A ja mniałam poprostu intuicję i szczęście. Wstępnie umówiliśmy się z fotogradfem, ze sesję zrobimy po ślubie. Jednak po namyśle stwierdziłam, ze to jest zły pomysł (jak moje poprzedniczki w poście) stwierdziłam, ze już nie bedzie ani fryzury ani makijażu a przede wszystkim suknia. Niby ecru, no ale wiadomo - wystarczy delikatnie gdzies dotknąć i juz jest plama. W ostatniej - praktycznie - chwili zadzwoniliśmy do fotografa i przełozyliśmy sesję na przed ślubem. W sobotę o 12:00. Był to pewien problem bo pomiędzy mną a narzeczonym (wtedy) jest 30 km. (narzeczony "wychodził" z gośćmi z własnego domu) a plener zażyczyliśmy sobie w miejscu oddalonym od nas po 20 km. DALIŚMY RADĘ
No i jeszcze muszę zaznaczyć taki mały szczegół. Po weselu - jak już goście "rozchodzili się" do domu, przechodząc obok stołu z ciastem kremowym przejechałam suknią (bokiem)po tym jakże smacznym kremie. Jak sobie wyobrażacie sesję z taką suknią ?
Miałam wątpliwosci że wogóle suknie dopiorę ale na szczęście plam nie ma.
Tak więc ostrzegam