wychowanie dziecka, a nie tylko w sprawy mojej bratowej. Bratowa miała niestety dosyć słabą psychikę i bardzo często ulegała. Przez to prawie rozpadła się rodzina. Przykra sprawa.
Na szczęście ze strony mojej rodziny było dosyć duże wsparcie. Na jakiś czas przeprowadzili się do nas. Potem powrót tam i znowu to samo. To mąż zły. To dziecko nie wychowane. To coś, coś, coś. Kolejna próba rozmów i tłumaczenia. Kolejna poprawa na krótki czas.
Skończyło się tym, że mimo powiedzmy średniej sytuacji finansowej(wiadomo jak to mają młode pary z dziećmi) wynajęli mieszkanie i wszystko przeszło. Oczywiście kontakt tam sobie dalej utrzymują i tak dalej, ale jest on ograniczony do samych odwiedzin.

Teraz jest bardzo dobrze. Nie mają z niczym problemów. Żyją na własny rachunek. Tylko wymogiem do tego było wyprowadzenie się.
heh.. nie wiem czy śmiać się czy płakać.. opisany przypadek strasznie przypomina sytuacje z mojej rodziny..
Mój brat ma 30 lat, od 7 lat jest żonaty i ma dwójkę dzieci, matka cały czas się wtrąca w jego małżeństwo i w wychowanie dzieci, ciągle jakieś pretensje, telefony i jej 'dobre rady', które tylko wszystko psują i komplikują zamiast pomagać, a że mój brat jest strasznie podatny na jej wpływy no to chcąc nie chcąc wszystko się miedzy nim a żoną sypie :| Mieszkają jakieś 20 km od nas ale jak widać matka i na taką odległość potrafi zrobić swoje, dlatego ja muszę uciec duuużo duuużo dalej i prawie, że zupełnie urwać kontakt. Wiecie co jest najgorsze? Że już nie mogę się doczekać.. i myślę, że wcale nie będę tęsknić. Czy to normalne?
 

H.Joanna56:)

Nowicjusz
Dołączył
14 Kwiecień 2012
Posty
478
Punkty reakcji
19
kayoyka napisał:
Mentalność ofiary? Możesz rozwinąć swoją myśl, bo nie bardzo rozumiem?
Zgadza się, dostałam wiele rad, ale co z tego, skoro nikt nie siedzi w mojej skórze i tak naprawde nie wie jaka jest moja mama i jak kończy się jakakolwiek chęć współpracy z nią czy wprowadzenie jakichkolwiek zmian.
Każdemu łatwo jest powiedzieć - wyprowadź się. Chyba każdy zna dzisiejsze realia i wie jaka jest sytuacja, że nic nie przychodzi tak łatwo, stąd pomysł Anglii, tylko na wszystko potrzeba czasu.
Jak wogóle możesz stwierdzić, że nie wkładam w to żadnego wysiłku? Byłam u 2 psychologów, psychoterapeuty i psychiatry, mi owszem dało to dużo ale nie mojej matce! Dlatego też, nie życzę sobie opinii typu: 'nie użalaj się nad sobą, tylko walcz' Mam zacząć bić głową w ściane żeby ktoś zauważył, że mam problem?? A to, że chce coś z tym zrobić chyba nie ulega wątpliwości, więc skąd to stwierdzenie?
Prosisz o rozwinięcie myśli, oto ono. Zacznę od tego, że nie było moim zamiarem obrażanie Cię, jeśli tak to przyjęłaś - przepraszam. Być może, poruszona emocjonalnie Twoja sytuacją, użyłam zbyt dużego skrótu myślowego.
Zauważyłam wiele aspektów przemocy psychicznej, której zostałaś poddana, a jednocześnie nadwyżkę niemocy.
Przykłady aktów takiej przemocy to np:
poniżanie,zastraszanie, prześladowanie, bezwzględność,
nie liczenie się z potrzebami i pragnieniami innych,
narzucanie własnych racji i norm,
cyniczne szydzenie, wyśmiewanie,
odrzucenie emocjonalne,
brak wsparcia i zainteresowania,
ignorowanie, szykanowanie,
nadmierne kontrolowanie,
wywieranie presji psychicznej,
wzbudzanie poczucia winy,
nieszanowanie godności i prywatności drugiego człowieka,
wymuszanie czegokolwiek by osiągnąć wyłącznie własne korzyści, a przede wszystkim by utrzymać stan strachu i poczucia bezsilności w ofierze w celu utrzymania specyficznej kontroli nad nią.
Musisz przyznać, że większość tych elementów występuję w Waszych relacjach.

Teraz, efekty takiego postępowania to np:
utrata poczucia bezpieczeństwa,
przeżywanie lęku i ciagłego stresu,
smutek i samotność,
przygnębienie, uległość,
nerwice, zachowania agresywne, myśli i próby samobójcze.
Ogólnie spustoszenie w sferze emocjonalnej, poznawczej i zachowań.

Niemoc, o której wspomniałam, tworzy się wtedy, gdy osoba nie ma siły, by zmienić okoliczności w jakich żyje. Uważa, że ma niewielki wpływ na swoje życie i nie docenia własnych możliwości. Mówiąc o mentalności ofiary mówię o charakterystycznym sposobie myślenia i odnoszenia się do rzeczywistości i w jakimś sensie do identyfikowania się z własną niemocą.
To nie jest zarzut, to jedynie próba zrozumienia, dlaczego ktoś poddawany takim naciskom nie może kategorycznie powiedzieć DOŚĆ TEGO.
Nie twierdzę, że nic nie robisz, ale uważam, że robisz to zbyt asekuracyjnie. Masz przecież przykład ojca i brata, widzisz konsekwencje i nadal trwasz w tym.
Oczywiście są różne uwarunkowania i możliwości, ale Ty nie masz czasu, Ty musisz (nawet ponosząc pewne koszty) uciekać z tej chorej sytuacji.
Sama przecież napisałaś, że czujesz się ubezwłasnowolniona i bez możliwości realizowania własnego życia.

To co teraz napisze tez może Ci się nie spodobać, ale proszę przyjrzyj sie własnej relacji z narzeczonym i temu na co się godzisz.
Być może teraz, gdy grają uczucia, akceptujesz (Twoje słowa) jego ciężki charakter i dominującą postawę, ale co będzie później?
Co będzie kiedy uda Ci się odzyskać pewność i wiarę w siebie?

Jeszcze tylko jedno wyjaśnienie - nie napisałam, że użalasz się nad sobą, tylko żebyś się nie użalała - a to duża różnica.

Stale zachęcam Cię do walki o samą siebie - masz tylko jedno życie i zaledwie 22 lata.
Przed Tobą właściwie cała "wieczność" i jak sobie pościelesz - tak sie wyśpisz.

Jestes inteligentną kobietą, ale brakuje Ci asertywności, pewności i wiary w siebie.
Nad tym musisz popracować -warto.
Powodzenia:)
 
0

03092010

Guest
Rowniez zmagam sie z toksyczna matka, ale w 'rewanzu' bez ogrodek 'jade' po niej dlatego jestem czarna owca w rodzinie.
Dlugo tez nie umialam znalezc okreslenia na jej 'przewinienia', az w koncu sie udalo.
To tak w naprawde wielkim skrocie.
 

kayoyka

Nowicjusz
Dołączył
14 Maj 2012
Posty
16
Punkty reakcji
0
H.Joanna56:) dziękuję za tak wyczerpującą odpowiedź.

Ze wszystkim się jak najbardziej zgadzam. Najgorsza jest ta tzw. niemoc, bezsilność, bo co ja jeszcze mogę zrobić, skoro próbowałam już wszystkiego i bez rezultatu :(

Walczę o siebie i nie zamierzam się poddawać, stąd pomysł i plany na Anglię. Nie mam wyboru, pozostaje tylko 'ucieczka'.
Tak więc serdecznie dziękuję, za wszelkie słowa otuchy, znaczą dla mnie naprawdę dużo.


Sewen Ej Em możesz rozwinąć temat?
 
Do góry