Objawienia

Lampart

Nowicjusz
Dołączył
23 Czerwiec 2009
Posty
1 061
Punkty reakcji
21
Wiek
30
Miasto
Pireus
Chłopaki, naprawdę? Te słowa to nie może być prawda! Pewnie się ze mną droczycie, nikt taki tępy po prostu nie może być! :] A teraz do konkretów: w tak zadanym pytaniu o kamień jest błąd logiczny zwany Contradictory premises, pozwólcie, że zacytuję....

Błagam przeczytałem wszystko uff...rozumiem, chciałeś się pochwalić znajomością podstaw logiki która jako wiedza dla przeciętego człowieka raczej ma znaczenie mniej niż nikłe, a przed nsza erą i w początkach myślę , że zerowe, a już na pewno w tym podanym przez Ciebie zakresie :)(W innym wątku pisałeś o wykształconych ludziach tamtej epoki :) ) Jak napisałem nie będę z tobą polemizował w tym temacie, nadal odsyłam, dyskutują na ten temat tęższe głowy od mojej.

Oj ktoś tu nie zna historii - Napoleon przeszedł przez Morze Czerwone, prawie przy tym zginął :p Ale co tam..
.

Rozumiem, że za sprawą boga przeszedł bo o takich przypadkach tu mówimy. . Rozumiem też , że straszliwie to podnosi wynik obliczeń rachunku prawdopodobieństwa rozstąpienia się morza w określonym miejscu i czasie.
 
S

Solo Lee

Guest
Rozumiem, że za sprawą boga przeszedł bo o takich przypadkach tu mówimy. . Rozumiem też , że straszliwie to podnosi wynik obliczeń rachunku prawdopodobieństwa rozstąpienia się morza w określonym miejscu i czasie.

Och nie. To bóg, oj przepraszam - Bóg sprawił cud. Morze się rozstąpiło, i cały naród Izraelski przeszedł suchą stopą po dnie. Czyż to nie jest wspaniałe? Oni w to wierzą, a jak wiadomo nie można udowodnić że ktoś wierzy w dyrdymały, więc pozostaje nam wiara w to że tak nie było. :)
 

Miłujący prawdę

Nowicjusz
Dołączył
5 Listopad 2008
Posty
429
Punkty reakcji
0
Ja nawiążę do Księgi "Objawienie" - ostatnia Księga w Biblii.
Zgodnie z początkowym wersetem jest to „objawienie od Jezusa Chrystusa, które dał mu Bóg (...). A on posłał swojego anioła i przez niego przedstawił je w znakach swemu niewolnikowi Janowi”.
Jan był więc tylko pisarzem, nie autorem. Nie jest objawicielem, a spisana księga nie zawiera objawienia Jana (1:1).
Jej tytuł, po grecku Apokálypsis (Apokalipsa), oznacza „odkrycie, odsłonięcie”, jest więc najzupełniej stosowny, ponieważ wyjawia ona niewolnikowi Boga Jego cudowne zamierzenia dotyczące przyszłości.
CZY symbolika Objawienia miała budzić strach? Nic podobnego!
Spełnianie się proroctw może przerażać niegodziwców, lecz wierni słudzy Boży zgodzą się z natchnionymi słowami zapisanymi na wstępie oraz z końcową wypowiedzią anioła:
„Szczęśliwy ten, kto czyta na głos, oraz ci, którzy słuchają słów tego proroctwa”. „Szczęśliwy każdy, kto zachowuje słowa proroctwa tego zwoju” (Obj. 1:3; 22:7).
Chociaż Objawienie Jan napisał wcześniej niż pozostałe cztery księgi, słusznie umieszczono je na końcu zbioru 66 natchnionych ksiąg tworzących Biblię, gdyż to właśnie ono przenosi czytelników daleko w przyszłość, ukazując wszechstronną wizję zamierzenia Bożego względem ludzkości, i przedstawia chwalebny finał niezwykłego tematu Biblii, jakim jest uświęcenie imienia Jehowy i usprawiedliwienie Jego zwierzchnictwa za pomocą Królestwa pod władzą Chrystusa, obiecanego Potomstwa.
Warto poczytać!
 

Lampart

Nowicjusz
Dołączył
23 Czerwiec 2009
Posty
1 061
Punkty reakcji
21
Wiek
30
Miasto
Pireus
Ja nawiążę do Księgi "Objawienie" - ostatnia Księga w Biblii.

Jej tytuł, po grecku Apokálypsis (Apokalipsa), oznacza „odkrycie, odsłonięcie”, jest więc najzupełniej stosowny, ponieważ wyjawia ona niewolnikowi Boga Jego cudowne zamierzenia dotyczące przyszłości.
CZY symbolika Objawienia miała budzić strach? Nic podobnego!
Spełnianie się proroctw może przerażać niegodziwców, lecz wierni słudzy Boży zgodzą się...

czy nie uważasz, że to co napisałeś powyżej jest bez sensu ?

Nie deptać trawników - mandat 300 zł to nie groźba bać się mogą tylko deptający
Nie palić papierosów w miejscach publicznych - to nie zagrożenie karą bo tylko palacze mają problem.
To takie same formy zakazów zagrożonych karą jak i to Twoje objawienie

Aby dosadniej opisać to zniewolenie:
Nie podskakuj bo oberwiesz
W sumie nie ma tu groźby bać jej się mogą tylko podskakujący :)
Na tej zasadzie za chwile usprawiedliwimy wszystkie zakazy i nakazy i uznamy, że tam nie ma groźby :)

A wiesz czym różni się rozbój od wymuszenia rozbójniczego ? Zgodnie z kodeksem wymuszenie to zmuszenie ofiary do wydania rzeczy czyli np
Dawaj pieniądze bo jak nie to poderżnę Ci gardło - w sumie groźby tu nie ma wg Twojego sposobu myślenia - bać się mogą jedynie ci co nie oddadzą pieniędzy :)
Według takiej logiki nie istnieją wszystkie przestępstwa z zakresu przymuszenia do określonego zachowania.

natchnionymi słowami zapisanymi na wstępie oraz z końcową wypowiedzią anioła:
„Szczęśliwy ten, kto czyta na głos, oraz ci, którzy słuchają słów tego proroctwa”. „Szczęśliwy każdy, kto zachowuje słowa proroctwa tego zwoju” (Obj. 1:3; 22:7).
Chociaż Objawienie Jan napisał wcześniej niż pozostałe cztery księgi, słusznie umieszczono je na końcu zbioru 66 natchnionych ksiąg tworzących Biblię, gdyż to właśnie ono przenosi czytelników daleko w przyszłość, ukazując wszechstronną wizję zamierzenia Bożego względem ludzkości, i przedstawia chwalebny finał niezwykłego tematu Biblii, jakim jest uświęcenie imienia Jehowy i usprawiedliwienie Jego zwierzchnictwa za pomocą Królestwa pod władzą Chrystusa, obiecanego Potomstwa.
Warto poczytać!

Nie wierze jak ludziom można wmówić , że celem człowieka jest śmierć na ziemi i przejście do domniemanego raju gdzie będzie cudowna sielanka, wszystkich tam spotkamy i wszyscy będą tacy uroczy, wspaniali, słodcy, uprzejmi, kochani, dookoła wiecznie będą kwitły kwiaty i nie będzie tych paskudnych drzew figowych które nie dają owoców. Wszędzie przepiękne wodospady , ptaki i zwierzęta żyjące w zgodzie z człowiekiem. Wspaniałe cudowne miejsce, taki świat idei wymyślony przez Platona jakieś 300-400 lat wcześniej, albo taki świat na wyspie zwanej Utopia Tomasza Morusa.
 

Vesemirus

Christopheros
Dołączył
1 Marzec 2010
Posty
1 855
Punkty reakcji
38
Rozumiem, że za sprawą boga przeszedł bo o takich przypadkach tu mówimy. . Rozumiem też , że straszliwie to podnosi wynik obliczeń rachunku prawdopodobieństwa rozstąpienia się morza w określonym miejscu i czasie.
Przeszedł - w ciągu kilku tysięcy lat ile razy się to zdarzyło? Dwa? Uwierzę w jeden przypadek - Napoleonowi z małą grupka żołnierzy się udało, ale tylko cudem można nazwać to, że może się rozstąpiło właśnie w tym momencie w którym Żydzi zostali otoczeni i nie mieli gdzie uciec - ja w takie "przypadki" nie wierzę.
 

Lampart

Nowicjusz
Dołączył
23 Czerwiec 2009
Posty
1 061
Punkty reakcji
21
Wiek
30
Miasto
Pireus
Przeszedł - w ciągu kilku tysięcy lat ile razy się to zdarzyło? Dwa? Uwierzę w jeden przypadek - Napoleonowi z małą grupka żołnierzy się udało, ale tylko cudem można nazwać to, że może się rozstąpiło właśnie w tym momencie w którym Żydzi zostali otoczeni i nie mieli gdzie uciec - ja w takie "przypadki" nie wierzę.

To w wygrane w Lotto też nie ? a już dwa razy z rzędu to już rozumiem na pewno nie wierzysz :)
życie pełne jest takich przypadków zbiegów okoliczności i zdarzeń , bo ciągle się zmienia, bo jest dynamiczne, zmienne i w ułamkach sekund na świecie dzieje się nieskończenie wiele zdarzeń tyle, że nikt się do nich się modli.
 

ptak123a

Nowicjusz
Dołączył
22 Październik 2011
Posty
1 071
Punkty reakcji
8
Przeszedł - w ciągu kilku tysięcy lat ile razy się to zdarzyło? Dwa? Uwierzę w jeden przypadek - Napoleonowi z małą grupka żołnierzy się udało, ale tylko cudem można nazwać to, że może się rozstąpiło właśnie w tym momencie w którym Żydzi zostali otoczeni i nie mieli gdzie uciec - ja w takie "przypadki" nie wierzę.
Czyli wierzycie tez w 10 plagę w której Bóg wymordował pierworodnych ?
 

Lampart

Nowicjusz
Dołączył
23 Czerwiec 2009
Posty
1 061
Punkty reakcji
21
Wiek
30
Miasto
Pireus
Patrząc na larwę też trudno uwierzyć że to nie to na co patrzę.

nie pojąłem ,jak parzę na larwę widzę larwę i jest to normalne :- ) wiem jak wygląda larwa nie udaje czegoś czym nie jest, może ktoś kto patrzy na larwę widzi coś innego.
Dziwię się ludziom oczekującym na śmierć bo natura wyposaża ich w instynkt samozachowawczy. A zakładając , że to bóg stworzył człowieka i to on zapodał taki program to jest to działanie w brew czyli znowu rozdarcie znowu stres znowu problem - ot taka umartwiająca się wiecznie religia zero radości wieczne rozterki.
 

Lampart

Nowicjusz
Dołączył
23 Czerwiec 2009
Posty
1 061
Punkty reakcji
21
Wiek
30
Miasto
Pireus
Larwa jest tylko tymczasowym kostiumem.

Odbierasz larwie prawo do radości?

nie zrozumieliśmy się ja jej nie odbieram radości chociaż to abstrakcyjne pojęcie w stosunku do larwy. A to że to tylko czasowy kostium niczego nie zmienia, w danej chwili jest larwą i to niczego jej nie ujmuje.
 

Miłujący prawdę

Nowicjusz
Dołączył
5 Listopad 2008
Posty
429
Punkty reakcji
0
czy nie uważasz, że to co napisałeś powyżej jest bez sensu ?
Nie wręcz przeciwnie!
Nie deptać trawników - mandat 300 zł to nie groźba bać się mogą tylko deptający
Nie palić papierosów w miejscach publicznych - to nie zagrożenie karą bo tylko palacze mają problem.
To takie same formy zakazów zagrożonych karą jak i to Twoje objawienie
A to źle?
Nie chcesz mieć pięknych trawników? Dlaczego pozwolić komus, kto ma Twoje chcenie w nosie, by jego zdanie bylo wazniejsze? Od tego jest władza.
Albo palenie papierosów. Kto ma większe prawa, czy ten kto pali? Czyli zostaw go nie pali! Czy tak?
To dla czyjegoś widzimisię Ty masz zrezygnować ze swojego zgodnego z prawem i radością z życia?
Tym sposobem zło dominiuje, bo Ty nie masz ochoty egzekwować swych praw.
Kiedyś nie było homoseksualistów, aborcji, rozwodów, złodziejstwa i panien z dzieckiem, dzisiaj to wszystko jest. I dalej idzie ku gorszemu. Dlaczego?
Bo ludzie mają złe prawo, to zaś które jest nie umieją wyegzekwować.
Aby dosadniej opisać to zniewolenie:
Nie podskakuj bo oberwiesz
W sumie nie ma tu groźby bać jej się mogą tylko podskakujący :)
Na tej zasadzie za chwile usprawiedliwimy wszystkie zakazy i nakazy i uznamy, że tam nie ma groźby :)
Dlatego wazne jest poznanie Tego kto te zakazy i nakazy daje. Ten stan musi preferoiwac tych, co cenią sobie prawość, cenią sobie byt w pokoju, cenią sobie to co mają - piękne życie.
A kto chce żyć w brudzie otoczony świństwami i obrzydliwościami, ten nie znajdzie takich miejsc na ziemi gdzie Króluje Bóg. Gdzie Bóg tam prawo i światło.

A wiesz czym różni się rozbój od wymuszenia rozbójniczego? Zgodnie z kodeksem wymuszenie to zmuszenie ofiary do wydania rzeczy czyli np
Dawaj pieniądze bo jak nie to poderżnę Ci gardło - w sumie groźby tu nie ma wg Twojego sposobu myślenia - bać się mogą jedynie ci co nie oddadzą pieniędzy :)
Według takiej logiki nie istnieją wszystkie przestępstwa z zakresu przymuszenia do określonego zachowania.
Nie wiem czemu maja służyć tego typu pytania.
Dobro, porządek i sprawiedliwość wymagają prawa, a więc niejako pewnego regulaminu.
To tak jak na tym Forum, jeśli chcesz tu być musisz się dostosować do obowiązującego regulaminu.
Masz wątpliwości, nie zgadzasz się - odchodzisz! I tyle!
Proste! Prawda?

Nie wierze jak ludziom można wmówić , że celem człowieka jest śmierć na ziemi i przejście do domniemanego raju gdzie będzie cudowna sielanka, wszystkich tam spotkamy i wszyscy będą tacy uroczy, wspaniali, słodcy, uprzejmi, kochani, dookoła wiecznie będą kwitły kwiaty i nie będzie tych paskudnych drzew figowych które nie dają owoców. Wszędzie przepiękne wodospady , ptaki i zwierzęta żyjące w zgodzie z człowiekiem. Wspaniałe cudowne miejsce, taki świat idei wymyślony przez Platona jakieś 300-400 lat wcześniej, albo taki świat na wyspie zwanej Utopia Tomasza Morusa.
To bajka, bzdura.
Biblia mówi o czymś innym - o czymś realnym - bo o postanowieniu samego Boga.. Ale czy Ty wierzysz w boga?
Inaczej próżna rozmowa.
 

Brave

Recenzent
Moderator
Dołączył
1 Marzec 2007
Posty
19 988
Punkty reakcji
360
Miasto
lsm
fajna metafora przecajo

teraz już porządkowo proszę trzymać się tematu: "Objawienia"
 

pan k

Bywalec
Dołączył
7 Lipiec 2011
Posty
3 457
Punkty reakcji
109
Miasto
Dąbrowa Górnicza
jakich naukowców ,(ciekae czy był w komisji agnostyk ,ateista ),tak jak koleżanka pisała .Trzeba to leczyc .
Każdy cud bada wielu naukowców każdego kraju . Dlatego ich wyniki są wiarygodne . Szczególnie dokładnie badają osoby które mają stygmaty . Sprawdzają jaj zachowuje się rana i ile krwi traci ta osoba . Całun Turyński badali naukowcy którzy byli sceptyczni czy jest prawdziwy i do badań sprowadzili bardzo nowoczesny sprzęt . Bardzo dokładnie badali ojca PIO . Po badaniach stwierdzili że są prawdziwe . Żaden człowiek nie jest stanie zrobić sobie takich samych ran co Jezus . Nie da się przeżyć tracą codziennie filiżankę krwi .Dzięki badaniom potwierdzają cud i objawienie .Każdy cud badają różni naukowcy i specjaliści . Są specjalistami swojej dziedzinie . Nie ważne jest czy wierzą czy nie . Ich wyniki potwierdzają inni specjaliści.
 

ptak123a

Nowicjusz
Dołączył
22 Październik 2011
Posty
1 071
Punkty reakcji
8
Każdy cud bada wielu naukowców każdego kraju
Przestań mnie rozbraja jacy naukowcy ?Jak tacy co badali cud w Sokółce .
Całun podróbka .Ojca Pio badali zapewne lekarze ze szpitali KRK .
Objawienia fajne są ale to kicha i nic więcej
 

pan k

Bywalec
Dołączył
7 Lipiec 2011
Posty
3 457
Punkty reakcji
109
Miasto
Dąbrowa Górnicza
Przestań mnie rozbraja jacy naukowcy ?Jak tacy co badali cud w Sokółce .
Całun podróbka .Ojca Pio badali zapewne lekarze ze szpitali KRK .
Objawienia fajne są ale to kicha i nic więcej
Całun Turyński jest prawdziwy .Argumenty za tym że nie jest fałszerstwem zrobionym średniowieczu.


TECHNIKA I NAUKA NR 71
Całun Turyński jest prawdziwy. Nowe dowody obalają wątpliwości z 1988 roku

Kardynał Severino Poletti przedstawił wyniki najnowszych badań sławnego Całunu Turyńskiego. Dowodzą one, że tkanina, w którą owinięto ciało Chrystusa po ukrzyżowaniu, z całą pewnością jest prawdziwa. .Stanowiący relikwię Całun Turyński, przechowywany w katedrze w Turynie, od dawna uchodzi za tkaninę, w którą owinięto ciało Chrystusa po ukrzyżowaniu

Całun Turyński, na którym daje się rozpoznać odbicie człowieka, tym razem przebadało dziesięciu ekspertów. Według ich ustaleń, jest pewne, iż człowiek, który był owinięty w tą tkaninę, został ukrzyżowany. Można rozpoznać, że jego ręce są okaleczone, co było następstwem przybicia ich do krzyża.

Te najnowsze badania całkowicie obalają twierdzenia jakoby oblicze Chrystusa miało być namalowane na tej samej tkaninie. Eksperci nie znaleźli na niej żadnych śladów farby.

Również pochodzenie Całunu Turyńskiego zostało potwierdzone: na pewno pochodzi on z Ziemi Świętej. Potwierdzono ślady czternastu różnych pyłków roślin, które rosły w Jerozolimie tylko w czasach, kiedy żył Chrystus.

Wiadomo też, że na oczy zmarłego Chrystusa ktoś położył monety, które zostały wybite w Jerozolimie w latach 29 i 30 po urodzeniu Chrystusa.

Najnowsze badania obaliły wyniki badań laboratoryjnych z 1988 roku, kiedy to trzy niezależne zespoły badawcze w trzech różnych krajach poddały w wątpliwość pochodzenie Całunu Turyńskiego. Ich autorzy twierdzili, że tkanina ta nosi znamiona fałszerstwa, gdyż pochodzi z trzynastego lub nawet czternastego stulecia. Teraz wyjaśniono także te okoliczności. Okazuje się, że po pożarze w roku 1532 siostry zakonne naszyły oryginalny Całun Turyński na dodatkową tkaninę, chcąc w ten sposób zapewnić ocalenie tej relikwii. Wiadomo już, że badane w 1988 roku próbki pochodziły nie z Całunu Turyńskiego, ale z tkaniny stanowiącej jego podkładkę.

Odbicie zachowane na całunie, twierdzą eksperci, zawiera też informację o śmierci Chrystusa, który przez wiele godzin walczył z groźbą uduszenia i zmarł na serce. Na podstawie krzepliwości krwi dało się udowodnić, że Chrystus był zawinięty w całun nie dłużej niż przez 36 godzin.

Wiadomo też, że zwłoki owinięte w Całun Turyński miały grupę krwi AB. Dokładnie taką, jaką stwierdzono na podstawie badań należącej do Chrystusa chustki do ocierania potu, która stanowi relikwię czczoną w hiszpańskim mieście Oviedo."<jezyk_oko>o zrobieniu zdjęcia widać dokładnie twarz i ciało. W Grobie znaleziono monety z czasów Jezusa.

Całun Turyński jest lnianym płótnem o wymiarach 4,36 x 1,10 m. Widoczne są na nim ślady nadpaleń powstałe podczas pożaru z 1516 roku. Ma on słomkowożółty kolor i zobaczyć na nim można dwa wizerunki człowieka - z przodu i z tyłu. Człowiek odbity na całunie ma przebite ręce i nogi, rany w boku oraz na głowie oraz ślady biczowania na plecach. Od razu nasuwa się porównanie z Jezusem Chrystusem. Wszystko wskazuje na to, że Całun jest płótnem, którym przykryto Jego ciało po śmierci (ściślej mówiąc położono Go na jednej połowie materiału i przykryto drugą), i na którym w niewytłumaczalny sposób powstał obraz.

Całun znajduje się obecnie w katedrze Św. Jana Chrzciciela w Turynie i jego historia znana jest dokładnie od roku 1357, gdy został odnaleziony w małej francuskiej wiosce Lirey. Co działo się z nim wcześniej - niestety nie wiadomo. Powstała jednak wielce prawdopodobna hipoteza, według której płótno przebywało w Edessie, następnie trafiło do Bizancjum, gdzie po poczwórnym złożeniu (tak, że widoczna była tylko twarz) znane było jako tzw. mandylion. Po złupieniu Bizancjum przez krzyżowców trafiło do Francji. Wiele wskazuje na to, że było tam przechowywane przez zakon Templariuszy. Przed kasatą zakonu trafiło do Lirey, gdzie je odnaleziono.

Kilka argumentów przemawiających za autentycznością Całunu

# Wizerunek na Całunie całkowicie odpowiada relacji z Pisma Świętego. Można na nim zobaczyć zarówno ślady bicia, biczowania, ukoronowania cierniem jak i ukrzyżowania. Jest to całkowicie zgodne ze znanym nam opisem męki Chrystusa.
# Obraz na Całunie to negatyw fotograficzny. I do tego trójwymiarowy, gdyż na jego podstawie udało się naukowcom uzyskać przestrzenny wizerunek postaci. Wydaje się całkowicie nieprawdopodobne, aby średniowieczny fałszerz zadał sobie tyle trudu, nie mogąc nawet (nie znając procesu fotografii ani techniki komputerowej) ocenić rezultatów swej pracy.
# Na płótnie nie ma śladów farby ani pędzla. Włókna nie są posklejane, nie ma na nich śladów pigmentu i zabarwione są tylko zewnętrzne nitki.
# Ręce przebite są nie w środku dłoni (jak przedstawia się do dziś na obrazach), lecz w nadgarstku. Badania naukowe dowiodły, że dłonie nie są w stanie utrzymać na krzyżu ciężaru ciała i przebicie nadgarstka jest koniecznością
# W dłoniach widoczne są tylko cztery palce, kciuki są podwinięte pod spód. Wbicie gwoździa w nadgarstek powoduje paraliż nerwu i samoczynne podgięcie kciuka. W średniowieczu o tym nie wiedziano
# Obróbka komputerowa zdjęć Całunu wykazała, że na oczach znajdują się małe monety. W Palestynie istniał taki zwyczaj pogrzebowy, o czym w średniowieczu również nie wiedziano
# Na Całunie znaleziono pyłki roślin zarówno z Palestyny, Azji Mniejszej jak i Francji - miejsc, gdzie Całun przebywał
# Postać na całunie przedstawiona jest w skrócie perspektywicznym. Wystarczy obejrzeć średniowieczne malowidła - nie znano wtedy perspektywy. Ewentualny średniowieczny fałszerz musiał być zatem geniusze.

Płótno

Całun na ogół zwany jest w Ewangeliach sindon. Słowo to oznaczało kawał płótna używany jako kir (Łk.23:53), dość duży, aby nakryć całego człowieka (Mk.14:51-52). Oprócz niego w Ewangeliach występuje słowo othonia (Łk.24:12; J.20:7), które miało szerszy zakres znaczeniowy i oznaczało prześcieradła pogrzebowe, włącznie z całunem i opaskami czy bandażami, którymi go przewiązywano. W Ewangeliach pojawia się też słowo sudarion, czyli chusta, w jaką zawijano głowę zmarłego (J.11:44; 20:7).

Całun Turyński mierzy 4,36 m na 1,1 m. Współcześnie jest to miara osobliwą, ale w starożytności proporcje te wynosiły 8 na 2 łokcie, co samo w sobie świadczy o starożytności płótna.

Waga Całunu wynosi 2,5 kg. Utkano go z dobrej jakościowo przędzy z lnu rosnącego zapewne w Syrii. Użyto splotu jodełkowego &bdquo;trzy na jeden&rdquo;, który wymagał krosna używanego w pierwszych wiekach w Syrii. Najczęściej stosowano wówczas ścieg &bdquo;jeden na jeden&rdquo;. Ścieg &bdquo;trzy na jeden&rdquo; zwiększał jakość, ale i cenę. Płótno Całunu Turyńskiego było wysokiej jakości, a zatem i drogie, co potwierdzają Ewangelie, mówiąc, że zakupił je Józef z Arymatei, człowiek zamożny (Mt.27:59).

Lniane włókna Całunu zawierają śladowe ilości bawełny indyjskiej (Gossypium herbaceum), które pozostały na krośnie z poprzedniej pracy. Bawełnę tę uprawiano na Bliskim Wschodzie w I wieku, ale nie była znana w średniowiecznej Europie. Wskazuje to na starożytne pochodzenie tkaniny Całunu.

Krew Jezusa

Prof. Baima-Bollone z wydziału medycyny kryminalnej uniwersytetu w Turynie orzekł po analizie włókien Całunu, że zawierają ludzką krew z rzadkiej grupy AB. Tylko 3% ludzi na świecie ma krew z tej grupy. Ciekawe, że wśród Żydów sefardyjskich, do jakich zaliczał się Jezus, występuje ona sześć razy częściej niż w reszcie populacji.

Badania krwi przeprowadzone przez prof. Victora Tryona z Centrum Badań Genetycznych przy uniwersytecie stanu Teksas stwierdziły, że jest to krew męska. Jej obecność na Całunie stwierdził też lekarz sądowy dr R. Bucklin, a niezależnie od niego profesorzy A. Adler i J. Heller, którzy określili ją jako ludzką krew z grupy AB.

Ktoś już zdążył napisać powieść o tym, że DNA uzyskane z Całunu posłużyło do sklonowania człowieka. Jest to fikcja, gdyż krew na Całunie ze względu na swój wiek ma zbyt szczątkową postaći, aby udało się z niej zrekonstruować DNA. Prof. Tryon potrafił wyizolować tylko trzy geny. Na ich podstawie da się stwierdzić, że w Całun owinięty był mężczyzna, ale niewiele ponadto. Sklonowanie Jezusa z tak szczątkowego DNA są fantazją, jak stwierdziła prof. Jennifer Smith z departamentu do badań DNA przy FBI w Waszyngtonie.

W 1978 roku wszechstronne badania Całunu przeprowadziła kilkudziesięcioosobowa grupa naukowców, zwana w skrócie STURP (Shroud of Turin Research Project). Powstała w marcu 1977 roku, kiedy na emeryturę przeszedł biskup Turynu, kardynał Michele Pellegrino, a zastąpił go Anastasio Ballestrero, bardziej otwarty na poddanie Całunu badaniom naukowym.

Badania trwały na okrągło przez pięć dni i nocy. Wzięło w nich udział ponad 40 naukowców o różnych przekonaniach, w tym katolicy, protestanci, Żydzi i agnostycy. Nie byli sponsorowani przez Kościół. Niektórzy z tych naukowców sprzedali swe samochody, a inni zapożyczyli się pod zastaw domu, żeby zebrać pieniądze na sprzęt wartości ponad 2 mln dolarów, potrzebny do wszechstronnego przebadania Całunu.

Większość z nich przystąpiła do badań zakładając, że Całun to średniowieczne fałszerstwo. Prof. John Heller w imieniu swoim i swego żydowskiego kolegi prof. Adlera wyznał: &bdquo;Z wielu przyczyn zarówno ja, jak i Adler zakładaliśmy, że Całun był fałszerstwem,&rdquo; &bdquo;zwykłym reliktem z epoki ciemnego średniowiecza&rdquo;. W trakcie badań obaj zmienili zdanie, podobnie jak Barrie Schwortz, inny z żydowskich badaczy w tym zespole, który napisał: &bdquo;Wizerunek na Całunie zgadza się z opisem ukrzyżowania w Ewangeliach do n-tej potęgi. Przybywa dowodów na to, że Ewangelie są bardzo wiarygodne. Może to wywołać konsternację w mojej rodzinie i wśród innych Żydów, ale moim zdaniem Całun jest kirem, w który zawinięto Jezusa po ukrzyżowaniu.&rdquo;

Sceptycy często posądzają uczonych opowiadających się za autentycznością Całunu o uprzedzenia na tle religijnym. Ciekawie skomentował te uprzedzenia prof. Yves Delage, wykładowca anatomii z paryskiej Sorbony, który sam był agnostykiem: &bdquo;W problem, który sam w sobie jest czysto naukowy, niepotrzebnie wplata się aspekt religijny, czego owocem są rozognione emocje w miejsce racjonalnej trzeźwości. Gdyby, zamiast o Chrystusa, chodziło o inną osobę, na przykład o Sargona, Achillesa czy jakiegoś faraona, nikt nie miałby żadnych obiekcji. Zajmując się tą kwestią pozostałem wierny prawdziwemu duchowi nauki, zainteresowany prawdą, nie zaś tym, czy wyniki będą miały religijne implikacje, czy też nie. Chrystus był postacią historyczną, dlatego nie widzę żadnej przyczyny, dla której ktoś miałby być zgorszony tym, że zachowały się materialne dowody Jego ziemskiego życia.&rdquo;

Pamiętajmy, że badania naukowe nie mogą wykazać, że Całun jest autentyczny, a jedynie, że nie jest fałszerstwem, ponieważ nie da się powtórzyć w laboratorium zjawiska, które spowodowało odbicie wizerunku na Całunie. Jak zauważył John Heller: &bdquo;Nawet, gdybyśmy dysponowali podpisem w lewym rogu, mówiącym: &lsquo;To jest mój Całun&rsquo;, podpisanym przez J. Chrystusa i poświadczonym przez burmistrza Jerozolimy, nie byłby to naukowy dowód, a jedynie historyczny.&rdquo;

Z powyższych względów tylko trzej naukowcy z zespołu STURP (John Jackson, Robert Bucklin i Barry Schwortz) posunęli się do stwierdzenia, że Całun Turyński jest prawdopodobnie tym, w którym pochowano Chrystusa. Pozostali poprzestali na tym, że nie znaleźli niczego, co wskazywałoby na fałszerstwo. Po zakończeniu badań, w czasie konferencji prasowej w 1981 roku w New London w stanie Connecticut, na pytanie dziennikarzy, czy znaleźli coś wykluczającego autentyczność Całunu, odpowiedzieli zgodnie: &bdquo;Nie&rdquo;.

Wszyscy naukowcy biorący udział w tych badaniach zdecydowanie wykluczyli, aby wizerunek był namalowany. Z ich konkluzją nie zgodził się dr Walter McCrone, który nie badał samego Całunu, a jedynie pobrane z niego próbki. Uznał, że pokrywająca Całun warstwa bioplastyczna jest żelatyną, którą pokrywano kiedyś farby. Prosty test fluoroscencyjny wykazałby błędność jego tezy, ale McCrone nie przeprowadził takich testów. Analizując próbki pobrane z Całunu, natrafił na cząstki żelaznej ochry używanej do wyrobu brunatnożółtej farby i na tej podstawie orzekł, że wizerunek i krew na Całunie zostały namalowane farbą.

McCrone był wówczas uważany za eksperta w badaniach mikroskopowych. Jego reputacja brała się stąd, że w 1973 roku zidentyfikował Mapę Vinlandzką jako fałszerstwo. Mapa ta, będąca w posiadaniu uniwersytetu Yale, pokazywała część Ameryki Północnej, do której docierali Wikingowie. Uważano, że powstała na dziesiątki lat przed wyprawą Kolumba, co czyniłoby ją najstarszym kartograficznym dowodem, że wybrzeża Ameryki były znane i odwiedzane przed Kolumbem. McCrone oparł swoje orzeczenie na zaledwie jednym znalezisku, poczynionym na mikroskopijnym fragmencie tej mapy, gdzie znalazł cząstkę anatazu, czyli skrystalizowaną formę tlenku tytanu, materiału, który nie występował przed 1920 rokiem. Walter McCrone, który także w tym przypadku ograniczył się do mikroskopowych badań próbki, pomylił się. Badania całej mapy, przeprowadzone przez zespół z uniwersytetu stanu Kalifornia dowiodły, że zawiera ona 1000 razy mniej tlenku tytanu, niż sądził McCrone, a więc nie więcej niż inne średniowieczne dokumenty, których autentyczność nie podlega dyskusji (np. Biblie Gutenberga z XV wieku). Czas i dalsze badania obnażyły liczne słabości jego metodologii.

Podobną omyłkę, jak w ocenie Mapy Vinlandzkiej, dr McCrone popełnił w przypadku Całunu. Niestety, gdy orzekł, że wizerunek na Całunie jest namalowany, prasa nadała jego opinii taki rozgłos, jak później wynikom testu radiokarbonicznego. Krytycy szybko uznali Całun za średniowieczny fałszerstwo, choć nie mieli odpowiedzi na pytanie: Jak w średniowieczu mógł powstać obraz, którego nawet dziś nie potrafią wykonać najlepsi artyści i graficy, ani nawet wyjaśnić, jak powstał?

Badając próbki z Całunu, profesorzy Heller i Adler także znaleźli żelazną ochrę, ale uderzyła ich jej niezwykła czystość w porównaniu z mocno zanieczyszczoną ochrą używaną w farbach. Uprosili różne muzea o zgodę na przebadanie starożytnych tkanin. Odkryli wtedy, że one także zawierają ochrę w czystej postaci, która jest zapewne produktem mikro-organizmów.

Dr McCrone znalazł też śladowe ilości cynobru (siarczek rtęci), wnioskując z tego, że malarz użył czerwonej ochry i cynobru, aby namalować krew. Pomijając to, że krew na Całunie okazała się prawdziwą, ludzką krwią z grupy AB, to próbki pobrane z najbardziej zakrwawionych miejsc Całunu, gdzie powinno być najwięcej barwnika przypominającego krew, w ogóle nie zawierają cynobru!

Skąd wzięły się te mikroskopijne cząstki farby na Całunie? Nie tylko czerwonej ochry, ale nawet ultramaryny, choć na Całunie nie ma ani śladu po kolorze niebieskim! Odpowiedź jest prosta. Otóż w średniowieczu wykonano kilkadziesiąt tzw. Prawdziwych Kopii, których prawdziwość polegała na tym, że po namalowaniu kładziono je na Całunie, aby spłynęła na nie część świętości. Obrazy te zawierały wiele czerwonej ochry i cynobru, które przypominały kolor krwi. Oczywiście po takim kontakcie cząstki pigmentu pozostawały na Całunie. Wystawiano go też w rozmaitych katedrach, których sufity pokryte były barwnymi malowidłami, skąd pochodzą drobne cząstki farby (np. niebieskiej) na Całunie.

Prof. Heller zakończył badania sprowokowane &bdquo;odkryciami&rdquo; dr. McCrone&rsquo;a stwierdzeniem: &bdquo;Z całego Całunu nie zebrałoby się dość czerwonej ochry czy cynobru na jedną kroplę krwi, a cóż dopiero na całą krew widoczną na nim.&rdquo;

Czerwień, która zabarwia nici Całunu, składa się wyłącznie z krwi, dlatego rozpuszcza się całkowicie w proteazie, roztworze używanym do rozpuszczania protein. Dowodzi to, że krew na nim nie zawiera żadnych barwników, ani sztucznych dodatków. McCrone przekonałby się o tym sam, gdyby nie zaniedbał przeprowadzenia takiego prostego testu. Prof. Adler, żydowski chemik, który badał Całun, zwłaszcza zabarwienia krwią, napisał: &bdquo;Wiara, że jest to obraz, wymagałaby większego cudu niż wiara w zmartwychwstanie.&rdquo;

Rigor mortis

Ciało widoczne na Całunie Turyńskim zostało uwiecznione w stanie rigor mortis, a więc śmiertelnego skostnienia, kiedy mięśnie sztywnieją, utrzymując ciało w pozycji zajmowanej w momencie śmierci lub tuż po niej, w tym przypadku w pozycji ukrzyżowanego. Skrupulatne badania przeprowadzone przez lekarzy, fizyków i chemików dokumentują, że Całun ukazuje człowieka, który zmarł na krzyżu.

Rigor mortis utrzymuje się zwykle 12-24 godziny od śmierci i zanika 36-40 godzin po niej. Wynika z tego, że wizerunek na Całunie powstał w 24-36 godzin po śmierci. Zgadza się to z relacją Ewangelii, które sprawozdają, że Jezus zmarł w piątek pod wieczór, a zmartwychwstał wczesnym rankiem w niedzielę, a więc około 30 godzin później.

Skrzepy krwi widoczne na Całunie także przemawiają za tym, że fenomen, który uwiecznił wizerunek na nim (zmartwychwstanie?) nastąpił między 20 a 40 godzinami od śmierci Jezusa, gdyż skrzepy krwi formują się do 20 godzin po śmierci. Dowodzi to również, że ciało zniknęło spod Całunu nie wcześniej niż w 20 godzin po śmierci, gdyż inaczej pozostawiłoby ślad na niezakrzepłej krwi.

Niezwykle ważną obserwację poczynili patolodzy, stwierdzając brak oznak rozkładu ciała na Całunie (np. brak śladu po gazach amoniakalnych, które wydzielają się z ust przy dekompozycji ciała). Rozkład zaczyna się około 40 godzin po śmierci, co przyświadcza, że zmartwychwstanie nastąpiło po upływie 20 godzin od śmierci, gdyż do tego czasu formują się skrzepy, ale przed upływem 36 godzin od śmierci, gdyż wtedy na Całunie byłyby ślady rozkładu ciała.

Zachowało się do dzisiaj tysiące całunów ze starożytności, ale żaden nie nosi wizerunku pochowanego w nim człowieka. Nie ma też ani jednego, który byłby bez oznak rozkładu ciała... W tym kontekście ciekawe jest pewne starotestamentowe proroctwo, które zapowiadało, że ciało Chrystusa nie ulegnie rozkładowi. Przytoczył je apostoł Piotr, mówiąc o zmartwychwstaniu Jezusa: &bdquo;Bóg wskrzesił Go, zerwawszy więzy śmierci, gdyż niemożliwe było, aby ona panowała nad Nim, bo Dawid mówił o Nim: ...nie dasz Świętemu Twemu ulec skażeniu... ani ciało Jego nie ulegnie rozkładowi. Tego właśnie Jezusa wskrzesił Bóg, a my wszyscy jesteśmy tego świadkami&rdquo; (Dz.2:22-32).

Powyższy tekst jest pierwszym z serii fragmentów książki "Całun turyński jednak autentykiem w świetle najnowszych odkryć i badań ", udostępnionych serwisowi Kościół.pl przez jej autora, dr Alfreda J. Pallę. Na naszych łamach prezentujemy kilka obszernych fragmentów tej książki, wydanej przez wydawnictwo Betezda.

Chusta z Oviedo

Najnowsze badania naukowe potwierdzają, że chusta z obfitymi śladami krwi, przechowywana w katedrze w Oviedo (północna Hiszpania), pochodzi z czasów Chrystusa, a charakterystyczne rozmieszczenie plam krwi, które na niej widnieją, wykazuje zadziwiającą identyczność z odbiciem twarzy na Całunie Turyńskim.


Chusta z Oviedo od IX wieku przechowywana jest w skarbcu katedry jako najcenniejsza relikwia. Według tradycji otarto nią twarz Jezusa zaraz po Jego śmierci i zdjęciu z krzyża, a kiedy ciało zostało owinięte w całun i złożone w grobie, chustę położono na Jego twarzy. Chusta z Oviedo to prostokątny kawałek lnianego płótna o wymiarach 855 na 525 mm. Stała się ona przedmiotem wieloletnich, bardzo precyzyjnych badań naukowych, począwszy od 1955 r. Ich wyniki wykazały istnienie charakterystycznych plam krwi i płynu surowiczego, które znajdują się również na twarzy Człowieka z Całunu Turyńskiego.

Na skutek strasznego cierpienia Pana Jezusa podczas kilkugodzinnej agonii na krzyżu w Jego osierdziu i w jamie opłucnej nagromadziła się duża ilość krwi. Po śmierci Chrystusa doszło do jej podziału na bezbarwne osocze i czerwone ciałka. Dlatego z przebitego boku Zbawiciela wypłynęła "krew i woda" - jak pisze św. Jan (19, 34). Ta sama krew wypłynęła również z nosa i znajduje się zarówno na twarzy Człowieka z Całunu Turyńskiego, jak i na Chuście z Oviedo. Stwierdzono, że jest to krew grupy AB, a więc taka sama, jak na Całunie Turyńskim.

Specjaliści z różnych dziedzin wiedzy po wieloletnich, szczegółowych badaniach Chusty z Oviedo zaprezentowali ich wyniki na międzynarodowym kongresie, który odbył się w Oviedo w dniach 29 -31 października 1994 r. Naukowcy twierdzą, że przedmiotem ich badań był sudarion, czyli chusta, którą według żydowskiego zwyczaju ocierano twarz umierającego, a zaraz po jego śmierci kładziono na niej.

Lniana tkanina, z której zrobiona jest Chusta z Oviedo, pochodzi z I wieku i z tego samego warsztatu tkackiego, w którym powstało płótno Całunu Turyńskiego. Także badania pyłków kwiatowych znalezionych na tej relikwii, przeprowadzone przez najlepszego na świecie eksperta w tej dziedzinie, szwajcarskiego kryminologa Maksa Freia, stwierdzają, że to płótno pochodzi z Palestyny z czasów Chrystusa. Poza tym wyniki analizy plam krwi oraz odbicia twarzy na Chuście wykazują, że okrywała ona twarz zmarłego mężczyzny, który miał brodę, wąsy oraz długie włosy. Zastosowanie zaś techniki polaryzacji obrazu wykazało, że 70 miejsc na czole oraz 50 na policzkach oblicza na Chuście pokrywa się z odbiciem twarzy na Całunie, a więc odbicia są podobne ze wszystkimi szczegółami. Ponadto udało się zmierzyć na Chuście odbicie długości nosa; okazało się, że jest identyczna z długością nosa Człowieka z Całunu.

Zgodnie ze zwyczajem żydowskim przed złożeniem do grobu ciało Chrystusa zostało najpierw okryte przeszło czte-rometrowym całunem, a potem dokładnie obwiązane, aż do szyi. Natomiast na głowę Pana Jezusa została położona chusta potowa, której wcześniej użyto do otarcia Jego twarzy, zaraz po zdjęciu ciała z krzyża. Według zwyczajów żydowskich bowiem wszystko, co miało jakikolwiek kontakt z krwią zmarłego, musiało być złożone razem ze zwłokami w grobie. Wyniki naukowych badań jednoznacznie zatem wskazują na autentyczność tradycji podającej, że Chusta z Oviedo jest rzeczywiście chustą potową (sudarion), która okrywała twarz Jezusa po Jego Śmierci. A my możemy dopowiedzieć: która była również świadkiem Jego Zmartwychwstania.Sudarion. Tajemnica chusty Jezusa
Dariusz Wilczak, Newsweek
18 kwietnia 2011 09:54, ostatnia aktualizacja 22 kwietnia 2011 11:54




O Całunie Turyńskim powiedziano już wszystko. Czas na sudarion &ndash; płótno, którym miała być okryta twarz ukrzyżowanego Chrystusa.

Postrzępiona na bokach tkanina ma wymiary 85 centymetrów na 52. Przykrywała kiedyś twarz mężczyzny. To pewne. Pewne jest też to, że w chwili gdy chustą obwiązywano mu głowę, mężczyzna konał. Może nawet już nie żył. Chusta jest bardzo brudna. Różowe ślady to krew, bledsze &ndash; limfa, płyny ustrojowe, ślina. Symetrycznie ułożone zabrudzenia mają swoje nazwy: plamy podstawowe, plamy centralne, plamy główne, plama w kształcie akordeonu, plama skrzydła motyla, plama narożna, plamy po ranach kłutych. Wszystkie dokładnie opisane. Każdy milimetr tkaniny od kilkunastu lat jest przedmiotem studiów. Naukowcy poddali analizie otwory, fałdy biegnące skośnie od prawego górnego rogu ku środkowej części chusty. To jest sudarion.

Racjonalista zobaczy w nim tylko jedno z płócien, jakimi starożytni obwiązywali głowy umierających. Bardzo starą tkaninę. Może nawet powstałą w czasach Chrystusa. Racjonalista uzna prawdopodobnie także i to, że w sudarion była zawinięta głowa człowieka ukrzyżowanego. I tu się zatrzyma. Chrześcijanin, wierny Kościoła, pójdzie krok dalej. Spróbuje udowadniać, że ta chusta okrywała twarz Jezusa Chrystusa umierającego na Golgocie.Człowiek umierał. Ale kiedy?

Po badaniach w podczerwieni ustalono, że chustę nałożono na twarz człowieka wiszącego jeszcze na krzyżu. Następnie zawiązano ją z tyłu na supeł. Ukrzyżowanie Chrystusa było jedynym znanym ukrzyżowaniem, w którym ofiara miała założoną koronę cierniową. Według badaczy niewielkie otwory w chuście mogły być zrobione mniej więcej dwa tysiące lat temu ostrym szpikulcem, na przykład kolcem cierniowym. Wokół małych otworów są ślady krwi. Przy zmianie pozycji ciała po zdjęciu z krzyża z pionowej na poziomą krew z płuc lała się przez usta. Przypuszcza się, że krwotok po ukrzyżowaniu mógł trwać około 15 minut. Tak twierdzą badacze.Ślady na sudarionie potwierdzają, że chusta na pewno leżała dłuższy czas na twarzy umierającego. Zgadza się też droga, jaką przebyła tkanina &ndash; na płótnie odnaleziono ślady roślin, pyłków charakterystycznych dla wszystkich miejsc, w których zatrzymywał się sudarion. Zbadano grupę krwi, której ślady są na chuście. To krew grupy AB, taka sama jak na Całunie Turyńskim. Grupa AB na przełomie starej i nowej ery występowała powszechnie na Bliskim Wschodzie, za to prawie w ogóle w Europie. Janice Bennett idzie dalej. Na podstawie wyników badań antropologów, biologów, nawet patomorfologów wyciąga zaskakujące wnioski: &bdquo;Nos osoby z Całunu i sudarionu mierzy osiem centymetrów. Obszar wokół nosa na obydwu szatach jest mocno zanieczyszczony. Nos jest po prawej stronie spuchnięty i przekrzywiony &ndash; to typowe dla ofiar ukrzyżowania. Prawy policzek nie jest widoczny ani na jednej, ani na drugiej szacie z powodu rany znajdującej się w tej części twarzy. Plamy krwi mają odpowiadające sobie geometrycznie kształty znajdujące się w bardzo podobnych miejscach na obu płótnach. Istnieje niezwykłe podobieństwo dwóch szat, jeśli chodzi o bok głowy. Ślady pasują do siebie doskonale pod względem rozmiaru, miejsca i sposobu powstawania. Ponadto plamy na tylnej części obu płócien odpowiadają sobie nawzajem. Opierając się na znaczących podobieństwach pomiędzy Całunem a sudarionem z Oviedo, można stwierdzić, że prawdopodobieństwo, iż nie okrywały one tej samej osoby, jest niezwykle małe&rdquo;. Bennett stawia więc zasadniczą tezę: &bdquo;Jeśli do fizycznych i geometrycznych podobieństw dodamy podobieństwa co do czasu powstawania plam, jak również ustalenia historyczne, to pozostanie nam tylko jedno możliwe wyjaśnienie: obydwa płótna okrywały tę samą osobę, a tą osobą był Jezus z Nazaretu, Żyd ukrzyżowany pewnego dnia w południe w Jerozolimie za rządów rzymskiego gubernatora Poncjusza Piłata&rdquo;.Jednak to tylko wniosek badaczki &ndash; pisarki. Naukowcy są bardziej wstrzemięźliwi. Cały czas trwają próby pobrania materiału DNA z chusty i porównania go z DNA krwi znajdującej się na Całunie Turyńskim. Materiał genetyczny w obu wypadkach zawiera niewielką liczbę komórek. Może więc być tak, że podobnie jak to było z Całunem, nikt nie odważy się ponad wszelką wątpliwość związać sudarionu z trzydziestoparoletnim mężczyzną umierającym dwa tysiące lat temu na krzyżu w Jerozolimie. Ale też, przynajmniej na razie, nikt nie znalazł dowodów, że bardzo wiekowa chusta to na przykład jeszcze jeden falsyfikat genialnego da Vinci.Całun z Manoppello czyli chusta świętej Weroniki. Materiał, z którego najprawdopodobnej jest wykonany wizerunek to bisior.

Charakteryzuje się on tym, że nie da się go malować, tylko do pewnego stopnia farbować.

Technika wykonania wizerunku pozostaje niewyjaśniona.Jednym z kluczowych argumentów przemawiających za oryginalnością Całunu może być nałożenie na siebie wizerunku z Manoppello z negatywem twarzy z Całunu Turyńskiego - zgadzają sie wówczas proporcje twarzy a nawet układ ran.



Co wiemy na pewno?

Najpierw ustalmy to, co jest pewne. Manoppello to mała miejscowość położona we włoskiej Abruzji. Znajduje się tam zbudowany w 1620 roku kościół-sanktuarium &bdquo;Świętego Oblicza&rdquo; i klasztor kapucynów. Nad głównym ołtarzem kościoła znajduje się obraz Chrystusa. Pierwsza dostępna wzmianka na jego temat pochodzi z 1645 roku. Według dokumentów obraz &bdquo;przywędrował&rdquo; do Manoppello w 1506 roku. W lekko fantazyjnych ramach umieszczone jest niewielkiej wielkości płótno: zaledwie 17 na 24 centymetry. Widoczna jest twarz mężczyzny o długich włosach, złamany nos i wyrwana broda. Widać spuchnięty prawy policzek, a na lekko uchylonych ustach i czole ślady jakby dopiero co zagojonych ran. Oczy ma otwarte, wzrok spokojny. Płótno wykonane jest z niezwykle rzadkiego rodzaju jedwabiu morskiego, z bisioru. Jest całkowicie przeźroczyste i cienkie, a jednak widać na nim twarz mężczyzny. W starożytności na Bliskim Wschodzie na luksus posiadania takiej tkaniny mogli pozwolić sobie tylko bardzo zamożni obywatele. I nikt nie traktował go jako materiał nadający się do malowania portretów. Jak zatem możliwe jest, że na delikatnym i przeźroczystym bisiorze z Manoppello widoczny jest wizerunek człowieka? Po kolei.Najbardziej zastanawiające w wizerunku z Manoppello jest to, że&hellip; nie stwierdzono na nim żadnego śladu farby. Próbowali szukać ich tacy naukowcy, jak prof. Gulio Fanti z Padwy czy Nonato Vittire z Bari. Pod mikroskopem nie znaleźli jednak niczego, co mogłoby wskazywać na obecność barwników, olejów, ingerencji pędzla itp. Paul Badde, który dotarł do Blandiny Paschalis, przeprowadził też własne śledztwo w tej sprawie. Odnalazł chyba jedną z ostatnich, jak twierdzi, kobiet, które potrafią utkać bisior. Chiara Vigo powiedziała mu, że nie jest możliwe namalowanie jakichkolwiek kształtów na tym rodzaju jedwabiu. Niemożliwe jest też fizyczne &bdquo;odbicie&rdquo; twarzy na tej tkaninie z dokładnym odzwierciedleniem rysów.Dwa Całuny


Dwa Całuny

Paul Badde wiele miejsca w swojej książce poświęca Blandinie Paschalis Schloemer, niemieckiej farmaceutce, malarce ikon i zakonnicy, od której &bdquo;wszystko&rdquo; się zaczęło. W 1979 roku, kiedy w klasztorze panowała epidemia grypy, Blandina opiekowała się jedną z sióstr. Nad jej łóżkiem zobaczyła postać z Całunu Turyńskiego. Kiedy podopieczna wyzdrowiała, wsunęła pod drzwi Blandiny gazetę z artykułem o innym wizerunku Jezusa. Obok zamieszczone było zdjęcie &bdquo;Świętego Oblicza&rdquo; z Abruzji. Autor artykułu dowodził, że zagadkowy welon z Manoppello zawiera wiele podobieństw do znanego Całunu Turyńskiego. Badde, który po latach poznał Blandinę osobiście, cytuje jej słowa w reakcji na przeczytany artykuł: &bdquo;Byłam tak zła i zgorszona, że ze złością wetknęłam czasopismo pomiędzy książki. Jakiś inny wizerunek Chrytusa poza Turynem? Niemożliwe.&rdquo;

Obraz nie dawał jej jednak spokoju. W końcu wyciągnęła gazetę i jeszcze raz uważnie przestudiowała artykuł. Dostrzegła wtedy, że zamieszczone zdjęcie przedstawia odwrotne odbicie obrazu. Odkryła, że przypomina nie tylko wizerunek umęczonego Jezusa, ale też ikony Chrystusa, które doskonale znała i sama od lat tworzyła. Przez następne lata studiowała wnikliwie temat. Zamawiała foliogramy wizerunków postaci z Manoppello i z Turynu. Przykładała je do siebie, porównywała, stosując tzw. suprapozycję. Okazało się, że oba wizerunki dokładnie pokrywają się. Co więcej, twarz z Manoppello, położona na różnych ikonach Chrystusa niejako &bdquo;otwiera okno&rdquo; do wnętrza namalowanego obrazu, jak pisze Badde. Nie zakrywa ikony, tylko ją odsłania. Blandinę Schloemer do publikacji swoich odkryć namówił prof. Andreas Resch. Temat trafił do rąk znawcy historii sztuki, Heinricha Pfeiffera. Przyjechał do Mannoppello i zaczął poważnie interesować się wizerunkiem. Blandina przyjeżdża tu dopiero w 1995 roku. Prowadząc kolejne badania, wraz z H. Pfeifferem, utwierdza się w przekonaniu, że znajdujący się w Manoppello portret mężczyzny to słynny starożytny &bdquo;obraz nie ludzką ręką namalowany&rdquo;, który już w IV wieku był &ndash; obok Całunu Turyńskiego &ndash; inspiracją dla artystów do tworzenia wizerunków Chrystusa (tzw. Mandylion). Czy można wskazać na jakieś tropy w historii i nauce, które potwierdzałyby tezę, że ten rzeczywiście pojawiający się w starożytnych dokumentach wizerunek przywędrował właśnie do Manoppello? I jak to się ma do tzw. Chusty Weroniki?.

Sensacyjne są odkrycia wspomnianego historyka sztuki, Pfeiffera. Jest on całkowicie przekonany, że &bdquo;człowiek z Manoppello&rdquo; jest pierwowzorem wszystkich wizerunków Chrystusa, jakie powstawały na Wschodzie w pierwszych wiekach chrześcijaństwa. Dokładnie ten sam złamany nos, wyrwana broda, długie włosy, spuchnięty policzek, ślady zagojonych ran. Tzw. Mandylion to bardzo popularne w ikonografii przedstawienie wizerunków Chrystusa. Na podstawie studiów dokumentów, Paul Badde przedstawił prawdopodobną drogę, jaką przez wieki mógł przebyć wizerunek.

W VI wieku właśnie m.in. pisano o obrazie &bdquo;namalowanym nie ludzką ręką&rdquo;. Najstarsze syryjskie źródło mówi o wizerunku &bdquo;zaczerpniętym z wody&rdquo;. Miał znajdować się w Edessie, potem trafić do Konstantynopola i stać się inspiracją dla mozaiki w Hagia Sophia. To określenie &bdquo;nie ludzką ręką uczyniony&rdquo; wynikało właśnie z niemożliwości określenia, w jaki sposób mógłby powstać tak niezwykły obraz. Już w VIII wieku chusta znalazła się Rzymie. I to właśnie tutaj powstała słynna legenda o świętej Weronice i chuście, którą otarła twarz Jezusowi w czasie Drogi Krzyżowej. Skąd się wzięła &bdquo;Chusta Weroniki&rdquo;, skoro ani słowa nie ma o niej w Ewangelii?

Jednym z wyjaśnień może być pewna zbitka językowa. Otóż &bdquo;nie ludzką ręką uczyniony&rdquo; obraz, który &ndash; co jest potwierdzone historycznie &ndash; znalazł się w Rzymie, nazywano vera eikon, co należy tłumaczyć dosłownie jako&rdquo; prawdziwy obraz&rdquo;. Była w tym zawarta wiara, że przedstawia on prawdziwą twarz Chrystusa. Z tego vera eikon powstała &bdquo;Weronika&rdquo;. Stała się z czasem nieodłączną częścią pobożności związanej z Męką Pańską. Postać tajemniczej świętej inspirowała artystów, stała się nawet nieodłączną bohaterką jednej ze stacji Drogi Krzyżowej: kobietą, która otarła twarz umęczonemu Jezusowi, za co otrzymała od niego w nagrodę odbicie swojego oblicza. Chustę, jako najcenniejszą relikwię, zamierzano przechowywać później w jednym z filarów Bazyliki Świętego Piotra. Na potężnej kolumnie do dziś można zobaczyć napis Sancta Veronica Ierosolymitana, a wyżej kobietę trzymającą w rękach welon z wizerunkiem twarzy Chrystusa. Przez wieki to właśnie Chusta Weroniki była głównym celem pielgrzymek do Rzymu. Uroczyście pokazywano ją wiernym w każdy piątek i święta podczas roku jubileuszowego, a następnie w każdą niedzielę i przez cały Wielki Post. Do kolumny Chusta miała trafić w 1608 roku. Zastanawiające jest tylko jedno: dlaczego właśnie w tym czasie tradycja pokazywania Chusty jakby przycichła? &bdquo;Od czasu gdy wzniesiono nową bazylikę &ndash; pisze Badde &ndash; można odnieść wrażenie, jakby świątynia połknęła sławny filar wraz z ukrytą w nim najcenniejszą relikwią chrześcijaństwa&rdquo;. Zamiast częstych celebracji, tylko w Niedzielę Palmową, przez ułamek sekundy, wierni mogli patrzeć na Chustę. No właśnie, czy aby na pewno na tę samą?. Jak widać Całun Turyński i Chusta Weroniki są prawdziwe . Bo nie możliwe jest by odbicie twarzy było takie samo i było takie dokładnie. Przetrwały idealnym stanie. Zgadza się wiek Jezusa i rany jakie miał. Potwierdziły ślady korony cierniowej. Tylko Jezus miał koronę Cierniową .Ojciec Pio był dokładnie badany przez lekarzy i dokładnie opisali jego rany . Krew wypływająca ze stygmatów pachniała jak kwiaty i pomimo krwawienia żył z tym 50 lat i codziennie tracił filiżankę krwi .Codziennie bandażowali jego rany i tylko lekarzem którzy go badali mogli zmieniać bandaże i pomimo prób bandażowania ran efektów nie było .
Cud eucharystyczny Sokółce badało dwóch patomorfologów (prof. Stanisław Sulkowski i prof. Maria Sobaniec-Łotowska)

Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.
 

ptak123a

Nowicjusz
Dołączył
22 Październik 2011
Posty
1 071
Punkty reakcji
8
Cud eucharystyczny Sokółce badało dwóch patomorfologów (prof. Stanisław Sulkowski i prof. Maria Sobaniec-Łotowska)
Czy przypadkiem nie zostali Oni ukarani za nie rzetelne badania ?
Co do całunu to jest już taki wątek na forum.Powiedzmy całun jest prawdziwy i co z tego .
Napletków Pana Jezusa było z 10 .
Ludzie różnych wyznan od wieków wymyslają różne historyjki ,po prostu to uwielbiacie .
 

pan k

Bywalec
Dołączył
7 Lipiec 2011
Posty
3 457
Punkty reakcji
109
Miasto
Dąbrowa Górnicza
Czy przypadkiem nie zostali Oni ukarani za nie rzetelne badania ?
Co do całunu to jest już taki wątek na forum.Powiedzmy całun jest prawdziwy i co z tego .
Napletków Pana Jezusa było z 10 .
Ludzie różnych wyznan od wieków wymyslają różne historyjki ,po prostu to uwielbiacie .
Próbki które badali zostały wysłane do innych krajów . Ich badania potwierdzili inni naukowcy . Inni naukowcy którzy krytykują ich mogli zbadać próbkę ale nie zrobili tego . Jaki powód . Uczelnie od początku do końca okupacji komunistycznej były pod kontrolą komunistyczną . Pochodziło spora część aktywistów komunistycznych i donosicieli SB . Dzięki do noszeniu wyjeżdżali i dostawali stanowiska . Nie ważna była wiedza i liczyła się współpraca SB i należenie do PZPR . Wielu donosicieli pracowało specjalnej komórce SB która zajmowała się niszczeniem religii i werbowała nieznanych sprawców . Dlatego te osoby nie przeprowadziły żadnych badań obalające wyniki pracy tych osób .Stanie Wojenny należały do organizacji popierających Stan Wojenny .
 

Brave

Recenzent
Moderator
Dołączył
1 Marzec 2007
Posty
19 988
Punkty reakcji
360
Miasto
lsm
panowie proszę o nieofftopowanie, jak chcecie (wystarczy pm) to przeniosę wasze posty o cudach/całunie we właściwe miejsce, ale tutejszy temat to: objawienia
 
Do góry