Rodzina

piecia330

Łał! butiq
Dołączył
21 Kwiecień 2007
Posty
4 445
Punkty reakcji
24
Wiek
32
Miasto
Gołdap
Bo takiego tematu jeszcze nie ma... ;)

Cóż, ja może zacznę nietypowo, taką refleksją ze z rodziny wybiera się tylko jedną osobę...
 

verywell

Nowicjusz
Dołączył
17 Lipiec 2009
Posty
121
Punkty reakcji
5
Miasto
to tu,to tam :)
To ja dodam od siebie powszechnie znana teorie,ze z rodzina to najlepiej sie na zdjeciu wychodzi...i to jeszcze czasem jak sie kogos wytnie z tej fotki :)

A tak bardziej na powaznie,to rodzina jest jedna z wazniejszych wartosci w moim zyciu,czesto przedkladana przed innymi.Warto o nia dbac i pielegnowac,bo kiedys moze zdarzyc sie tak,ze tylko(albo az) rodzina nam pozostanie :)
 

Tendencjusz

-- . .-. -.- ..- .-. -.--
Dołączył
15 Marzec 2008
Posty
1 602
Punkty reakcji
69
Cóż, ja może zacznę nietypowo, taką refleksją ze z rodziny wybiera się tylko jedną osobę...

Warto wspomnieć także o wyjątkach od tej reguły, rodzinach zastępczych, a także o instytucjach zastępujących rodzinę, na ile są w stanie z tej trudnej roli się wywiązać. 
 

Brave

Recenzent
Moderator
Dołączył
1 Marzec 2007
Posty
19 988
Punkty reakcji
360
Miasto
lsm
coz rodzina to zwiazek 2 osob nastawiony na posiadanie potomstwa
moi rodzice (rodzina) posiadaja
ja i moja zona (rodzina) posiadamy
a etymologia słowa? od rodzic...
 

kasiaz

Nowicjusz
Dołączył
15 Marzec 2009
Posty
75
Punkty reakcji
1
Wiek
30
dla mnie rodzina jest najwazniejsza , wiem że mogę na niej polegać i zawsze jestem gotowa do pomocy
znajomi sie zmieniają a rodzina wciąż pozostaje ta sama
 

Cvahoo

Nowicjusz
Dołączył
7 Październik 2008
Posty
448
Punkty reakcji
6
Wiek
41
Miasto
Preston
Tych funkcji coraz mniej. A te, które przetrwały, kiepsko działają.
Np. funkcja, że się tak wyrażę, opiekuńcza. Coraz to mniej ludzi męczy się z dziadkami/babciami. Łatwiej oddać do domów starców, spokojnej starości, wesołej jesieni, czy jak tam je jeszcze nazywają. Jeszcze pół biedy gdy dumni potomkowie dziedziczący chwalebne nazwisko dziadka, od czasu do czasu go odwiedzą i interesują się sprawami ośrodka. Ale zdarzają się domy pełne zapomnianych staruszków, o których dba się jak o piąte koło u wozu, bo nie ma presji ze strony rodziny.
Funkcja prokreacyjna kuleje, albo inaczej: leży, bo na pewno nie stoi, często dosłownie nie stoi. Biednych nie stać, bogatym brakuje czasu. 1/3 par ma problemy z płodnością/potencją itd. Panuje niezniszczalna opinia, że lepiej wydać kasę na wychowanie jednego prawnika niż trzech robotników.
Funkcję wychowawczą powolutku przejmuje państwo. Wiadomo - ciężko się gada o seksie, lepiej zrzucić niewygodny obowiązek na nauczyciela. Państwo skwapliwie wykorzysta słabość rodziny. Dajmy na to właśnie ten jaskrawy przykład nauczania dupczenia. 10-latkom będzie się wmawiało, że seks jest ok; będzie się pokazywało jak nakładać gumkę itp. To wspomoże prokreację, ale pewnie wielu 14-letnim matkom dziecko zostanie odebrane no bo jak tu im mają pozwolić wychowywać? Mama w gimnazjum, tata się jeszcze nie golił. Domy dziecka będą napychane mięsem armatnim dla przyszłych ministrów obrony.
Kiepsko widzę przyszłość rodziny.
 

Avior

Bywalec
Dołączył
16 Kwiecień 2009
Posty
1 009
Punkty reakcji
96
Zainspirowane przez Cvahoo:

Funkcja ekonomiczna 1 - tatuś w korporacji po 12 godzin na dobę, bo zarabia na domek, samochodzik, ubranka, szkołę prywatną, dwujęzyczną nianię, ekskluzywne wakacje w tropikach.
Mamusia - j.w. No - może 11 godzin, musi jeszcze zdążyć na fitness.
Gdy nadchodzą wakacje w tropikach nie mogą patrzeć na siebie nawzajem, a tym bardziej na swoje potomstwo.
Funkcja ekonomiczna 2 - nie sieje, nie orze, nie zbiera. Do pracy nie pójdzie, "bo ma dzieci". Z pięciorgiem dzieci, często niepełnosprawnych intelektualnie lub w inny sposób (zadymione, zachlane jeszcze w łonie matki) nikt na bruk nie wyrzuci, nawet z kilkunastotysięcznym długiem. Długoletni partner rozpłodowy raz na jakiś czas schodzi do podziemia ("samotna matka", "rodzina niepełna", "nie prowadzimy wspólnego gospodarstwa domowego") W okresie przedświątecznym (lub przedszkolnym) pobieramy "na dzieci" z Caritasu, PCK, MOPS - u co się tylko da. W chwilach krytycznych pokazujemy twarz w lokalnej telewizji - łzy, płacz, "kto mi da na dzieci!". Kiedy dzieci lądują w zakladzie wychowawczym lub bidulu, robimy następne.
Funkcja ekonomiczna 3 - marzymy o f.e. nr 1. Nasza - ha, ha - korporacja zadowala się może 8 godzinami, a płaci jak za pół. Nerwowo rozkładamy dochód na kupki. Na kupce "na samochodzik, nianię, wakacje w Mielnie" zostaje bardzo niewiele. Warczymy na siebie. Z takim nieudacznikiem i taką ograniczoną kobietą niczego nie osiągniemy. Nasze dzieci też niczego nie osiągną, bo są leniwe i niewdzięczne. Wymieniamy rozkazy i informacje. W Mielnie zrzędzimy. Po powrocie mówimy do siebie per "stary/a".

Dzięki Wam, o rodziny dysfunkcyjne! Moje korporacje płacą mi, bo istniejecie. I to w dostatecznych ilościach.
 

outremer

Fratres Militiae Templi
Dołączył
19 Listopad 2006
Posty
6 255
Punkty reakcji
165
Miasto
15
Rodzina to właściwie dla mnie tylko 2 osoby moja żona i syn. Dla nich żyję i gotów jestem na największe poświecenia. Resztę mojej rodziny traktuję jak plemię. Wspólne więzy, ale niekoniecznie wspólne cele.
 

Brave

Recenzent
Moderator
Dołączył
1 Marzec 2007
Posty
19 988
Punkty reakcji
360
Miasto
lsm
avior a ie zauwazyles ze jest jeszcze wiekszosc?
 

Avior

Bywalec
Dołączył
16 Kwiecień 2009
Posty
1 009
Punkty reakcji
96
Widzisz, Brave - tak naprawdę dobrze i od podszewki znam swoją własną rodzinę. Dobrze znam rodziny osób ze mną spokrewnionych i spowinowaconych, z którymi mam bliski kontakt. W miarę dobrze - rodziny przyjaciół i bliskich znajomych i jeszcze mniej dobrze tych krewnych, z ktorymi nie mam częstego kontaktu. Nie jest tego tak dużo.
I, niestety - bardzo dobrze - wiele problemów innych rodzin, z ktorymi stykam się na gruncie zawodowym. I moja subiektywna większość jest... taka, jaka jest. Niektóre z tych rodzin, to związki dwóch osób nastawionych na posiadanie potomstwa. Niektóre - to gruzowiska po egoistycznych dupkach, którzy się rozmnożyli, znienawidzili ( a może nawet w odwrotnej kolejności) pozostawiając po sobie rannych, zabitych i dymiące zgliszcza. Niektóre - to warstwowe plątaniny chorych relacji. Niektóre - wyłacznie wspólne gospodarstwa domowe. A niektóre z tych syfiastych to niestety rodziny, z którymi łączą mnie relacje prywatne, a nie slużbowe... Pech, co? Ale to jest moja subiektywna większość. O większości ogólnej nie będę się wypowiadała, bo nikt z nas nie wie, jaki procent rodzin to prawdziwy związek.
Chyba muszę zmienić pracę, albo brać przynajmniej jakieś pogodniejsze fuchy.
 

misioor

hardcore negotiator
Dołączył
9 Kwiecień 2007
Posty
4 499
Punkty reakcji
19
Wiek
39
Miasto
Polska "b"
Kondycja polskich rodzin stale się pogarsza, ale do poziomu zachodniego jeszcze nam <na szczęscie> daleko, ilość rozwodów na zachodzi jest ogromna, nikogo tam nie dziwi już sytuacja, że ktoś ma np. 3 żonę, albo, że każde dziecko "jest z innego" ojca. Całkowita porażka. Tylko prawnicy zacierają ręce.
 

piecia330

Łał! butiq
Dołączył
21 Kwiecień 2007
Posty
4 445
Punkty reakcji
24
Wiek
32
Miasto
Gołdap
A co powiedzie nt. "postrzegania" rodziców przez dzieci (dzieci w wieku dziecięcym dodam) ??? Czy uważacie że miłość rodzicielska jest silniejsza od miłości "dziecinej" ???
 

Tendencjusz

-- . .-. -.- ..- .-. -.--
Dołączył
15 Marzec 2008
Posty
1 602
Punkty reakcji
69
A co powiedzie nt. "postrzegania" rodziców przez dzieci (dzieci w wieku dziecięcym dodam) ??? Czy uważacie że miłość rodzicielska jest silniejsza od miłości "dziecinej" ???

Podchodząc do sprawy pragmatycznie - powinna być znacznie "słabsza". Zwłaszcza uczucia wzbierające w młodej matce potrzeba aby wywierały na jej postępowanie doniosły wpływ. Dziecko zaś ma się trzymać przy rodzicach i im ufać... Zauważ jednak, że dzieci są łatwowierne nie tylko gdy chodzi o kontakty z rodzicami. Generalnie zdają się kierować w tej materii wyłącznie instynktem - analizują czy dana osoba wysyła niewerbalne sygnały komunikujące przychylność, szczerość i na tej podstawie dobierają reakcje, tworzą nowe więzi. To by wskazywało, iż ufność wobec rodziców jest podyktowana instynktowną reakcją na ich postawy oraz zachowanie wobec dziecka. Czy dziecko adoptowane zachowuje się podobnie wobec rodziców nie biologicznych? Tu brak mi danych szczegółowych poświadczających takie zjawisko, lecz - choć tu tkwi pułapka tautologii - zdaje się to być oczywistym, gdzieś w pamięci mam strzępek informacji(choć kto wie, czy nie wykreowany przy oglądaniu filmów powielających po raz 1000 krotny motywy adopcji, chociaż często "bohater" preferuje biologicznych rodziców... znaczy się biologiczną matkę, która przez 7/8 filmu ściera się z całym złem świata by potomka odzyskać - zaledwie 7/8, gdyż niekiedy zdarza się jakieś sielankowe wprowadzenie w zaskakującą fabułę - ... swoją droga tani chwyt, słaba idea na film... lecz i tam występuje element unaocznienia tragicznych zdolności wychowawczych tych złych postaci.), iż brak szczególnych różnic. 

Należy oddzielić ten temat, od teorii o szczególnych stosunkach instynktownych do przedstawicieli podobnej wersji genetycznej człowieka, podług których szczególnie istotne są dla nas jednostki ludzkie, siłą rzeczy z naszej rodziny. Dochodzi wieloletnia znajomość i mamy w pełni opisujący rzeczywistość_na_pierwszy_rzut_oka model.




 
Do góry