hispik
Nowicjusz
no to...hm...nie wiem już... z 3-4 miesiące temu poznałem bliżej taką koleżankę z klasy... od razu mi się spodobała... zostaliśmy przyjaciółmi... aż się stało...zakochałem się... na początku myślałem że mi to przejdzie... ale i tak gadałem z nią, spotykałem się... nawet teraz jestem po spotkaniu...asz... niewazne...pozniej o tym... nie przechodzilo... ona miala zlamane serce... po innym...pocieszalem ją... a...tyle... nie przeszło jej nawet teraz... dzisiaj dowiedziałem się ze "kręci" z innym, czyli jej zależy na niemu (innemu) a jemu zalezy na niej.... jak mnie z nia zobaczyl to sie tak wkurzyl ze myslalem ze sie zaraz na mnie rzuci... ok... spacer przeszedl...nie powiedzialem jej nic... a tydzien temu bylem na wycieczce... i :cenzura:a zapomnialem sobie wziac ladowarki...nie moglem rozmawiac,nic... :cenzura:... tesknilem...strasznie...myslalem ze nie wytrzymam... przyjechalem wczoraj... a dzisiaj sie spotkalismy... no to co wczesniej... mialem zamiar jej to powiedziec... ale nie chcialem zeby...zebym ja stracil... przeciez odrazu by powiedziala, zebysmy zostali przyjaciolmi,tak jak jest teraz... myslalem zebym jej powiedzial to na gg... przeciez i tak nic z tego nie bedzie...co myslicie?... nie umiem...chcialbym znowu...po prostu sie nie obudzic...nie myslec... nie umiem juz tak zyc... nie ma sensu... prosze o jakies male rady... moze cos pomoga, moze nie ... zostawic?powiedziec?ciagnac dalej,by bolalo?...