Gazeta Wyborcza - Wiece solidarnosci:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,53600,3030549.html
Film z Poznania:
http://video.indymedia.org/download/%5BInd...%29_poznan05111 9marsz_rownosci.asf
Bez względu na Wasze poglądy, bez względu na to, jakie zachowania, wartości tolerujecie, akceptujecie, etc, wyrażam nadzieję, że jesteście ludźmi cywilizowanymi i liczę na to, że wydarzenia poznańskie zastanowią Was nad pojęciem wolności słowa, wypowiedzi, zgromadzeń itp w tym kraju.
Wiem, że niektórzy uważaja, że jeśli Polska nie odpowiada pod jakimś względem to można wyjechać. Ale czy to jest rozwiązanie? Czy jako ludzie możemy pozwolić na funkcjonowanie takich zachowań
z poważaniem
Anna Zawadzka
poniżej link do Protestu Obywatelskiego, jesli Ktoś chce się podpisać
http://kobiety-kobietom.com/queer/art.php?art=2887
Zaaresztowany marsz - relacja Igi Kostrzewy i anki zet:
Ostatnie wydarzenia rozgrywające się w Poznaniu zbulwersowały opinię publiczną i zamiast zniechęcić do lesbijek i gejów, chyba tylko przyczyniły się do zwiększenia zainteresowania udziałem w następnych Marszach Równości.
W minioną sobotę (19 listopada) w Poznaniu, tuż po zakończonej konferencji o wykluczonych mniejszościach (nie tylko seksualnych) prawie wybiegliśmy na ulicę, gdzie spotkały nas wyzwiska tylko pod adresem lesbijek i gejów.
Nie wiemy, czy to pocieszające, ale tak było.
Ledwo postawiliśmy nogę na bruku przed centrum handlowym Stary Browar, a już z dwu stron otoczył nas kordon policji. W ten sposób skutecznie uniemożliwiono dołączenie się innych osób przybyłych na Marsz Równości, który miał stać się Marszem Solidarności.
Wydaje nam się, że chcieli nas tym zastraszyć.
Przypomnijmy – owego pokojowego Marszu zabronił prezydent Poznania, a decyzję podtrzymał wojewoda.
W sobotę zebrało się wg naszych relacji ok. 500 osób, jednak tych, którzy zostali otoczeni i zamknięci przez kordon policji, było przeszło trzysta osób. Pozostali obserwowali zajście wśród agresywnie zachowujących się młodych ludzi, którzy wykrzykiwali „tolerancyjne” hasła: Lesby, geje, cała Polska z was się śmieje, Lesby, pedały do gazu czy z gatunku „gościnnych”: :cenzura:ć!, Pe-da-ły!. Świadkowie zaznaczają, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że ci ludzie byli pod wpływem środków odurzających.
Jeszcze przed demonstracją członkowie Młodzieży Wszechpolskiej rozdawali przechodniom wzory zawiadomień do prokuratury o podejrzeniu popełnienia wykroczenia.
Organizatorki próbowały wyegzekwować przejście, zaznaczając: Pokojowa demonstracja!, Miejsce dla demokracji!. Policja była nieustępliwa. W obawie przed pokojową demonstracją przysłano dodatkowe siły, czyli policję konną.
Zza nich słychać było skandowanie „obrońców prawa”, którzy wyjątkowo nie mieli sztandarów ani transparentów: Nielegalna demonstracja!
Jedna z organizatorek Marszu, Izabela Kowalczyk, mówiła przez megafon: – Decyzja Prezydenta uderza w podstawowe wartości. Pokojowej demonstracji nie można uznać za nielegalną. Zakaz łamie podstawowe wartości konstytucyjne.
Na te edukacyjne treści odpowiedziała odporna na wiedzę grupa młodych ludzi w kapturach na głowach rzucająca jajami i krzycząca: pedofile, seks po ślubie, :cenzura:ć oraz Polska katolicka. Obrzuceni manifestanci odpowiedzieli: – To są jaja z demokracji!
– Każda władza zabija wolność. Chcemy przejść! – krzyczeli do policjantów manifestanci z transparentami, flagami i balonami. Policjanci nie drgnęli. I wówczas podjęto decyzję o tym, by zaaresztowany marsz wykorzystał posiadaną przestrzeń i manifestanci zaczęli chodzić w kółko między dwoma szpalerami policji na przestrzeni około stu metrów. - Demonstrujmy na okrągło – krzyczeli. Policja wykorzystała ten moment i jeden szpaler dał krok do przodu, zmniejszając przestrzeń dla demonstrujących. Natychmiast uczestnicy usiedli przed policjantami, broniąc każdego centymetra przestrzeni dla demokracji.
Widocznie postanowiono w inny sposób zastraszyć zgromadzonych, bowiem wśród zmarzniętych demonstrantów między hasłami głoszącymi demokrację, wolność słowa, równouprawnienie dla kobiet i mężczyzn, hasła solidarności z niepełnosprawnymi pojawili się policjanci. Odgarniając wszechobecne fioletowe baloniki rozpoczęli legitymowanie.
– Policjanci legitymują manifestujących! – natychmiast zebrani przekazali sobie informację z ust do ust. Można było zaobserwować delikatny niepokój.
Okazało się, że niektórych spisywali bez dokumentów, innych w ogóle nie, a jeszcze inni powtarzali swoje dane wielokrotnie. Zaczęło się robić zabawnie.
Postawą policji zainteresowali się dziennikarze: – Czy będziecie im wystawiać mandaty? – zapytali jednego z nich. – Nie – odpowiedział policjant.
Demonstranci na przemian skandowali hasła, niektórzy intonowali „Mury” Kaczmarskiego. Pilnujący przed policjantami dostępnej przestrzeni żartowali, że chcą koce, śpiwory i termosy i łóżka polowe, bo będą tak trwać aż do odzyskania swobód obywatelskich.
Atmosfera była na poły radosna. Jeden z mieszkańców ulicy Półwiejskiej najwidoczniej zjednoczył się z demonstrantami, gdyż zaczął wymachiwać z okna flagą najpierw unijną, a potem biało-czerwoną, czym wzbudził gromki aplauz demonstrantów.
I nagle coś na początku się poruszyło. Ludzie zaczęli krzyczeć i siadać na ziemi. Rozeszło się między wszystkimi: – Siadamy! – i usiedliśmy. I wtedy dostrzegliśmy przerażeni, z jaką agresją policjanci wyciągali uczestników. Dosłownie wyszarpywali ich za włosy, kurtki, wyrywając plecaki, kaptury, ciągnąc za ręce.
Jeden z chłopaków został brutalnie wyciągnięty za nogi, więc jego głowa podskakiwała po zabłoconym bruku.
Ludzie zaczęli pytać: - Za co? Dlaczego to robicie?, Przestańcie! A kiedy te okrzyki nie zmieniły działań policji, zaczęli skandować: ZOMO!, Gestapo. Pojawiły się także okrzyki: Stan wojenny, już to znamy lub: Jak w latach 80.
Wyciągani ludzie byli odwożeni na różne posterunki policji, ale oni sami nie byli poinformowani ani o tym, dokąd jadą, ani dlaczego zostali zatrzymani. Nie powiedziano im o przysługujących prawach. W radiowozie znalazł się człowiek, który tylko udzielał dziennikarzom wywiadu i porównał wydarzenia do Białorusi. Zatrzymani byli odwożeni w radiowozach na sygnale.
Jak się potem dowiedzieliśmy, niektórzy z nich byli bici w radiowozach lub zastraszani. Wśród zatrzymanych były dwie studentki – siostry, które przyszły tu tylko zapalić świeczkę w imię solidarności. Nigdy wcześniej nie uczestniczyły w żadnych demonstracjach. Jedna z nich zaczęła płakać, dostała ataku histerii. Policjant krzyczał na nią, że odechce jej się uczestniczyć w podobnych akcjach w przyszłości. Dziewczyna zaczęła wymiotować, więc policjant dodatkowo zaczął na nią krzyczeć.
Po tym wydarzeniu, około półtorej godziny od rozpoczęcia, pozostała część osób zaczęła się rozchodzić, część robiła zdjęcia, mnóstwo dziennikarzy fotografowało, kręciło całe zdarzenie kamerami, relacjonowało do stacji radiowych i telewizyjnych. Jeden z kamerzystów został poszarpany przez policjanta.
Osoby, które zrezygnowały z dalszej, beznadziejnej walki o kawałek demokracji, postanowiły udać się na najbliższą komendę, aby zasięgnąć informacji u źródła, czyli u rzecznika policji. Jeszcze przez co najmniej pół godziny po mieście kursowały radiowozy z zatrzymanymi, których było – jak dowiedzieliśmy się od rzecznika – 65 osób. Osoby te są na tyle zdeterminowane, iż postanowią dochodzić swoich praw – policja dopuściła się wielu uchybień podczas całej akcji. Ze strony policji zostały im postawione zarzuty brania udziału w „nielegalnym zbiegowisku”
Atmosfera po stacjonarnym marszu, kiedy spotkaliśmy się w większości w Cafe Mięsna, na imprezie benefitowej „Naszej Sprawy”, była przygnębiająca. I chociaż mogliśmy odpocząć, napić się piwa i porozmawiać z innymi uczestnikami, wymienić obserwacjami, to z Poznania odjechaliśmy z bardzo kiepską opinią o stanie polskiej przestrzeni publicznej.
Yga Kostrzewa, anka zet
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,53600,3030549.html
Film z Poznania:
http://video.indymedia.org/download/%5BInd...%29_poznan05111 9marsz_rownosci.asf
Bez względu na Wasze poglądy, bez względu na to, jakie zachowania, wartości tolerujecie, akceptujecie, etc, wyrażam nadzieję, że jesteście ludźmi cywilizowanymi i liczę na to, że wydarzenia poznańskie zastanowią Was nad pojęciem wolności słowa, wypowiedzi, zgromadzeń itp w tym kraju.
Wiem, że niektórzy uważaja, że jeśli Polska nie odpowiada pod jakimś względem to można wyjechać. Ale czy to jest rozwiązanie? Czy jako ludzie możemy pozwolić na funkcjonowanie takich zachowań
z poważaniem
Anna Zawadzka
poniżej link do Protestu Obywatelskiego, jesli Ktoś chce się podpisać
http://kobiety-kobietom.com/queer/art.php?art=2887
Zaaresztowany marsz - relacja Igi Kostrzewy i anki zet:
Ostatnie wydarzenia rozgrywające się w Poznaniu zbulwersowały opinię publiczną i zamiast zniechęcić do lesbijek i gejów, chyba tylko przyczyniły się do zwiększenia zainteresowania udziałem w następnych Marszach Równości.
W minioną sobotę (19 listopada) w Poznaniu, tuż po zakończonej konferencji o wykluczonych mniejszościach (nie tylko seksualnych) prawie wybiegliśmy na ulicę, gdzie spotkały nas wyzwiska tylko pod adresem lesbijek i gejów.
Nie wiemy, czy to pocieszające, ale tak było.
Ledwo postawiliśmy nogę na bruku przed centrum handlowym Stary Browar, a już z dwu stron otoczył nas kordon policji. W ten sposób skutecznie uniemożliwiono dołączenie się innych osób przybyłych na Marsz Równości, który miał stać się Marszem Solidarności.
Wydaje nam się, że chcieli nas tym zastraszyć.
Przypomnijmy – owego pokojowego Marszu zabronił prezydent Poznania, a decyzję podtrzymał wojewoda.
W sobotę zebrało się wg naszych relacji ok. 500 osób, jednak tych, którzy zostali otoczeni i zamknięci przez kordon policji, było przeszło trzysta osób. Pozostali obserwowali zajście wśród agresywnie zachowujących się młodych ludzi, którzy wykrzykiwali „tolerancyjne” hasła: Lesby, geje, cała Polska z was się śmieje, Lesby, pedały do gazu czy z gatunku „gościnnych”: :cenzura:ć!, Pe-da-ły!. Świadkowie zaznaczają, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że ci ludzie byli pod wpływem środków odurzających.
Jeszcze przed demonstracją członkowie Młodzieży Wszechpolskiej rozdawali przechodniom wzory zawiadomień do prokuratury o podejrzeniu popełnienia wykroczenia.
Organizatorki próbowały wyegzekwować przejście, zaznaczając: Pokojowa demonstracja!, Miejsce dla demokracji!. Policja była nieustępliwa. W obawie przed pokojową demonstracją przysłano dodatkowe siły, czyli policję konną.
Zza nich słychać było skandowanie „obrońców prawa”, którzy wyjątkowo nie mieli sztandarów ani transparentów: Nielegalna demonstracja!
Jedna z organizatorek Marszu, Izabela Kowalczyk, mówiła przez megafon: – Decyzja Prezydenta uderza w podstawowe wartości. Pokojowej demonstracji nie można uznać za nielegalną. Zakaz łamie podstawowe wartości konstytucyjne.
Na te edukacyjne treści odpowiedziała odporna na wiedzę grupa młodych ludzi w kapturach na głowach rzucająca jajami i krzycząca: pedofile, seks po ślubie, :cenzura:ć oraz Polska katolicka. Obrzuceni manifestanci odpowiedzieli: – To są jaja z demokracji!
– Każda władza zabija wolność. Chcemy przejść! – krzyczeli do policjantów manifestanci z transparentami, flagami i balonami. Policjanci nie drgnęli. I wówczas podjęto decyzję o tym, by zaaresztowany marsz wykorzystał posiadaną przestrzeń i manifestanci zaczęli chodzić w kółko między dwoma szpalerami policji na przestrzeni około stu metrów. - Demonstrujmy na okrągło – krzyczeli. Policja wykorzystała ten moment i jeden szpaler dał krok do przodu, zmniejszając przestrzeń dla demonstrujących. Natychmiast uczestnicy usiedli przed policjantami, broniąc każdego centymetra przestrzeni dla demokracji.
Widocznie postanowiono w inny sposób zastraszyć zgromadzonych, bowiem wśród zmarzniętych demonstrantów między hasłami głoszącymi demokrację, wolność słowa, równouprawnienie dla kobiet i mężczyzn, hasła solidarności z niepełnosprawnymi pojawili się policjanci. Odgarniając wszechobecne fioletowe baloniki rozpoczęli legitymowanie.
– Policjanci legitymują manifestujących! – natychmiast zebrani przekazali sobie informację z ust do ust. Można było zaobserwować delikatny niepokój.
Okazało się, że niektórych spisywali bez dokumentów, innych w ogóle nie, a jeszcze inni powtarzali swoje dane wielokrotnie. Zaczęło się robić zabawnie.
Postawą policji zainteresowali się dziennikarze: – Czy będziecie im wystawiać mandaty? – zapytali jednego z nich. – Nie – odpowiedział policjant.
Demonstranci na przemian skandowali hasła, niektórzy intonowali „Mury” Kaczmarskiego. Pilnujący przed policjantami dostępnej przestrzeni żartowali, że chcą koce, śpiwory i termosy i łóżka polowe, bo będą tak trwać aż do odzyskania swobód obywatelskich.
Atmosfera była na poły radosna. Jeden z mieszkańców ulicy Półwiejskiej najwidoczniej zjednoczył się z demonstrantami, gdyż zaczął wymachiwać z okna flagą najpierw unijną, a potem biało-czerwoną, czym wzbudził gromki aplauz demonstrantów.
I nagle coś na początku się poruszyło. Ludzie zaczęli krzyczeć i siadać na ziemi. Rozeszło się między wszystkimi: – Siadamy! – i usiedliśmy. I wtedy dostrzegliśmy przerażeni, z jaką agresją policjanci wyciągali uczestników. Dosłownie wyszarpywali ich za włosy, kurtki, wyrywając plecaki, kaptury, ciągnąc za ręce.
Jeden z chłopaków został brutalnie wyciągnięty za nogi, więc jego głowa podskakiwała po zabłoconym bruku.
Ludzie zaczęli pytać: - Za co? Dlaczego to robicie?, Przestańcie! A kiedy te okrzyki nie zmieniły działań policji, zaczęli skandować: ZOMO!, Gestapo. Pojawiły się także okrzyki: Stan wojenny, już to znamy lub: Jak w latach 80.
Wyciągani ludzie byli odwożeni na różne posterunki policji, ale oni sami nie byli poinformowani ani o tym, dokąd jadą, ani dlaczego zostali zatrzymani. Nie powiedziano im o przysługujących prawach. W radiowozie znalazł się człowiek, który tylko udzielał dziennikarzom wywiadu i porównał wydarzenia do Białorusi. Zatrzymani byli odwożeni w radiowozach na sygnale.
Jak się potem dowiedzieliśmy, niektórzy z nich byli bici w radiowozach lub zastraszani. Wśród zatrzymanych były dwie studentki – siostry, które przyszły tu tylko zapalić świeczkę w imię solidarności. Nigdy wcześniej nie uczestniczyły w żadnych demonstracjach. Jedna z nich zaczęła płakać, dostała ataku histerii. Policjant krzyczał na nią, że odechce jej się uczestniczyć w podobnych akcjach w przyszłości. Dziewczyna zaczęła wymiotować, więc policjant dodatkowo zaczął na nią krzyczeć.
Po tym wydarzeniu, około półtorej godziny od rozpoczęcia, pozostała część osób zaczęła się rozchodzić, część robiła zdjęcia, mnóstwo dziennikarzy fotografowało, kręciło całe zdarzenie kamerami, relacjonowało do stacji radiowych i telewizyjnych. Jeden z kamerzystów został poszarpany przez policjanta.
Osoby, które zrezygnowały z dalszej, beznadziejnej walki o kawałek demokracji, postanowiły udać się na najbliższą komendę, aby zasięgnąć informacji u źródła, czyli u rzecznika policji. Jeszcze przez co najmniej pół godziny po mieście kursowały radiowozy z zatrzymanymi, których było – jak dowiedzieliśmy się od rzecznika – 65 osób. Osoby te są na tyle zdeterminowane, iż postanowią dochodzić swoich praw – policja dopuściła się wielu uchybień podczas całej akcji. Ze strony policji zostały im postawione zarzuty brania udziału w „nielegalnym zbiegowisku”
Atmosfera po stacjonarnym marszu, kiedy spotkaliśmy się w większości w Cafe Mięsna, na imprezie benefitowej „Naszej Sprawy”, była przygnębiająca. I chociaż mogliśmy odpocząć, napić się piwa i porozmawiać z innymi uczestnikami, wymienić obserwacjami, to z Poznania odjechaliśmy z bardzo kiepską opinią o stanie polskiej przestrzeni publicznej.
Yga Kostrzewa, anka zet