Mit o tym jacy kulturalni są Francuzi padł podczas pracy u francuskiego rolnika. Okazuje się, że Francuzi przy obiedzie bez skrępowania puszczają bąki i bekają. Kolejny mit o kulturze arystokracji, konkretnie hiszpańskiej obaliła moja znajoma. Z racji problemów językowych sprzątanie było dla niej jedyną dostępną pracą w Hiszpanii. Z racji solidności trafiła do dwóch arystokratycznych domów. Co znalazła u nich pod łóżkami u nas można znaleźć na śmietniku.
Teraz z mitem o "niemieckim porządku" rozprawia się Justyna Polańska w swojej książce "Unter deutschen Betten", czyli "Pod niemieckimi łóżkami". Ale o tym w artykule.
źródło
Teraz z mitem o "niemieckim porządku" rozprawia się Justyna Polańska w swojej książce "Unter deutschen Betten", czyli "Pod niemieckimi łóżkami". Ale o tym w artykule.
Polka obnaża Niemców
32-letnia autorka, pisząca pod pseudonimem Justyna Polańska, od 12 lat sprząta w domach zamożnych Niemców. Wyjechała po maturze. W Niemczech chciała zostać wizażystką, ale nauka jest kosztowna, a widoki na znalezienie pracy słabe.
Wiele mówi sam tytuł książki "Unter deutschen Betten", czyli "Pod niemieckimi łóżkami". Polańska opisuje, jak pracodawcy zastawiali na nią upokarzające pułapki. Raz pod materacem odkryła plik banknotów, co miało stanowić test na jej uczciwość (pieniądze położyła na łóżku). Innym razem starsza gospodyni ubrudziła fekaliami wnętrze deski klozetowej, by sprawdzić, czy jej "Putzfrau" sprząta dokładnie.
Często spotykała się z rasistowskimi uwagami. "Scheiss Pollacken" ("gówniane Polaczki") słyszała czasem w słuchawce, gdy dzwoniąc w odpowiedzi na ogłoszenie, zdradziła, skąd pochodzi. Nie brakowało też niemoralnych propozycji ze strony starszych Niemców albo pytań o kolor noszonej bielizny.
- Niektórzy uważają, że sprzątaczka lubi brud i zasługuje na takie traktowanie - mówi Polańska brytyjskiemu "Independentowi", który zainteresował się jej książką. Wspomina, jak pewna Niemka pochwaliła się przed nią suknią kupioną w Nowym Jorku. Ale kiedy przyszedł dzień wypłaty, dostała jedynie połowę umówionej sumy. - Przepraszam, brak gotówki - usłyszała.
Zarabia nieźle, 1,5-2 tys. euro miesięcznie, i może pozwolić sobie na wakacje oraz samochód. Stawka zależy od tego, jak bogate jest miasto i ile kręci się tam Polek - w Berlinie zarabiają mizerne 5 euro za godzinę, w Monachium nawet 13.
Zapytana przez "Süddeutsche Zeitung" o najlepszych klientów, Polańska opowiada, że to tacy, którzy do czegoś w życiu doszli. Najgorsi są nuworysze. Ci nawet jej nie powitają, kiedy wchodzą do domu. Nie dadzą szklanki wody w upał. Kiedyś myła okna, a cała rodzina siedziała na kanapie i przyglądała się jej, sącząc lemoniadę, jakby obserwowali safari. Cieszy się, kiedy dostaje jakiś upominek na gwiazdkę, ale nie wtedy, kiedy jest to przeterminowane jedzenie czy mata łazienkowa ukradziona w hotelu.
Polańska nie unika drastycznych opisów. Pisze choćby o tym, co można znaleźć pod niemieckimi łóżkami. Cały paznokieć z palucha, zmumifikowanego chomika, którego szukała rodzina, brudne tampony w stanie rozkładu, pół kurczaka, żywego zaskrońca, wymiociny psa, dwa zęby mądrości i opakowanie ze skwaśniałym mlekiem. - W Polsce myślałam, że Niemcy są czyści. Okazało się, że to tylko fasada, za którą kryje się dużo brudu - podkreśla Polańska.
Za zachodnią granicą pracuje pół miliona polskich sprzątaczek, większość na czarno. Wśród pracodawców Polańskiej byli sędziowie, policjanci i prawnicy, ale żaden nie był gotów wykosztować się na legalne zatrudnienie pomocy domowej.
W poniedziałek, już po sześciu godzinach od rozpoczęcia sprzedaży, książka trafiła na listę stu bestsellerów. - Mam nadzieję, że moi pracodawcy ją przeczytają i zaczną się lepiej zachowywać - stwierdziła autorka.
źródło