Jak widać w mediach, na drodze czy wśród znajomych (przynajmniej moich) takie apele i uświadamianie do większości mózgownic nie docierają. Trzeba tłuc, tłuc, tłuc i poprawiać mając nadzieję, że przynajmniej do jednej na sto osób to dotrze. Błędem jest wśród wielu kierowców, że jasne pełne albo dwa nie wpływa na jazdę albo, że jedno piwo to nic takiego to stan dróg jest winien. Skąd taka opinia? A stąd, że sam po moich przykrych doświadczeniach mogę to potwierdzić. Nic sobie nie robiłem z przeróżnych akcji propagujących trzeźwość na drodze, śmiało wsiadałem do auta po kieliszku u znajomego, czy piwku na grillu. Mimo, że to niewiele daje pewne rozluźnienie plus większe zaufanie do własnych umiejętności i możliwości pojazdu, tak niewiele potrzeba, a byłem czasem o włos od kolizji. Do tego dochodzi odczucie poddenerwowania, bo wówczas, a jakże w mojej tępej głowie czaiła się myśl, że wszędzie złośliwa drogówka czyha na grzecznego i spokojnego kierowce, który ociupinke wypił żeby zrobić mu na złość. Do tego tego skandowanie i machanie piąstkami znajomych, że przecież na zachodzie piją wino, czy piwo i jeżdżą i nic się nie dzieje. Tak to oburzające - myślałem!
Opiszę tutaj co mniej więcej dzieje się w głowie pijanego kierowcy na własnym niechlubnym przykładzie.
I tak sobie obrastałem w piórka jeżdżąc to tu to tam, dostałem +20 do master driver, gdy udało mi się pojechać i wrócić z Niemiec po kilku głębszych, udało się raz, drugi, trzydziesty to uda się i więcej. Wykrakałem. Zwykła impreza, tańce, wódka i śpiewanie. Wstaję z rana - rany zaspałem ! Dziś mam egzamin. Szybkie golenie, wdech wydech, patrzę na facjatę, hmmnie no jest ok, jestem trzeźwy. Znajomi dzwonią - gdzieś ty jest, czekamy na przystanku na ciebie. Jadeeeeę! Jeden i rura uff jesteśmy w komplecie, wyjazd na ekspresówkę i naprzód. Słoneczko już grzeje, a ja kurcze zaczynam się czuć niepewnie, nogi jak z waty, mdłości, cóż im szybciej dojadę tym lepiej (mogłem się przesiąść z kolegą, iść na autobus, ale przecież na kacu człowiek tępy). Ostry łuk, pisk, puścił tył, bączek i ryp w mur, o zgrozo mur cmentarza :zmeczony: Trochę wgnieceń, pas zieleni wyhamował auto, kolega wziął pojazd i dojechaliśmy na miejsce. Byłem zaniepokojony tym co się stało, trzęsłem się. Kac odpuszczał, a do głowy nadchodziła straszna myśl. Śmierć siedziała mi na kolanach i szukała ofiary, zdałem sobie sprawę, że w ogóle nie miałem nic pod kontrolą, czysty przypadek, że nikogo nie było na drodze, że pasażerowie nie ucierpieli. Zwymiotowałem z nerwów. Powrót do domu, kolega dostarczył bolid pod garaż.
Jestem zły, musiałem za wszelka cenę znaleźć wytłumaczenie. Hamulce - bingo. Muszę odpowietrzyć. Tak to była wina ich wina. Chciałem siebie oszukać, byłem świadom, że alkohol, głupota i złudne poczucie kontroli na wszystkim było przyczyną porannego zajścia. Nie, nie mogłem przyznać się przed sobą do porażki, przecież jestem dobrym kierowcą. Wołam sąsiada do pomocy. Radyjko, podnośnik, ach garaż, słoneczko i kilka piw. Robimy, pijemy. Mało trzeba więcej. Sąsiad poszedł po więcej paliwa. Jest wódka, zdrowy rozsądek się obraził i wyszedł na ten dzień. Już szarówka, niewiele pamiętam, promile szepcą mi do ucha, żebym sprawdził hamulce. Po co teraz, jutro, jestem już senny - toczę bitwę z promilami. Jutro nie będziesz miał czasu, zaufaj mi - jedź! Pustka, po chwili słyszę syreny, znów pustka, przede mną radiowóz chyba zajeżdza mi drogę - czego oni chcą do cholery ? Omijam, gazu, i znowu pustka. Czuję zimno na twarzy, leżę na asfalcie, bolą mnie nadgarstki, pustka, razi mnie jakieś światło, to chyba jarzeniówka, jacyś ludzie się kręcą, pustka.....
Taką miałem kontrolę właśnie, nie wiedziałem nawet gdzie jadę, czy ktoś był ze mną, czy przejechałem kogoś ? Rozpłakałem się, to był solidny kop, psychika się rozsypała. Co ja narobiłem, a gdyby, a gdyby. a gdyby, te słowa aż bolały. Czy jestem takim zerem, czy musiałem stawiać na szali czyjeś życie, zdrowie żeby się przekonać, że nie jestem master driver'em tylko nieodpowiedzialnym imbecylem ?
Na całe szczęście nic nikomu się nie stało (nie wiem czy znalazłbym siłę do życia, gdyby było inaczej), zdałem sobie sprawę, że słowa "mnie się to nie przydarzy" są puste jak moja pamięć pod wpływem. Czerpcie ludzie z doświadczeń innych, szczególnie tych złych, nikomu nie życzę, by przekonał się na własnej skórze i nie tylko własnej.....