Od pewnego czasu spotykam się z chłopakiem i on chce ze mną bliższego kontaktu, niby jeszcze nie seks, ale przecież pieszczoty prowadzą do tego... ja uważam, że po około 1,5msc znajomości jest jeszcze za wcześnie, on mówi, że to rozumie, a jak tylko jesteśmy u niego sami to się do mnie przykleja i mówie żeby przestał, bo nie chcę niczego robić, on na to, że wie i przez 5 minut mam spokój. Potem znów zaczyna, już jestem bardziej wkurzona i się kłócimy, albo raczej on gada a ja milcze, bo już nie mam ochoty nawet na rozmowę... tłumaczyłam mu to, że jestem dziewicą i cokolwiek co zrobiłabym to i tak dużo, a nie chcę budować związku na seksie, tylko na uczuciu, a jak narazie nic nie czuję do niego ale z drugiej strony dobrze nam się rozmawiaa... lubię z nim spędzać czas.... może bardziej jak z kolegą? W sumie wiem, że jeszcze jest wcześnie, bo krótko jesteśmy albo po prostu on nie jest dla mnie. Czy może za dużo myślę? I to mnie stopuje, ale wolę przemyśleć dobrze niż potem żałować tego co zrobiłam... Zawsze jak go odsuwam od siebie wytyka mi to, że z innymi nie bałam się czegoś robić (ale nie uprawiać seks!) ale to było co innego. Jak już pisałam wyżej, zależy mi na czymś poważnym a nie na jednorazowej zabawie, bo tak z kims wcześniej było... żałuję tego troche, ale robiąc to z tamtym facetem, nie byłam tego pewna, nie stanęłam przed nim w samej bieliźnie i nie powiedziałam 'bierz mnie!' jakoś tak dziwnie wyszło...
Przez to co on robi nie mam ochoty go pocałować czy przytulać, chciałabym żeby czasem mnie olał... i żebym to ja się na niego rzuciła (chociaż zaczął robić już postępy ;D) albo tak samo na początku dał mi do zrozumienia, że zależy mu na mnie... to było za szybko... miło, ale tak wiecie.... jakbym się starała i starała i w końcu dostała to czego chciała, to byłabym z siebie dumna i szczęśliwa, a tak pstryk i jest już mój. Nie wiem czy jest sens to ciągnąć... czy może powinnam odpuścić i pozwolić mu na coś? Chociaż to byłoby bez sensu, nie mogę robić coś wbrew sobie, bez przekonania. Co o tym myślicie?
Przez to co on robi nie mam ochoty go pocałować czy przytulać, chciałabym żeby czasem mnie olał... i żebym to ja się na niego rzuciła (chociaż zaczął robić już postępy ;D) albo tak samo na początku dał mi do zrozumienia, że zależy mu na mnie... to było za szybko... miło, ale tak wiecie.... jakbym się starała i starała i w końcu dostała to czego chciała, to byłabym z siebie dumna i szczęśliwa, a tak pstryk i jest już mój. Nie wiem czy jest sens to ciągnąć... czy może powinnam odpuścić i pozwolić mu na coś? Chociaż to byłoby bez sensu, nie mogę robić coś wbrew sobie, bez przekonania. Co o tym myślicie?