Ostatnio przeczytałem ciekawostkę a'propos stężenia pm10 i pm2,5 w powietrzu (czyli dwóch zawiesin, które są najczęściej podawane jeśli mówimy o smogu) i ich wytwarzaniu przez samochody elektryczne i spalinowe. Wnioski dość ciekawe:
Samochody spalinowe spełniające normę euro6 nie wytwarzają podczas procesu spalania benzyny/ropy powyższych pyłów. Są one wytwarzane tylko podczas tarcia, a zatem podczas toczenia się kół po asfalcie i pracy klocków hamulcowych.
Samochody elektryczne z oczywistych względów wytwarzają te same zanieczyszczenia w sposób identyczny z tą różnicą, że są... cięższe, a zatem tarcie przez nie spowodowane jest większe.
Wniosek jest następujący: samochody elektryczne bardziej przyczyniają się do powstawania smogu w miastach od nowych samochodów spalinowych!
Co więcej, jeśli prześledzimy sobie ślad węglowy samochodu elektrycznego od początku jego powstawania, do jego utylizacji, to ten również jest zbliżony. Nie wspomnę o tym, jaki syf znajduje się w każdej baterii.