limak2008
Nowicjusz
Mam pewien problem,ale od początku...
Poznałem Dziewczynę w czerwcu 2008 roku... zaczeliśmy się spotykać itp. W końcu zaczeliśmy chodzić ze sobą (Wrzesień 2008r). Ona jest rok starsza, chodziła do 3 klasy liceum, ja do tego samego lecz do klasy 2...
Jak w to każdym związku były chwile dobre i złe, widywaliśmy się prawie codziennie bo wspólna szkoła... Cały rok szkolny było git majonez, zakochałem się na maxa, ona podobno też...
Zaczęły się wakacje, zaczęły się problemy: jej ciągły brak czasu dla mnie: musiałem nieraz ją prosić o spotkanie, ale jakoś leciało...
21 Lipiec 2009: Dzień w którym zrobiłem największą głupotę w moim życiu... Zerwałem z nią... Zaczeliśmy się o coś spierać od rana... Rozmowa się jakoś tak potoczyła że ona mi napisała że jak będzie od października na studiach ( w mieście oddalonym o jakieś 70km od naszego) to będzie sobie tam imprezować ciągle z koleżankami itp. Ja jej mówiłem że możemy razem w weekendy jak będzie przyjeżdzać do domu... Ona że woli "tam" ,z koleżankami... Zawsze wybierała wszystko inne tylko nie mnie... Coś mnie poniosło i jak wyżej już pisałem, zerwałem z nią...
2 tygodnie po zdarzeniu chciałem do niej wrócić, przepraszałem, ona skłamała że już mnie nie kocha i że ma już kogoś innego... Nie miała...
Do dziś pisze jej czasami że ją Kocham i że zrobiłbym wszystko byle by z nią być... Ona ma to gdzieś... Dziś ją dalej kocham i marzę tylko byśmy byli razem...
Musicie mi pomóc, dać jakieś rady co robić by była chociaż nikła szansa że do mnie wróci... Wiem że minęło już sporo czasu i już faktycznie może mnie nie kochać i może kogoś mieć ale tego nie wiem... Nie powie mi tego...
Proszę was o pomoc...
P.S. Raczej to napisałem chyba żeby się wyżalić, bo i tak już pewnie du%a zbita, że tak powiem...
Poznałem Dziewczynę w czerwcu 2008 roku... zaczeliśmy się spotykać itp. W końcu zaczeliśmy chodzić ze sobą (Wrzesień 2008r). Ona jest rok starsza, chodziła do 3 klasy liceum, ja do tego samego lecz do klasy 2...
Jak w to każdym związku były chwile dobre i złe, widywaliśmy się prawie codziennie bo wspólna szkoła... Cały rok szkolny było git majonez, zakochałem się na maxa, ona podobno też...
Zaczęły się wakacje, zaczęły się problemy: jej ciągły brak czasu dla mnie: musiałem nieraz ją prosić o spotkanie, ale jakoś leciało...
21 Lipiec 2009: Dzień w którym zrobiłem największą głupotę w moim życiu... Zerwałem z nią... Zaczeliśmy się o coś spierać od rana... Rozmowa się jakoś tak potoczyła że ona mi napisała że jak będzie od października na studiach ( w mieście oddalonym o jakieś 70km od naszego) to będzie sobie tam imprezować ciągle z koleżankami itp. Ja jej mówiłem że możemy razem w weekendy jak będzie przyjeżdzać do domu... Ona że woli "tam" ,z koleżankami... Zawsze wybierała wszystko inne tylko nie mnie... Coś mnie poniosło i jak wyżej już pisałem, zerwałem z nią...
2 tygodnie po zdarzeniu chciałem do niej wrócić, przepraszałem, ona skłamała że już mnie nie kocha i że ma już kogoś innego... Nie miała...
Do dziś pisze jej czasami że ją Kocham i że zrobiłbym wszystko byle by z nią być... Ona ma to gdzieś... Dziś ją dalej kocham i marzę tylko byśmy byli razem...
Musicie mi pomóc, dać jakieś rady co robić by była chociaż nikła szansa że do mnie wróci... Wiem że minęło już sporo czasu i już faktycznie może mnie nie kochać i może kogoś mieć ale tego nie wiem... Nie powie mi tego...
Proszę was o pomoc...
P.S. Raczej to napisałem chyba żeby się wyżalić, bo i tak już pewnie du%a zbita, że tak powiem...