Co jest najgorsze, każda rodzina mysli, że pijący jest takim naprawdę jakim jest w czasie kiedy jest dobrze. A to nieprawda. Jest pośrodku. Raczej gorzej niż lepiej...
Mechanizm picia wygląda mniej więcej tak - cały czas jest niepogodzony ze sobą, ma trudności z realizowaniem codziennych zadań. I zapija. To jak długo i co robi zalezy od pijącej osoby - są takie co grzecznie położy się w kąciku i prześpi, a sa takie co zatrują życie bliskim - wyzwiska, bicie, krzyki, puszczanie głośne muzyki, cięcie się itd. Ja znam tą drugą wersję, poza biciem, bo to akurat mnie omineło.
A potem otrzeźwienie i świadomość co się wyprawiało. Trzeba się zabezpieczyć przed konseksencjami. Przykro mi to mówić, ale większość jak nie każdy pijący to świetny manipulant - nie jest to wiedza wyuczona z książek, ale intuicyjna. I zaczyna się miodowy miesiąc. Czyli spacerki, kwiaty, przeprosiny, wręcz pełzanie na kolanach, prezenty - to też znam.
Kiedy pijący zaczyna trzeźwieć rodzina myśli że będzie tak jak wtedy - a tak nie jest bo to nie jest prawdziwy on / ona. Jego problemy nie znikneły, a zawarstwiają się właśnie i nie umie sobie na razie z nimi poradzić. A nie może zastosować metody którą zna. Zanim nauczy się radzić z tym wszystkim miną lata.
Prawda jest taka, że pijaca osoba w czasie trzeźwienia jest bardziej podobna do tego złego, niefajnego wizerunku, niż do tego kochanego...
Każda rodzina alkoholika jest współuzależniona. Inaczej nie żyłaby z nim.