katowicecentrum
Nowicjusz
- Dołączył
- 21 Wrzesień 2007
- Posty
- 56
- Punkty reakcji
- 1
"OD EMPATII DO APATII"
Witam, w tej publikacji chciałbym podzielić się z Wami swoim doświadczeniem i wynikającą z niego - mam nadzieję ciekawą dla Państwa refleksją. Mam obecnie 29 lat i mieszkam w Katowicach. Tytuł przedstawianej opowieści jest ściśle związany z jej głównym wątkiem. Mówi o tym, jak mając pewne cechy charakteru w życiu będziemy nieszczęśliwi, chociaż mając tę cechę dziś może jeszcze nie przytrafiło się nic, co mogłoby nas postawić w patowej sytuacji, to posiadając ją jest to zapewne kwestią czasu. Cechą tą jest empatia, uważana za cechę subtelną, wyszukaną i przede wszystkim rzadką. Ludzi z tą cechą uważa się za szlachetnych w czynach i wgl. Chodzące dobro. Raczej nie ma w tym kłamstwa, tylko czy ktoś się zastanawiał, na ile taki szlachetny charakter wpływa na daną osobę, na jej życie. Bo przecież ta cecha będzie warunkowała to, jakie kroki w życiu będą przez nią podejmowane. Czy postępując tak godziwie według swojego sumienia staje się ona szczęśliwsza?! Otóż mój przypadek niestety dotyczy takowej wartej przemyślenia cechy charakteru i na dziś wiem jedno. Bardzo źle czuję się z nią na tym świecie. Nie rozumiem ludzi, którzy są wylewni w mówieniu o tym, co myślą o swoim nastawieniu do świata, do innych osób, którym w życiu nie wyszło. Nic ich nie obchodzi. Kierują się swoim dobrem nie zważają na uczucia innych. Jest to bardzo okrutne, ale w tym świecie jest to niestety normalne jak mimo całego postępu cywilizacji mentalnie nadal egzystowalibyśmy w dżungli. Wychodzi jednak, że Ci co tak czynią w ten sposób walczą o swoje szczęście. Ciekawe tylko jak te poczynania korelują z sumieniem poszczególnych jednostek. Czy jesteśmy w stanie się tak znacznie oszukiwać w kwestii jakie postępowanie jest dobre a jakie złe?! Kolejny temat warty rozmyślenia.
Mój przypadek empatii był całkiem bezbolesny, do momentu aż 27.01.2017 nie poznałem Kasi. Umówiłem się z nią pierwszy raz na mieście. Poszliśmy do mnie Nie długo później okazało się, że przyszła do mnie prosto z noclegowni. Jest odrzucona przez rodzinę, cierpi na upośledzenie umysłowe, a po tym jak już została u mnie w domu to następnego dnia rano okazało się poprzez atak, że cierpi na epilepsję. Od tego momentu, w którym się spotkaliśmy została już u mnie w domu czyli 27.01.2019 będą równe 2 lata. Miedzy czasie okazało się jeszcze, że przyszła do mnie z wczesną ciążą. Na ataki epilepsji próbowaliśmy różnych metod, gdyż jest to padaczka lekoodporna. Ze względu na swoje upośledzenie i chorobę nigdy nie znajdzie żadnej pracy, a jednocześnie nie dostanie renty, gdyż orzeczenie które posiada mówi o upośledzeniu umiarkowanym – czyli teoretycznie może pracować. Lecz to, że w każdym miesiącu cały tydzień ma wyjęty z życia nie jest ujęte w orzeczeniu. Jedyne świadczenie jakie otrzymuje to ok. 200zł / m-c tak zwanego. zasiłku pielęgnacyjnego.
Oczywiście ja jako litościwy, miłosierny, wielkoduszny osobnik skażony tą „piękną” rzadko spotykaną cechą charakteru nie miałem i nie mam do dziś dzień sumienia, aby sprawę jakoś rozwiązać na korzyść mojego życia (lecz niekorzyść mojej utrzymanki oczywiście). Jest we mnie na zabój zakochana, lecz w swojej sytuacji jest to zrozumiałe, nawet gdybym bardzo odbiegał od jej ideału.
Przez wyżej wspomniane kwestię staję się coraz bardziej apatyczny, zgorzkniały. Rzeczywiście jestem w sytuacji, w której nie ma wyjścia, bo jak gdybym się nie oszukiwał, to nad wszystkim czuwa moje sumienie. Dodatkowo te padaczki, których nie można się pozbyć dodatkowo wykańczają mnie psychicznie. Moja sytuacja jest tylko przykładem, a morałem tego artykułu jest to, że jeżeli Twoje dziecko przejawia taką „piękną” cechę jak empatia to może jest jeszcze czas, by ją wypleniać z umysłu jeszcze intelektualnie elastycznego dziecka. Mnie akurat tak nie wychowywano. Ta cecha przyszła mi niestety jakoś sama. Dziś u mnie już zapewne za późno na zmiany i w myśl powiedzenia „Chcesz mieć miękkie serce to miej też twardą dupę” pozostało mi nic innego jak tylko dostawać po dupie od losu przez to, że bardzo trudno mi egzystować wbrew sumieniu, gdyż gdybym zdecydował się na jakieś kroki rozwiązujące odnośnie Kasi, to myślałbym o tym codziennie, a nawet po śmierci nie dałoby mi to spokoju. Sumienie zeżarłoby mnie od środka.
Bardzo jestem ciekawy wypowiedzi, jakie pojawia się pod temat. Zapraszam do dyskusji
Witam, w tej publikacji chciałbym podzielić się z Wami swoim doświadczeniem i wynikającą z niego - mam nadzieję ciekawą dla Państwa refleksją. Mam obecnie 29 lat i mieszkam w Katowicach. Tytuł przedstawianej opowieści jest ściśle związany z jej głównym wątkiem. Mówi o tym, jak mając pewne cechy charakteru w życiu będziemy nieszczęśliwi, chociaż mając tę cechę dziś może jeszcze nie przytrafiło się nic, co mogłoby nas postawić w patowej sytuacji, to posiadając ją jest to zapewne kwestią czasu. Cechą tą jest empatia, uważana za cechę subtelną, wyszukaną i przede wszystkim rzadką. Ludzi z tą cechą uważa się za szlachetnych w czynach i wgl. Chodzące dobro. Raczej nie ma w tym kłamstwa, tylko czy ktoś się zastanawiał, na ile taki szlachetny charakter wpływa na daną osobę, na jej życie. Bo przecież ta cecha będzie warunkowała to, jakie kroki w życiu będą przez nią podejmowane. Czy postępując tak godziwie według swojego sumienia staje się ona szczęśliwsza?! Otóż mój przypadek niestety dotyczy takowej wartej przemyślenia cechy charakteru i na dziś wiem jedno. Bardzo źle czuję się z nią na tym świecie. Nie rozumiem ludzi, którzy są wylewni w mówieniu o tym, co myślą o swoim nastawieniu do świata, do innych osób, którym w życiu nie wyszło. Nic ich nie obchodzi. Kierują się swoim dobrem nie zważają na uczucia innych. Jest to bardzo okrutne, ale w tym świecie jest to niestety normalne jak mimo całego postępu cywilizacji mentalnie nadal egzystowalibyśmy w dżungli. Wychodzi jednak, że Ci co tak czynią w ten sposób walczą o swoje szczęście. Ciekawe tylko jak te poczynania korelują z sumieniem poszczególnych jednostek. Czy jesteśmy w stanie się tak znacznie oszukiwać w kwestii jakie postępowanie jest dobre a jakie złe?! Kolejny temat warty rozmyślenia.
Mój przypadek empatii był całkiem bezbolesny, do momentu aż 27.01.2017 nie poznałem Kasi. Umówiłem się z nią pierwszy raz na mieście. Poszliśmy do mnie Nie długo później okazało się, że przyszła do mnie prosto z noclegowni. Jest odrzucona przez rodzinę, cierpi na upośledzenie umysłowe, a po tym jak już została u mnie w domu to następnego dnia rano okazało się poprzez atak, że cierpi na epilepsję. Od tego momentu, w którym się spotkaliśmy została już u mnie w domu czyli 27.01.2019 będą równe 2 lata. Miedzy czasie okazało się jeszcze, że przyszła do mnie z wczesną ciążą. Na ataki epilepsji próbowaliśmy różnych metod, gdyż jest to padaczka lekoodporna. Ze względu na swoje upośledzenie i chorobę nigdy nie znajdzie żadnej pracy, a jednocześnie nie dostanie renty, gdyż orzeczenie które posiada mówi o upośledzeniu umiarkowanym – czyli teoretycznie może pracować. Lecz to, że w każdym miesiącu cały tydzień ma wyjęty z życia nie jest ujęte w orzeczeniu. Jedyne świadczenie jakie otrzymuje to ok. 200zł / m-c tak zwanego. zasiłku pielęgnacyjnego.
Oczywiście ja jako litościwy, miłosierny, wielkoduszny osobnik skażony tą „piękną” rzadko spotykaną cechą charakteru nie miałem i nie mam do dziś dzień sumienia, aby sprawę jakoś rozwiązać na korzyść mojego życia (lecz niekorzyść mojej utrzymanki oczywiście). Jest we mnie na zabój zakochana, lecz w swojej sytuacji jest to zrozumiałe, nawet gdybym bardzo odbiegał od jej ideału.
Przez wyżej wspomniane kwestię staję się coraz bardziej apatyczny, zgorzkniały. Rzeczywiście jestem w sytuacji, w której nie ma wyjścia, bo jak gdybym się nie oszukiwał, to nad wszystkim czuwa moje sumienie. Dodatkowo te padaczki, których nie można się pozbyć dodatkowo wykańczają mnie psychicznie. Moja sytuacja jest tylko przykładem, a morałem tego artykułu jest to, że jeżeli Twoje dziecko przejawia taką „piękną” cechę jak empatia to może jest jeszcze czas, by ją wypleniać z umysłu jeszcze intelektualnie elastycznego dziecka. Mnie akurat tak nie wychowywano. Ta cecha przyszła mi niestety jakoś sama. Dziś u mnie już zapewne za późno na zmiany i w myśl powiedzenia „Chcesz mieć miękkie serce to miej też twardą dupę” pozostało mi nic innego jak tylko dostawać po dupie od losu przez to, że bardzo trudno mi egzystować wbrew sumieniu, gdyż gdybym zdecydował się na jakieś kroki rozwiązujące odnośnie Kasi, to myślałbym o tym codziennie, a nawet po śmierci nie dałoby mi to spokoju. Sumienie zeżarłoby mnie od środka.
Bardzo jestem ciekawy wypowiedzi, jakie pojawia się pod temat. Zapraszam do dyskusji