Ostatnie dni mijały nazbyt spokojnie. No może poza dręczącymi Jędrzeja plotkami, które nagannie określały go młokosem czy prowokatorem. Jednak mężczyzna wiedział, że pogłoski wywodzą się od tego, że nie łamie się on pod wpływem nacisku ludzi dłużej związanych ze sprawami politycznymi. No bo jakie on miał doświadczenie? Co najwyżej przemawiał do współpracowników w stoczni...
Kiedy w końcu odnalazł rodzinę, która była jego początkowym celem fakty lekko go udobruchały. Fakt, że musiał pozostać w mieście całkiem mu się spodobał i postanowił wykorzystać go w jak najlepszy sposób - no bo nie wiadomo czy kiedyś będzie miał sposobność znów tutaj przyjechać. Także zaczął wykorzystywać każdą sytuację, która się nadarzała - od budowy szkoły przez przeróżne parki czy teatr. Tak, takie życie bardzo odpowiadałoby Molickiemu, jednak doskonale wiedział, że to tylko chwilowa sielanka i już niedługo będzie musiał wrócić do starej, gdańskiej codzienności. Jego słowa niedługo się sprawdziły, Bortkicowa, która ze swojej dobroci pozwoliła mu u siebie mieszkać, przedstawiła mu sytuację i zapewniła, że kolejnego dnia będą mogli wyjechać. Aż się prosiły słowa - Nu proszę, zostańmy jeszcze trochę albo jedź sama. - ale nie godziły się one z misją, której powiernikiem został młody Gdańszczanin.
Został mu ostatni wolny wieczór, który postanowił spędzić w towarzystwie osoby do której mocno się przywiązał - cóż można rzec? Nie każdy rozumie, że kilka sekund z kobietą potrafi napawać tak ogromną przyjemnością jaką był napełniany Jędrzej każdego razu kiedy widział uśmiechniętą buźkę młodziutkiej Elizy. Ach, wiersze same chcą się układać, a ptaki wtórują swoim świergotem na tą niecodzienną myśl. Tak, to mogłoby być coś więcej niźli zauroczenie, ale jak to wynieść skoro został jeden wieczór, kilka godzin? No właśnie, nie ma takiej możliwości. Jednak Molicki postanowił poświęcić swój ostatni wolny czas właśnie tejże pannie, sprawiając jej niespodziankę. Po kawie z żoną szefa zauważył młodego chłopca, który był uczniem pani Elizy. Zatrzymał go i wziął na bok.
-Witaj Andrzeju! Masz może teraz wolną chwilkę... I chcesz zarobić na coś dobrego?? - Jędrzej uśmiechnął się serdecznie wyciągając z portfela jedną markę.
Chłopaczyna widocznie się ucieszył i zgodził wysłuchać propozycji. Wypatrzył jednak dobry sposób na lekki zarobek i zapowiedział, że przekaże wiadomość za pięć marek. Bezczelny szczyl! Takie myśli i wiele innych, mniej cenzuralnych kołatało się teraz w głowie Gdańszczanina i czując przypływ młodocianej energii połączonej z rozbawieniem spowodowanym zachowaniem młodzika wytargował cenę trzech marek. Kiedy młody pobiegł w stronę domu swojej nauczycielki, Jędrzej udał się do swego pokoju, by ubrać bardziej eleganckie ciuchy, a w głowie wciąż rozbrzmiewała mu treść listu, który powierzył swojemu posłańcowi "Droga Elizo, zawitaj dziś o 20 w parku Kilińskiego na czwartą ławkę na zachód od głównego wejścia. Ktoś kogo poznałaś niedawno i nie zapomnisz do końca życia, J.M."
Kiedy w końcu odnalazł rodzinę, która była jego początkowym celem fakty lekko go udobruchały. Fakt, że musiał pozostać w mieście całkiem mu się spodobał i postanowił wykorzystać go w jak najlepszy sposób - no bo nie wiadomo czy kiedyś będzie miał sposobność znów tutaj przyjechać. Także zaczął wykorzystywać każdą sytuację, która się nadarzała - od budowy szkoły przez przeróżne parki czy teatr. Tak, takie życie bardzo odpowiadałoby Molickiemu, jednak doskonale wiedział, że to tylko chwilowa sielanka i już niedługo będzie musiał wrócić do starej, gdańskiej codzienności. Jego słowa niedługo się sprawdziły, Bortkicowa, która ze swojej dobroci pozwoliła mu u siebie mieszkać, przedstawiła mu sytuację i zapewniła, że kolejnego dnia będą mogli wyjechać. Aż się prosiły słowa - Nu proszę, zostańmy jeszcze trochę albo jedź sama. - ale nie godziły się one z misją, której powiernikiem został młody Gdańszczanin.
Został mu ostatni wolny wieczór, który postanowił spędzić w towarzystwie osoby do której mocno się przywiązał - cóż można rzec? Nie każdy rozumie, że kilka sekund z kobietą potrafi napawać tak ogromną przyjemnością jaką był napełniany Jędrzej każdego razu kiedy widział uśmiechniętą buźkę młodziutkiej Elizy. Ach, wiersze same chcą się układać, a ptaki wtórują swoim świergotem na tą niecodzienną myśl. Tak, to mogłoby być coś więcej niźli zauroczenie, ale jak to wynieść skoro został jeden wieczór, kilka godzin? No właśnie, nie ma takiej możliwości. Jednak Molicki postanowił poświęcić swój ostatni wolny czas właśnie tejże pannie, sprawiając jej niespodziankę. Po kawie z żoną szefa zauważył młodego chłopca, który był uczniem pani Elizy. Zatrzymał go i wziął na bok.
-Witaj Andrzeju! Masz może teraz wolną chwilkę... I chcesz zarobić na coś dobrego?? - Jędrzej uśmiechnął się serdecznie wyciągając z portfela jedną markę.
Chłopaczyna widocznie się ucieszył i zgodził wysłuchać propozycji. Wypatrzył jednak dobry sposób na lekki zarobek i zapowiedział, że przekaże wiadomość za pięć marek. Bezczelny szczyl! Takie myśli i wiele innych, mniej cenzuralnych kołatało się teraz w głowie Gdańszczanina i czując przypływ młodocianej energii połączonej z rozbawieniem spowodowanym zachowaniem młodzika wytargował cenę trzech marek. Kiedy młody pobiegł w stronę domu swojej nauczycielki, Jędrzej udał się do swego pokoju, by ubrać bardziej eleganckie ciuchy, a w głowie wciąż rozbrzmiewała mu treść listu, który powierzył swojemu posłańcowi "Droga Elizo, zawitaj dziś o 20 w parku Kilińskiego na czwartą ławkę na zachód od głównego wejścia. Ktoś kogo poznałaś niedawno i nie zapomnisz do końca życia, J.M."