Ja głosowałem na republikę arystokratyczną/elitarystyczną z tym, że osobiście nie jestem zwolennikiem ustroju gdzie wpływ na władzę zależy od nazwiska. Rządzić powinna elita, ale taka której "elitarność" jest weryfikowana na bieżąco. Chodzi o to, że powinni to być ludzie z jakimiś osiągnięciami, związani z krajem etc. Naród w tym jego politycznym rozumieniu to po prostu zbyt duża masa ludzi aby w jakiś realny rządzić stąd bierze się największa dysfunkcja współczesnej demokracji, czyli oderwanie formalnego suwerena od władzy (władzy w rozumienia zjawiska bardziej niż jakiejś zinstytucjonalizowanej, z tym że o to drugie też chodzi w sumie bo jedno z drugim jest związane). Pomysł Brave'a z przedsiębiorcami jako tymi z prawem do głosu nie jest zły, ale ja bym to poszerzył o innych, których można uznać za zasłużonych. Trzeba by jedynie stworzyć "mechanizm weryfikowania" zasług. I do tego rząd powinien być ograniczony do minimum. Ludziom powinna zostać pozostawiona wolność gospodarowania. Rząd ma się zajmować drogami, wojskiem, policją, polityką zagraniczną. Generalnie takimi sferami życia, których nie da się (lub ciężko jest) zorganizować na zasadzie rynkowej. Z kolei ta elita powinna wyłaniać prezydenta na jakąś długą kadencję (10 lat?). Sejm jako organ ustawodawczy, prezydent jako władza wykonawcza i oczywiście realnie niezawisłe sądownictwo. Administracja publiczna tylko w niezbędnym zakresie. Lepiej mniej a dobrze.