Jeśli chodzi o moją skromną osobę, to ja nie zabraniam i nie mam nic przeciwko by wiązać się i planować swoją przyszłość z penisami. Każdy ma swoje priorytety. Istnieją jednostki, które preferują penisa, należy to szanować. A bywają jednostki, które preferują człowieka. I również to należy uszanować. Jestem za wolnym wyborem ścieżki swojego życia. Każdy odpowiada za siebie i jak sobie pościeli, tak się wyśpi, i oczywiście ponosi konsekwencje swoich świadomych wyborów. Jeżeli ktoś zakłada sobie takie a nie inne kryteria relacji z drugim człowiekiem, nie może potem wyć, jęczeć i narzekać, iż owe relacje się nie układają tudzież trwanie w takowym związku jest udręką. Warto mieć na uwadze, iż wyposażenie fizyczne (jak w tym przypadku) bądź materialne, nie musi iść w parze z wyposażeniem intelektualnym. Zaś kluczem do całej układanki jest to drugie (wiem, banał, ale często zaniedbywany).
Ale zaraz... ktoś może krzyknąć: "przecież ludzie się zmieniają! Uczucie może ustać! Krzywdy można doznać po czasie, po latach!" (po długim okresie harmonii, przecież światy się walą ludziom na głowy). Jasne, jednak wpakowanie się na starcie w związek bez szans (z racjonalnego punktu widzenia, oparty na fałszywych fundamentach) - wspomnianego ryzyka na pewno nie minimalizuje - przeciwnie, ów stan może nie tylko być nieznośny, ale i może wpłynąć na postrzeganie płci przeciwnej przez swój własny, zniekształcony pryzmat, wynikający z dokonanego (nietrafnego) wyboru. Świadomość własnych oczekiwań jest podstawą.
Po prostu używamy mózgu. Wbrew pozorom, to dość przydatny organ, równie przydatny jak organy płciowe. A nawet, praktyczniejszy.
I na koniec, na chłopski rozum: jeśli kobieta ma do wyboru między normalnym, zaradnym, uczciwym chłopakiem ale z krótkim a pozerem lub zwykłym debilem ale z długim - i wybiera centymetry, bądź pociągają ją inne blaski imbecylizmu. To wybiera je na własną odpowiedzialność.