Masz 100% racji, dla mnie też uciekanie w nałóg to swego rodzaju tchórzostwo... Ale wtedy tego nie rozumiałam, wiesz, miałam tylko 11 lat, gdy po raz pierwszy się pocięłam, byłam jeszcze smarkulą i nie znałam życia, byłam słaba psychicznie. To co robiłam było niepotrzebne i przez to mam przykre wspomnienia, ale nie myślę o tym na co dzień. Przez wszystkie lata byłam nieufna wobec innych, trudno mi było nawiązywać przyjaźnie, a to wszystko przez przeszłość. Teraz staram się wychodzić do ludzi, spotykać się, poszerzyłam grono znajomych. Jutro jest, jak wiadomo rozpoczęcie roku szkolnego i już się poumawiałam przed nową szkołą ze znajomymi o konkretnej godzinie. Jeszcze dwa lata temu byłam inna, bardziej ostrożna, ale można powiedzieć, że to dzięki chłopakowi się zmieniłam. To on mnie otworzył na ludzi, zaimponowała mi jego szczerość, więc postanowiłam być taka sama. Miewam napady doła, ale zdarza się to coraz rzadziej, bo postanowiłam, że nie będę się załamywać, tak jak kiedyś z byle powodu. A cięłam się przez problemy rodziców, gdyż tata w ówczesnym czasie sporo pił i mama myślała o rozwodzie. Do tego dochodziły kłopoty w szkole, pogorszenie się w nauce, z ludźmi z klasy prawie nie rozmawiałam, oprócz takiej szarej myszki i kumpel, które miały na mnie zły wpływ. Jedna paliła, była w domu dziecka rok czasu i również się cięła kiedyś, a przy tym nie zdała 2 razy do następnej klasy. A więc dochodziło złe towarzystwo, który miało na mnie negatywny wpływ. Dochodziły również niepowodzenia w pierwszych miłostkach, jak to zwykle bywa. A że byłam młoda, wszystko brałam do siebie .
Pamiętam jak wychowawczyni wzięła mnie na rozmowę, bo oprócz tego, że łapałam doły, byłam jak każdy dzieciak- wygłupiałam się i broiłam. Kolega akurat wszedł do sali {była wtedy przerwa} i mnie zastał chodzącą po stolikach. Wychowawczyni spytała mnie jak już byłyśmy sam na sam, czy to tylko młodzieńczy wybryk {chodziło jej o samookaleczanie}, czy coś poważnego, ale ja wtedy chciałam jak najszybciej skończyć tą krępującą rozmowę, więc obiecałam, że to się nigdy nie powtórzy. Chodziłam wtedy z czerwoną opaską na nadgarstku i ludzie się pokapowali o co chodzi, łącznie z nauczycielami. Pamiętam jeszcze jak mnie wychowawczyni przyłapała na cięciu się podczas lekcji i to było moje najsmutniejsze doświadczenie w owym czasie. Bardzo się przejęła {nie tylko ona}, totalnie ją zatkało, gadała coś o ślubie, że jak będę chciała wyjść za mąż to się będę wstydziła to pokazać. Głupoty, wiem, ale nie wiedziała co ma powiedzieć. Kolega z klasy też się przejął, zaapelował o zwrócenie na to uwagi, chciał mi pomóc. A inni... Możliwe, że nie wiedzieli jak mi pomóc, ale na ich oczach toczyła się moja tragedia. Raz u mnie nocowała koleżanka i długo z nią rozmawiałam o tym, to między innymi ona mnie podźwignęła.
Tak to właśnie wyglądało.