Czytam to forum, czytam. I wątpię. Bo albo ze mną jest coś nie tak, albo z Wami. Jakie subkultury? Jacy metalowcy? O co tutaj chodzi?
Gdzie Wy w XXI wieku macie jakiekolwiek subkultury, do cholery?! Idę do szkoły i jestem wyzywany od brudów, bo noszę długie włosy i ubieram się na czarno. Nikogo nie obchodzi, jakiej muzyki słucham i co sobą reprezentuję. Wokół mnie jest masa dresów, słuchających hip-hop'u, cwaniaków słuchających rap'u czyróżoffych panienek metalówek słuchających Nirvany i Behemotha. Zdecydowana większość wygląda tak: dżinsy, jakiś t-shirt, po szkole wraca do domu i nie wychodzi z niego, bo siada przed komputerem.
Gdzie tutaj są subkultury?
Zastanawiacie się, czy jakieś nołlajfy to subkultura? W moim środowisku ludzi mogę podzielić na szarych, brudnych i dresów. Jest garstka ludzi, którzy szlajają się po koncertach rockowych, biorą udział w LARPach, gniją na dworcach, pijąc tanie wino, wagarują, bo myślą, że są fajnie. Są szarzy ludzie, którzy spędzają większość czasu przed komputerem/telewizorem, nie mają zainteresowań. I są dresy, którzy piją i wpieprzą Ci, gdy zobaczą Cię na mieście, a akurat wracać będą z meczu i będzie trzeba popisać się przed kumplami.
Taak, to, o czym napisałem, to stereotypy, jednak naprawdę śmieszy mnie, gdy widzę ludzi słuchających Behemotha i Linkin Park - uważających się za metali, a kiedy spytam ich, czy znają Metallicę bądź Iron Maiden, to stwierdzą, że te zespoły się im nie podobają, bo tam nikt nie drze ryja. Śmieszą mnie dzieciaki, słuchające reggae, które mówi o ćpaniu, legalizowaniu, ćpaniu, legalizowaniu, a piosenki tego gatunku, które są naprawdę dobre, nie podobają się im, bo tam nie ma nic o ćpaniu, nie ma przekleństw i nie wyśmiewają władz i aparatu państwa. Ostatnio modna jest Nirvana i nagle wszystkie szalone trzynastki słuchają tego zespołu.
Osoby, które kiedyś można by zaliczyć do subkultur, dzisiaj są pojedynczymi jednostkami, które natychmiast zostają zwalczane przez system i z powrotem przywracane do swojego miejsca w szeregu. Ludzie nie szanują odmienności. Tolerancja nie istnieje. Ludzie boją się wystąpić z szeregu. Chłopak w długich włosach - metal, dziewczyna ubiera się na różowo - dziwka, ktoś ubiera się na czarno - satanista, ktoś chodzi na mecze - kibol. Funkcjonujemy w dziwny sposób. Wg mnie, subkultury strasznie się zacierają. Każdy ubiera się inaczej. Większość ludzi i tak nie odchodzi od komputera. Kiedy spotkamy ludzi na koncercie, możemy się narąbać, poprzeklinać, pokrzyczeć, a na drugi dzień wracamy w garniturach do pracy/szkoły i znowu jesteśmy grzeczni.
Rozumiem, że Wy macie inne zdanie? Czy to tylko moje środowisko jest takie? Jak u Was wyglądają subkultury w dzisiejszych czasach? Czy nie zacierają się?
Gdzie Wy w XXI wieku macie jakiekolwiek subkultury, do cholery?! Idę do szkoły i jestem wyzywany od brudów, bo noszę długie włosy i ubieram się na czarno. Nikogo nie obchodzi, jakiej muzyki słucham i co sobą reprezentuję. Wokół mnie jest masa dresów, słuchających hip-hop'u, cwaniaków słuchających rap'u czy
Gdzie tutaj są subkultury?
Zastanawiacie się, czy jakieś nołlajfy to subkultura? W moim środowisku ludzi mogę podzielić na szarych, brudnych i dresów. Jest garstka ludzi, którzy szlajają się po koncertach rockowych, biorą udział w LARPach, gniją na dworcach, pijąc tanie wino, wagarują, bo myślą, że są fajnie. Są szarzy ludzie, którzy spędzają większość czasu przed komputerem/telewizorem, nie mają zainteresowań. I są dresy, którzy piją i wpieprzą Ci, gdy zobaczą Cię na mieście, a akurat wracać będą z meczu i będzie trzeba popisać się przed kumplami.
Taak, to, o czym napisałem, to stereotypy, jednak naprawdę śmieszy mnie, gdy widzę ludzi słuchających Behemotha i Linkin Park - uważających się za metali, a kiedy spytam ich, czy znają Metallicę bądź Iron Maiden, to stwierdzą, że te zespoły się im nie podobają, bo tam nikt nie drze ryja. Śmieszą mnie dzieciaki, słuchające reggae, które mówi o ćpaniu, legalizowaniu, ćpaniu, legalizowaniu, a piosenki tego gatunku, które są naprawdę dobre, nie podobają się im, bo tam nie ma nic o ćpaniu, nie ma przekleństw i nie wyśmiewają władz i aparatu państwa. Ostatnio modna jest Nirvana i nagle wszystkie szalone trzynastki słuchają tego zespołu.
Osoby, które kiedyś można by zaliczyć do subkultur, dzisiaj są pojedynczymi jednostkami, które natychmiast zostają zwalczane przez system i z powrotem przywracane do swojego miejsca w szeregu. Ludzie nie szanują odmienności. Tolerancja nie istnieje. Ludzie boją się wystąpić z szeregu. Chłopak w długich włosach - metal, dziewczyna ubiera się na różowo - dziwka, ktoś ubiera się na czarno - satanista, ktoś chodzi na mecze - kibol. Funkcjonujemy w dziwny sposób. Wg mnie, subkultury strasznie się zacierają. Każdy ubiera się inaczej. Większość ludzi i tak nie odchodzi od komputera. Kiedy spotkamy ludzi na koncercie, możemy się narąbać, poprzeklinać, pokrzyczeć, a na drugi dzień wracamy w garniturach do pracy/szkoły i znowu jesteśmy grzeczni.
Rozumiem, że Wy macie inne zdanie? Czy to tylko moje środowisko jest takie? Jak u Was wyglądają subkultury w dzisiejszych czasach? Czy nie zacierają się?