umieściłam ten temat bo chciałabym wiedzieć jak wy patrzycie na: ....
jak to mozliwe, zeby ktoś kogoś kochał, był z nim, dzielił życie przez jakis czas, dłuższy, czy krótszy, to nie ważne...
czemu tak jest, że po wszystkim te dwie osoby udają, ze się nie znają, mijając się na chodniku odwracają głowę w druga stronę.
jak to możliwe, zeby ze szczęśliwego, pełnego miłości i zrozumienia związku wyszło coś takiego???
zawsze ktoś cierpi.
chłopak z tobą zrywa, bez konkretnego powodu, a jak zaczynasz żyć, to nagle się pojawia i ma pretensje o to, ze masz przyjaciół, znajomych... że się bawisz, ze chcesz zacząć w jakis sposób życie od nowa, że chesz sobie kogoś znaleść.
czemu tak jest że ludzie tak sobie bliscy nie potrafią być sobie bliscy już na zawsze??
przecież ta druga osoba jakiś czas była, mieszkała w sercu, naszym sercu...
miłosć nie istnieje!!!
przestałam wierzyć w jej potęge, przestałam ją zauważać.
chciałabym poczuć prawdziwą miłość i zostać z nią nazawsze.
jak to mozliwe, zeby ktoś kogoś kochał, był z nim, dzielił życie przez jakis czas, dłuższy, czy krótszy, to nie ważne...
czemu tak jest, że po wszystkim te dwie osoby udają, ze się nie znają, mijając się na chodniku odwracają głowę w druga stronę.
jak to możliwe, zeby ze szczęśliwego, pełnego miłości i zrozumienia związku wyszło coś takiego???
zawsze ktoś cierpi.
chłopak z tobą zrywa, bez konkretnego powodu, a jak zaczynasz żyć, to nagle się pojawia i ma pretensje o to, ze masz przyjaciół, znajomych... że się bawisz, ze chcesz zacząć w jakis sposób życie od nowa, że chesz sobie kogoś znaleść.
czemu tak jest że ludzie tak sobie bliscy nie potrafią być sobie bliscy już na zawsze??
przecież ta druga osoba jakiś czas była, mieszkała w sercu, naszym sercu...
miłosć nie istnieje!!!
przestałam wierzyć w jej potęge, przestałam ją zauważać.
chciałabym poczuć prawdziwą miłość i zostać z nią nazawsze.