Moja przyjaciolka ma faceta, ktory jest chodzacym koszmarem. I uwierzcie mi, nie ma w tym ani odrobiny przesady. Chlopak na kazdym kroku miesza ja z blotem, ciagle powtarza jej, ze jest gruba, brzydka, zle umalowana, zle ubrana itd. Codziennie powtarza jej, ze wciaz czuje cos do swojej bylej, ale nie moze z nia byc, bo ona go nie chce. Zdradza na kazdym kroku, o czym wiedza wszyscy nasi znajomi (oraz jego dziewczyna). Przyjaciolka ma kategoryczny zakaz wychodzenia z domu bez niego, totez kiedy jej pan i wladca bawi sie z kolejna laska na jakies imprezie, ona siedzi zaplakana w domu. Teraz jej 'ukochany' przebywa za granica i zada smsow co 5 min, kiedy jednak ona chce do niego zadzwonic, to albo wylacza telefon albo odbiera ze slowami 'czego k***a?!'. Ponad to dziewczyna nie moze sie ze mna spotykac, bo koles mnie nienawidzi (z jemu tylko znanych powodow). I tak trwa to juz jakies piec lat. S. czuje sie i wyglada coraz gorzej. Nie moze skupic sie na nauce (studiuje na trzecim roku), nie pamietam kiedy ostatnio bylysmy razem na imprezie albo chocby na babskim wieczorku. Kilka miesiecy temu bylam w Polsce i zalezalo mi na tym, zeby sie z nia spotkac. Znalazla dla mnie godzine, bo jasnie ksiaze kazal jej byc wieczorem w domu, w razie gdyby mu sie zachcialo przyjechac. Poza tym ona zawsze byla wesola, inteligentna laska, a jego wyrzucili z zawodowki, bo jest po prostu tepy. Naduzywa alkoholu. Chyba nigdy nie widzialam go trzezwego...Nie mozna z nim podyskutowac na zaden ciekawy temat, kiedy juz ktos zacznie z nim romowe slyszy tylko "wczoraj obalilem tyle i tyle flaszek" albo "na ostatniej imprezie byly za:cenzura:iste suczki". Jednym slowem PARANOJA.
Nawet nie chce mi sie juz jej tlumaczyc, ze takiego dup*a powinna zwyczajnie olac...Wszyscy sie o nia martwimy i nie wiemy jak wyrwac ja z tego toksycznego zwiazku...
Nawet nie chce mi sie juz jej tlumaczyc, ze takiego dup*a powinna zwyczajnie olac...Wszyscy sie o nia martwimy i nie wiemy jak wyrwac ja z tego toksycznego zwiazku...