Cześć,
Chciałbym pokrótce przedstawić moją historię:
Byłem z dziewczyną jakieś półtora roku. Było wspaniale, wszystko się układało. Jednak czasem pojawiały sie chwile zwątpienia, co chyba jest normalne. Jakieś trzy miesiące chciałem zerwać jednak pozbieraliśmy się i daliśmy sobie szansę. Po paru miesiącach sytuacja się powtórzyła... i znów wróciłem po dniu. Minął rok i znów zerwałem (jakieś trzy tygodnie temu).
Przez tydzień dziewczyna była zdołowana, nie wychodziła z domu... ale się pozbierała. Ja coraz bardziej zaczynam rozumieć że to jednak jest miłość, strasznie mi jej brak i cierpię męczarnie. Napisałem do niej i... okazało się że z kimś się spotyka. Ok, spotkaliśmy się parę dni temu , wypłakaliśmy się sobie.
Powiedziała mi że teraz nie potrafi mi zaufać i nie wie co zrobić, że musi się zastanowić.
Powiedziała mi że potrzebuje czasu. Gdy widziałem że ją boli, jej płacz i wogóle... Czuje wielki strach przed stratą jej na zawsze. Że zwiąże się z nim na dobre i będzie po jabłkach... Napewno mnie kochała, nie wiem jak jest teraz, mam tylko wielką nadzieję że obudzi się w niej uczucie i znów nasze drogi się zejdą. Nie wiem co robić, powiedziałem jej żemi zależy że chcę wszystko naprawić... i potem juz drogą smsową dodałem, że nie będę się narazie odzywał, tak będzie lepiej i że będe czekał.
I nie myślcie że to przyzwyczajenie, naprawde ja kocham. DOpiero teraz człowiek to docenia...
// Jeszcze tylko dodam że mam 21 lat, a ona 18, i waźcie pod uwagę żę trzeci raz nawaliłem...;/
Jak to oceniacie? Myślicie że ona myśli o tym? czy poprostu powiedziała to wszystko żeby nie zadawać mi ciosu?
Myślicie że to cierpienie zabiło jej uczucia? Ile może trwać to zastanwaianie się?
Co o tym myślicie? Czy jest coś co mogę zrobić? Proszę pomóżcie.
Zapraszam takżę dziewczyny do debaty, jak to wygląda z waszego punktu widzenia?
Chciałbym pokrótce przedstawić moją historię:
Byłem z dziewczyną jakieś półtora roku. Było wspaniale, wszystko się układało. Jednak czasem pojawiały sie chwile zwątpienia, co chyba jest normalne. Jakieś trzy miesiące chciałem zerwać jednak pozbieraliśmy się i daliśmy sobie szansę. Po paru miesiącach sytuacja się powtórzyła... i znów wróciłem po dniu. Minął rok i znów zerwałem (jakieś trzy tygodnie temu).
Przez tydzień dziewczyna była zdołowana, nie wychodziła z domu... ale się pozbierała. Ja coraz bardziej zaczynam rozumieć że to jednak jest miłość, strasznie mi jej brak i cierpię męczarnie. Napisałem do niej i... okazało się że z kimś się spotyka. Ok, spotkaliśmy się parę dni temu , wypłakaliśmy się sobie.
Powiedziała mi że teraz nie potrafi mi zaufać i nie wie co zrobić, że musi się zastanowić.
Powiedziała mi że potrzebuje czasu. Gdy widziałem że ją boli, jej płacz i wogóle... Czuje wielki strach przed stratą jej na zawsze. Że zwiąże się z nim na dobre i będzie po jabłkach... Napewno mnie kochała, nie wiem jak jest teraz, mam tylko wielką nadzieję że obudzi się w niej uczucie i znów nasze drogi się zejdą. Nie wiem co robić, powiedziałem jej żemi zależy że chcę wszystko naprawić... i potem juz drogą smsową dodałem, że nie będę się narazie odzywał, tak będzie lepiej i że będe czekał.
I nie myślcie że to przyzwyczajenie, naprawde ja kocham. DOpiero teraz człowiek to docenia...
// Jeszcze tylko dodam że mam 21 lat, a ona 18, i waźcie pod uwagę żę trzeci raz nawaliłem...;/
Jak to oceniacie? Myślicie że ona myśli o tym? czy poprostu powiedziała to wszystko żeby nie zadawać mi ciosu?
Myślicie że to cierpienie zabiło jej uczucia? Ile może trwać to zastanwaianie się?
Co o tym myślicie? Czy jest coś co mogę zrobić? Proszę pomóżcie.
Zapraszam takżę dziewczyny do debaty, jak to wygląda z waszego punktu widzenia?