Samookaleczanie

alixe

Nowicjusz
Dołączył
2 Lipiec 2009
Posty
130
Punkty reakcji
2
Wiek
27
Miasto
Orwenia
Mnie jesteś potrzebna! :]
Nie opuszczaj mnie Confusion!
Będzie mi brakowało twoich postów! ;)
Eee... Nie martw się. Na pewno jest dużo osób, dla których dużo znaczysz...
Będzie dobrze :eek:k:
 
N

Nieprzenikniona

Guest
Ja miałam z tym problemy i niełatwo jest mi o tym mówić. To nie była jakaś tam dziecinna zabawa. Po prostu miałam problemy ze sobą, myślałam, że to mi pomoże. Wiem, chore. Ale tacy ludzie myślą w ten sposób, tzn ci, co to robią. Nie chodzi tu o ból fizyczny, a psychiczny. Najbardziej ucierpiała moja psychika i nie jestem pewna czy się do końca wyleczyła. Nie korzystałam z pomocy psychologa, może to dlatego? Do dziś mi zostały dziwne zachowania. Czasem nachodzą mnie dziwne momenty w życiu, jakby wrogość do wszystkiego, co się rusza. Wina pozostanie do końca. Bo przecież to ja sama zadałam sobie cierpienie.

Confusion, jak masz z tym problem to wal do mnie na PW.

muzyczna13, nie wiem czemu, ale odniosłam wrażenie, że się z tego śmiejesz.
 
N

Nieprzenikniona

Guest
Oj święta racja, Lestat, co zrobić... Ale ja radzę takim osobom zamilknąć, bo łatwo można palnąć głupotę.
Confusion, nie poddawaj się, to jest paskudny nałóg, ale jestem z Tobą!
 

sed4fg

Nowicjusz
Dołączył
1 Lipiec 2009
Posty
817
Punkty reakcji
19
W takim razie jeśli doskonale znasz to uzależnienie to napisz mi dlaczego? co się z tego ma? w czym to pomaga? co czułaś tnąc się? Setki razy się nad tym zastanawiałem i dalej nie potrafię tego wytłumaczyć, chciałbym zrozumieć te osoby ale naprawdę ciężko. Do niedawna wydawało mi się że to jest głupi problem nastolatków ale widzę że to jest coś więcej. Więc może odpowiesz mi na moje pytania.
 

alixe

Nowicjusz
Dołączył
2 Lipiec 2009
Posty
130
Punkty reakcji
2
Wiek
27
Miasto
Orwenia
Hmm...
do Nieprzenikniona: Nie, że się z tego śmieje, tylko wiem, że takie sytuacje się zdarzają. A to nie moja wina, że buźka :D tak wygląda ...
Trzeba by było obejrzeć inne moje posty z tego tematu, bo gdyby się przejrzało poprzednia stronę, pomyślałoby się, że jakoś mnie nie bawią takie ludzkie problemy... :(
 
N

Nieprzenikniona

Guest
sed4fg, żadne uzależnienie nie jest ani zabawą, ani chęcią zwrócenia na siebie uwagi, ani Bóg wie jeszcze czym. Uzależnienie to przede wszystkim problem, z którym człowiek nie jest w stanie sam sobie poradzić, a więc albo ów nałóg pochłania go całkowicie, albo otoczenie wyciąga do niego rękę. Uzależnienia nie da się wyleczyć w przeciągu paru dni, bo w takim obrocie sprawy mówimy o nawyku, a nie o nałogu bądź jak kto woli uzależnieniu. Co czułam? A co może czuć człowiek, tym bardziej młoda dziewczyna w takiej sytuacji? Gdy wszystko wali się na głowę, gdy szuka się jakiegoś wsparcia rodziców, rówieśników? Gdy zwyczajnie chce się skończyć ze sobą, ale powoli, tak by dusza umierała, a ciało cierpiało? Wyobraź sobie, że nienawidzisz każdego centymetra swego ciała, gdy problemy przytłaczają, a sam jesteś bezsilny. Sięgałam po żyletkę, gdyż łudziłam się, że dzięki temu, poprzez skupienie się na fizycznym bólu, zapomnę o problemie, myślałam, że odnajdę dzięki temu wolność. W ten sposób właśnie myśli każdy człowiek uzależniony- myśli, że dzięki żyletce, butelce, kresce, itd zapomni o dręczącym go problemie.
 

sed4fg

Nowicjusz
Dołączył
1 Lipiec 2009
Posty
817
Punkty reakcji
19
Powiedzmy że rozumiem, natomiast aby zapomnieć o problemach nie lepiej skupić się na czymś innym niż sprawianiu sobie cierpień, trzeba by było ciąć się bez przerwy aby zapomnieć. Czasami sam miałem przytłaczające sytuacje z którymi nie potrafiłem sobie poradzić, moim sposobem był worek i sztanga, polubiłem to robić do takiego stopnia że nie potrzebuje problemu aby po to sięgać. Może to jest głupie co pisze ale jest mnóstwo sposobów aby zapomnieć. Nie ma również problemów których nie da się rozwiązać, faktycznie jeśli się jest pod opieką rodziców, jest się od nich w jakimś stopniu uzależnionym. Kiedyś każdy problem traktowałem jako koniec świata, teraz mam do tego trochę inne podejście, to co z czym zmagałem się w przeszłości było niczym w porównaniu z tym co mnie będzie czekać. Nie wiem jak wyglądały twoje problemy ale z własnego doświadczenia wiem że ludzie czasami za bardzo wszystko wyolbrzymiają. Ja sam jestem jeszcze uzależniony od rodziców, ale idę teraz dalej do szkoły i w między czasie chce sobie poszukać jakiejś pracy, chce się usamodzielnić. Wiadomo rodzice są od tego aby wychowywać, natomiast wsparcia nigdy nie szukałem u nikogo, z swoimi problemami radziłem sobie sam, mówię tu o typowych problemach nastolatków. Ale dalej uważam że to nie jest rozwiązanie na uporanie się, żyletka, alkohol czy też prochy, bardziej traktuje to jako tchórzostwo, to zwykle uciekania a zarazem wyniszczanie się. Każdy ma na swojej drodze przeszkody, jedni większe drudzy mniejsze ale trzeba z nimi walczyć, nie wiem jak to było u Ciebie ale często się spotykam z przypadkami że ktoś się tnie ponieważ nie może znaleźć właśnie wsparcia, nie ma partnerki/partnera, wiadomo dobrze jest się komuś wyżalić lecz nie zawsze się ma taką osobę. Ja na przykładzie nie ufam nikomu jestem sam bo tak mi jest dobrze. Potrafię rozróżnić prawdziwe problemy od błahych spraw, każdy ma jakieś swoje nie zależnie od wieku, jak i dla każdego dany problem jest najważniejszy, ja sam nie potrafiłem nigdy docenić to co mam, będąc w szpitalu widziałem ludzi naprawdę chorych po amputacjach kończyn, płaczące rodziny czasami widok był naprawdę przykry. Natomiast Ci ludzie żyją dalej, cieszą się być może właśnie dla tego że mają wsparcie. Podsumowując, uciekanie do nałogów używek jest najgorszym rozwiązaniem jakie tylko można sobie wymyślić, ludzie działają pod wpływem chwili nie zastanawiają się konsekwencji swoich czynów, do czego to może doprowadzić.
 
N

Nieprzenikniona

Guest
Masz 100% racji, dla mnie też uciekanie w nałóg to swego rodzaju tchórzostwo... Ale wtedy tego nie rozumiałam, wiesz, miałam tylko 11 lat, gdy po raz pierwszy się pocięłam, byłam jeszcze smarkulą i nie znałam życia, byłam słaba psychicznie. To co robiłam było niepotrzebne i przez to mam przykre wspomnienia, ale nie myślę o tym na co dzień. Przez wszystkie lata byłam nieufna wobec innych, trudno mi było nawiązywać przyjaźnie, a to wszystko przez przeszłość. Teraz staram się wychodzić do ludzi, spotykać się, poszerzyłam grono znajomych. Jutro jest, jak wiadomo rozpoczęcie roku szkolnego i już się poumawiałam przed nową szkołą ze znajomymi o konkretnej godzinie. Jeszcze dwa lata temu byłam inna, bardziej ostrożna, ale można powiedzieć, że to dzięki chłopakowi się zmieniłam. To on mnie otworzył na ludzi, zaimponowała mi jego szczerość, więc postanowiłam być taka sama. Miewam napady doła, ale zdarza się to coraz rzadziej, bo postanowiłam, że nie będę się załamywać, tak jak kiedyś z byle powodu. A cięłam się przez problemy rodziców, gdyż tata w ówczesnym czasie sporo pił i mama myślała o rozwodzie. Do tego dochodziły kłopoty w szkole, pogorszenie się w nauce, z ludźmi z klasy prawie nie rozmawiałam, oprócz takiej szarej myszki i kumpel, które miały na mnie zły wpływ. Jedna paliła, była w domu dziecka rok czasu i również się cięła kiedyś, a przy tym nie zdała 2 razy do następnej klasy. A więc dochodziło złe towarzystwo, który miało na mnie negatywny wpływ. Dochodziły również niepowodzenia w pierwszych miłostkach, jak to zwykle bywa. A że byłam młoda, wszystko brałam do siebie .
Pamiętam jak wychowawczyni wzięła mnie na rozmowę, bo oprócz tego, że łapałam doły, byłam jak każdy dzieciak- wygłupiałam się i broiłam. Kolega akurat wszedł do sali {była wtedy przerwa} i mnie zastał chodzącą po stolikach. Wychowawczyni spytała mnie jak już byłyśmy sam na sam, czy to tylko młodzieńczy wybryk {chodziło jej o samookaleczanie}, czy coś poważnego, ale ja wtedy chciałam jak najszybciej skończyć tą krępującą rozmowę, więc obiecałam, że to się nigdy nie powtórzy. Chodziłam wtedy z czerwoną opaską na nadgarstku i ludzie się pokapowali o co chodzi, łącznie z nauczycielami. Pamiętam jeszcze jak mnie wychowawczyni przyłapała na cięciu się podczas lekcji i to było moje najsmutniejsze doświadczenie w owym czasie. Bardzo się przejęła {nie tylko ona}, totalnie ją zatkało, gadała coś o ślubie, że jak będę chciała wyjść za mąż to się będę wstydziła to pokazać. Głupoty, wiem, ale nie wiedziała co ma powiedzieć. Kolega z klasy też się przejął, zaapelował o zwrócenie na to uwagi, chciał mi pomóc. A inni... Możliwe, że nie wiedzieli jak mi pomóc, ale na ich oczach toczyła się moja tragedia. Raz u mnie nocowała koleżanka i długo z nią rozmawiałam o tym, to między innymi ona mnie podźwignęła.

Tak to właśnie wyglądało.
 

sed4fg

Nowicjusz
Dołączył
1 Lipiec 2009
Posty
817
Punkty reakcji
19
Niestety często tak bywa że problemy rodziców bardzo mocno odbijają się na dzieciach, ale Ty jesteś świetnym przykładem że jednak nie warto się ciąć, kiedyś się tego będzie żałować a blizny pozostaną na długi czas. Niech to będzie dobra lekcja dla tych którzy uważają że to jest jedyne rozwiązanie. Tylko teraz takie pytanie? gdybyś mogła cofnąć czas nie robiła byś tego? zresztą jak sama pisałaś byłaś sporo młodsza, inne realia na świat. Człowiek jest zwierzęciem stadnym, musi mieć kontakt z innymi, i wnioskując z twojej wypowiedzi dzięki temu udało Ci się z tego wyjść, dzięki tej osobie. Przeważnie tak bywa, świat nabiera kolorów, problemy nie są już takie wielkie jakie się wydawały na początku. Trzeba patrzeć trochę w przyszłość, zresztą od małego jest się do tego przygotowywanym, choćby poprzez szkołę, zdobywanie wykształcenia, po to by w późniejszych latach żyło nam się lepiej.
 
N

Nieprzenikniona

Guest
Hmmm, rzadko kiedy się zastanawiam czy cofnęłabym czas, bo skupiam się na tym, co jest możliwe... Z jednej strony, cofnęłabym czas i nie chodzi tu tylko o to, że to jest złe. Przez to doświadczenie dojrzałam szybciej psychicznie od moich rówieśników, jestem w pewnym sensie inna od przeciętnej 16-letniej dziewczyny, inaczej większość rzeczy postrzegam. Chciałabym być beztroska, jak dawniej, ale mój charakter zmienił się przez to, co przeszłam. Doszukuję się głębi np. w zachowaniach ludzi i tego, co do mnie mówią. Czyli po prostu podwójnego znaczenia. Co nie znaczy, że szukam dziury w całym, po prostu mam w sobie coś takiego. Z drugiej strony, nie cofnęłabym tego, gdyż dzięki mojej przeszłości mogę przestrzegać inne dziewczyny, które doznają tego, co ja kiedyś. Po części uważam, że dojrzałość w tym wieku to nie byle co i sądzę, że tamto doświadczenie było sporym kopniakiem w dupę. Jak widzisz, mam mieszane uczucia, które ciężko mi było sprecyzować, aczkolwiek bardzo się starałam :). Niech moja historia będzie przestrogą dla wielu młodych ludzi.
 

sed4fg

Nowicjusz
Dołączył
1 Lipiec 2009
Posty
817
Punkty reakcji
19
Tylko teraz żeby co nie którzy nie pomyśleli że zacznę się ciąć to spoważnieją :) a tak poważnie, doświadczenia życiowe uczą, dobre jak i złe sytuacje. Ludzie którzy coś przeżyli, mieli jakieś problemy szybciej dojrzewają. Zauważyłem to po twoim toku myślenia i sposobie wypowiedzi, teraz to jest bardzo duża zaleta, znam kilka osób w twoim wieku i nie mogę powiedzieć że zachowują się w sposób cywilizowany. W pewnym stopniu podziwiam Cię bo potrafiłaś sobie poradzić sama z problemem. Znam osobę starszą odemnie, kończy już studia a teraz coś mu się uroiło, zaczął się nad sobą użalać a jakby było mało również ciąć. Przeważnie rozmawiając z ludźmi którzy opowiadają swoje historie, problemy z jakimi musieli się zmagać zawsze mówią że nic by nie nie zmienili, uważają swoją przeszłość za dobrą choć brutalną lekcje życia.
 

Lestat

Nowicjusz
Dołączył
11 Czerwiec 2007
Posty
2 195
Punkty reakcji
22
Miasto
Szeol
Juz kiedys pisalem o tym, nie cofne czasu i nie chce tego.

Kazda blizna, kora tak bolesnie okresla moje zycie, ktora przypomina mi to, czego nie chcemy pamietac jest mi zarazem bliska, poniewaz jezeli jestem spoko gosciu to tylko dlatego, ze sie ciolem. Glupie? Mozliwe, ale samookaleczanie sie bylo tylko wyrazem mojej agresji wobec samego siebie, ktora dawala mi poweru do dalszego bycia. Kiedys na forum o samobojcach pisalem, ze ludzie ktorzy sie okaleczaja a samobojcy to ta sama rodzina, lecz my mielismy mniej odwagi na zabicie sie, wiec zadajemy sobie bol. Lecz po co? Skoro juz nas boli, cierpimy to na jaka cholere jeszcze bardziej sie kaleczymy?! Samookaleczenie sie wydziela endorfiny, ktore lagodza bol, takze ten wew.

Czasami zdajemy sobie sprawe, ze sytuacja ktora nas przerasta, jest mega problemem, ktora zaistniala tylko dlatego, ze MY jako jednostka sami do tego doprowadzilismy. Zlosc z bole miesza sie do takiego stopnia, ze nasza agresja wyrzucana jest na nas. Nie potrafimy jej wyrzucic na cos innego, lecz na samych siebie. Nie da sie opisac tego uczucia, w ktorym biore zyletke i przeklinam Boga za to ze zyje. Nienawidze kazdy cm. swojego ciala. Bol mi pomaga zapomniec, jest zimny. Czuje jak zimno otacza moja cielesna postac, jak serce zwalnia, przestaje myslec. czuje tylko to jedno miejsce, to ktore krwawi, nie ma nic. Nie slysze Ty kur..., Ty jestes zalosny, glupi itd. slysze cisze, a czuje bol, z dwojga zlego wole cisze. Poniewaz swiadomosc tego, ze jestem spostrzegani w oczach innych jako dziwak zabija mnie w najbardziej brutalny sposob, jaki jest mozliwy.

To co pisala Nieprzenikniona, czy proba samobojstwa, samookaleczenie sie moze nas zmienic, spowodowac szybsze dojrzewanie? NIE!!! Nieprzenikniona mylisz sie, poniewaz to nie blizny i zyletka nas kasztaltuja, lecz sytuacje i ludzie. Nasze dosw. z nimi uczy nas pewnych rzeczy, a blizna jest swego rodzaju notatka, ktora pozostaje na dluge lata.
 

sed4fg

Nowicjusz
Dołączył
1 Lipiec 2009
Posty
817
Punkty reakcji
19
Bol mi pomaga zapomniec, jest zimny. Czuje jak zimno otacza moja cielesna postac, jak serce zwalnia, przestaje myslec. czuje tylko to jedno miejsce, to ktore krwawi, nie ma nic. Nie slysze Ty kur..., Ty jestes zalosny, glupi itd. slysze cisze, a czuje bol, z dwojga zlego wole cisze. Poniewaz swiadomosc tego, ze jestem spostrzegani w oczach innych jako dziwak zabija mnie w najbardziej brutalny sposob, jaki jest mozliwy.

Ładnie opisane, mi tylko pozostaje sobie to wyobrazić, nigdy mi nie przyszło na myśl żeby unikać problemów w taki sposób, izolować się od nie, lecz to jest tylko chwilowa radość. Jak każdy ma swoje problemy, ja jak już wyżej pisałem używałem worka, z czasem wydawał się zbyt miękki i nie mógł oddać więc później była deska i tak dalej, ale to jest inna bajka. Nie wiem czy przez cięcie można spoważnieć ale zapewne sytuacje jakie nas przybijają zmuszają niektórych do tego kroku. Zresztą przez całe życie się uczymy i tak umieramy głupimi.
Sądzę że człowiek jest sobie w stanie wyrządzić ból, z czasem się na niego uodparnia i potrzebuje coraz więcej i więcej, natomiast zdrowa psychicznie osoba nie jest w stanie targnąć się na swoje życie, od słów do czynu jest daleka droga, pewnie liczy się też odwaga jaki przytłaczające problemy. Słysząc że chłopak powiesił się przez dziewczynę czy też podobne przypadki to jest po prostu idiotyczne.
Pewnie podczas cięcia nie zastanawiają się czy zostaną blizny, jest to ostatnia rzecz o jakiej można pomyśleć, tak mi się przynajmniej wydaje, lecz w dalszym życiu to przeszkadza, słyszałem raz reportaż o dorosłym facetem, teraz się tego wstydzi, jaki i mówił że każda blizna przywołuje wspomnienia.

Ale po części zrozumiałem o co w tym chodzi, kiedyś sądziłem troszkę inaczej i naśmiewałem się z tego, lecz widzę że to jest poważny problem z którym jak najszybciej trzeba się uporać.
 
N

Nieprzenikniona

Guest
Chciałam powiedzieć, że dojrzewamy przede wszystkim przez to co przeszliśmy, niekiedy to jest brutalne, ale sądzę, że gdyby była taka możliwość, niczego bym nie cofnęła, widocznie musiało się dziać to wszystko. Czytałam gdzieś, że z nałogu wychodzi się 5 lat. Jeszcze w wieku 13 lat sięgałam po żyletkę, a więc mój nałóg trwał 2 lata, mimo iż z długimi przerwami. Czy można powiedzieć, że na 100% z tego wyszłam? Czuję, że jeszcze nie... Miałam w tym roku parę myśli o spróbowaniu tego na nowo, ale na myślach pozostało, na szczęście. Tak naprawdę codziennie muszę się zmagać z takimi myślami, tylko, że niekiedy są one schowane głęboko i o nich nie myślę {ale mimo to są, wiem to dziwne...}. Walczę z moją podświadomością. Na razie mi się udaje i za nic bym nie chciała do tego wrócić! Jestem silna i nigdy się nie poddam.
 
N

Nieprzenikniona

Guest
Skupiam się na nowej szkole, w weekendy chłopak, będę musiała mocno zapieprzać z nauką. A te smutne myśli sobie pójdą na spacer i mam nadzieję, że nigdy nie wrócą.
 

agusia19944

Nowicjusz
Dołączył
12 Wrzesień 2009
Posty
3
Punkty reakcji
0
Można z tym skończyć , gdy się ma dla kogo .
Tak było w moim przypadku ... Przestałam się ciąć , bo on tego nie chciał .
 

Lestat

Nowicjusz
Dołączył
11 Czerwiec 2007
Posty
2 195
Punkty reakcji
22
Miasto
Szeol
WOW!!! Bo one tego chcial a ja tego nie chcialem. Coz, lepsze i to, tak samo lepsza szybka smierc od wolnej.
 

P.M.

Neurotyczka
Dołączył
30 Sierpień 2009
Posty
718
Punkty reakcji
30
Najpierw tniesz się, bo masz jakiś problem i naprawdę nie umiesz sobie z nim poradzić. Potem tniesz się pod każdym, choćby najgłupszym, pretekstem. A potem wpadasz w masochizm i tniesz się dla samej przyjemności cięcia albo żeby sobie krwią popisać.
 
Do góry