Szpital psychiatryczny

Agne

Nowicjusz
Dołączył
20 Grudzień 2015
Posty
163
Punkty reakcji
4
Czy w szpitalu psychiatrycznym możemy uzyskać pomoc? Jest to prawdziwa pomoc czy pozorna? Miała jakaś osoba tutaj z forumowiczów okazję być w szpitalu psychiatrycznym? Jak wspomina pobyt tam?
To może zacznę od siebie. Ja pobyt w szpitalu psychiatrycznym wspominam nie najlepiej. Wypisała mnie mama na żądanie, za moją oczywiście prośbą. Nie widziałam potrzeby żeby zostać tam dłużej.
Warunki w jakich mnie tam przetrzymywali były niegodziwe. Po prostu nie byłam przyzwyczajona i doznałam szoku. Tak naprawdę, kiedy psychiatra wręczył mi skierowanie do szpitala psychiatrycznego, to nie wiedziałam kompletnie, co mnie tam czeka. Spakowałam się, podładowałam telefon i ruszyłam w drogę. Gdy dotarłam na miejsce i oficjalnie zostałam przyjęta na oddział, to się zaczęło...
Stoję przed drzwiami i czekam, jak ktoś do mnie przyjdzie w końcu. Nareszcie! Przychodzi pielęgniarka, każe mi przebrać buty i mnie zabiera. Mama nie mogła ze mną wejść na oddział.
Drepczę nieco wystraszona za pielęgniarką, tachając dosyć ciężką torbę. Zdezorientowana straciłam poczucie rzeczywistości. Nagle znalazłam się w pokoju pielęgniarskim, gdzie zostałam przeszukana.
Otóż to! Miałam się rozebrać do bielizny i dokładnie sprawdzili czy aby nie mam ze sobą nic niebezpiecznego. Następnie przeszli do mojej torby. Siedziałam i przyglądałam się, co pielęgniarka robi z moimi rzeczami. Chwila! Zabierają mi moją zalotkę i telefon. Jeszcze nikczemne szuje nie pozwoliły zostawić moich spodni od piżamy, w których był sznurek. Było jeszcze kilka rzeczy, które mi zabrali i potem przekazali mamie. Gdy już zostałam obszukana, to wręczyli mi rzeczy, które mogę mieć i zaprowadzili do pokoju obserwacji. Wchodzę niepewnie do środka i kładę swoje rzeczy na łóżko. Na przeciwko mojego łóżka, było drugie, na którym siedziała już dziewczyna. Uśmiecha się do mnie i mówi ''Cześć''. Odpowiadam. W trakcie rozmowy dowiaduję się, że będzie tu już drugi raz. Była ode mnie młodsza o dwa lata.
Po wymianie zdań zaczęłam się zastanawiać, dlaczego w tym pokoju jest kamera, a obok mojego łóżka wielka szyba, za którą za pokój pielęgniarek. Na szczęście dowiedziałam się, że już następnego dnia trafię na zwykłą salę, w której nie będzie kamer. Postanowiłam z nowo poznaną koleżanką się przejść po oddziale. Przywitałyśmy się z dziewczynami, które też w tym czasie się przechadzały. Potem postanowiłam, że jednak wrócę do swojej sali. Siedzę sobie i nie wiem, co ze sobą zrobić. Nie miałam ochoty czytać książek, które ze sobą zabrałam. więc pozostało się gapić w ścianę. Po jakiejś godzinie wchodzi jakaś Pani, która pyta czy chcę na kolację kanapkę z szynką czy z dżemem. Odparłam, że wolę z dżemem. To był pierwszy dzień i nie mieli ustalonego jeszcze menu jedzeniowego. Potem zawołali mnie na kolacje. Po zjedzeniu, gdy spacerowałam po oddziale jakaś dziewczyna zawołała mnie do swojej sali. W środku było już dwóch chłopaków. Przywitałam się i usiadłam na łóżku. Patrzyłam co wyprawiają. Grali w grę - rzucanie galaretkami o sufit. Nie skorzystałam z propozycji dołączenia do ich zabawy. Po chwili zdecydowałam się, że wyjdę i wrócę do swojego pokoju. Było już późno i chciałam się wykąpać. Toalety były zamknięte, więc poszłam do pielęgniarek poprosić o otwarcie. Dowiedziałam się, że zaraz będą leki i dopiero po lekach otworzą toalety. Przeczekałam ten czas w swoim pokoju czytając książkę. Gdy nareszcie otworzyli toalety, wstałam z łóżka i poszłam z radością. Niestety prysznic był zamknięty. Wyruszyłam ponownie do pokoju pielęgniarek, żeby poprosić o otwarcie prysznica. Na co kochana pielęgniarka odrzekła, że pora mycia minęła. Rozczarowana wróciłam do swojej sali położyć się spać. I tak oto minął mi pierwszy dzień w szpitalu psychiatrycznym.
 
B

Blancos

Guest
Agne napisał:
iała jakaś osoba tutaj z forumowiczów okazję być w szpitalu psychiatrycznym? Jak wspomina pobyt tam?
Miałem, jako student praktykant. I wspominam dobrze, nie przypominam sobie absolutnie niczego niepokojącego czy uwłaczającego dobru pacjentów.

Agne napisał:
Stoję przed drzwiami i czekam, jak ktoś do mnie przyjdzie w końcu. Nareszcie! Przychodzi pielęgniarka, każe mi przebrać buty i mnie zabiera. Mama nie mogła ze mną wejść na oddział.
Ekhm, to normalne, że w polskiej służbie zdrowia się czeka - psychiatria nie jest tu wyjątkiem. A to, że mama nie mogła wejść... Różne oddziały mają różną politykę w tej kwestii, ale z reguły odwiedziny bliskich i przebywanie osób spoza na oddziale jest ograniczone - ze względu na ochronę prywatności chorych.

Agne napisał:
Otóż to! Miałam się rozebrać do bielizny i dokładnie sprawdzili czy aby nie mam ze sobą nic niebezpiecznego. Następnie przeszli do mojej torby. Siedziałam i przyglądałam się, co pielęgniarka robi z moimi rzeczami. Chwila! Zabierają mi moją zalotkę i telefon. Jeszcze nikczemne szuje nie pozwoliły zostawić moich spodni od piżamy, w których był sznurek. Było jeszcze kilka rzeczy, które mi zabrali i potem przekazali mamie. Gdy już zostałam obszukana, to wręczyli mi rzeczy, które mogę mieć i zaprowadzili do pokoju obserwacji.
Faktycznie... Bardzo straszne. A bierzesz pod uwagę, że to wszystko było po prostu ze względów bezpieczeństwa?

Na oddział psychiatryczny przyjmują osoby z różnymi schorzeniami i to zazwyczaj w ciężkim stanie - nigdy nie wiadomo, co takim ludziom strzeli do głowy i czy np. ktoś nie postanowi nagle czegoś sobie zrobić. Albo czy ktoś inny nie wykorzysta Twoich rzeczy do tego, aby coś odstawić. Dlatego pacjentom zabiera się wszystko, co może ewentualnie być wykorzystane w sposób zagrażający życiu i zdrowiu pacjentów.

A co do telefonu to... Chodzi przede wszystkim o to, że większość obecnych telefonów ma aparat i funkcję nagrywania dźwięku/wideo. Pacjentom zabiera się takie urządzenia, aby zapobiec temu, że 1) będą naruszać prywatność innych (chyba nie chciałabyś, aby ktoś nakręcił film z Tobą w psychiatryku i potem jakoś to upublicznił, nie?) i 2) będą wydzwaniać czy smsować do innych ludzi, także w stanie, gdy ich świadomość i panowanie nad sobą są zaburzone.

Agne napisał:
Po wymianie zdań zaczęłam się zastanawiać, dlaczego w tym pokoju jest kamera, a obok mojego łóżka wielka szyba, za którą za pokój pielęgniarek. Na szczęście dowiedziałam się, że już następnego dnia trafię na zwykłą salę, w której nie będzie kamer.
Co w tym takiego dziwnego? Pokój obserwacji służy - obserwacji, a że schorzenia psychiczne można obserwować albo poprzez oglądanie pacjenta albo poprzez rozmowę z nim lub jego bliskimi, to co jest niby takiego nienormalnego, że umieszczono Cię w sali, gdzie Twoje zachowanie mogło być poddane obserwacji i ocenie, zanim podejmie się decyzję, na jaką salę Cię przydzielić?

Agne napisał:
Grali w grę - rzucanie galaretkami o sufit.
Jeżeli zbulwersowało Cię też zachowanie pacjentów to... nie zapominaj, na jakim oddziale byłaś.

Agne napisał:
Było już późno i chciałam się wykąpać. Toalety były zamknięte, więc poszłam do pielęgniarek poprosić o otwarcie. Dowiedziałam się, że zaraz będą leki i dopiero po lekach otworzą toalety. Przeczekałam ten czas w swoim pokoju czytając książkę. Gdy nareszcie otworzyli toalety, wstałam z łóżka i poszłam z radością. Niestety prysznic był zamknięty.
Znowu - tak po prostu funkcjonuje oddział psychiatryczny... Są ściśle określone zasady dotyczące praktycznie wszystkiego - i nie jest to po to, aby komuś zrobić na złość, ale z uwagi na to, aby zapewnić pacjentom maksymalne bezpieczeństwo i chronić ich prywatność. Co do toalet to nie wiem, o co chodzi, ale wiem, że leki psychiatryczne należy dawkować raczej dość ściśle, tzn. o stałych porach. Możliwe, że kiedyś mieli sytuację, iż jakiś pacjent im się zamknął w toalecie, bo nie chciał brać leków? A co do pryszniców... To też mnie nie dziwi, biorąc pod uwagę to, jacy pacjenci są na oddziale psychiatrycznym, podejrzewam, że pora mycia jest ustalona po to, aby lepiej zorganizować pracę oddziału i umożliwić lepszą kontrolę nad pacjentami w trakcie kąpieli (jakby każdy chodził kiedy chce to ciężko byłoby pielęgniarkom wszystkich upilnować, a gdyby nie daj któremuś coś się stało podczas kąpieli albo by zrobił coś głupiego to potem one miałyby przez to problemy prawne).

Podsumowując, nie widzę w tym, co napisałaś absolutnie niczego, co dałoby się zakwalifikować jako "niegodziwe warunki". Byłaś w szpitalu psychiatrycznym, a nie na wycieczce - tu nie chodzi o to, żeby pacjentowi się tam podobało, ale o to, żeby go tam leczyć - a do tego już np. zalotka czy telefon nie są potrzebne.
 

Agne

Nowicjusz
Dołączył
20 Grudzień 2015
Posty
163
Punkty reakcji
4
Blancos napisał:
ale o to, żeby mu pomóc.
Jak możesz nazywać to pomocą, kiedy zostały mi zabrane praktycznie wszystkie moje rzeczy, zostałam obszukana i nie mogłam się umyć, kiedy czułam się brudna. Już nie wspomnę o porannym budzeniu i zapalaniu świateł. Nie byłam do takich warunków przyzwyczajona. Bywałam w zwykłych szpitalach, w których było zupełnie inaczej. Oni wmuszali we mnie na siłę leki i robili mi badania,w tym pobierali krew. Nie chciałam tego. Moje wydzieranie i histeryczny płacz na nic się zdał.
 
M

MacaN

Guest
Agne napisał:
Nie byłam do takich warunków przyzwyczajona.
Na to jest jedna rada - trzeba sie przyzwyczaić.



Agne napisał:
Już nie wspomnę o porannym budzeniu i zapalaniu świateł.
Rygor. Co w tym dziwnego? Psychiatryk to nie 5-cio gwiazdkowy hotel, w którym jako pacjentka masz prawo spać sobie ile wlezie.



Agne napisał:
Oni wmuszali we mnie na siłę leki i robili mi badania,w tym pobierali krew. Nie chciałam tego. Moje wydzieranie i histeryczny płacz na nic się zdał.
Po szpitalu psychiatrycznym nie spodziewałbym się niczego innego.

Co do pomocy Blancos - osobiście wątpię, by faszerowanie kogoś lekami w zamknięciu miało mu pomóc stać się normalnym człowiekiem. To raczej izolacja od społeczeństwa i wegetowanie, by nikt nie zrobił krzywdy reszcie społeczeństwa, ale pomoc? Nie sądzę.
 

Sarande

Nowicjusz
Dołączył
4 Kwiecień 2015
Posty
57
Punkty reakcji
8
Ja byłem w szpitalu psychiatrycznym 23 dni. niestety nie miałem tyle szczęscia co Ty bo moi rodzice - zdrowo myslącego 29 latka postanowili że musze sie przeleczyć w szpitalu chociaż całkowicie nie było wskazań co do tego.A że mieszkałem jeszcze z rodzicami to słuchali ich zdania, wytłumacze jak to było i jak było w szpitalu. bo to było straszne i traumatyczne przeżycie dla mnie.

moj Ojciec wyłaczył mi internet a ja mu wyłaczyłem telewizor a on wszedł do mojego pokoju i zaczał mi odłączac komputer i chciał go schować a w pewnym momencie nawet straszył że go wyrzuci przez balkon (z domu z 1 pietra) a ja zacząłem sie pakować bo chciałem zamieszkac u kolegi z tego powodu że od lat mam z ojcem konflikt i to on stwarzał chore sytuacje w domu i poprostu nie wytrzymałem i chciałem wyjsc (nawet sie z nim nie szarpałem - nigdy tego nie robiłem). zaczałem sie pakowac i w momencie kiedy wychodziłem pchnął mnie na szybe od drzwi i szyba sie rozbiła i byłem troche w szoku i w koncu powiedziałem "zostawcie mnie i tą szybe w spokoju" i w momencie kiedy chciałem wejsc do pokoju ojciec sie na mnie rzucił i mnie trzymał przy podłodze a ja nawet sie nie wyrywałem bo pomyslałem ze nie warto. trzymał mnie najmocniej jak potrafił a na pogotowie zadzwoniła matka i przyjechała policja i sie mnie zaczeli pytac skad ojciec ma kase na dom to powiedziałem że zarobił. wzieli mnie do karetki i zawiezli do szpitala psychiatrycznego, tam sie mnie spytali co sie stało ja powiedziałem że ojciec mnie pchnął na szybe że prawie sie poszarpalismy i cos spytała o ludziach a ja odpowiedziałem że czasem mam wrazenie jakby ludzie grali jakies role a nie byli ludzmi (i to jest akurat prawda - są tacy ludzie. a pozatym niektórzy ludzie wierzą w rózne niestworzone rzeczy co wcale nie oznacza że trzeba z nich robić idiotów.) nagle weszło czterech osiłków otoczyli mnie ze wszystkich stron i poczułem przerażenie jak to możliwe żeby ze zwykłego incydentu w domu ( podczas gdy inni ludzie sie prawie codziennie leją w domach - patologie itp) chcą mnie zamknąc. i faktycznie zabrali mi wszystko dowód buty i umiescili na oddziale dolnym (przejsciowym) do tego na górze, zazwyczaj na dolnym sie bywa do 14 dni jakos a pozniej sie idzie na góre gdzie mozna juz uzywac telefonu ale nadal nie mozna nigdzie wychodzic. Ogólnie spotkałem sie z wielką niesprawiedliwoscia, to co zobaczyłem było przerażające ludzie ktorych wiezli na łozku krzyczących "jestem Bogiem" drugi uwazał sie za świętego ( z ktorym mieszkałem w pokoju) i co jakis czas pukał mnie w ramie w pokoju i mowił ze idzie do sklepu np byłem wtedy przerazony, nastepny opowiadał że wydawało mu sie że jest Jezusem i wchodził nago na skrzyczne (taka góra mały szczyt) nastepny opowiadał że brał pozyczki i przechlewał a pozatym poszło po całym oddziale co on powiedział - ze taka dziewczyna z guzem (miala guza na głowie i tez była z szpitalu) ze jej ojciec ją gwałci i bije ,jak były "terapie" to pomyslałem ze robią ich dla ludzi niesprawnych umysłowo ze znacznym uposledzeniem typu "namaluj swoje marzenie" to wiem bo kolega mi mowił ja nie chodziłem na terapie bo nie było wymagane ale bylem jednym z 3-4 na 30-40 osob którzy nie brali w tym udziału. albo typu "co myslisz o koledze ktory siedzi krzeslo dalej" to co ja bym miał powiedziec? że uwazanie sie za Boga czy Jezusa to jest dla mnie obraza moich uczuc religijnych i nie mam ochoty przebywac wsrod takich ludzi? tylko jedna pielegniarka była w porzadku i powiedziała mi ze w szpitalu musze sie dobrze czuc jak chce wyjsc codziennie jak ordynator przychodzi o 9 rano i pyta wszystkich jak sie czują ,wiem że mam schizofrenie ale nie odczuwam az tak dotkliwie jej skutków i jadłem leki (slabsze) i w koncu sie spytałem Ordynatora kiedy wyjde bo ja sie czuje dobrze i jaką mam chorobe a on mowi ze schizofrenie a ja sie go spytałem a w czym ona sie objawia? byłem swiadomy cały czas. to była jedno z najgorszych moich przeżyc w życiu. chciałem sie sądzic ze szpitalem bo nie podpisałem początkowo zgody i po paru dniach przyszła pani i dostałem list że mam sie stawic do sadu. ale w koncu stwierdziłem że jak mają zeznawac rodzice to wole zrezygnowac z sądzenia sie bo mama kupiła mieszkanie w ktorym aktualnie mieszkam i juz mam spokój z dala od rodziców. musiałem im to wybaczyć chociaz człowiek o zdrowym umysle nie wybaczyłby matce czy ojcu tego że chcą pokazac że mają wyzszosc i z powodu pierdoły moga nawet wsadzic niewinnego człowieka do szpitala, gdybym sie z nimi sądził to pewnie bym nie popuscił do konca życia dokad by mnie szpital oficjalnie nie przeprosił. ale nie żadam tego i zapominam bo trzeba wszystkim wybaczac, i życ dalej, teraz dostałem rente z Zusu to moge dodatkowo pracowac ,a mieszkałem z rodzicami poł roku bo wrociłem z Anglii po 5 latach, ale wiadomo pieniadze sie skończyły. z mojej strony najgorszemu wrogowi nie życze pobytu w szpitalu ale moze inni sie tam odnajdą, w koncu niby po to sa stworzone żeby pomagac ludziom. Dodam jeszcze że ja bym nie chciał miec takich praw względem swojego dziecka podczas gdy wiedziałbym że jest dobre i ma schizofrenie bo jestem normalnym człowiekiem i nie odłaczałbym internetu i nie zabierał komputera 29 latkowi. to że byłem w szpitalu to był gwałt na mojej godnosci i wolałbym chyba nie mieć dzieci niż gwałcic jego wolnosc i jeszcze sie cieszyć że inni psychopaci sie z tego ciesza. zamiast pomóc człowiekowi to tylko patrzą na to ile ma pieniedzy i pod jakim dachem mieszka.
 
B

Blancos

Guest
Agne napisał:
Jak możesz nazywać to pomocą, kiedy zostały mi zabrane praktycznie wszystkie moje rzeczy
Wolałabyś, żeby nie zabierali pacjentom rzeczy, a potem okazało się, że część z tych pacjentów by się np. powiesiła albo podcięła sobie gardło?



Agne napisał:
Oni wmuszali we mnie na siłę leki i robili mi badania,w tym pobierali krew. Nie chciałam tego. Moje wydzieranie i histeryczny płacz na nic się zdał.
Też mi nowość... Dużo pacjentów tego oddziału może nie chcieć brać leków czy robić badań. A przecież po to m.in. przyszli na oddział.



MacaN napisał:
Psychiatryk to nie 5-cio gwiazdkowy hotel, w którym jako pacjentka masz prawo spać sobie ile wlezie.
Dokładnie. Kontrola cyklu dobowego u pacjentów to element leczenia, a poza tym wymagają tego zapewne także pory podawania leków.



MacaN napisał:
Co do pomocy Blancos - osobiście wątpię, by faszerowanie kogoś lekami w zamknięciu miało mu pomóc stać się normalnym człowiekiem. To raczej izolacja od społeczeństwa i wegetowanie, by nikt nie zrobił krzywdy reszcie społeczeństwa, ale pomoc? Nie sądzę.
Macuś, wiem, że to się nie wydaje, ale jedna osoba z mojego otoczenia była w szpitalu psychiatrycznym i bardzo sobie to chwali. Na zajęciach także wiele razy widziałem pacjentów, których stan się poprawiał jeszcze w trakcie naszych zajęć albo wręcz dziękowali lekarzom za pomoc. Dodatkowo, kiedy my np. na początku roku mieliśmy jakąś pacjentkę to słuchając potem ludzi z innych grup, którzy mówili o tej samej osobie naprawdę było widać postępy.

Oczywiście nie twierdzę, że każdemu się tam pomoże i że to taka wspaniała instytucja, ale moje obserwacje i doświadczenia mówią mi, że owszem - pobyt w szpitalu psychiatrycznym może pomóc człowiekowi.

P.S. A koleżance polecam poczytanie o tym jak np. wyglądała psychiatria w średniowieczu - to były nieludzkie warunki :)
 

Agne

Nowicjusz
Dołączył
20 Grudzień 2015
Posty
163
Punkty reakcji
4
Blancos napisał:
Wolałabyś, żeby nie zabierali pacjentom rzeczy, a potem okazało się, że część z tych pacjentów by się np. powiesiła albo podcięła sobie gardło?
I tak to robili. Były swoje sposoby na przemycenie zakazanych rzeczy. Raz jedna dziewczyna przemyciła sznurek i postanowiłyśmy, że się udusimy. Zaciskamy sobie mocno sznurek na szyi, gdy nagle do naszego pokoju włazi jakiś chłopak i mówi, że jesteśmy idiotkami i zaraz pójdzie po pielęgniarkę. T.T
Blancos napisał:
P.S. A koleżance polecam poczytanie o tym jak np. wyglądała psychiatria w średniowieczu - to były nieludzkie warunki
Czytałam o nich. Na szczęście to już za mną.
 

Sarande

Nowicjusz
Dołączył
4 Kwiecień 2015
Posty
57
Punkty reakcji
8
MacaN napisał:
Nie byłam do takich warunków przyzwyczajona.
Na to jest jedna rada - trzeba sie przyzwyczaić.



Agne napisał:
Już nie wspomnę o porannym budzeniu i zapalaniu świateł.
Rygor. Co w tym dziwnego? Psychiatryk to nie 5-cio gwiazdkowy hotel, w którym jako pacjentka masz prawo spać sobie ile wlezie.



Agne napisał:
Oni wmuszali we mnie na siłę leki i robili mi badania,w tym pobierali krew. Nie chciałam tego. Moje wydzieranie i histeryczny płacz na nic się zdał.
Po szpitalu psychiatrycznym nie spodziewałbym się niczego innego.

Co do pomocy Blancos - osobiście wątpię, by faszerowanie kogoś lekami w zamknięciu miało mu pomóc stać się normalnym człowiekiem. To raczej izolacja od społeczeństwa i wegetowanie, by nikt nie zrobił krzywdy reszcie społeczeństwa, ale pomoc? Nie sądzę.
krzywdy takiej że po 10 dniach zazwyczaj taki samobójca przechodzi na wyzszy oddział a tam są widelce i noże i moze zrobic wszystko. niektórzy faszerują sie lekami i poprawy u nich nie widac tak jak przykładowo jedna pani miała w zwyczaju wstawac i krzyczec "ja sie nie za dobrze czuje ,ja sie nie za dobrze czuje) i powtarzała to w kołko dopoki nie podeszła pielegniarka. conajmniej połowa zachowywała sie tak jakby była oderwana od rzeczywistosci a ja sie siedziałem blady w pokoju i nie wychodziłem chociaż jeden chłopak powiedział że jestem dla niego Królem. a rozmawiałem z dwoma ludzmi czasem ,jeden koles to mowił że on chyba nigdy stad nie wyjdzie a miał w zwyczaju podspiewywac "wisi mu lacha u allaha" ,no i w takich warunkach mam sie leczyć? nawet nie miałem z czego sie leczyc bo musiałem sie czuc dobrze i kosztowało mnie to wiele stresu.
 
B

Blancos

Guest
Agne napisał:
I tak to robili. Były swoje sposoby na przemycenie zakazanych rzeczy. Raz jedna dziewczyna przemyciła sznurek i postanowiłyśmy, że się udusimy.
To uwierz lub nie, ale mimo wszystko dla części ludzi potrzeba przemycania rzeczy jest z pewnością sporym utrudnieniem.
I dla mnie to żaden argument, tak na marginesie - to, że część ludzi coś przemyca nie oznacza, że powinno to być powszechnie dostępne, zwłaszcza gdy w rękach taki pacjentów może to być niebezpiecznie. Jeżeli coś to argument za tym, aby jeszcze ściślej kontrolować pacjentów i ukrócić te przemycanie.

Sarande napisał:
niektórzy faszerują sie lekami i poprawy u nich nie widac
Jak długo byłeś w tym szpitalu?

Edit: przepraszam, dopiero teraz zauważyłem - 23 dni, tak? To przykro mi, ale to zdecydowanie za krótki czas, abyś mógł się wypowiadać na temat skuteczności leków psychiatrycznych oraz terapii, ponieważ choroby psychiczne to nie jest biegunka czy jakaś infekcja, że pobierzesz sobie leki przez tydzień czy dwa i widać wyraźną poprawę. W przypadku schorzeń psychicznych leczenie jednego pacjenta trwa wiele miesięcy i zazwyczaj na poprawę trzeba dość sporo poczekać.

Sarande napisał:
no i w takich warunkach mam sie leczyć
To akurat nie jest fundamentalna wina samej instytucji, ale tego, że nie ma funduszy na zapewnienie pacjentom lepszych warunków. Innymi słowy, naszego kraju nie stać na to, aby każdy pacjent miał swoją prywatną salę, czyli jak już trafiasz do takiego szpitala to siłą rzeczy zetkniesz się z osobami chorymi psychicznie - przykro mi.

Żeby nie było - nie bronię samej instytucji. Oczywiście psychiatria i szpitale psychiatryczne mają swoje problemy. Oczywiście, wiele rzeczy mogłoby być lepiej zorganizowanych i przede wszystkim wytłumaczonych pacjentom.

Koledze naturalnie współczuję - jeżeli niesłusznie trafiłeś na oddział psychiatryczny to moim zdaniem powinieneś sądzić się nie tyle nawet z samym szpitalem, co z lekarzem psychiatrą, który Cię na ten oddział przyjął.

Natomiast koleżance powiem tyle... Jeżeli to, że zabrano Ci Twoje rzeczy, wśród których chyba najbardziej istotny były telefon i zalotka (bo o nich najmocniej wspominasz) to przykro mi, ale to wcale nie jest żaden dramat życiowy. Naprawdę. Bez telefonu i zalotki można spokojnie żyć, a pobudka o określonej porze i stałe godziny na kąpiel to też wcale nie jest coś jakiegoś dramatycznego. Poważnie, jeżeli to są Twoje główne "zarzuty" i dlatego uważasz warunki w szpitalu za "niegodziwe" to chyba jesteś po prostu rozpieszczona przez swoje życie, bo bardzo dużo osób ma dużo gorsze warunki w normalnym życiu, aniżeli to, co Ty podajesz za "niegodziwe" w szpitalu.
 

Agne

Nowicjusz
Dołączył
20 Grudzień 2015
Posty
163
Punkty reakcji
4
Blancos napisał:
Poważnie, jeżeli to są Twoje główne "zarzuty" i dlatego uważasz warunki w szpitalu za "niegodziwe" to chyba jesteś po prostu rozpieszczona.
Powinnam się obrazić i zalać łzami, ale teraz czuję się nawet dobrze. Choć już od kilkunastu dni odstawiłam samodzielnie leki, z przykrym skutkiem. W każdym razie zazwyczaj to ludzie się mi podporządkowują, a nie ja im. Nie jestem przyzwyczajona do krytyki, gdy wszyscy dookoła mi słodzą. W domu czy w szkole. To moje idealne życie.
Mam lekką obsesję na punkcie swojego wyglądu. Muszę wyglądać zawsze dobrze. Kilkadziesiąt razy spoglądanie w lustro i częste prysznice, to u mnie codzienność. Jeżeli to pominę to jestem podenerwowana i ciężko jest mi zachować spokój. Chociaż przy tych końskich dawkach leków uspokajających byłam spokojna, a raczej bardzo senna i przymulona. Ledwo mogłam ustać na nogach.
 
M

MacaN

Guest
Agne napisał:
Powinnam się obrazić i zalać łzami
Fakt, każda poważna persona tak właśnie robi :)



Agne napisał:
zazwyczaj to ludzie się mi podporządkowują, a nie ja im.
No cóż księżniczko, życie to nie je bajka. Musisz się z tym pogodzić.



Agne napisał:
Nie jestem przyzwyczajona do krytyki, gdy wszyscy dookoła mi słodzą. W domu czy w szkole. To moje idealne życie.
Więc uważaj, bo w pewnym wieku zostaniesz od tego odcięta za pomocą tasaka. Lepiej juz teraz się na to przygotować.
 

Sarande

Nowicjusz
Dołączył
4 Kwiecień 2015
Posty
57
Punkty reakcji
8
Chciałem sie wypisać ale ordynator kazał czekać chociaż byłem w 100 % świadomy wszystkiego i NIC złego sie nie działo i nie stwarzałem dla nikogo żadnego zagrożenia. to było nieludzkie podejscie do mnie a ja poprostu 1,5 roku wczesniej miałem psychoze w ktorej wydawało mi sie że ktos mnie obserwuje z tego powodu że wydawało mi sie że moim ojcem jest ktos inny że był znaną osobą ale juz nie żyje i że ludzie mi cos przekazują własnie dlatego ,ale wiem że to był pierwszy epizod i nic nie wskazywalo i nie wskazuje na następny, po jakims czasie do mnie dopiero dotarło że rodzice mysleli że chciałem isc na ulice, bo zbytnio nie chwale sie z kim spedzam czas a wtedy z domu rzadko wychodziłem. tymbardziej człowiekowi jest przykro, a faktycznie mialem kolege ktory ma swoje mieszkanie i nie było z tym problemu najwyzej zadzwoniłbym nastepnego dnia że tak bedzie lepiej ,ale widocznie ordynator i rodzice uznali że nie powinno być tak jak mysle tylko tak jak oni myslą,i doszło do tego że przesiedziałem blady w stresie 23 dni udając że sie dobrze czuje a poczułem sie normalnie dopiero po miesiacu jak wyszedłem z tego szpitala chociaz do dzisiaj prześladują mnie mysli co muszą czuc szczerze mówiąc dobrzy ludzie (bo schizofrenicy zazwyczaj tacy są) podczas gdy mają psychopatycznie myslących rodziców i co jest bardzo prawdopodobne to własnie oni wpedzają tych ludzi w schizofrenie traktujac ich jak niedorozwoje społeczne jak dzieci bez własnego zdania i własnej woli, zdzierają z nich resztki godnosci i zamiast w nich wierzyć to robią z nich złych ludzi i psychopatów. w połączeniu z samotnoscią jest bardzo ciezko wtedy stłumic w sobie złosc, Gdyby ojciec nie miał domu to uznaliby że zwykła patologia ale że ma kase i dom to pewnie mówi prawde a okazało sie że mowił że zwariowałem ze chciałem wychodzic na ulice. Pewnie bo jak to mieszkac w ciepłym domu i uciekac trzeba byc szalonym prawda? Kazdy człowiek ma wolną wole i moze isc gdzie chce i nikt nie ma praw ingerowac w jego życie dopoki nie stwarza zagrożenia ,ja nie wyzywam ludzi i wszystkich staram sie szanować nie pije alkoholu i nie biore narkotyków jedyne czego oczekiwałem to prawdziwego wsparcia a dostałem to co dostałem tylko dlatego że natarczywie prosiłem rodziców o pomoc w zakupie auta. Ich zdaniem powinienem sie leczyc brac leki podczas gdy obwieszczam całemu światu że to przez ojca miałem problemy (przykładowo notoryczne pretensje o nie zgaszone światło) bo aktualnie po miesiacu mieszkania czuje sie coraz lepiej a wczesniej miałem problemy ze snem i samopoczuciem i dzieki Bogu jedynie chyba przetrwałem to wszystko. Ale powaznie sie zastanowie czy chce miec syna w Polsce jesl mam negatywnie wpływac na psychike i rozwój dziecka w efekcie czego on moze i wyrosnie na ludzi ale straci prace wróci do mnie po 5 latach i tylko dlatego że mam dom to wysle go na psychiatryk bo nie chce mieszkac w moim domu. wielu ludzi by pewnie nie wytrzymało tego lub wytrzymałoby i zrobiło wszystko żeby psychiatrze i całemu swiatu uswiadomic ze nie ma Schizofrenii tylko po to żeby sie uwolnic od bezwzględnego psychopaty. Na szczęscie mama sie okazała zrozumieniem i tak sie stało ze znalazła fundusze na zakup mieszkania po pól roku od zamkniecia mnie w szpitalu ,ale musiałem swoje przejsc. Ojciec tez sie troche zmienił ,rodziców sie nie wybiera dlatego zawsze trzeba dazyc do niezaleznosci żeby przypadkiem sobie czegoś nie uswiadomic jeszcze bardziej niz sie myslało. że nikt tobie na świecie nic nie da za darmo. ja zawsze dam jak ktos potrzebuje. nawet do dziś mówie gdybym wygrał 5 milionów w totka to dałbym ojcu milion na auto. nie żywie urazy ,trzeba dalej zyć.
 

Pola_polita

Nowicjusz
Dołączył
27 Listopad 2015
Posty
60
Punkty reakcji
3
Miasto
Warszawa
Ja osobiście nie byłam ale moja koleżanka była jak chorowała na anoreksję. Miała takie momenty że było lepiej i nawet inni myśleli że wszystko wraca w miarę do normy ale niestety ostatecznie popełniła samobójstwo :(
 

Agne

Nowicjusz
Dołączył
20 Grudzień 2015
Posty
163
Punkty reakcji
4
Współczuję Ci Pola_polita. Choć ja pewnie też popelnie samobójstwo. Muszę tylko najpierw zerwać ze wszystkimi kontakt, żeby uświadomić sobie, ze jestem zupełnie sama. Już prawie mi się to udało.
 

Agne

Nowicjusz
Dołączył
20 Grudzień 2015
Posty
163
Punkty reakcji
4
Blancos napisał:
A czy można zapytać, dlaczego popełnisz samobójstwo?
Niektórzy nigdy nie powinni się narodzić, ponieważ nigdy nie pogodzą się ze swoją nie idealnością. Na nic się zda tłumaczenie, że inni mają gorzej, a nadal żyją. Podążanie za perfekcją ich zgubi. Utoną w morzu niejasności i własnych, ograniczonych przekonań.
 
K

kate2

Guest
Agne napisał:
Podążanie za perfekcją ich zgubi.
To niech nie podążają za perfekcją. Jak ubogie i bezsensowne byłoby życie gdyby każdy chciałby być jak ktoś inny. Przecież to głupie. Każdy ma swoje imię i włąsną tożsamość. I swoją drogę do przeżycia.



Agne napisał:
nigdy nie pogodzą się ze swoją nie idealnością.
Nie ma ludzi idealnych. A Ty za jakim ideałem podążasz?
 
M

MacaN

Guest
kate2 napisał:
To niech nie podążają za perfekcją. Jak ubogie i bezsensowne byłoby życie gdyby każdy chciałby być jak ktoś inny. Przecież to głupie. Każdy ma swoje imię i włąsną tożsamość. I swoją drogę do przeżycia.
Czasami to nie jest takie proste... Owszem, jest to proste dla ludzi bez wygórowanych ambicji.
 
K

kate2

Guest
MacaN napisał:
Owszem, jest to proste dla ludzi bez wygórowanych ambicji.
Niekoniecznie. To co dla Ciebie może być ideałem do którego konsekwentnie zmierzasz, dla mnie nim być nie musi. Ja mogę ideały widzieć gdzieś indziej, gdzie z kolei Ty ich nie widzisz.
Każdy ma swoje predyspozycje, talenty, pragnienia .....I na tej podstawie może odnaleźć swoją drogę w życiu, która go będzie satysfakcjonowała i da tym samym coś dobrego innym.

Pokój serca płynie z powołania, które się realizuje a które współgra z talentami i pragnieniami.
 
Do góry