melostupro
Nowicjusz
mimo, że od tych wydarzeń minęło już trochę czasu, nadal nachodzą mnie myśli typu -dlaczego?-
zaczęło się w klasie pierwszej gimnazjum, taak, pisał do mnie, kręciło się, widywaliśmy się te rzeczy. i był taki Daniel, i temu Danielowi dałam kosza ze względu na Matiego. no i Daniel o tym wiedział, bo go uświadomiłam dlaczego. Daniel z nim chodził do klasy, a że bylismy przyjaciółmi to mówiliśmy sobie o wszystkim. nie nawiazywalam do tematu Matiego, bo wiedzialam ze to temat drazliwy. daniel jednak zaczął mnie 'informować' o tym, że mati z kumplami nabija się ze mnie, moich smsów do niego itd. zaczęłam Matiemu robić o to awantury. zapierał się, że to nieprawda, no ale wierzyłam mojemu przyjacielowi, bo znałam kolegów matiego i wiedziałam że są do tego zdolni. w końcu Mati uznał, że najlepiej dać sobie spokój z tym wszystkim i skonczyc to na starcie. tak też się stało i jak później okazało się, że Daniel skłamał. przyznał się do tego sam, i przepraszał mnie tłumacząc to miłością do mnie. tak oto zakończyła się półroczna 'przygoda' z matim. ech...
minął rok. Mati zerwał z tą Agnieszką, postanowił być sam. chciałam wykorzystać okazję, no i zakręcić się koło niego. bez skutku. dostałam w odpowiedzi, ze nie będzie z kimś na siłę. ok... to byl czerwiec 2008. pod koniec sierpnia nasze stosunki zaczęły się ocieplać, ale nie robiłam sobie na nic nadziei. bo wiedziałam w końcu że nic z tego nie bedzie, skoro 2 miesiace wstecz mnie w tym uswiadomil.
ostatniego dnia wakacji spotkaliśmy się. grupą znajomych, no i zostaliśmy sami, dziwnym zbiegiem okoliczności. całowaliśmy się, rozmawialiśmy o zyciu, o różnych takich tam bzdetach również. i to się ciągło jakieś 3 miesiące. spotkania, ciągły kontakt, telefonowanie do siebie, deklaracje, że do końca świata i wgl... było pięknie, chorowałam to ciągle dzwonił, pytał jak się czuje. ile razy pisal ze chce byc teraz przy mnie, i takie tam różne. cos zakwitnelo. cos pieknego. ilekroc rozmawialismy pisal ze boi sie, ze to wszytsko na nic. ktoregos dnia bylam chora, bo bóle wróciły, jemu zablokowali konto i przyszli do mnie z wizyta kumple. i jeden z nich mnie poprostu objal i tak siedzielismy. ale ok, bylo dobrze, z matim nadal ok, piszemy... ale w piersza sobote po tej wizycie, napisal z telefonu tego wlasnie kumpla czy ja cos do niego wgl czuje. pomyslalam ze ten kumpel pisze to celowo, a mati o niczym nie wie. odpisalam ze nie wiem. i nagle przychodzi odpowiedz typu "nie wiesz? kto ma wiedzieć? nawet mi się nie sni zebym kiedykolwiek przyszedl, czy cos w tym stylu". szok. ! nastepnego dnia, napisalam mu na gg, ze go kocham bardzo mocno i nie chce go stracic. on napisal ze pial do mnie tylko tego 1go smsa, a nie tego drugiego. odetchnelam. ale napisal, ze mowi sie trudno, ze szkoda i wgl, ale i tak nic z tego dobrego by nie wyszlo, itd... no to ja w becz, w placz - umieram. peklo serduszko, ból męczyl ale dawalam rade. z czasem sobie odpuscilam.
jednak cos pozostalo. tak bynajmniej mi się wydaje. on ma teraz dziewczynę, mają piękne romantyczne zdjęcia na n-k, pisza sobie komentarze, opisy na gadu mowia same za siebie, wgl, milosc kwitnie. ale on na mnie patrzy, bardzo czesto sie wyglupiamy, ale ten jego wzrok, jeny, czasami taki jak kiedys... nawet moi znajomi to zauwazyli, zarowno plci damskiej jak i meskiej... nie wiem co mam o tym myslec.
czy z tej mąki może być chleb?
czy nasze drogi mogą się zejść?
czy on nadal coś, cokolwiek do mnie czuje?
warto mi czekać, działać?
jeszcze jedno. co mnie gryzie. kiedyś leżąc sobie na ulicy nocą, patrzyliśmy w gwiazdy. jedna z nich spadala. oboje pomyslelismy sobie zyczenia. ja myslalam o nim, żeby być z nim na zawsze. nie wiem o czym on pomyslal. bardzo chcialabym wiedziec... czy jesli pomyslal o nas, czy to nadal aktualne...? czy gwiazda spełnia życzenia, czy to pic na wodę, opłaca się mieć nadzieje?
i czy jeżeli obiecał mi kiedyś, że zawsze jest przy mnie, nawet jesli jestesmy bardzo daleko, o kazdej porze dnia i nocy mam się czuć jakby był tuż obok, cokolwiek się stanie, czy to mam uważać za aktualne..? czy to prawda, że przy mnie jest?
wydaje się, że wszystko sobie odpuściłam, ale te myśli momentami nie dają mi spokoju. czy to może być miłość? czy on też ma wspomnienia? czy często je przywołuje?
zależy mi na dobrych relacjach z nim i nie chce przez byle fantasmagorie tego stracic, musze uzyskac porade.
z góry bardzo wam dziękuje.
zaczęło się w klasie pierwszej gimnazjum, taak, pisał do mnie, kręciło się, widywaliśmy się te rzeczy. i był taki Daniel, i temu Danielowi dałam kosza ze względu na Matiego. no i Daniel o tym wiedział, bo go uświadomiłam dlaczego. Daniel z nim chodził do klasy, a że bylismy przyjaciółmi to mówiliśmy sobie o wszystkim. nie nawiazywalam do tematu Matiego, bo wiedzialam ze to temat drazliwy. daniel jednak zaczął mnie 'informować' o tym, że mati z kumplami nabija się ze mnie, moich smsów do niego itd. zaczęłam Matiemu robić o to awantury. zapierał się, że to nieprawda, no ale wierzyłam mojemu przyjacielowi, bo znałam kolegów matiego i wiedziałam że są do tego zdolni. w końcu Mati uznał, że najlepiej dać sobie spokój z tym wszystkim i skonczyc to na starcie. tak też się stało i jak później okazało się, że Daniel skłamał. przyznał się do tego sam, i przepraszał mnie tłumacząc to miłością do mnie. tak oto zakończyła się półroczna 'przygoda' z matim. ech...
minął rok. Mati zerwał z tą Agnieszką, postanowił być sam. chciałam wykorzystać okazję, no i zakręcić się koło niego. bez skutku. dostałam w odpowiedzi, ze nie będzie z kimś na siłę. ok... to byl czerwiec 2008. pod koniec sierpnia nasze stosunki zaczęły się ocieplać, ale nie robiłam sobie na nic nadziei. bo wiedziałam w końcu że nic z tego nie bedzie, skoro 2 miesiace wstecz mnie w tym uswiadomil.
ostatniego dnia wakacji spotkaliśmy się. grupą znajomych, no i zostaliśmy sami, dziwnym zbiegiem okoliczności. całowaliśmy się, rozmawialiśmy o zyciu, o różnych takich tam bzdetach również. i to się ciągło jakieś 3 miesiące. spotkania, ciągły kontakt, telefonowanie do siebie, deklaracje, że do końca świata i wgl... było pięknie, chorowałam to ciągle dzwonił, pytał jak się czuje. ile razy pisal ze chce byc teraz przy mnie, i takie tam różne. cos zakwitnelo. cos pieknego. ilekroc rozmawialismy pisal ze boi sie, ze to wszytsko na nic. ktoregos dnia bylam chora, bo bóle wróciły, jemu zablokowali konto i przyszli do mnie z wizyta kumple. i jeden z nich mnie poprostu objal i tak siedzielismy. ale ok, bylo dobrze, z matim nadal ok, piszemy... ale w piersza sobote po tej wizycie, napisal z telefonu tego wlasnie kumpla czy ja cos do niego wgl czuje. pomyslalam ze ten kumpel pisze to celowo, a mati o niczym nie wie. odpisalam ze nie wiem. i nagle przychodzi odpowiedz typu "nie wiesz? kto ma wiedzieć? nawet mi się nie sni zebym kiedykolwiek przyszedl, czy cos w tym stylu". szok. ! nastepnego dnia, napisalam mu na gg, ze go kocham bardzo mocno i nie chce go stracic. on napisal ze pial do mnie tylko tego 1go smsa, a nie tego drugiego. odetchnelam. ale napisal, ze mowi sie trudno, ze szkoda i wgl, ale i tak nic z tego dobrego by nie wyszlo, itd... no to ja w becz, w placz - umieram. peklo serduszko, ból męczyl ale dawalam rade. z czasem sobie odpuscilam.
jednak cos pozostalo. tak bynajmniej mi się wydaje. on ma teraz dziewczynę, mają piękne romantyczne zdjęcia na n-k, pisza sobie komentarze, opisy na gadu mowia same za siebie, wgl, milosc kwitnie. ale on na mnie patrzy, bardzo czesto sie wyglupiamy, ale ten jego wzrok, jeny, czasami taki jak kiedys... nawet moi znajomi to zauwazyli, zarowno plci damskiej jak i meskiej... nie wiem co mam o tym myslec.
czy z tej mąki może być chleb?
czy nasze drogi mogą się zejść?
czy on nadal coś, cokolwiek do mnie czuje?
warto mi czekać, działać?
jeszcze jedno. co mnie gryzie. kiedyś leżąc sobie na ulicy nocą, patrzyliśmy w gwiazdy. jedna z nich spadala. oboje pomyslelismy sobie zyczenia. ja myslalam o nim, żeby być z nim na zawsze. nie wiem o czym on pomyslal. bardzo chcialabym wiedziec... czy jesli pomyslal o nas, czy to nadal aktualne...? czy gwiazda spełnia życzenia, czy to pic na wodę, opłaca się mieć nadzieje?
i czy jeżeli obiecał mi kiedyś, że zawsze jest przy mnie, nawet jesli jestesmy bardzo daleko, o kazdej porze dnia i nocy mam się czuć jakby był tuż obok, cokolwiek się stanie, czy to mam uważać za aktualne..? czy to prawda, że przy mnie jest?
wydaje się, że wszystko sobie odpuściłam, ale te myśli momentami nie dają mi spokoju. czy to może być miłość? czy on też ma wspomnienia? czy często je przywołuje?
zależy mi na dobrych relacjach z nim i nie chce przez byle fantasmagorie tego stracic, musze uzyskac porade.
z góry bardzo wam dziękuje.