nie wiem, czy podobnie rozumiemy termin cywilizacja, bo ja dostrzegam proces porzucania naszej cywilizacji tożsamy czasowo oraz powiązany w podstawach doktrynalnych, ze zrywaniem więzi międzyludzkich i atomizacją społeczeństwa etc... (nie wiem czy to idealna koicydencja, czy przypadkowa, ale dostrzec nie jest trudno)Rozumiesz, że uprościłem sprawę. Co nie znaczy, że się mylę. Do normalnego funkcjonowania przeciętny człowiek potrzebuje mieć w swoim otoczeniu kilkadziesiąt osób bliskich i znajomych. Znać je i być przez nie znany. Mieć w tej grupie określoną pozycję i autorytet, liczyć na przyjaźń, przychylność i akceptację. Bez tego, więdniemy. I żaden super TV na całą ścianę nie wypełni pustki. Tymczasem, cywilizacja(bo nie sam kapitalizm przecież) rozrywa więzi rodzinne i towarzyskie. Owszem, nowe środki komunikacji, takie jak ten którym się w tym momencie posługujemy zapewniają kontakt z wieloma ludźmi. Ale to nie jest remedium na pustkę wokół nas.
[background=rgb(247, 247, 247)]Robili to, gdyż zostali postawieni "pod ścianą". Zmiana klimatu na pocz. Holocenu wymiotła z ich terenów zwierzynę łowną od której zależało ich utrzymanie. Mogli się zmienić, lub wymrzeć. Wybrali to pierwsze![/background]Ależ tak i nie sugerowałem niczego innego. Sądzisz, że zmiany klimatyczne i związane z nimi zmiany w przyrodzie dotyczyły wyłącznie stref umiarkowanych? Wszędzie, nawet z Afryce przejścia glacjał/interglacjał miały drastyczne konsekwencje. To jedna z głównych przyczyn szybkich zmian w linii rodowej człowieka i naszego pojawienia się na scenie. W pełni się z Tobą zgadzam, nastanie Holocenu sprzyjało wzrostowi roślin w rejonach Żyznego Półksiężyca i Chin, które nauka uznaje za miejsca startowe produkcji żywności(+ Nowa Gwinea, ale tamten rejon nie miał wpływu na pozostałe). Jednocześnie, wywołały zmiany w palecie zwierząt tam występujących. Wystarczyło, że zmieniły szlaki wędrówek sezonowych, lub zmalała ich liczba, by sprowadzić lokalne populacje łowców, na krawędź zagłady.
W takich warunkach opłacało się sięgnąć po te rezerwy pokarmu, które normalnie nie były atrakcyjne.
Reszta mojego wywodu jest absolutnie nie do podważenia - nikt nie miał świadomości, do czego to doprowadzi.
księciu moja wypowiedź tak w szczególe dotyczyła bzdurności jakiiś przywołanych przez ciebie problemów żywnościowych, w sytuacji, gdy na terenie, gdzie wynaleziono rolnictwo (żyznym półksiężycu) proces był odwrotny (ze zwiększeniem się poważnym wilgotności nastąpił bujny rozkwit roślinności) i znaczny wzrost ilości zwierzyny łownej, co więc stało się przyczyną pojawienia się neolitu? ja nie wiem, mogę zadawać pytania bardziej lub mniej trafne...
może te dywagacje prehistoryczne darujmy sobie w tej chwili, zajmijmy się tematem, jak chcesz możemy na te tematy podyskutować w dziale historia czy społeczeństwo (chyba mniej)
wiesz? znaleziono kilkaset lat temu społeczność (niewielką), żyjącą w dżungli i jaskiniach Cejlonu (nie pamiętam dokładnej nazwy - dawno czytałem, ale chyba nomen omen Wedda - plemię, którego odkrywcy zauważyli, iż nie posiada ono Bogów (w naszym tego słowa rozumieniu), przypisują moc przedmiotom i te przedmioty czczą (ale nie jako Boga, ale materializację mocy duchowej), całe ich wierzenia "kręcą się wokół magii", demonów i kultu zmarłych, prowadzą gospodarkę łowiecko-zbieracką (nie znają rolnictwa w naszym tego słowa rozumieniu), panuje tam patriarchat, chociaż kobiety mają swe prawa, nie da się u nich zauważyć wspólnoty materialnej - ekonomicznie są uwarstwieni, brak mitycznego socjalizmu prehistorycznegoJestem pełen pokory. Dlatego, wiele razy podkreślałem, że nie wiem wszystkiego i nie na wszystkim się znam. Tezy które kwestionujesz nie są wynikiem analiz ekonomicznych a badań nad reliktami Wspólnoty Pierwotnej - ostatnimi na Ziemi łowcami. Te grupy nie są zupełnie egalitarne i stanowią fantastyczne lustro w którym ludzkość może się przeglądać i ustalać jaka jest nasza prawdziwa natura. Równie cenne są badania nad społecznościami żyjącymi w cywilizacji, ale na niższch poziomach rozwoju. Jak na dłoni widać wówczas co jest dla nas ważne i jak rozwiązujemy problemy? W wielomilionowych społecznościach trudniej to dostrzec.
(na koniec powinienem pisać w zasadzie w czasie przeszłym, to prawie już wymarły lud pradrawidyjski)
Tendencjuszu, jedna uwaga odnośnie tych chcących okupować Wall Street, wielu tam było socjalistów archaicznych, tych, dla których obecny socjalizm demokratyczny (nazywany kawiorowym) nie jest socjalizmem, to ludzie którym się marzy amerykański dobrobyt w sowieckiej rzeczywistości (to, że się nie da to inna sprawa)
wracajmy do tematu