BadBoy1122
Nowicjusz
- Dołączył
- 29 Kwiecień 2015
- Posty
- 17
- Punkty reakcji
- 0
Witajcie.
Zdaję sobie sprawę, ze ten temat wzbudzi kontrowersje, ale nic nie szkodzi .
Odnoszę wrażenie, że kobiety przez całe życie nie doświadczyły prawdziwego bólu i straty, przez co nie potrafią okazać tak naprawdę szacunek. A przynajmniej inaczej go definiują. Jako dzieciak, zostałem skopany za to, że do starszego chłopaka powiedziałem „spadaj”. Późniejsze doświadczenia sprawiły, że musiałem siłą rzeczy stać się silniejszy, żeby nie dać sobą pomiatać, ale także nauczyły mnie pewnej pokory. Kobiety tej pokory nigdy nie zostały nauczone. Dlatego są usprawiedliwione w trakcie okresu. Gwarantuję, że gdyby z dwa razy dostała za zachowanie kopa na twarz to okazałoby się, że można kontrolować swoje zachowanie i liczyć się ze słowami. Mężczyźni zazwyczaj twierdzą, że kobiety jest ciężko zrozumieć. Tak naprawdę są proste jak drut, ale kierują się inną logiką. Kiedyś miałem wiele sytuacji w których kobieta w widoczny sposób okazywała mi zainteresowanie, a nagle jej odbijało bez powodu. W liceum nawet przyprowadziła swojego chłopaka pod szkołę, żeby się obcałowywać. I nie były to typowe blachary, ale normalne, zwykłe dziewczyny. Zazwyczaj chodzi o podniesienie swojej samooceny, albo żeby pokazać koleżankom jakie ma powodzenie. Dla mnie i większości mężczyzn to jest utrata twarzy i dumy. A to są rzeczy, które dla nas są najważniejsze. Jakiś czas temu na fb widziałem wpis pewnego faceta, który został (bez powodu) zaatakowany przez jego znajomą. Nazwała go półgłówkiem i debilem. Nikt nie zareagował. Burza zaczęła się w chwili, gdy on nazwał ją pasztetem. Czasami odnoszę wrażenie, że takie publiczne plucie w twarz części kobiet sprawia niesłychaną przyjemność. W ten sposób budują „własną markę”.
Będąc na studiach usłyszałem kiedyś od pewnej dziewczyny, spotykającej się z Erasmusem, że on podoba się większości kobiet (bo jego narodowość jest bardzo inteligentna, bo tam są wyższe zarobki, itp), a ja specyficzne. Dlaczego? Ponieważ mieszkam w domu rodzinnym. Ona co prawda mieszkała na stancji, ale opłaconej przez rodziców. Ja takiej możliwości nie miałem. Paradoks polega na tym, że po studiach wyjechałem za granicę, gdzie zarabiałem przyzwoite pieniądze, a po powrocie zająłem się handlem w Internecie (głównie). Nie uważam się za bogatego, ale wystarcza mi, żeby odłożyć sobie co miesiąc jakieś grosze na konto. A co zrobił Erasmus? Znalazł sobie drugą, ładniejszą Polkę, a kiedy wyjeżdżał, obie zostały z niczym. Rozmawiałem też z innym Erasmusem. Powiedział wprost, że Polki są łatwe. Mój stary znajomy, którego rodzice są lekarzami, powiedział kiedy tak – „nie wiem, czy one są takie łatwe, czy ja jestem taki za**y”.
Oczywiście miałem sporo koleżanek. Był nawet czas, że miałem więcej koleżanek niż kolegów. To był też inny kierunek (studiowałem 2). Z tego względu, że pełniej pokazywał moje mocne strony. Nagle okazało się, że z tumana przeistoczyłem się w kogoś zupełnie innego. Przynajmniej w oczach ogółu. Może z tego względu, że kierunek bardziej skupiał się na moich naturalnych zdolnościach. Ale ich lojalność pozostawiała dużo do życzenia. W okresie studiów zacząłem się spotykać z pierwszymi kobietami, ale nigdy nie zdobyłem kobiety będąc dla niej miłym, ale to już temat na inną dyskusję. Dopiero po powrocie do kraju okazało się, ze kobiety stały się dziwnie otwarte. Tylko, że ja przyjąłem postawę Erasmusów. Jeżeli kobieta widzi w mężczyźnie pieniądze, to jest prostytutką. A kto traktuje prostytutkę poważnie?
Zdaję sobie sprawę, ze ten temat wzbudzi kontrowersje, ale nic nie szkodzi .
Odnoszę wrażenie, że kobiety przez całe życie nie doświadczyły prawdziwego bólu i straty, przez co nie potrafią okazać tak naprawdę szacunek. A przynajmniej inaczej go definiują. Jako dzieciak, zostałem skopany za to, że do starszego chłopaka powiedziałem „spadaj”. Późniejsze doświadczenia sprawiły, że musiałem siłą rzeczy stać się silniejszy, żeby nie dać sobą pomiatać, ale także nauczyły mnie pewnej pokory. Kobiety tej pokory nigdy nie zostały nauczone. Dlatego są usprawiedliwione w trakcie okresu. Gwarantuję, że gdyby z dwa razy dostała za zachowanie kopa na twarz to okazałoby się, że można kontrolować swoje zachowanie i liczyć się ze słowami. Mężczyźni zazwyczaj twierdzą, że kobiety jest ciężko zrozumieć. Tak naprawdę są proste jak drut, ale kierują się inną logiką. Kiedyś miałem wiele sytuacji w których kobieta w widoczny sposób okazywała mi zainteresowanie, a nagle jej odbijało bez powodu. W liceum nawet przyprowadziła swojego chłopaka pod szkołę, żeby się obcałowywać. I nie były to typowe blachary, ale normalne, zwykłe dziewczyny. Zazwyczaj chodzi o podniesienie swojej samooceny, albo żeby pokazać koleżankom jakie ma powodzenie. Dla mnie i większości mężczyzn to jest utrata twarzy i dumy. A to są rzeczy, które dla nas są najważniejsze. Jakiś czas temu na fb widziałem wpis pewnego faceta, który został (bez powodu) zaatakowany przez jego znajomą. Nazwała go półgłówkiem i debilem. Nikt nie zareagował. Burza zaczęła się w chwili, gdy on nazwał ją pasztetem. Czasami odnoszę wrażenie, że takie publiczne plucie w twarz części kobiet sprawia niesłychaną przyjemność. W ten sposób budują „własną markę”.
Będąc na studiach usłyszałem kiedyś od pewnej dziewczyny, spotykającej się z Erasmusem, że on podoba się większości kobiet (bo jego narodowość jest bardzo inteligentna, bo tam są wyższe zarobki, itp), a ja specyficzne. Dlaczego? Ponieważ mieszkam w domu rodzinnym. Ona co prawda mieszkała na stancji, ale opłaconej przez rodziców. Ja takiej możliwości nie miałem. Paradoks polega na tym, że po studiach wyjechałem za granicę, gdzie zarabiałem przyzwoite pieniądze, a po powrocie zająłem się handlem w Internecie (głównie). Nie uważam się za bogatego, ale wystarcza mi, żeby odłożyć sobie co miesiąc jakieś grosze na konto. A co zrobił Erasmus? Znalazł sobie drugą, ładniejszą Polkę, a kiedy wyjeżdżał, obie zostały z niczym. Rozmawiałem też z innym Erasmusem. Powiedział wprost, że Polki są łatwe. Mój stary znajomy, którego rodzice są lekarzami, powiedział kiedy tak – „nie wiem, czy one są takie łatwe, czy ja jestem taki za**y”.
Oczywiście miałem sporo koleżanek. Był nawet czas, że miałem więcej koleżanek niż kolegów. To był też inny kierunek (studiowałem 2). Z tego względu, że pełniej pokazywał moje mocne strony. Nagle okazało się, że z tumana przeistoczyłem się w kogoś zupełnie innego. Przynajmniej w oczach ogółu. Może z tego względu, że kierunek bardziej skupiał się na moich naturalnych zdolnościach. Ale ich lojalność pozostawiała dużo do życzenia. W okresie studiów zacząłem się spotykać z pierwszymi kobietami, ale nigdy nie zdobyłem kobiety będąc dla niej miłym, ale to już temat na inną dyskusję. Dopiero po powrocie do kraju okazało się, ze kobiety stały się dziwnie otwarte. Tylko, że ja przyjąłem postawę Erasmusów. Jeżeli kobieta widzi w mężczyźnie pieniądze, to jest prostytutką. A kto traktuje prostytutkę poważnie?