W
wiki9969
Guest
Inspiracją do założenia tego tematu były opowiadania naszej nowej użytkowniczki. Sama nigdy opowiadań i wierszy nie pisałam, ale wczoraj coś mnie naszło i oto co powstaje. To jest zabawa i nie traktujcie tego poważnie. :crazy:
PS. Wczorajszy "wiersz" nie nadaje się do publikacji, ale mogę go wysłać niektórym na PW. :crazy:
"Ta druga"
Siedzę samotnie we własnym domu
I czuję, że nie jestem potrzebna... nikomu...
Miałam naprawdę udane życie
Lecz teraz na wielką przegraną patrzycie.
Wydaje Wam się, że może przesadzam
Jednak w tej chwili szczegóły Wam zdradzam.
Zacznę od tego, że miałam męża
Zawsze uważałam, że miłość zwycięża.
Jednak to już jest przeszłość, nie teraźniejszość
A mąż ode mnie odszedł... na wieczność...
Nie, spokojnie, nic mu się nie stało
Po prostu w naszym związku zbyt dużo się działo.
Kochałam go i kochać nie przestanę
Lecz on pozostawił po sobie zbyt dużą ranę
Gdy ja przy nim byłam i miał we mnie wsparcie
On poszukiwał dodatkowej miłości uparcie
I w końcu ją znalazł, mówi że mnie nie kocha
A ja co najwyżej mogę mu powiedzieć: "wynocha".
Staram się nie płakać, znaleźć siłę w sobie
Ale nie potrafię już zaufać drugiej osobie...
Pragnęłam szczęścia, ciepła, rodziny...
A teraz to wszystko legło w gruzach, nie z mojej winy.
Mam jednak nadzieję, że kiedyś to się zmieni
Znajdę przyjaciela, który moje życie odmieni.
Będzie mnie kochał taką jaką jestem
I uszczęśliwiał każdym swoim gestem.
Czy ja tak dużo wymagam od życia?
Miłości, szczęścia, drugiej osoby bycia...
Mam przecież pragnienia jak wielu z Was.
A teraz muszę czekać na to co przyniesie czas...
PS. Wczorajszy "wiersz" nie nadaje się do publikacji, ale mogę go wysłać niektórym na PW. :crazy:
"Ta druga"
Siedzę samotnie we własnym domu
I czuję, że nie jestem potrzebna... nikomu...
Miałam naprawdę udane życie
Lecz teraz na wielką przegraną patrzycie.
Wydaje Wam się, że może przesadzam
Jednak w tej chwili szczegóły Wam zdradzam.
Zacznę od tego, że miałam męża
Zawsze uważałam, że miłość zwycięża.
Jednak to już jest przeszłość, nie teraźniejszość
A mąż ode mnie odszedł... na wieczność...
Nie, spokojnie, nic mu się nie stało
Po prostu w naszym związku zbyt dużo się działo.
Kochałam go i kochać nie przestanę
Lecz on pozostawił po sobie zbyt dużą ranę
Gdy ja przy nim byłam i miał we mnie wsparcie
On poszukiwał dodatkowej miłości uparcie
I w końcu ją znalazł, mówi że mnie nie kocha
A ja co najwyżej mogę mu powiedzieć: "wynocha".
Staram się nie płakać, znaleźć siłę w sobie
Ale nie potrafię już zaufać drugiej osobie...
Pragnęłam szczęścia, ciepła, rodziny...
A teraz to wszystko legło w gruzach, nie z mojej winy.
Mam jednak nadzieję, że kiedyś to się zmieni
Znajdę przyjaciela, który moje życie odmieni.
Będzie mnie kochał taką jaką jestem
I uszczęśliwiał każdym swoim gestem.
Czy ja tak dużo wymagam od życia?
Miłości, szczęścia, drugiej osoby bycia...
Mam przecież pragnienia jak wielu z Was.
A teraz muszę czekać na to co przyniesie czas...