Witam
Ja rozumiem że każdemu się spieszy, ale akurat ten typ był bezczelny więc zapytam aby na przyszłość się nie dać.
Sytuacja wyglądała mniej więcej tak:
Wpada młody chłopak, wiek około 18-19 lat jeszcze "kobiecy" wąsik pod nosem. Zostawia paczkę na stole i bardzo niemiłym tonem mówi że "Paczka do zapłaty".
Ja zdziwiony, bo nic nie zamawiałem a tu 340 zł do zapłaty. Więc mówię że chwileczkę, bonic nie zamawiałem, może szef (kolega) z firmy zamawiał zadzwonię, zapytam.
Pan do mnie "a co mnie to obchodzi, mi się spieszy nie będę czekał na żadne telefony i prosze o pieniądze", olałem i zacząłem dzwonić, akurat się nie dodzwoniłem.
W międzyczasie zapytałem dla rozluźnienia atmosfery "ciekawe co tam jest" a Pan do mnie z marnym sarkazmem "noo pewnie paczka", nie wyszło mu bo paczka w paczce?
Chamowatość gościa była straszna.
Ale że paczka na firmę szefa to myślę ok, zapłacę. Szukam kasy, znalazłem 400zł (po 200zł), daję mu. A on do mnie że on nie ma wydac i mam iść do sklepu wymienić bo jemu się spieszy. A ja że mnie to nie ineteresuje bo ja płacę pieniędzmi i mam gdzieś czy ma wydać czy nie. Pokłucilismy się, a ja akurat znalazłem 40zł więc miał już jak wydać.
Tu moje pytania:
Przecież to nie autobus miejski żebym ja miał wyliczoną kwotę, czy miałbym rację gdybym pozostał przy tych 400zł i nie szukał reszty?
Doszedłem do wniosku później niestety (mam takie prawo ponoć) że mogłem poprostu na złość zacząć rozpakowywac paczkę, kurier musi stac przy mnie bo ma taki obowiązek i nie spieszyć się tak długo aż by popamiętał ze nalezy być uprzejmym.
Dodam że na poczatku nawet "dzień dobry" nie było, mimo że pierwszy powiedziąłem.
Ja rozumiem że każdemu się spieszy, ale akurat ten typ był bezczelny więc zapytam aby na przyszłość się nie dać.
Sytuacja wyglądała mniej więcej tak:
Wpada młody chłopak, wiek około 18-19 lat jeszcze "kobiecy" wąsik pod nosem. Zostawia paczkę na stole i bardzo niemiłym tonem mówi że "Paczka do zapłaty".
Ja zdziwiony, bo nic nie zamawiałem a tu 340 zł do zapłaty. Więc mówię że chwileczkę, bonic nie zamawiałem, może szef (kolega) z firmy zamawiał zadzwonię, zapytam.
Pan do mnie "a co mnie to obchodzi, mi się spieszy nie będę czekał na żadne telefony i prosze o pieniądze", olałem i zacząłem dzwonić, akurat się nie dodzwoniłem.
W międzyczasie zapytałem dla rozluźnienia atmosfery "ciekawe co tam jest" a Pan do mnie z marnym sarkazmem "noo pewnie paczka", nie wyszło mu bo paczka w paczce?
Chamowatość gościa była straszna.
Ale że paczka na firmę szefa to myślę ok, zapłacę. Szukam kasy, znalazłem 400zł (po 200zł), daję mu. A on do mnie że on nie ma wydac i mam iść do sklepu wymienić bo jemu się spieszy. A ja że mnie to nie ineteresuje bo ja płacę pieniędzmi i mam gdzieś czy ma wydać czy nie. Pokłucilismy się, a ja akurat znalazłem 40zł więc miał już jak wydać.
Tu moje pytania:
Przecież to nie autobus miejski żebym ja miał wyliczoną kwotę, czy miałbym rację gdybym pozostał przy tych 400zł i nie szukał reszty?
Doszedłem do wniosku później niestety (mam takie prawo ponoć) że mogłem poprostu na złość zacząć rozpakowywac paczkę, kurier musi stac przy mnie bo ma taki obowiązek i nie spieszyć się tak długo aż by popamiętał ze nalezy być uprzejmym.
Dodam że na poczatku nawet "dzień dobry" nie było, mimo że pierwszy powiedziąłem.