zagubionaaa
Nowicjusz
- Dołączył
- 9 Październik 2017
- Posty
- 1
- Punkty reakcji
- 0
Witajcie,
Nie wiem od czego zacząć więc zacznę od początku. Jestem z chłopakiem już kilka lat. Wszystko na początku było fajnie jak w, każdym związku, a później zaczęło się psuć. Najpierw jego wyjazd na miesiąc przez co brakowało mi go i zrobiłam głupstwo, które mi wybaczył. Potem jak zamieszkaliśmy razem to trochę się zmieniło, ale z czasem robiło się gorzej. Były awantury, kłótnie. Czasami nawet przemoc psychiczna i znęcanie się psychiczne, pokazywanie kto jest górą w związku. Nigdy nie doszło do tego, że mnie uderzył, ale były przepychanki. Ja jestem słaba psychicznie przez doświadczenia z przeszłości i czasem ciężko mi zapanować nad emocjami. On ma trudny charakter i wybucha czasami bez ostrzeżenia. Problemem jest to, że już wielokrotnie go okłamałam i przestał mi ufać, Wiem, że to jest moja wina i zdaje sobie z tego sprawę, lecz chciałabym przestać to robić, bo to tylko pogarsza sprawa i niszczy wszystko co budujemy. On jest taki, że prawie za, każdym razem wraca do tego co było kiedyś, co zrobiłam, ale ja wiem co zrobiłam i nie chce wracać do tego co było tylko skupić się na obecnych problemach między nami. Ma zainteresowania: siatkówka, jakieś granie na komputerze. Ja uwielbiam robić zdjęcia, pomagam zwierzętom od dziecka - w domu mam cztery, ale nie chodzi o to... Jak jest jakaś kłótnia między nami to on podnosi głos i wydziera się na mnie. Ja sobie tłumacze, ze on się zmieni chociaż wiem jak bardzo rani mnie słowami. Kocham go i nie chce go stracić przez moje kłamstwa w, które weszłam. Nie jest mi łatwo z tym wszystkim, bo się przejmuje i biorę to do siebie, a udaję przed znajomymi, że wszystko jest w porządku i przed rodziną. Wiem, że dałam mu wiele powodów do tego, aby mi nie ufał. Powiedział ostatnio, że woli być sam, że wtedy go nikt nie będzie okłamywał. Widzę, że go to meczy już powoli, bo ile razy można słyszeć od osoby, że będzie dobrze, że wszystko się zmieni? Ja sama się nad tym wszystkim zastanawiam dosyć często, aczkolwiek z drugiej strony wiem, że jemu jest ciężko odejść chociaż zdobył się na to raz, ale mi nie jest łatwo, bo staram się jak mogę, a zawsze wychodzi inaczej. To ze mną jest coś nie tak i widzę ten problem. Kiedyś chorowałam na depresję - może to mieć jakiś związek z tym co się teraz dzieje między nami? Nie chce doprowadzić do dnia w, którym naprawdę się rozejdziemy, bo wiem, że sobie nie poradzę. Nie potrafiłabym normalnie żyć. Od razu zaznaczam, że szukam pomocy/rady, a nie hejtu albo słów w stylu: " to lepiej to zakończyć itp. " . Nie jest łatwo odjeść po 4 latach od osoby na, której ci cholernie zależy pomimo tego całego bajzlu. Chce walczyć o Nas, o niego, o siebie... o wszystko co było do tej pory. Pozdrawiam.
Nie wiem od czego zacząć więc zacznę od początku. Jestem z chłopakiem już kilka lat. Wszystko na początku było fajnie jak w, każdym związku, a później zaczęło się psuć. Najpierw jego wyjazd na miesiąc przez co brakowało mi go i zrobiłam głupstwo, które mi wybaczył. Potem jak zamieszkaliśmy razem to trochę się zmieniło, ale z czasem robiło się gorzej. Były awantury, kłótnie. Czasami nawet przemoc psychiczna i znęcanie się psychiczne, pokazywanie kto jest górą w związku. Nigdy nie doszło do tego, że mnie uderzył, ale były przepychanki. Ja jestem słaba psychicznie przez doświadczenia z przeszłości i czasem ciężko mi zapanować nad emocjami. On ma trudny charakter i wybucha czasami bez ostrzeżenia. Problemem jest to, że już wielokrotnie go okłamałam i przestał mi ufać, Wiem, że to jest moja wina i zdaje sobie z tego sprawę, lecz chciałabym przestać to robić, bo to tylko pogarsza sprawa i niszczy wszystko co budujemy. On jest taki, że prawie za, każdym razem wraca do tego co było kiedyś, co zrobiłam, ale ja wiem co zrobiłam i nie chce wracać do tego co było tylko skupić się na obecnych problemach między nami. Ma zainteresowania: siatkówka, jakieś granie na komputerze. Ja uwielbiam robić zdjęcia, pomagam zwierzętom od dziecka - w domu mam cztery, ale nie chodzi o to... Jak jest jakaś kłótnia między nami to on podnosi głos i wydziera się na mnie. Ja sobie tłumacze, ze on się zmieni chociaż wiem jak bardzo rani mnie słowami. Kocham go i nie chce go stracić przez moje kłamstwa w, które weszłam. Nie jest mi łatwo z tym wszystkim, bo się przejmuje i biorę to do siebie, a udaję przed znajomymi, że wszystko jest w porządku i przed rodziną. Wiem, że dałam mu wiele powodów do tego, aby mi nie ufał. Powiedział ostatnio, że woli być sam, że wtedy go nikt nie będzie okłamywał. Widzę, że go to meczy już powoli, bo ile razy można słyszeć od osoby, że będzie dobrze, że wszystko się zmieni? Ja sama się nad tym wszystkim zastanawiam dosyć często, aczkolwiek z drugiej strony wiem, że jemu jest ciężko odejść chociaż zdobył się na to raz, ale mi nie jest łatwo, bo staram się jak mogę, a zawsze wychodzi inaczej. To ze mną jest coś nie tak i widzę ten problem. Kiedyś chorowałam na depresję - może to mieć jakiś związek z tym co się teraz dzieje między nami? Nie chce doprowadzić do dnia w, którym naprawdę się rozejdziemy, bo wiem, że sobie nie poradzę. Nie potrafiłabym normalnie żyć. Od razu zaznaczam, że szukam pomocy/rady, a nie hejtu albo słów w stylu: " to lepiej to zakończyć itp. " . Nie jest łatwo odjeść po 4 latach od osoby na, której ci cholernie zależy pomimo tego całego bajzlu. Chce walczyć o Nas, o niego, o siebie... o wszystko co było do tej pory. Pozdrawiam.