Nie nadajesz się do tego z przerośnietym ego wcale, Jak w karnawale,
dalej lecą tylko Ci co zatrzymują się gdy widzą czerwona lampe,
i blask ten, co zgasnie, gdy zasnie ten pacjent, na zawsze, to straszne jest
czy znasz mnie? na prawde?na bank nie! bez barrier! sarkazmem, karmie każdą kartke
I własnie od tego się zaczyna, cala skrzynia, co tam skrywa? spytam chyba,
lecz odpowiedz glucha sie urywa, musze ruszac w marsz po niepodległość,
to pietno, na pewno wyryje wszystkim scierwom, aż zbledna, i przelkna
ten popiol od losu, a ja kilo sztosu, przepalam w ich nozdrzu.
A ty milcz, nie masz glosu, musisz patrzec na oslów, musisz walczyc
wciaz o to by nie wjebac sie pod prad i gnac z nimi prosto chocby bosa stopa <<a dokad?>>
t skad, to pytanie sie pojawia, czarna plaga wciąż pochlania starania by skonczyc dramat
i w bramach przelamac, furtke poznania, wlasnego zdania do zdania
Oddalam pryzmat i nadal, bładze w pomyslach, na alarm bija syreny
wiec wara,sluchaj to schizma w membranach, od zaraz zniknie przegrana
Ulegnie wyzszej w rozkladach, zakładasz, ze wola stada to stała, nastała
juz pora bys skonal, juz powstala armia, juz ubiera kaftan i chwyta za mic'a
I nie wnikam czy ktos chwyta co ujawniam dzisiaj, w myslach czytam,
i nie zawacham sie obnazac waszych fundamentow zycia, do porycia tu wprowadza <<to ten typ>>
Potem skaza pozostaje albo faza toczy dalej sie, tak ze nie wiesz czy to ksiezyc wschodzi,
czy to zycie odchodzi we mgle, a wiec gon je, bo gdy bedzie juz daleko, to w tej mgle, zgubisz sie!
I mozesz nie wrocic z niej, lepiej miej tu swoj kompas, twoj kompan to zodiac,
a moj to ta zwrotka, wiec łap ja do srodka i wygrywaj co dnia, po stopniach
tak stromych jak klifowe zbocza, codzien wspinam sie na szczyt, nie depczac po kosciach
osiagne ten zaszczyt, chocbym mial sie zaszyc, nie przelkne porazki, mam zwyciestwo w garsci.
Łosz K**wa, ale was zjadłem ;s