Cześć Wam, tu jest link do posta którego pisałem dokładnie bez ok. 2 miesięcy niecały rok temu
http://www.forumowisko.pl/topic/171355-po-5-latach-zwiazku-odeszla-jak-gdyby-nigdy-nic/
od tego czasu zaszło bardzo wiele zmian. Ale piszę tu drugi raz ponieważ jednak potrzebuje chyba jakiejś pomocy. Poznałem drugą, wyjątkową osobę, jesteśmy juz ze sobą ponad pół roku. Jakimś dziwnym fartem sami trafiliśmy na siebie, jest nam ze sobą naprawdę dobrze, jeśli miałbym porównywać to nawet bardzo dobrze. Jest inteligentną i mądrą dziewczyną też po podobnych przejściach jak ja. Rok starsza ode mnie 24 i 25 lat. Kurczę momentammi sam nie mogłem uwierzyć w to co się stało i jak to się wszystko w zyciu szybko potrafi zmieniać...... Jeśli miałbym byc szczery to pomimo tego co zaszło ten rok był jednym z najlepszych w moim życiu. Tak jak pisałem rok temu większość postanowień zrealizowałem. Otworzyłem planowaną firmę i wszystko się udało, naprawdę pod tym względem to co się stało poprawiło moja wiarę w siebie, stając przed lustrem wiem że jestem cos wart.
Ale jest "ale" które od czasu do czasu mnie gnębi i o to tu właśnie chodzi.....
Nie potrafię juz tak zaangażować sie w ten związek, ciągle trzymam dystans mając w pamięci to co się stało, "w środku" mnie nie jest już tak samo jak przedtem, nie ma tego szaleństwa tylko ciągle trzeźwe myślenie.... nie mogę w to wszystko poprostu wejść i rozkoszować się tymi cudownymi momentami i tym wszystkim co się dzieje, jeśli rozumiecie o co chodzi. Mało tego, mam obrzydzenie do siebie, do tego jaki byłem kiedyś, jak postępowałem w danych momentach, ciągle próbuje to zmienić, czasami nie wychodzi a czasami jakoś samo jest lepiej. A najgorsze w tym wszystkim jest to że wszystko to co do tej pory osiągnąłem przez ten rok robiłem z myślą o tamtej To właśnie tamta cała sytuacja dała mi taką mobilizację.
Obecnie z moją nową towarzyszką życia jest mi bardzo dobrze, nawet dużo lepiej chociaż w niektórych rzeczach to ja daje ciała .... ale staram się to zmieniać. Ale ciągle chodzi po głowie tamta, a przecież to już tyle czasu upłynęło, i tyle wydarzeń, przecież to juz rok i tak zero kontaktu. Pomimo tylu przykrości wyrządzonych i tylu wad jest tęsknota, która co najgorsze nie mija. Czy to normalne ?? czy ze mną coś nie tak ?? Z jednej strony tu mi tak dobrze a z drugiej brakuje czegoś.... Sam nie wiem, taki mętlik w głowie. Nie mogę tego niczym zaspokoić a jak juz się uda na bardzo krótki czas to pojawia się lęk przed tym że obecny związek może skończyć sie podobnie, brak tego zaufania już...... a z drugiej strony to właśnie cała ta sytuacja mobilizuje mnie do rozwijania się ciągle dalej. W zeszłym roku podczas pisania poprzedniego posta mógłbym tylko o tym marzyć a teraz piszę to z własnego biura siedząc po godzinach. Poradźcie co robić ?? czy to jest normalne wszystko ??
http://www.forumowisko.pl/topic/171355-po-5-latach-zwiazku-odeszla-jak-gdyby-nigdy-nic/
od tego czasu zaszło bardzo wiele zmian. Ale piszę tu drugi raz ponieważ jednak potrzebuje chyba jakiejś pomocy. Poznałem drugą, wyjątkową osobę, jesteśmy juz ze sobą ponad pół roku. Jakimś dziwnym fartem sami trafiliśmy na siebie, jest nam ze sobą naprawdę dobrze, jeśli miałbym porównywać to nawet bardzo dobrze. Jest inteligentną i mądrą dziewczyną też po podobnych przejściach jak ja. Rok starsza ode mnie 24 i 25 lat. Kurczę momentammi sam nie mogłem uwierzyć w to co się stało i jak to się wszystko w zyciu szybko potrafi zmieniać...... Jeśli miałbym byc szczery to pomimo tego co zaszło ten rok był jednym z najlepszych w moim życiu. Tak jak pisałem rok temu większość postanowień zrealizowałem. Otworzyłem planowaną firmę i wszystko się udało, naprawdę pod tym względem to co się stało poprawiło moja wiarę w siebie, stając przed lustrem wiem że jestem cos wart.
Ale jest "ale" które od czasu do czasu mnie gnębi i o to tu właśnie chodzi.....
Nie potrafię juz tak zaangażować sie w ten związek, ciągle trzymam dystans mając w pamięci to co się stało, "w środku" mnie nie jest już tak samo jak przedtem, nie ma tego szaleństwa tylko ciągle trzeźwe myślenie.... nie mogę w to wszystko poprostu wejść i rozkoszować się tymi cudownymi momentami i tym wszystkim co się dzieje, jeśli rozumiecie o co chodzi. Mało tego, mam obrzydzenie do siebie, do tego jaki byłem kiedyś, jak postępowałem w danych momentach, ciągle próbuje to zmienić, czasami nie wychodzi a czasami jakoś samo jest lepiej. A najgorsze w tym wszystkim jest to że wszystko to co do tej pory osiągnąłem przez ten rok robiłem z myślą o tamtej To właśnie tamta cała sytuacja dała mi taką mobilizację.
Obecnie z moją nową towarzyszką życia jest mi bardzo dobrze, nawet dużo lepiej chociaż w niektórych rzeczach to ja daje ciała .... ale staram się to zmieniać. Ale ciągle chodzi po głowie tamta, a przecież to już tyle czasu upłynęło, i tyle wydarzeń, przecież to juz rok i tak zero kontaktu. Pomimo tylu przykrości wyrządzonych i tylu wad jest tęsknota, która co najgorsze nie mija. Czy to normalne ?? czy ze mną coś nie tak ?? Z jednej strony tu mi tak dobrze a z drugiej brakuje czegoś.... Sam nie wiem, taki mętlik w głowie. Nie mogę tego niczym zaspokoić a jak juz się uda na bardzo krótki czas to pojawia się lęk przed tym że obecny związek może skończyć sie podobnie, brak tego zaufania już...... a z drugiej strony to właśnie cała ta sytuacja mobilizuje mnie do rozwijania się ciągle dalej. W zeszłym roku podczas pisania poprzedniego posta mógłbym tylko o tym marzyć a teraz piszę to z własnego biura siedząc po godzinach. Poradźcie co robić ?? czy to jest normalne wszystko ??