Czyli jednak nie.
no wlasnie ja sie nie moge pogodzic z rzeczywistoscia z presja spoleczenstwa.
...z pierwszym powinieneś, z drugim nie. Drugiemu powinieneś stawiać ciągle opór.
Nie moge o tym zapomniec bo chodze na uczelnie w duzym miescie i s widze codziennie setki szczesliwych par i sila rzeczy nie oge o tym zapomniec.
Wyobraź sobie, że też ich widzę. Większość zapewne tylko udaje szczęśliwych, bo jedno okłamuje drugie, a drugie okłamuje pierwsze. Nie sprawia mi to raczej problemu. Możesz być równie szczęśliwy będąc samemu. Trzeci raz już Ci piszę, byś to zaakceptował, bo nic tym sposobem nie zdziałasz, a Ty dalej swoje. Ciągle opisujesz mi tę samą kwestię i jesteś głuchy (tudzież ślepy, będąc dosłownym) na to, co do Ciebie mówię. Opisuję Ci w kółko to samo, a już kończą mi się synonimy. Jaki jest sens w tej rozmowie, skoro w każdym poście wypowiadasz się w ten sam sposób i ja podobnie?
Albo znajomi ciagle mowia zebym sobie kogos znalazl,
Znajomi może zmienią tok rozumowania, gdy przejadą się na tym związku. Możesz im też powiedzieć, żeby :cenzura:yli się od Twojego życia i zajęli się tym, by im się udało.
Gdy mi rodzina zatruwała życie tym, że jestem sam dałem im w sposób jasny do rozumienia, że nie życzę sobie tych komentarzy i za każdym razem, gdy je usłyszę, czy to indywidualnie w rozmowie z kimś, czy nawet przy durnym świątecznym stole - będę chamski i magia świąt pryśnie niczym mydlana bańka.
a ostatnio nawet ludzie mi mowia ze ja na pewno kogos znajde albo mysla ze ktos taki jak ja na pewno ma kogos.
To znaczy jedynie tyle, że jesteś wartościowym człowiekiem. Szukając kogoś jak igły w stogu siana spadniesz na dno. Po co?
Zeby sie z tym pogodzic musialbym caly czas siedziec w domu bez kontaktu ze swiatem.
Nie. Możesz zapoznawać się z filozofią, możesz sam tworzyć własną. Odciąć się i ignorować komentarze społeczeństwa, które nie potrafi zrozumieć, że można też żyć w samotności. Dopóki nie nauczysz się żyć sam, nie masz po co się z kimkolwiek wiązać nawet jeśli ktoś taki się znajdzie. Gdy jednak Ci się to uda, ktoś się pojawi. Albo przypadkowo, albo nieprzypadkowo - to już nie jest istotne.
EDIT:
@La Bella Luna: ta iskierka nadziei akurat jest źródłem problemów, bo zbyt cienka jest granica między nią, a realną potrzebą. Kiedyś Arsene miał nadzieję, wierzył że ktoś się pojawi. Nie pojawił się i z czasem ta nadzieja przerodziła się w jakiegoś rodzaju wymaganie. Musi po prostu nauczyć się być sam. Jeśli w jakiejś jego mistycznej karcie życia jest napisane, że sobie stworzy fantastyczną rodzinkę, to ją stworzy. Jeśli nie - żyjąc dalej tak, jak żyje będzie mu ciężko.