Jeśli chodzi o moje zdanie na ten temat- co do prostytutek, to ich sprawa. Sama nigdy nie zdecydowałabym się na coś takiego, nawet w zupełnej skrajności, poprostu sobie tego nie wyobrażam. Ale gdybym znała jakąś, to nie wykluczyłabym jej jako człowieka. Powody, dla których się na to pisała są jej powodami. Ja muszę najpierw poznać człowieka, by go ocenić, polubić. I nie pałam do nikogo gniewem za to, że jest murzynem, gejem albo prostytutką. Dla mnie to normalni ludzie, a że mają jakieś odchyły od normy społecznej, to tylko i wyłącznie ich sprawa. Niewiem, może jestem za bardzo tolerancyjna. Ale cóż, taka już jestem...
A co do związków dla kasy- chodziło mi na początku o takie związki, dzięki którym można się wzbogacić w sposób formalny- wychodzisz za mąż/żenisz się, a na Twoje konto dzięki temu przybywa 1 i kilka (naście) zer. Proste- ślub czysto-formalny...- A więc, jestem osobą, dla której zła przeszłość mogłaby być wymazana. I na przykład jeśli kocham teraz pana X, a kiedyś być może pokochama pana Y, nawet, choćby mniej, to pan Y liczyłby się dla mnie bardziej, bo jest (byłby) teraz. O to samo mi chodzi co do tych związków dla kasy- nie mogłabym żyć z czymś takim, wiedząc, że mam za sobą więcej niż jeden ślub. I tyle. A na kasę nie lecę. Nie oceniam nikogo wartością portfela. Czasami pieniądze mogą wszystko tylko komplikować. Dlatego nie poleciałabym na takich kasiastych.