Wykrywacz kłamstw można oszukać nawet przez przypadek. To bardzo mało wiarygodna aparatura, bo nie ocenia stanu logicznego zdań, tylko pobudzenie itp. Wystarczy zadawać pytania w odpowiedni sposób lub odpowiadać na nie raz niepewnie, raz pewnie (niezależnie od stanu prawda/fałsz). Dodatkowe bodźce (np. szczypanie się) zupełnie zmieniają wyniki, podobnie jak myślenie o emocjonującym wydarzeniu czy choćby o dowcipie. Ludzie, którzy korzystają z takiej aparatury profesjonalnie, ale nie w celach kryminalnych, często oceniają stan prawda/fałsz na podstawie wypowiedzi badanego przed i po badaniu, a potem stwierdzają, że opierają się wyłącznie na wynikach maszyny. Jeśli przygotowało się całą historyjkę wcześniej i z odpowiednią starannością (brak elementów, które trzeba wymyślać na bieżąco i dopasowywać do faktów), to nawet badanie aktywności mózgu przy użyciu EEG nic nie da, bo aktywność będzie normalna.
Ostatecznie, nie istnieje i nie może istnieć serum prawdy, bo ofiara może szczerze myśleć, że np. Księżyc jest z sera i po podaniu serum nadal będzie "kłamać". Żadna aparatura też tego nie wykryje.
Warto zauważyć, że podobnie działają wywiady - podają swoim agentom niekompletne dane, tylko tyle, ile trzeba, resztę podaje się fałszywą, ale różną innym agentom - np. jeden wie o 7 czołgach, drugi o 8. Potem śledzi się, która wartość pojawiła się w wywiadzie wroga i już wiadomo, kto jest wtyką, nawet nie potrzeba gościa pytać (i serum niepotrzebne).
--
Oj, właśnie zauważyłem, że ten temat jest trochę wiekowy
Mam nadzieję, że tu nie biją za necroposting.